Выбрать главу

Również statek poważnie ucierpiał — jego konstruktorzy nie uwzględnili, że jednostka będzie musiała gwałtownie zmieniać kurs. W kadłubie powstały pęknięcia, a w miejscach przytwierdzenia silników nastąpiło zmęczenia materiału. Clavain oceniał, że przywrócenie jednostki do stanu poprzedniego potrwa co najmniej rok. Wnętrze też uległo poważnej dewastacji. Nawet „Burzyk”, napierając na rusztowania, został rozbity — w jednej chwili efekty pracy Xaviera przepadły.

Mogło być gorzej, napominał się Clavain. W zasadzie ominęliśmy przeszkodę. Gdybyśmy w nią uderzyli, to rozproszona energia kinetyczna, relatywistycznie wzmocniona, w okamgnieniu rozerwałaby statek na strzępy.

Najprawdopodobniej mieli do czynienia z żaglem świetlnym, jednym z setek, jakie Skade rozrzuciła. Żagle były przypuszczalnie jednowarstwowcami — błonkami materii grubości jednego atomu, sztucznie usztywnionymi siłami międzyatomowymi. Rozwijały się dopiero w pewnej odległości za „Nocnym Cieniem”, by nie uszkodziły ich wyziewy statku. Prawdopodobnie zostały dodatkowo podrasowane dla uzyskania jeszcze większej sztywności.

Potem Skade wypróbowała na nich swoje lasery. To dlatego widzieli światło koherentne wychodzące z „Nocnego Cienia”. Ciśnienie fotonów z laserów oddziaływało na żagle i pchało je do tyłu, nadając im opóźnienie setek g; w efekcie żagle poruszały się powoli w lokalnym gwiazdowym układzie odniesienia. Ale ściśle zogniskowane wiązki laserowe nadal pchały, przyśpieszając żagle w stronę statku Clavaina. Skade na tyle dobrze potrafiła ustalić współrzędne, że udało jej się skierować żagle prosto na „Światło Zodiakalne”.

Jak zawsze była to gra liczbowa. Bóg jeden wie, z iloma żaglami omal się nie zderzyli — wreszcie jeden pojawił się prosto przed ich statkiem. Może zagrywki Skade nie odznaczały się dużym prawdopodobieństwem sukcesu, ale Clavain znał ją i wiedział, że Skade może się wreszcie udać atak.

Był pewien, że wystawiła jeszcze wiele żagli.

Wciąż naprawiano najpoważniejsze uszkodzenia, gdy Clavain wraz z ekspertami opracowali strategię obrony. Z symulacji wynikało, że mogą przebić żagiel, tworząc szczelinę tak dużą, by statek mógł przez nią przelecieć, jeśli tylko nadlatujący żagiel zostanie odkryty odpowiednio wcześnie. Na razie jednak nie mieli takich możliwości. Potrzebowali również czegoś do przebicia żagla — niestety, program instalacji broni na kadłubie bardzo ucierpiał wskutek ataku Skade. Rozwiązanie doraźne: sto tysięcy kilometrów przed „Światło Zodiakalne” wyleciał bezzałogowy prom — w zasadzie rozheremetyzowana skorupa, służąca jako bufor przed kolejną ofensywą żagli. Systematycznie należało go zasilać w antymaterię z innego statku parkującego w hangarze światłowca, a to się wiązało z kosztowną energetycznie wyprawą tam i z powrotem innego statku oraz z niebezpieczną operacją transferu paliwa. Sam statek „Światło Zodiakalne” nie potrzebował antymaterii, ale musieli zachować rezerwę na operacje wokół Delty Pawia. Clavain zgodził się zużyć tylko połowę zapasów do zaopatrzenia promu. Mieli więc sto dni na znalezienie rozwiązania długofalowego.

Doszli do oczywistego wniosku, że pojedynczy żagiel potrafiłby unicestwić statek, ale żeby unicestwić żagiel, potrzebny jest inny żagiel. Warsztaty „Światła Zodiakalnego” — choć skromniejsze od fabryczek Skade — można było zaprogramować do wytwarzania lekkich żagli, co nie wymagało skomplikowanej nanotechnologii. Statkowe lasery antykolizyjne, nie dość wydajne, by służyć jako broń, dałoby się zmienić w taki sposób, by zapewniały potrzebne ciśnienie fotonów. Żagle Skade musiały być pchane z przyśpieszeniem setek g, żaglom Clavaina wystarczyło dwa g.

W dziewięćdziesiąt pięć dni przygotowali żagiel ekranowy — tak go nazwali — oraz żagle zapasowe, w razie gdyby pierwszy został zniszczony. Żagle i tak nie żyły wiecznie, ponieważ pył międzygwiezdny powodował stałą ablację. Zjawisko to nasilało się, w miarę jak szybkość statku zbliżała się do świetlnej. Mogli jednak ciągle wymieniać żagle podczas drogi do Resurgamu — w ten sposób zużyliby najwyżej jeden procent masy statku.

