— Ilio, posłuchaj. Mamy cholerny problem.
Volyova oderwała się od kontemplowania pola walki. Kilkadziesiąt ikon unosiło się w spłaszczonej kuli projekcyjnej niczym jaskrawe zamrożone ryby. Khouri była pewna, że widok wewnątrz sfery się zmienił od czasu, kiedy widziała go po raz ostatni.
— O co chodzi, dziecko?
— O ładownię, w której trzymamy ludzi. Nie radzi sobie z przyśpieszeniami statku. Zbudowaliśmy ją jako tymczasowy hangar mieszkalny na czas parkowania. Obraca się i ciążenie działa po promieniu, od długiej osi statku. Ale teraz to się zmienia. Kapitan przyśpiesza, mamy więc nową siłę wzdłuż osi. Teraz to tylko jedna piąta g, ale na pewno się zwiększy. Możemy wyłączyć obroty, choć to nie poprawi sytuacji. Ściany stają się podłogami.
— To światłowiec, Khouri. To normalne przejście do trybu lotu w kosmos.
— Nie rozumiesz, Ilio. Mamy dwa tysiące ludzi stłoczonych w jednym pomieszczeniu. Nie mogą tam zostać. Już są wkurzeni, ponieważ podłoga jest tak bardzo pochyła. Czują się jak na pokładzie tonącego statku, a nikt im nie wyjaśnia sytuacji. — Przerwała, by nabrać tchu. — Ilio, oto układ. Miałaś rację, ostrzegając, że pojawi się wąskie gardło. Kazałam Cierniowi przyśpieszyć sprawy na Resurgamie. To znaczy, że wkrótce przybędą tu tysiące ludzi. Zawsze wiedzieliśmy, że należy stopniowo opróżniać ładownię. Teraz po prostu musimy podjąć akcję wcześniej.
— Ale to oznacza… — Volyova wydawała się niezdolna do skończenia myśli.
— Tak, wycieczkę po statku. Czy im się to podoba, czy nie.
— To może się źle skończyć. Naprawdę bardzo źle. Khouri spojrzała na swą starą mentorkę.
— Wiesz, co mi się w tobie podoba, Ilio? Ten pieprzony optymizm.
— Zamknij się, Khouri, i popatrz na displej bojowy. Jesteśmy atakowani. Albo zaraz zostaniemy zaatakowani.
— Clavain?
Zaledwie imitacja potaknięcia.
— „Światło Zodiakalne” wypuściło eskadry pojazdów szturmowych, razem około setki. Pędzą tu, większość z przyśpieszeniem trzy g. Bez względu na to, co zrobimy, dotrą tutaj najwyżej za cztery godziny.
— Clavain nie może dostać tych broni.
Triumwir, która wyglądała krucho i staro — Khouri nigdy jej w takim stanie nie widziała — ledwie dostrzegalnie pokręciła głową.
— Nie dostanie ich. Nie dostanie bez walki.
Wymienili ultimata. Clavain dał Ilii Volyovej ostatnią szansę poddania broni klasy piekło; jeśli to zrobi, on odwoła swoją flotę szturmową. Volyova powiedziała Clavainowi, że jeśli nie odwoła natychmiast floty, skieruje przeciwko niemu pozostałe trzynaście sztuk broni.
Clavain miał przygotowaną odpowiedź.
— Przykro mi. Nie do zaakceptowania. Bardzo potrzebuję tej broni.
Przesłał ją i był tylko trochę zaskoczony, gdy przekaz triumwira nadszedł po trzech sekundach. Był identyczny, jak jego własny. Nie miała jeszcze czasu na poznanie jego odpowiedzi.
TRZYDZIEŚCI PIĘĆ
Volyova patrzyła, jak trzynaście sztuk broni kazamatowej ustawia się w pozycji do ataku za rufą „Nostalgii za Nieskończonością”. Ich kolorowe ikony unosiły się nad łóżkiem triumwira jak błyskotki wieszane nad kojcem niemowlęcia. Volyova uniosła dłoń i przepchnęła ją przez widmowe odwzorowanie. Pchała ikony, poprawiała pozycje broni względem statku, w miarę możności wykorzystywała jego kadłub do kamuflażu. Ikony poruszały się niechętnie, w rytm niezgrabnych ruchów wykonywanych przez broń w czasie rzeczywistym.
— Czy zamierzasz natychmiast jej użyć? — spytała Khouri. Volyova spojrzała na kobietę.
