– Poza tym wiemy od niej, że poszła na pole szukać Jacka – dodał Myron.
– Ale o tym im nie powiemy.
– Dlaczego?
– Bo na razie milczymy i niczego nie potwierdzamy. Myron wzruszył ramionami. Nie było to ważne.
– Co jeszcze?
– Jack miał pistolet, dwudziestkędwójkę. Policja znalazła go wczoraj wieczorem na zalesionym terenie pomiędzy domem Coldrenów a Merion.
– Po prostu tam leżał?
– Nie. Odnaleźli go wykrywaczem metali. Był zakopany w świeżej ziemi.
– Są pewni, że to pistolet Jacka?
Skinęła głową.
– Zgadzają się numery seryjne. Przeprowadzili test balistyczny. To narzędzie zbrodni.
Myrona zmroziło.
– A odciski palców? – spytał.
Victoria Wilson pokręciła głową.
– Wytarte.
– Przeprowadzili próbę prochową?
Policja zawsze badała dłonie podejrzanych, szukając śladów oparzeń od prochu.
– Potrwa to kilka dni, i prawdopodobnie wynik będzie negatywny.
– Kazała jej pani wyszorować ręce?
– I nasmarować.
– Pani myśli, że ona to zrobiła.
– Niech pan tak nie mówi – odparła niespeszona. Miała rację. Ale sprawa zaczęła źle wyglądać.
– Co poza tym? – spytał.
– Znaleźli pański magnetofon podłączony do telefonu. Zainteresowało ich, dlaczego Coldrenowie uznali za konieczne nagrywać dzwoniących.
– Znaleźli taśmy z rozmowami z porywaczem?
– Tylko tę, na której porywacz nazywa Fong „żółtą dziwką” i żąda stu tysięcy. Uprzedzając pańskie dwa następne pytania: nie, nie wyjaśniłyśmy im sprawy porwania; tak, to ich wkurzyło.
Myron rozważył informacje. Coś się nie zgadzało.
– Znaleźli tylko jedną taśmę? Tak.
Zmarszczył brwi.
– Jeśli magnetofon był podłączony, to powinien nagrać ostatnią rozmowę porywacza z Jackiem. Tę, po której Jack wypadł z domu i poszedł do Merion.
Victoria Wilson nie spuściła wzroku.
– Policja nie znalazła innych taśm – odparła. – Ani w domu, ani przy zwłokach.
Myrona znów zmroziło. Wniosek narzucał się sam: nie było taśmy, bo nikt nie dzwonił. Linda Coldren to wymyśliła. Policja uznałaby brak taśmy za poważną sprzeczność. Na szczęście Victoria nie dopuściła do zeznań.
Rzeczywiście była dobrą adwokatką.
– Skopiuje mi pani taśmę, którą znalazła policja? – spytał.
Victoria skinęła głową.
– To nie wszystko – powiedziała. Myron aż bał się to usłyszeć.
– Wróćmy na chwilę do palca Chada – ciągnęła tonem, jakim zamawia się przystawkę. – Znaleźliście go w brązowej kopercie w wozie Lindy.
Myron potwierdził, kiwając głową.
– Takie markowe koperty rozmiar dziesięć sprzedają tylko w sklepach Staples. Ostrzeżenie sporządzono czerwonym długopisem średniej grubości. Trzy tygodnie temu Linda robiła zakupy w Staples. Z paragonu znalezionego wczoraj u Coldrenów wynika, że kupiła sporo materiałów biurowych, w tym paczkę kopert numer dziesięć i czerwony długopis średniej grubości.
Myron nie wierzył własnym uszom.
– Pocieszające, że grafolog nie potrafił orzec, czy to jej charakter pisma jest na kopercie.
W tym momencie zaświtała mu w głowie inna myśl. Linda czekała na niego w Merion. Razem poszli do jej samochodu i znaleźli palec. Prokurator z pewnością rzuci się na ten fakt, zada sobie pytanie: „Dlaczego na niego czekała”? – i odpowie: „To proste: potrzebowała świadka”. Po podłożeniu palca w samochodzie – co mogła zrobić, nie wzbudzając najmniejszych podejrzeń – musiała znaleźć frajera, z którym „znajdzie” kopertę.
Na scenę wkroczył Myron Bolitar, dudek dnia.
Oczywiście dzięki manipulacjom Victorii Wilson prokurator o niczym nie wiedział, a dudek dnia, jako adwokat podejrzanej, musiał milczeć. Wychodziło na to, że nikt się o tym nie dowie.
