– To peruczka.
– Myli ci się z poprzednim odcinkiem – powiedziała Esperanza. – Tym z Howardem Cosellem.
– Właśnie! – Win strzelił palcami. – Howard Cosell nosił tupecik.
Myron z irytacją wbił wzrok w sufit.
– Ja nie mówię o Howardzie Cosellu – zaprotestował. – Odróżniam Cosella od Klugmana. Powtarzam: Jack Klugman występuje w tupeciku.
– Widzisz tu brzeg tupetu? – spytał Win, wskazując ekran. – Bo ja nie widzę żadnego brzegu, żadnej linii podziału, żadnego odbarwienia. A zwykle zauważam.
– Ja też nie widzę – wtrąciła Esperanza, mrużąc oczy.
– Dwa głosy przeciw jednemu – rzekł Win.
– Dobrze. Nie wierzcie.
– W Quincym miał swoje włosy – dodała Esperanza.
– Nie miał.
– Dwa głosy przeciw jednemu – powtórzył Win. – Większość wygrywa.
– Dobrze – powtórzył Myron. – Pławcie się w niewiedzy. Na ekranie Felix dyrygował orkiestrą Felix Unger i Sophisticatos. Grali szybki numer, w którym powtarzały się słowa „zatacza się w koło”. Wpadał w ucho.
– Skąd masz pewność, że to tupecik? – spytała Esperanza.
– Strefa mroku – odparł Myron.
– Słucham?
– Strefa mroku. Jack Klugman wystąpił w co najmniej dwóch jej odcinkach.
– A tak – przyznał Win. – Nie podpowiadaj, sprawdźmy, czy pamiętam. – Postukał palcem wskazującym w wargę. – W tym z małym chłopcem Pipem. Którego grał…
Znał odpowiedź. Każde spotkanie z przyjaciółmi zamieniało się w teleturniej z niepotrzebnych informacji. – Bill Mumy – zgłosiła się Esperanza.
Win skinął głową.
– Którego najsłynniejszą rolą była…?
– Rola Willa Robinsona w Zagubionych w kosmosie.
– Pamiętasz Judy Robinson? – Win westchnął. – To dopiero Ziemianka!
– Tylko co z jej ciuchami? Welurowe sweterki z Kmartu w podróży kosmicznej? Kto to wymyślił?
– Musimy też pamiętać o żywiołowym doktorze Zacherym Smisie, pierwszym homoseksualiście w historii seriali telewizyjnych – dodał Win.
– Tchórzliwym, wciąż knującym intrygancie – przypomniała Esperanza, kręcąc głową. – Na dwadzieścia lat powstrzymał rozwój ruchu mniejszości seksualnych.
Win wziął następny kawałek pizzy. Na białym pudełku z czerwono-zielonym liternictwem widniał klasyczny korpulentny kucharz podkręcający palcem cienkie wąsy. Napis na pudełku – szczera prawda! – głosił:
Pizze i snaki, to nasze przysmaki.
Najlepsze składniki.
Najlepsze wyniki.
Ech, poeci.
– Nie pamiętam drugiego występu pana Klugmana w Strefie mroku – wyznał Win.
– Odcinek z bilardzistą – podpowiedział Myron. – W którym wystąpił również Jonathan Winters.
– A tak. – Win z powagą skinął głową. – Zgadza się. Kreujący ducha Winters gra w bilard z postacią, w którą wcielił się Klugman. O prawo do przechwałek lub coś podobnego.
– Prawidłowa odpowiedź.
– Ale co te dwa odcinki Strefy mroku mają wspólnego z włosami Jacka Klugmana?
– Masz je na taśmie?
– Sądzę, że tak – odparł Win po chwili. – Nagrałem ostatni maraton Strefy mroku. Któryś z tych odcinków na pewno tam jest.
– Odszukajmy go – zaproponował Myron. Przeszukanie ogromnej kolekcji taśm wideo i znalezienie odcinka z Billem Mumy zajęło im prawie dwadzieścia minut. Win włożył kasetę do magnetowidu i wrócił na kanapę. Obejrzeli epizod w milczeniu.
– A niech mnie! – powiedziała Esperanza kilkanaście minut później.
Czarno-biały Jack Klugman powtarzał imię zmarłego synka, a jego udręczone okrzyki „Pip! Pip! Pip!” ścigały mglistą zjawę z przeszłości. Wzruszająca scena, ale nie o to chodziło. Najważniejsze było bowiem to, że choć ów odcinek nakręcono dziesięć lat przed Dziwną parą, linia włosów Jacka Klugmana znajdowała się w zdecydowanym odwrocie.
Win pokręcił głową.
