Выбрать главу

Na „Nocnym Cieniu” panowała cisza. Schodząc do komór spania, Skade słyszała tylko swoje kroki, twarde i rytmiczne jak młoty w kuźni. Statek leciał z przyśpieszeniem dwóch g, maszyneria dławiąca bezwładność działała gładko i cicho. Skade szła bez wysiłku.

Zamroziła Felkę, gdy tylko dotarły wiadomości o ostatniej porażce, gdy po analizie danych z okolic Yellowstone upewniła się, że Clavain znów jej umknął, że Remontoire i świnia nie zdołali go złapać, lecz stali się ofiarami tamtejszych bandytów. Kusząca byłaby myśl, że Clavain nie żyje, ale Skade już przedtem popełniła ten błąd i nie zamierzała go powtórzyć. Dlatego zatrzymała Felkę — jako element przetargowy w przyszłych negocjacjach z Clavainem. Wiedziała, co Clavain myśli o Felce.

Jego wyobrażenia były fałszywe, ale teraz to nie miało znaczenia.

Skade zamierzała wrócić do Matczynego Gniazda po zakończonej misji, ale ponieważ nie udało jej się zabić Clavaina, musiała zmienić plany. „Nocny Cień” mógł kontynuować podróż w gwiazdy i pomniejsze sprawy techniczne załatwić w drodze do Delty Pawia. Mistrz warsztatów nie potrzebował jej bezpośredniego nadzoru przy budowie floty ewakuacyjnej. Gdy statki będą gotowe do lotu, wyposażone w systemy dławienia bezwładności, część floty podąży za Skade do układu Resurgamu, a reszta wyruszy w przeciwną stronę z ładunkiem uśpionych ewakuantów. Pojedyncza superbomba rozwali Matczyne Gniazdo.

Skade postara się odzyskać zagubioną broń. Jeśli nie uda się za pierwszym razem, musi poczekać na flotę wspierającą, złożoną z większych statków, silniej uzbrojonych, nawet w ciężkie relatywistyczne railguny. Po odzyskaniu broni dołączy do floty ewakuacyjnej w innym układzie, po przeciwnej stronie nieba w stosunku do Delty Pawia, jak najdalej od terenów Inhibitorów.

Potem ruszą jeszcze głębiej w kosmos, dziesiątki, może setki, lat świetlnych w płaszczyźnie galaktyki. Czas pożegnać się z lokalnym układem planetarnym. Prawdopodobnie nikt z nich już tu nigdy nie zawita.

Gwiazdy się przesuną i konstelacje staną się nierozpoznawalne, myślała Skade. Po raz pierwszy w historii będziemy żyć pod zupełnie obcym niebem, nie będziemy czerpać pociechy ze znanych z dzieciństwa mitycznych wzorów na firmamencie — przypadkowych gwiezdnych układów, którym ludzie nadali znaczenie. A równocześnie będziemy wiedzieć, że to kosmos okrutny, rojący się od strasznych potworów, jak zaklęty las.

Poczuła, że jej ciężar się przesuwa — podobne wrażenie ma się na morskim statku, gdy zaatakuje nagły szkwał. Przytrzymała się ściany i połączyła z Jastrusiakiem i Molenką, dwójką ekspertów od systemów dławienia bezwładności.

[Co się dzieje?]

Odpowiedziała Molenka:

[Nic nadzwyczajnego, Skade. Drobna niestabilność bańki]

[Molenko, informuj mnie, gdy wydarzy się coś nieprzewidzianego. Niewykluczone, że z tego urządzenia trzeba będzie wydusić znacznie więcej, muszę więc mieć do niego bezwzględne zaufanie.]

Potem raport złożył Jastrusiak.

[Wszystko mamy pod kontrolą. Maszyneria jest w idealnie stabilnym stanie fazy dwa. Drobne niestabilności zostały zredukowane do średniej]

[Dobrze. Ale panujcie nad niestabilnościami.]

Skade już chciała dodać, że ją przestraszyli, ale postanowiła nie zdradzać swoich obaw; tak wiele przecież zależało od tego, czy inni zaakceptują jej zwierzchnictwo. Trudno było podporządkować sobie członków ula i teraz najmniejsza wątpliwość co do jej talentów mogła zagrozić jej przywódczej roli.

Nie powtórzyły się zakłócenia pola i usatysfakcjonowana Skade podjęła drogę do komory spania.

Tylko dwie kasety zimnego snu były zajęte. Przed sześcioma godzinami Skade zainicjowała cykl budzenia Felki. Teraz bliższa z kaset otwierała się, odsłaniając nieprzytomne ciało Felki. Skade podeszła spokojnie i kucnęła, zginając metalowe stawy. Z diagnostycznej aury kasety odczytała, że Felka jest prawie już rozbudzona — sen przeszedł w łagodną fazę REM. Skade obserwowała drżące powieki Felki, położyła stalową rękę na jej ramieniu i lekko je ścisnęła. Felka jęknęła i się poruszyła.

