Выбрать главу

Rozległ się gwizdek. To sędzia ukarał jego drużynę za opóźnianie gry. Pięć jardów. Stile musiał coś wymyślić!

Nie było wyjścia, sam się musi tym zająć. Nie miał siły androida i nie chciał znaleźć się w gromadzie idących do zwarcia zawodników, lecz może coś mu się uda zrobić. A przynajmniej, jeśli okaże się dostatecznie szybki, wyjdzie z tego bez szwanku.

Nie było czasu na rozmyślania! Zarządził powrót do gry, przydzielając zadanie samemu sobie. Obie strony stanęły naprzeciw siebie, piłka weszła do gry i ogromna fala Czarnych ruszyła w stronę Stile’a.

Stile ruszył, próbując wykopać piłkę z powietrza. Wytrącony z równowagi widokiem zbliżających się przeciwników popełnił błąd i piłką prawie leżała już na ziemi, gdy trafiła w nią jego stopa. Piłka przeleciała tuż nad głowami androidów i spadła na boisko tuż przy linii oznaczającej pięćdziesiąt jardów. Biorąc wszystko pod uwagę, wykop nie okazał się taki zły; Stile zarobił około czterdziestu jardów. Miał duże szczęście; gdyby Czarne androidy miały na tyle inteligencji, by przewidzieć jego nieudolne kopnięcie, mogłyby zablokować piłkę lub ją przechwycić i zdobyć świetną okazję do ataku.

Szczęście jednak rzadko bywa trwałe. Stile musiał lepiej się starać, by nie stracić punktów.

Teraz przyszła kolej na atak Strzelca. Podczas poprzednich starć obywatel trzymał się z tyłu, unikając zwarcia. Teraz wymienił po raz pierwszy zawodnika, wprowadzając do gry jednego napastnika, Stile zamienił natychmiast napastnika na obrońcę. Gra miała teraz wyglądać trochę dziwacznie; większość graczy Stile’a stanowili obrońcy, Strzelca zaś — atak, lecz później proporcje te mogły się wyrównać. Zresztą linie ataku i obrony były w tej grze dosyć do siebie podobne i wystarczała wymiana zaledwie trzech zawodników z głębi pola, by zmienić charakter drużyny. Mimo to Stile miał nadzieję, że atak Strzelca nie potrwa długo.

Obywatel zajął pozycję pomocnika. Jego zwierzęta zgrupowały się wokół niego. Podjęto grę. Androidy Stile’a ruszyły ławą, lecz Strzelec zachował spokój, podając piłkę mocnym strzałem swemu napastnikowi, stojącemu na linii bocznej. Udało mu się; podanie było na tyle celne, by android mógł je odebrać, a zbyt szybkie, by obrońca mógł coś na to poradzić. Obywatel zyskał osiem jardów.

Prawdziwy Strzelec — ten przydomek mógł się równie dobrze odnosić do footballu. Obywatel był świetnym graczem, lepszym niż którykolwiek z androidów. Dlatego też cała jego drużyna była dobra, podczas gdy zespół Stile’a dość przeciętny.

Stile wprowadził do gry jeszcze jednego obrońcę, Strzelec zaś kolejnego napastnika. Stile nie był w stanie kryć wszystkich. Będzie miał kłopoty z tymi podaniami!

Rzeczywiście. Strzelec bez litości parł całą swą drużyną do przodu. Nie każde podanie było celne, nie każda piłka kończyła się podaniem, lecz mimo to atakujący nie mieli większych trudności. Strzelec zdobywał punkty, wprowadził wreszcie zawodnika, który wykopywał piłki, i pozwolił mu zdobyć jeden punkt ekstra. Wynik był 7:0 dla obywatela.

Wymiana całego zespołu dozwolona była po zdobyciu bramki. Rozpoczęła się nowa gra i Stile znów był w defensywie, tyle tylko, że tkwił po uszy w kłopotach. Minęło pięć minut.