Tak, Victoria była dobra… lecz jedno przeoczyła.
– Ten palec to przecież atut, Victorio – podkreślił. – Kto uwierzy, że matka odcięła palec własnemu synowi?
Victoria spojrzała na zegarek.
– Chodźmy porozmawiać z Lindą.
– Chwileczkę. Drugi raz pani mnie zbywa. Dowiem się wreszcie, co jest grane?
Przewiesiła torebkę przez ramię.
– Idziemy.
– Zaczynam mieć dość wodzenia za nos.
Victoria w milczeniu skinęła powoli głową, ale się nie zatrzymała. Myron wszedł za nią do aresztu. W środku czekała na nich Linda Coldren. Przebrana w jasno-pomarańczowy aresztancki kombinezon, ręce miała skute kajdankami
Spojrzała pustymi oczami na Myrona. Nie było powitań, uścisków, uprzejmości.
– Myron chce wiedzieć, dlaczego wątpię, czy odcięty palec Chada nam pomoże – oznajmiła bez wstępów Victoria.
Linda uśmiechnęła się smutno i spojrzała mu w oczy.
– To zrozumiałe pytanie.
– O co tu chodzi, do diabła?! – zirytował się. – Przecież wiem, że nie odcięłaś palca własnemu synowi.
– Nie odcięłam – odparła ze smutnym uśmiechem. – Ta część historii się zgadza.
– Jak to część?
– Powiedziałeś, że nie odcięłam palca własnemu synowi. Chad nie jest moim synem.
Rozdział 36
Znów coś sobie skojarzył.
– Jestem bezpłodna – wyjaśniła Linda pozornie swobodnym tonem, lecz cierpienie wyzierało z jej oczu tak jawnie i dojmująco, że o mały włos się nie wzdrygnął. – Moje jajniki nie produkują jajeczek, a Jack koniecznie chciał mieć potomka.
– Wynajęliście matkę zastępczą?
Linda spojrzała na Victorię.
– Tak – odparła. – Choć niezupełnie legalnie.
– Wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa – wtrąciła Victoria.
– Pani to załatwiła?
– Wypełniłam potrzebne dokumenty. Adopcja była całkowicie legalna.
– Chcieliśmy to zachować w tajemnicy – powiedziała Linda. – Właśnie dlatego tak wcześnie zrezygnowałam ze startu w turniejach. Zaszyłam się w ustroniu. Zakładaliśmy, że matka biologiczna nie dowie się, kim jesteśmy.
Myron ponownie coś sobie skojarzył.
– A jednak się dowiedziała.
– Tak. Następne skojarzenie.
– To Dianę Hoffman, tak?
Linda była zbyt wyczerpana, by zrobić zaskoczoną minę.
– Skąd wiesz?
– Domysł płynący z doświadczenia.
No bo z jakiej racji Jack zatrudniłby Dianę Hoffman jako asystentkę? Z jakiego innego powodu zareagowałaby ona tak ostro na stosunek Coldrenów do porwania syna?
– Jak na was trafiła? – spytał.
– Wszystko załatwiliśmy legalnie – powtórzyła Victoria. – Ale po wprowadzeniu nowego prawa regulującego dostęp do dokumentów, Dianę nie miała z tym większych trudności.
Następne skojarzenie.
– Dlatego nie mogłaś rozwieść się z Jackiem – domyślił się Myron. – Jako biologicznemu ojcu przyznano by mu opiekę nad synem.
Linda przygarbiła się. Skinęła głową.
– Czy Chad o tym wie?
– Nie.
– Tak myślisz.
– Słucham?
– Nie wiesz tego na pewno. Może się dowiedział. Na przykład od Jacka albo od Dianę. Może od tego wszystko się zaczęło.
Victoria splotła ręce.
– Nie rozumiem, Myron. Przypuśćmy, że Chad poznał prawdę. Ale jak mogło to doprowadzić do samoporwania i śmierci jego ojca?
Dobre pytanie. Myron pokręcił głową.
– Jeszcze nie wiem – odparł. – Muszę to przemyśleć. Czy policja wie o tej sprawie?
– O adopcji?
– Tak.
Wreszcie wszystko zaczęło nabierać sensu.
– To podsuwa prokuraturze okręgowej motyw. Powiedzą, że Jack, składając pozew o rozwód, sprowokował Lindę. Zabiła go, żeby zachować syna.
Victoria Wilson ze zrozumieniem pokiwała głową.