[Felka. Felka. Obudź się.]

Felka powoli odzyskiwała świadomość. Skade czekała cierpliwie, patrząc na nią niemal z czułością.

[Felka, wychodzisz z zimnego snu. Byłaś zamrożona przez sześć tygodni. Będziesz teraz zdezorientowana, z kiepskim samopoczuciem, ale to minie. Nie ma powodów do obaw.]

Felka otwierała oczy, mrużyła je, nawet przyćmione niebieskie światło sprawiało ból. Znów jęknęła i próbowała wyjść z kasety, ale wysiłek okazał się zbyt duży, zwłaszcza przy dwóch g.

Powoli.

Felka wydała serię niewyraźnych dźwięków.

— Gdzie jestem? — zdołała sformułować pytanie.

Na „Nocnym Cieniu”. Pamiętasz? Goniliśmy Clavaina do układu wewnętrznego.

— Clavain… — Na kilkanaście sekund zamilkła. — Umarł? — spytała wreszcie.

[Nie, chyba nie.]

Felka z wysiłkiem otworzyła szerzej oczy.

— Powiedz… co się stało.

[Clavain przechytrzył nas i uciekł korwetą do Pasa Złomu. To powinnaś pamiętać. Remontoire i Scorpio ruszyli za nim. Nikt inny tego nie mógł zrobić, tylko oni mieli szanse poruszać się potajemnie w przestrzeni Yellowstone. Tobie bym na to nie pozwoliła z oczywistych powodów. Jesteś ważna dla Clavaina i dlatego jesteś cenna dla mnie.]

— Jestem zakładnikiem?

[Nie, skądże znowu. Po prostu jesteś jedną z nas. To nie ty, lecz Clavain jest owcą, która opuściła stado. To syn marnotrawny.]

* * *

Poszły do sterowni statku. Felka piła bulion o smaku czekolady, a w nim regenerujące medmaszyny.

— Gdzie jesteśmy? — spytała.

Skade pokazała jej displej nieba od strony rufy. Jedną słabą, żółtoczerwoną gwiazdę obwiedziono na zielono. To Epsilon Eridani, dwieście razy słabsza od oglądanej z Matczynego Gniazda. Sto milionów razy słabsza od słońca świecącego nad Yellowstone. Skade po raz pierwszy w życiu znajdowała się daleko w przestrzeni międzygwiezdnej.

Sześć tygodni od Yellowstone, ponad tysiąc trzysta jednostek astronomicznych. Przez prawie cały czas utrzymywaliśmy przyśpieszenie dwóch g, więc osiągnęliśmy ćwierć prędkości światła. Statek konwencjonalny w tej chwili ledwo dochodziłby do jednej ósmej prędkości światła. A my w razie konieczności możemy jeszcze poprawić nasze osiągi.

Skade wiedziała, że to prawda, ale ostrzejsze przyśpieszanie praktycznie dawałoby skromną przewagę. To z powodu zjawisk relatywistycznych. Duże przyśpieszanie skompresowałoby ich subiektywny czas podróży do Resurgamu, ale prawie by nie zmniejszyło obiektywnego czasu podróży. W ogólnym rozrachunku ważny był jedynie ten obiektywny czas: z punku widzenia obserwatora zewnętrznego łączna droga do Resurgamu i potem na spotkanie z pozostałymi statkami floty wychodźczej mimo wszystko trwałaby tyle samo.

Istniały jednak inne powody, by zwiększyć przyśpieszenie, i umysł Skade rozważał pewien kuszący i niebezpieczny wariant, który całkowicie zmieniłby reguły gry.

— A gdzie jest tamten statek? — zapytała Felka.

Skade już wcześniej powiedziała jej o lecącym za nimi statku. Teraz na displeju, nad okręgiem, którym otoczono Epsilon Eridani, pojawiło się drugie koło przecięte cienkim krzyżem.

Tutaj. Obraz jest słaby, ale stanowi on wyraźne źródło nuetrin tau i leci tym samym kursem co my.

— Daleko z tyłu — stwierdziła Felka.

[Tak. Trzy do czterech tygodni za nami.]

— To może być statek handlowy Ultrasów, na podobnej trajektorii.

Skade skinęła głową.

[Brałam to pod uwagę, ale nie wydaje mi się to prawdopodobne. Resurgam nie jest popularnym celem Ultrasów. Gdyby ten statek zmierzał do innej kolonii w tej samej części kosmosu, już zauważylibyśmy, że zbacza. A tu nic, leci dokładnie naszym kursem.]