– Dobry jesteś – przyznał cicho. – Świetny. – Spojrzał na Myrona. – Doprawdy mnie zawstydzasz.
– Nie martw się. Na swój sposób jesteś wyjątkowy. Było to najpoważniejsze zdanie w ich rozmowie.
Śmiali się. Żartowali. Kpili z siebie. Nikt słowem nawet nie wspomniał o porwaniu, Coldrenach, interesach, pieniądzach, pozyskaniu Tada Crispina ani odciętym palcu szesnastoletniego chłopca.
Pierwszy zasnął Win. Po nim Esperanza. Myron próbował dodzwonić się do Jessiki, ale nie podniosła słuchawki. Żadna niespodzianka. Często źle spała. Twierdziła, że spacery ją inspirują. Wysłuchał jej głosu z taśmy i nagle coś w nim drgnęło. Doczekał do piknięcia i zostawił wiadomość.
– Kocham cię – rzekł. – Zawsze będę cię kochał. Wyłączył komórkę, wczołgał się na kanapę i podciągnął pod brodę przykrycie.
Rozdział 21
Nazajutrz rano po przyjeździe do Klubu Golfowego Merion zadał sobie pytanie, czy Linda Coldren powiedziała mężowi o odciętym palcu syna. Powiedziała. Na trzecim dołku Jack zdążył stracić trzy punkty z przewagi. Był blady jak duszek Casper, oczy miał puste jak motel Batesów w Psychozie Hitchcocka, a ramiona zgarbione, jakby dźwigał worki z mokrym torfem.
Win zmarszczył brwi.
– Pewnie się przejął tym palcem – orzekł.
Znawca duszy.
– Gra na uczuciach zaczyna procentować – stwierdził Myron.
– Nie przypuszczałem, że Jacka aż tak to załamie.
– Win, porywacz odciął jego synowi palec. Takie coś może zdekoncentrować.
– Zapewne – odparł bez przekonania Win, odwrócił się i ruszył w górę toru. – Czy Crispin pokazał ci swój kontrakt z Zoomem?
– Tak.
– No i?
– Ograbiono go.
Win skinął głową.
– Nie, nie możesz nic zrobić.
– Mogę, i to wiele. Nazywa się to renegocjacją kontraktu.
– Crispin go podpisał.
– I co z tego?
– Tylko mi nie mów, że chcesz, aby się z niego wycofał.
– Tego nie powiedziałem. Jestem zdania, że kontrakt należy renegocjować.
– Renegocjować – powtórzył Win takim tonem, jakby słowo to miało cierpki posmak. – Dlaczego sportowiec, który nie uzyskuje dobrych wyników, nigdy nie renegocjuje umowy? Znasz sportowca, który po katastrofalnym sezonie obniżył wysokość kontraktu?
– Celne spostrzeżenie. Ale mój zawód streszcza się w kilku słowach: zdobyć jak najwięcej pieniędzy dla klienta.
– I pal sześć moralność?
– Zaraz, skąd to wytrzasnąłeś? Zawsze przestrzegam zasad. Szukam tylko luk w prawie.
– Mówisz jak obrońca w sprawie kryminalnej – wytknął Win.
– No nie, to cios poniżej pasa!
Widzowie z rosnącym napięciem śledzili rozwój dramatu. Przypominało to oglądanie katastrofy samochodowej w maksymalnie zwolnionym tempie. Przerażony, patrzyłeś na nią, w jakimś stopniu nieomal kibicując nieszczęściu bliźniego. Z otwartymi ustami gapiłeś się, zadając sobie pytanie, co nastąpi, niemalże licząc na to, że kraksa skończy się śmiercią. Jack Coldren z wolna umierał. Jego serce kruszyło się niczym uschłe liście w zaciśniętej pięści. Widziałeś, co się dzieje. I chciałeś, żeby trwało.
Przy piątym dołku Myron i Win napotkali Norma Zuckermana i Esme Fong. Oboje, zwłaszcza Esme, byli kłębkami nerwów, ale w końcu od wyniku tej rundy zależało ogromnie dużo. Przy ósmym dołku Jack chybił w łatwej sytuacji. Za każdym uderzeniem jego przewaga topniała – z wielkiej nie do odrobienia zmalała do bezpiecznej, a wreszcie do denerwująco nikłej.
Przy dołku dziewiątym Jackowi udało się nieco zahamować straty. Wciąż grał kiepsko, lecz na trzy dołki przed zakończeniem turnieju zachował dwupunktową przewagę. Tad Crispin mocno naciskał, lecz mógł zwyciężyć jedynie w przypadku wielkiego błędu Coldrena.