— Nie, dopóki mnie do tego nie zmusi. Nie chcę, by Inhibitorzy się dowiedzieli, że broni kazamatowej jest więcej niż ta dwudziestka, o której już wiedzą.
— W końcu będziesz musiała jej użyć.
— Chyba że Clavain odzyska rozsądek i zda sobie sprawę, że nie może wygrać. Jeszcze nie jest za późno.
— Ale nic nie wiemy o jego broni — zauważyła Khouri. — A jeśli ma coś równie potężnego?
— Ani bita różnicy. On czegoś ode mnie chce, rozumiesz? Ja od niego nie chcę nic. Daje mi to nad Clavainem wyraźną prze wagę.
— Nie wi…
Volyova westchnęła, rozczarowana, że musi to koniecznie werbalizować.
— Jego atak musiałby się cechować chirurgiczną precyzją. Nie może ryzykować uszkodzenia broni, której tak strasznie potrzebuje. Mówiąc brutalnie: jeśli się kogoś chce obrabować, nie zrzuca się na niego superbomby. Ale ja nie mam takich ograniczeń. Clavain nie ma nic, czego bym chciała.
Prawie nic, przyznała Volyova w duchu. Nieco męczyła ją ciekawość, dzięki czemu Clavain potrafi tak wściekle hamować. Nawet jeśli to nie jest coś tak egzotycznego jak technika dławienia bezwładności… Nie, nie potrzebowała tego aż tak bardzo.
Więc może przeciw niemu wykorzystać wszystkie siły ze swego arsenału. Może go całkiem wymazać i najwyżej straci coś, czego istnienia nawet nie była pewna.
Mimo to nie opuszczał jej niepokój. Czy Clavain z pewnością też to wszystko widział? Zwłaszcza jeśli miała do czynienia z Clavainem, prawdziwym Rzeźnikiem z Tharsis. Gdyby popełniał tragicznie proste błędy, nie przeżyłby czterystu niebezpiecznych lat ludzkiej historii.
A jeśli Clavain wie coś, czego nie wie ona?
Palcami nerwowo przestawiała w projekcji swe bierki. Zastanawiała się, którą wykorzystać najpierw. Doszła do wniosku, że będzie ciekawiej, jeśli pozwoli bitwie się rozwinąć, a dopiero potem zlikwiduje jego główny okręt.
— Jakieś wieści od Ciernia? — zapytała.
— Jest w drodze z Resurgamu z następnymi dwoma tysiącami pasażerów.
— I wie o naszych drobnych trudnościach z Clavainem?
— Powiedziałam mu, że przysuwamy się bliżej Resurgamu. Nie ma sensu dokładać mu zmartwień.
— Słusznie. — Volyova tym razem się z nią zgodziła. — Ludzie są równie bezpieczni w kosmosie jak na Resurgamie. Poza planetą mają przynajmniej jakąś szansę przeżycia. Niewielką, ale…
— Czy jesteś pewna, że nie użyjesz broni kazamatowej?
— Użyję jej, Khouri, ale nie wcześniej, niż będę musiała. Czy słyszałaś wyrażenie „poczuć jej oddech”? Prawdopodobnie nie. Takie rzeczy wiedzą tylko żołnierze.
— Nigdy, Ilio, nie dowiesz się o żołnierce nawet tyle, ile mnie na ten temat uleciało z pamięci.
— Po prostu mi zaufaj. Czy proszę o zbyt wiele?
Dwadzieścia dwie minuty później bitwa się rozpoczęła. Pierwsza salwa Clavaina była prawie obraźliwie nieskuteczna. Volyova wykryła sygnatury railgunów, fale energii elektromagnetycznej przeznaczonej do rozpędzenia małego gęstego naboju do jednego czy dwóch tysięcy kilometrów na sekundę. By dosięgnąć „Nieskończoność”, naboje wystrzelone z okolicy „Światła Zodiakalnego” potrzebowały godziny. Na granicy swej rozdzielczości mogła wyróżnić szkieletowe krzyżowe kształty samych wyrzutni, a potem obserwować impulsy kolejnych eksplozji materii-antymaterii, które rozpędzały naboje do szybkości końcowych, pożerając railguny w czasie tego procesu. Clavain nie miał dostatecznie wielu railgunów, by nasycić nimi kosmos w bezpośredniej bliskości jej statku, triumwir więc mogła uniknąć trafienia, nadając trajektorii „Nostalgii za Nieskończonością” wzorzec ruchów Browna — nigdy nie wchodząc w ten rejon kosmosu, w którym była godzinę wcześniej, czyli kosmosu, w który celował railgun.