Clavain wiedział już, że zniszczył „Nocnego Cienia”.
Skade, mimo wysiłków nie zlokalizowała wszystkich min, które przylepił do jej statku. A ponieważ były to mikrokartusze, wystarczył jeden, by wykonać niezbędną pracę. Ładunek niszczący zapoczątkował tylko znacznie większą kaskadę wybuchów: najpierw głowice wojenne, napędzane antymaterią i zawierające antymaterię jako środek niszczący. Potem same napędy Hybrydowców. Eksplozje momentalne i bez żadnych ostrzeżeń.
Myślał też o Galianie. Skade założyła, że on nigdy nie zaatakuje statku — nawet gdyby tylko podejrzewał, że Galiana może przebywać na pokładzie.
I być może Skade miała słuszność.
Felka jednak przekonała go, że trzeba to zrobić. Tylko ona dotykała umysłu Galiany i czuła cierpienie związane z obecnością Wilka. Tylko ona mogła przekazać tę jedną prostą wiadomość Clavainowi.
Zabij mnie.
I tak właśnie zrobił.
Zaczął łkać, kiedy w pełni zdał sobie sprawę, co właśnie uczynił. Zawsze istniała bardzo niewielka możliwość, że Galianę da się uleczyć. Przypuszczał, że nigdy nie pogodził się z jej nieobecnością, gdyż ta wątła nadzieja zawsze umożliwiała mu zaprzeczanie faktu jej śmierci.
Ale obecnie żadne takie pocieszenie nie było możliwe.
Zabił coś, co było mu najbardziej drogie we wszechświecie.
Szlochał. Cicho i w samotności. Przepraszam, przepraszam…
Poczuł ją, poczuł jak prom podlatuje do niego — do potworności, którą się stał. Zmysłami, które nie mają dokładnego ludzkiego analogu, kapitan stał się świadomy tępej metalicznej obecności promu Volyovej przelatującego tuż przy nim. Kobieta nawet nie przypuszczała, że jego wszechwiedza jest aż tak totalna. W wielu rozmowach, którymi się cieszyli, dowiedział się, że ona nadal uważa go za więźnia „Nostalgii za Nieskończonością”, chociaż więźnia, który w jakimś sensie zespolił się z materią swego więzienia. A jednak Ilia wytrwale odwzorowywała i katalogowała połączenia nerwowe jego nowej, poszerzonej anatomii, śledząc sposób, w jaki współpracują one ze starą siecią cybernetyczną statku i jak ją infiltrują. Na swym poziomie analitycznym musiała w pełni zdawać sobie sprawę, że nie ma już sensu rozróżnianie między więzieniem a więźniem. A jednak wydawała się niezdolna do zrobienia tego ostatniego skoku umysłowego, niezdolna do zaprzestania postrzegania go jako obiektu wewnątrz statku. Może byłoby to po prostu zbyt gwałtowne przebudowanie dawnych stosunków wzajemnych. Nie mógł jej winić za ten brak wyobraźni. Gdyby sytuacja się odwróciła, miałby podobne trudności.
Poczuł wtargnięcie promu do swego wnętrza. To naprawdę było nieopisane uczucie, niczym kamień przepychany bezboleśnie przez skórę do zgrabnej dziury w jego żołądku. Kilka chwil później poczuł serię trzewnych wstrząsów, kiedy prom sadowił się na miejscu.
Wróciła.
Skupił się na swym wnętrzu, stając się ostro i wszechogarniająco świadomy tego, co się tam dzieje. Świadomość zewnętrznego wszechświata — wszystkiego poza jego kadłubem — obniżyła priorytet. Schodził po skali, najpierw skupiając się na rejonie, a później na żyłowatej plątaninie korytarzy i kanałów technicznych, które wiły się w tym rejonie. Ilia Volyova stała się pojedynczą, cząsteczkową obecnością, przemierzającą jeden z korytarzy. W jego wnętrzu były też inne istoty, tak jak w każdym żywym organiźmie. Nawet komórki zawierają organizmy, które niegdyś były niezależne. Miał szczury — pierzchające małe obecności. Ale ich rozum był mętny i ostatecznie poruszały się zgodnie z jego wolą, niezdolne, by go zaskoczyć czy zabawić. Maszyny były jeszcze nudniejsze. Volyova przeciwnie, stanowiła obecność, która w niego wtargnęła, obcą komórką, którą mógł zabić, ale nie kontrolować.
Teraz do niego mówiła. Słyszał dźwięki, odbierając drgania w ścianach korytarza.
