Clavain skinął głową.
— Więc jest tak, jakby kapitan nadal funkcjonował na poziomie odruchowym, ale nie ma w nim już rozumu? Tak jak pacjent, którego mózg funkcjonuje na tyle, by podtrzymywać oddychanie, ale nic więcej?
— Tak przypuszczamy. Nie mamy całkowitej pewności. Czasem obserwujemy małe przebłyski inteligencji. Statek coś robi, nie pytając o nic nikogo. Przebłyski kreatywności. Tak jakby kapitan nadal tam był, ale pogrzebany głębiej niż kiedykolwiek przedtem.
— Albo może zostawił po sobie swego ducha — powiedział Clavain. — Bezmózgą skorupę, działającą tymi samymi wzorcami behawioralnymi.
— Cokolwiek robił wcześniej, już się zrehabilitował — rzekła Felka. — W końcu ocalił sto sześćdziesiąt tysięcy istnień.
— Jak Lyle Merrick. — Po raz pierwszy od chwili przebudzenia Clavain, wspomniał sekret statku Antoinette i tamtego mężczyznę, który musiał się poświęcić. — Dwa odkupienia za cenę jednego? Dobrze się zaczęło — rzekł Clavain. Weszła mu w dłoń drzazga, która odłupała się od brzegu pieńka. Wyciągnął ją teraz. — Więc co się stało, Felko? Dlaczego mnie obudzono, choć wszyscy wiedzieli, że to może mnie zabić?
— Pokażę ci — odparła.
Spojrzała na wodospad. Zaskoczony — gdyż był pewien, że są sami — Clavain zobaczył jakąś postać stojącą na brzegu jeziora, tuż przed wodospadem. Wokół jej sylwetki falowała mgiełka.
Rozpoznał tę postać.
— Skade — powiedział.
— Clavainie — odparła Skade.
Nie podeszła bliżej. Miała głuchy głos, o własnościach nieodpowiednich do akustyki tego miejsca. Tak łatwo dałem się zwieść symulacji, pomyślał lekko zirytowany Clavain.
— To poziom beta, prawda? — powiedział, zwracając się jedynie do Felki. — Mistrz Warsztatów przechował wystarczająco dobrą pamięć o Skade, by umieścić kopię beta na pokładzie każdego ze statków.
— Owszem, to kopia beta — potwierdziła Felka. — Ale tę kopie stworzono inaczej. Prawda, Skade?
Postać z grzebieniem i w zbroi skinęła głową.
— Ta kopia beta jest wersją niedawną, Clavainie. Mój fizyczny odpowiednik przesłał ci ją w czasie potyczki.
— Przepraszam — Clavain pokręcił głową — moja pamięć może jest nie taka jak dawniej, ale pamiętam, że zabiłem twego odpowiednika. Zniszczyłem „Nocny Cień”, gdy tylko wyratowałem Felkę.
— Prawie.
— Nie mogłaś przeżyć, Skade.
Powiedział to z tępym uporem, przecząc dowodowi, który miał przed oczyma.
— Ocaliłam głowę, Clavainie. Obawiałam się, że zniszczysz „Nocny Cień”, kiedy zwrócę ci Felkę, choć wątpiłam, czy będziesz miał odwagę to zrobić, skoro wiedziałeś, że mam na pokładzie Galianę… — Uśmiechnęła się. — Jednak byłeś znacznie bardziej bezlitosnym przeciwnikiem, niż sobie wyobrażałam.
— Miałaś ciało Galiany, nie Galianę. — Clavain pilnował się, by nie zadrżał mu głos. — Dałem jej tylko spokój, którego powinna zaznać, kiedy umarła już przed laty.
— Nie wierzysz w to, prawda? Zawsze wiedziałeś, że nie jest martwa, lecz tylko znajduje się w sytuacji patowej, w zwarciu z wilkiem.
— To praktycznie śmierć.
— Ale zawsze istniała szansa usunięcia wilka… — Jej głos złagodniał. — W to też wierzyłeś. Wierzyłeś, że któregoś dnia możesz ją odzyskać.
— Zrobiłem, co musiałem — oznajmił.
— To było bezlitosne, Clavainie. Podziwiam cię za to. Masz w sobie więcej pająka niż każdy z nas.
Wstał z pieńka i szedł ku wodzie, aż znalazł się zaledwie kilka metrów od Skade. Unosiła się w mgiełce — ani nie była ciałem stałym, ani nie była w pełni zakotwiczona w podłożu.
— Zrobiłem to, co musiałem — powtórzył. — Nic ponadto. To nie było bezlitosne. Brak litości sugeruje, że nie czułem bólu.
