Выбрать главу

— To nie ma znaczenia — powiedział Scorpio, odwiedziwszy samotnego Clavaina. — Przybyłeś tu, by zabrać broń, to wszystko. Nie ma potrzeby komplikować ponad miarę całej sprawy.

— Mam załatwić sprawę ze statkiem międzygwiezdnym i koniec?

— Możemy zacząć negocjacje natychmiast po przesłaniu kopii beta. Kiedy przybędziemy, mogą już mieć przygotowaną dla nas broń. Robimy piękny zwrot i nas nie ma. Inne statki nawet nie zdążą dolecieć do układu.

— Nic nigdy nie jest tak proste, Scorp — odparł z ponurą rezygnacją Clavain. Wzrok skupił na gwiezdnym polu za oknem.

— Wątpisz, czy negocjacje się powiodą? Doskonale, pomińmy ten etap i wkroczmy, paląc ze wszystkich dział.

— Z nadzieją, że oni nie wiedzą, jak wykorzystać tą broń. Gdy by wiedzieli, nasze szanse w bezpośrednim starciu byłyby zerowe.

— Myślałem, że ataku Volyovej nie ma się co bać. Clavain odwrócił się od okna.

— Remontoire nie gwarantuje, że nasze kody uspokajające zadziałają. A jeśli sprawdzimy je zbyt wcześnie, damy Volyovej czas na ich obejście. Jeśli takie obejścia istnieją, na pewno je znajdzie.

— Więc negocjujmy — powiedział Scorpio. — Wyślij swą kopię, Clavainie. Nic nas to nie kosztuje, a zarobimy trochę czasu.

Clavain zmienił temat.

— Jak myślisz, Scorpio, czy oni rozumieją, co się dzieje z ich układem?

Scorpio zamrugał. Czasami z trudem śledził zakosy i uniki w nastrojach Clavaina, człowieka całkowicie niejednoznacznego i skomplikowanego bardziej od znanych mu ludzi.

— Czy rozumieją?

— Że maszyny już tam są, już się krzątają. Jeśli patrzą w niebo, nie mogą nie zauważyć, co się dzieje, i zdają sobie sprawę z tego, że wiadomości są niedobre.

— Co mają robić? Czytałeś raporty. Prawdopodobnie tam w dole nie mają ani jednego promu. Mogą jedynie udawać, że nic się nie dzieje.

— Nie wiem — odparł Clavain.

— Prześlijmy kopię — nalegał Scorpio. — Tylko do statku, wąskim promieniem.

Clavain milczał. Znów wpatrywał się przez okno w kosmos. Scorpio nie wiedział, co Clavain spodziewa się tam zobaczyć. Czy wyobraził sobie, że, jeśli bardzo się postara, odczyni błysk światła, ten, który oznaczał koniec Galiany? Scorpio postrzegał Clavaina jako człowieka racjonalnego. Ale — jak sądził — wyjąca rozpacz wypełniona wyrzutami sumienia mogła rozbić racjonalność na kawałki. Nigdy nie zbadano należycie wpływu na historię uczuć tak powszechnych jak smutek, myślał Scorpio. Żal i wyrzuty sumienia, rozpacz i ból, smutek i przygnębienie kształtowały wydarzenia co najmniej równie silnie, jak gniew, chciwość i pragnienie odwetu.

— Clavainie? — ponaglił.

— Nigdy nie przypuszczałem, że będzie to związane z aż tak trudnymi decyzjami — powiedział mężczyzna. — Ale H miał rację. Liczą się tylko trudne decyzje. Myślałem, że przejście na drugą stronę konfliktu to najtrudniejsza z rzeczy, jakie robiłem. Myślałem, że nigdy już nie zobaczę Felki. Ale nie zdawałem sobie sprawy, jak dalece się mylę, jak banalna była to decyzja w porównaniu z tym, co musiałem robić później. Zabiłem Galianę, Scorpio. I najgorsze, że zrobiłem to dobrowolnie.

— Ale znowu masz Felkę. Zawsze jest jakieś pocieszenie.

— Tak — powiedział Clavain tonem człowieka, który chwyta wszelkie drobiny pociechy. — Mam z powrotem Felkę. Albo przynajmniej dostałem kogoś z powrotem. Nie jest już taka, jaka była, kiedy ją zostawiłem. Teraz sama nosi w sobie Wilka. Prawda, to tylko jego cień, ale kiedy do niej mówię, nie jestem pewien, czy odpowiada mi Felka, czy Wilk. Bez względu na to, co teraz się wydarzy, nie będę już zdolny wierzyć jej bez zastrzeżeń.