Gdy rozlokowano żagiel ekranowy, Clavain odetchnął. Miał wrażenie, że on i Skade na bieżąco ustanawiają reguły bitwy. Skade wygrała pierwszą rundę, zabijając jedną piątą jego załogi, ale on odpowiedział kontrstrategią, wskutek czego strategia Skade od razu stała się przestarzała. Niewątpliwie Skade go obserwowała, zastanawiała się, co oznacza ta smuga fotonów daleko za rufą „Nocnego Cienia”. Najprawdopodobniej, analizując skąpe dane, zorientowała się, co Clavain robi, nawet jeśli nie wysłała dron z analizatorami o wysokiej rozdzielczości, mających tworzyć obrazy statku Clavaina. Clavain wiedział, że Skade spróbuje czegoś nowego, odmiennego, co trudno obecnie przewidzieć.

Musiał być na to przygotowany i miał nadzieję, że szczęście nadal mu będzie sprzyjać.

* * *

Skade oraz Molenka i Jastrusiak — dwójka ekspertów od układów dławienia bezwładności — znajdowali się w trzewiach „Nocnego Cienia”, głęboko w bańce zdławionej bezwładności. Zbroja Skade dobrze sobie radziła ze zmianami fizjologicznymi, choć Skade musiała przyznać, że nie czuje się zupełnie normalnie. Jej myśli gnały i łączyły się z przerażającą szybkością, jak chmury na przyśpieszonym filmie. Miała skoki nastroju — czegoś podobnego nigdy przedtem nie doświadczyła. Przestrach i euforia jawiły się jako dwie strony tych samych skrywanych emocji. Był to nie tylko skutek chemicznych zmian krwi tworzonych przez zbroję, ale efekt oddziaływania samego pola, które prowadziło subtelne gierki z normalnymi przypływami i odpływami neurochemikaliów i sygnałów synaptycznych.

Molenka wyraziła oczywisty niepokój.

[Trzy g? Na pewno?]

[Gdybym nie była pewna, nie wydałabym takiego rozkazu.]

Wokół nich fałdowały się czarne ściany maszynerii. Ludzie mieli wrażenie, że siedzą w kucki w jaskini, której gładkie surrealistyczne formy zostały wydrążone przez podziemne rzeki na przestrzeni eonów. Skade wyczuwała niepokój Molenki — maszyneria znajdowała się teraz w trybie stabilnym i technik nie widziała powodu, by przy niej majstrować.

[Dlaczego?] — powtórzyła Molenka. [Clavain nie może cię dosięgnąć. Mógłby wycisnąć ze swojego statku dwa g, ale przy niezwykłych kosztach. Musiałby odrzucić każdy gram nieistotnej masy. Jest daleko z tyłu. Nie może cię dogonić]

[Zatem zwiększ do trzech g. Chce zobaczyć jego reakcję. Sprawdzić, czy spróbuje osiągnąć to samo przyśpieszenie.]

[Nie zdoła]

Skade wyciągnęła stalową rękę i palcem pogłaskała Molenkę pod brodą. Mogłaby teraz roztrzaskać tę kobietę, zmiażdżyć jej kości w drobny szary pył.

Wykonaj polecenie. Wtedy dopiero nabiorę pewności.

* * *

Molenka i Jastrusiak nie byli oczywiście zachwyceni, co nie zdziwiło Skade. Protestowali, jak zwykle, i musiała to jakoś przetrzymać. Potem Skade poczuła, że przyśpieszenie zwiększa się do trzech g, i wiedziała, że tamci się poddali. Jej gałki oczne zostały wciśnięte głębiej w oczodoły, a szczęka stała się ciężka, jakby była z litego żelaza. Chodzenie nie wymagało dodatkowego wysiłku — zbroja przejęła go na siebie — ale Skade miała świadomość, jak nienaturalny jest ów proces.

Przeszła do kwatery Felki. Obcasy stukały z rytmicznością młota mechanicznego. Nie można powiedzieć, że Skade nienawidziła Felki, nie miała też do niej pretensji za uczucie nienawiści z jej strony; nie mogła przecież oczekiwać, że Felka zaakceptuje próby zabicia Clavaina. Równocześnie Felka musiała uznać działania Skade za konieczne. Żadnemu innemu odłamowi ludzkości nie można pozwolić na odzyskanie utraconej broni. Stawką było przetrwanie Hybrydowców, lojalność wobec Matczynego Gniazda. Skade nie mogła powiedzieć o sterujących głosach, które nakazywały jej określone działania, ale nawet bez tej informacji Felka musiała uznać misję za rzecz najwyższej wagi.