— A czułeś?
— To najgorszy postępek w moim życiu. Usunąłem jej miłość ze wszechświata.
— Współczuję ci, Clavainie.
— Jak udało ci się przeżyć, Skade?
Dotknęła dziwnego kołnierza, łączącego się z ciałem.
— Kiedy odleciałeś z Felka, umieściłam swoją głowę w skorupie małej głowicy bojowej. Moja tkanka mózgowa była buforowana przez wewnątrzglejowe medmaszyny i wytrzymywała gwałtowne przyśpieszenia. Głowicę wyrzucono w tył za „Nocnego Cienia”, ku innym jednostkom floty. Nie zauważyłeś tego, ponieważ zajmowałeś się tylko atakiem, który wam zagrażał. Głowica spadała spokojnie przez kosmos, aż znalazła się daleko za obszarem wykrywalności waszych urządzeń. Wtedy aktywowała zogniskowany impuls namierzający. Wyznaczono jedną z jednostek floty, by zmieniła szybkość, aż możliwe stanie się przechwycenie. Głowicę złapano i przeniesiono na pokład innego okrętu. — Skade uśmiechnęła się i zamknęła oczy. — Zmarły doktor Delmar znajdował się na pokładzie jeszcze innego pojazdu floty. Niestety, akurat tamten statek zniszczyliście. Przed śmiercią jednak Delmar zakończył wytwarzanie mego nowego ciała. Reintegracja neuralna okazała się zadziwiająco łatwa. Powinieneś tego kiedyś spróbować.
— Więc… znowu jesteś zdrowa? — Clavain niemal krztusił się własnymi słowami.
— Tak, znowu jestem zdrowa. — Stwierdziła to cierpko, jakby ów temat wywoływał pewien żal.
— Dlaczego w takim razie pokazujesz się w ten sposób?
— Jako przypomnienie, co ze mną zrobiłeś, Clavainie. Widzisz, ciągle tam gdzieś jestem. Mój statek przetrwał potyczkę. Uszkodzony, owszem — twój statek też doznał uszkodzeń. Ale nie zrezygnowałam. Chcę tego, co nam skradłeś.
Odwrócił się do Felki, która go cierpliwie obserwowała, siedząc na pieńku.
— Czy to prawda? Skade rzeczywiście nadal tam jest?
— Nie wiemy na pewno — odpowiedziała. — Wiemy tylko to, co nam powie ta kopia beta. Może kłamać, próbować nas destabilizować. Skade musiałaby wykazać zdumiewającą zdolność przewidywania, by stworzyć taką kopię.
— A okręty, które przetrwały?
— Właśnie dlatego cię obudziliśmy. Są tam. Nawet teraz namierzamy ich żagwie.
A potem Felka opowiedziała mu, że trzy statki Hybrydowców przemknęły obok z połową szybkości światła względem „Nostalgii za Nieskończonością”, dokładnie tak, jak przewidziała to symulacja. Rozmieszczono bronie, ich sekwencje aktywacyjne zaplanowano równie starannie jak indywidualne eksplozje na pokazie ogni sztucznych. Hybrydowcy przeważnie używali promieni cząsteczkowych i ciężkich relatywistycznych railgunów. „Nieskończoność” odpowiedziała ogniem z lżejszych wersji podobnego uzbrojenia, ustawiając jednocześnie dwie ocalałe bronie kazamatowe. Obie strony używały wabików i stosowały manewry mylące, a w najbardziej krytycznej fazie potyczki mocno przyśpieszano, kiedy statki zbaczały z przewidzianych trajektorii.
Żadna ze stron nie mogła uważać się za zwycięzcę. Jeden statek Hybrydowców zniszczono, a dwa pozostałe uszkodzono, ale Clavain uważał to za nieistotne. Dwaj wrogowie byli niemal tak samo groźni jak trzej.
A jednak wynik bitwy mógł być znacznie gorszy. „Nostalgia za Nieskończonością” odniosła wprawdzie pewne szkody, ale nie zdołała dotrzeć do innego systemu słonecznego. Nikt na jej pokładzie nie został ranny i nie zniszczono żadnego z krytycznych układów.
— Ale niebezpieczeństwo nie minęło — powiedziała mu Felka.
Clavain odwrócił się od wizerunku Skade.
— Dlaczego?
— Dwa ocalałe statki zawracają. Powoli, ale wytrwale robią pętlę, by nas ścigać.
Clavain zaśmiał się.
— Ależ taki zakręt zajmie całe lata.