— Kochałeś ją, ryzykowałeś życie, by ją ratować. To też trudny wybór. Nie ty jeden byłeś w takiej sytuacji. — Scorpio poskrobał ryj. — Wszyscy tutaj dokonujemy trudnych wyborów. Spójrz na Antoinette. Znam jej historię. Wyruszyła spełnić dobry uczynek, pochować swego ojca tak, jak chciał, i skończyła w bitwie za przyszłość całej rasy. Świń, ludzi… wszystkiego. Założę się, że tego nie planowała. Chciała tylko uspokoić sumienie. Nie zgadniemy, gdzie zawiodą nas sprawy, ani jakie trudniejsze problemy wynikną z naszych decyzji. Myślałeś, że przejście na stronę przeciwnika to działanie kompletne i zamknięte, ale to był tylko początek czegoś znacznie większego.

Clavain westchnął. Kiedy się odezwał, jego głos brzmiał łagodniej. Scorpiowi wydało się, że wyczuwa u niego nieznaczne polepszenie nastroju mężczyzny.

— A czy ty, Scorpio, również dokonywałeś wyborów?

— Taa. Kiedy dołączyłem do was, ludzkie sukinsyny.

— A konsekwencje?

— Niektórzy z was nadal są sukinsynami, którzy zasługują na powolną i bolesną śmierć. Ale nie wszyscy.

— Traktuję to jako komplement.

— Traktuj, dopóki możesz. Jutro mogę zmienić zdanie. Clavain znowu westchnął i podrapał się po brodzie.

— W porządku. Zrób to. Prześlij kopię beta.

— Potrzebujemy towarzyszącego oświadczenia — powiedział Scorpio. — Czyli określenia naszych warunków.

— Zrób wszystko co trzeba, Scorp.

* * *

W ciągu swego długiego destrukcyjnego królowania Inhibitorzy opanowali piętnaście różnych sposobów zamordowania gwiazdy karłowatej.

Bez wątpienia — rzekł do siebie w duchu nadzorca — istnieją inne metody, mniej lub bardziej skuteczne, które zostaną wynalezione lub wykorzystane w rozmaitych epokach historii galaktycznej. Galaktyka była bardzo wielka, bardzo stara, i wiedza Inhibitorów zawierała wiele luk. Jednakże w ciągu minionych czterystu czterdziestu milionów lat nie przyswoili sobie żadnej nowej techniki likwidacji gwiazd. Od czasu ostatniej aktualizacji metodyki galaktyka dokonała dwóch obrotów. Nawet w niespiesznej ocenie Inhibitorów był to niepokojąco długi czas bez uczenia się nowych sztuczek.

Rozśpiewanie gwiazdy na części było najświeższą techniką eksterminacji. Choć metoda nabyła status świeżości czterysta czterdzieści milionów lat temu, nadzorca patrzył na nią z konsternacją i zaciekawieniem — sędziwy rzeźnik może tak spoglądać na nowomodny aparat, mający zwiększyć wydajność rzeźni. Bieżąca operacja eksterminacji to użyteczne poletko doświadczalne tej techniki i szansa pełnej oceny. Gdyby nadzorca nie był usatysfakcjonowany, zostawiłby zapis w archiwum, z rekomendacją, by w przyszłych operacjach czyszczenia wykorzystać jedną z czternastu starszych metod mordowania gwiazd. Na razie zaufa technice śpiewaka.

Wszystkie gwiazdy już śpiewają do siebie. Ich zewnętrzne warstwy cały czas dzwonią w mnogich częstotliwościach, niczym wieczne kuranty. Wielkie sejsmiczne mody ujawniają drgania, sięgające głęboko w gwiazdę, aż do żrącej powierzchni nad stopionym jądrem. W gwiazdach karłowatych, jak Delta Pawia, te drgania były niewielkie. Ale śpiewak dostrajał się do nich, kołysząc się wokół gwiazdy w swoim równikowym układzie obrotu, pompował energię grawitacyjną w gwiazdę dokładnie o takich częstotliwościach, by rezonans zwiększył te drgania. Śpiewak był tym, co ssaki nazwałyby lagrawem — laserem grawitacyjnym.