— Kapitanie? — zapytała Ila Volyova. — To ja. Wróciłam z Resurgamu.
Odpowiedział przez materię statku, głosem, który wydawał mu się zaledwie szeptem.
— Cieszę się, że cię znowu widzę, Ilio. Byłem nieco samotny. Jak tam na dole, na planecie?
— Niepokojąco — odpowiedziała.
— Niepokojąco, Ilio?
— Sytuacja wchodzi w fazę krytyczną. Khouri sądzi, że panuje nad większością niedobrych tendencji i nie pozwoli, by się ujawniły, ale nie jestem o tym przekonana.
— A Cierń? — spytał łagodnie kapitan. Cieszył się, że Volyowa skupiła się na Resurgamie i mniej uważała na inne kwestie. Może dotychczas nie zauważyła przychodzącego sygnału laserowego.
— Cierń pragnie być zbawcą ludu, który poprowadzi go do Ziemi Obiecanej.
— Chyba myślisz, że właściwsze byłoby podejście bardziej bezpośrednie.
— Czy ostatnio przyglądałeś się uważnie obiektowi, kapitanie? Oczywiście, że się przyglądał. Nadal cechowała go ciekawość — chorobliwa, z braku lepszej nazwy. Widział, jak Inhibitorzy rozmontowują gazowego giganta, ze śmieszną łatwością rozkręcając go do rozerwania, jakby był dziecinną zabawką. Widział gęste cienie nowych maszyn powstających w mgławicy wyzwolonej materii, o składowych tak wielkich jak całe światy. Zanurzone w żarzącym się motku mgławicy, przypominały próbne, na wpół uformowane embriony Najwyraźniej maszyny zgromadzą się wkrótce w coś nawet jeszcze większego. Niewykluczone, że można odgadnąć efekt końcowy. Największym składnikiem była trąbkokształtna paszcza, szeroka na dwa i głęboka na sześć tysięcy kilometrów. Kapitan sądził, że inne kształty włączą się w korpus tego gigantycznego garłacza.
Była to pojedyncza maszyna, niepodobna do rozciągniętych pierścieniowatych struktur, które Inhibitorzy rozrzucili wokół gazowego giganta. Pojedyncza maszyna, zdolna okaleczyć gwiazdę, przynajmniej tak uważała Volyova. Kapitan John Brannigan niemal sądził, że warto pozostać przy życiu, by zobaczyć, co maszyna zrobi.
— Przyglądałem się mu — odpowiedział Volyovej.
— Myślę, że jest niemal skończony. Kilka miesięcy, może nawet mniej i będzie gotów. Dlatego właśnie nie możemy ryzykować.
— Masz na myśli kazamatę? Wyczuł jej niepokój.
— Powiedziałeś, że pozwolisz mi wykorzystać tę broń, kapitanie. Czy to nadal aktualne?
Zanim odpowiedział, pozwolił, by się pociła. Wydawało się, że naprawdę nie wie nic o sygnale laserowym. Był pewien, że gdyby go zauważyła, mówiłaby przede wszystkim o tym.
— Czy użycie kazamaty nie jest związane z pewnym ryzykiem?
— Zbyt późny odlot stwarza jeszcze większe ryzyko.
— Sądzę, że Khouri i Cierń z mniejszym entuzjazmem myślą o uderzeniu odwetowym, teraz, kiedy exodus przebiega zgodnie z planem. Ewakuowali z powierzchni zaledwie dwa tysiące ludzi — jeden procent populacji. To tylko gest. Tak, sprawy będą posuwały się szybciej, jeśli tę operację przeprowadzi rząd. Ale wybuchnie mnóstwo niepokojów społecznych. Dlatego właśnie musimy rozważyć uderzenie wyprzedzające przeciw Inhibitorom.
— Z pewnością przyciągniemy ich ogień — zauważył. — Ich broń mnie zniszczy.
— Mamy broń kazamatową.
— One nie nadają się do obrony, Ilio.
— Tak, pomyślałam o tym — odparła cierpko. — Rozstawimy broń w odległości kilku godzin świetlnych od tego statku. Może przesunąć się na właściwe pozycje, zanim ją zaktywizujemy, tak jak to zrobiła w przypadku artefaktu Hades.
Nie było potrzeby przypominania, że atak na artefakt Hades nie poszedł zbyt gładko. Ale, trzeba to Volyovej uczciwie przyznać, wtedy to nie broń ją zawiodła.