Drużyna Stile’a, zdobywszy piłkę, spróbowała ataku na pole przeciwnika, i wreszcie Czarnym nie udało się dostać do piłki. Stile zaliczył pierwsze dotknięcie na linii dwunastu jardów.

Czas, by wykazać się sprytem. Gdyby udało mu się oszukać obronę obywatela i uwolnić od nich jednego ze swych androidów, mógłby zdobyć nieco punktów. Wiązało się to jednak z pewnym ryzykiem.

Ustalił taktykę: pozorowany wypad z prawej i zmasowany atak w lewo, ze wszystkimi graczami biegnącymi tak, by chronić androida z piłką.

W rezultacie na boisku powstała straszliwa plątanina zderzających się ze sobą, ogłupiałych androidów. Napastnik Stile’a wpadł we własną, zbitą w gromadę drużynę i tam uwiązł, sędzia zaś nałożył na niego karę piętnastu jardów za zbyteczną brutalność, przytrzymywanie zawodników i uniemożliwianie gry. Była to połowa dystansu do linii bramkowej Stile’a.

Drugie dotknięcie, na sześciu jardach! Wystarczy tych pomysłów. Stile spróbował innego podania, tym razem do siebie samego; może Strzelec nie będzie się spodziewał, że Stile tak się wystawi, i zaskoczenie okaże się skuteczne. Duże ryzyko, czekanie na gwiazdkę z nieba; wszystko albo nic.

Podjęli grę. Stile przemknął przez linię androidów i ruszył na pole przeciwnika. Strzelec przeciął mu drogę. Prawie jednocześnie, na linii pięćdziesięciu jardów, odwrócili się i Stile pobiegł do umówionego wcześniej miejsca, by odebrać podanie, lecz Strzelec był tuż obok i przejął piłkę, gdy była zbyt wysoko w powietrzu, by Stile mógł jej dosięgnąć.

— Przykro mi, przyjacielu — powiedział obywatel, gdy Stile pospiesznie usiłował go powstrzymać, a sędzia od-gwizdał koniec gry. — Wzrost też ma swoje dobre strony.

Rzeczywiście. Stile znowu stracił piłkę, nie zdobywając ani jednego punktu. Usłyszał okrzyki i oklaski ze strony szybko wypełniającej się widowni; Strzelec zyskał sobie uznanie. Stile znowu musiał się bronić przed demoralizującymi jego drużynę szybkimi podaniami przeciwnika.

Oczywiście, obywatel nie zawiódł go. Piłka powoli wędrowała przez pole Stile’a, a Strzelec zdobywał kolejne punkty. Wynik był już piętnaście do zera.

Tak minął pierwszy kwadrans, połowa czasu przeznaczonego na grę. Stile wypróbował każdy przychodzący mu do głowy sposób, by powstrzymać przeciwnika, lecz udało mu się tylko nieco zwolnić tempo gry. Strzelec zdobywał kolejny punkt średnio co minutę. W drugiej połowie Stile musi coś zrobić, i to szybko, albo straci szansę na zwycięstwo; Potrzebował czegoś zupełnie nowego, jakiejś oryginalnej strategii obrony i ataku. Ale co ma zrobić?

Przede wszystkim, zaskoczenie. Co można uczynić, by zaskoczyć przeciwnika, nie łamiąc przy tym reguł gry? Nie mógł ani biec, ani podawać piłki, ani kopnąć…

Wykop. Punkty można zdobywać również w ten sposób. Jeśli kopnięta piłka przeszła nad poprzeczką, drużyna zdobywała trzy punkty. Ale Stile nie miał w swojej drużynie zawodnika umiejącego wykopywać piłkę. Tylko on sam mógł zająć tę pozycję. Biorąc pod uwagę, że niedawno o mało co nie zepsuł swego pierwszego wykopu z powietrza, to nie było się z czego cieszyć. W chwili gdy ustawi się do wykopu, z miejsca wszystkie te ogromne zwierzęta w czerni rzucą się na niego. Nawet jeśli uda mu się wykopać piłkę, nawet jeśli zdobędzie jakieś punkty, to w chwilę potem znajdzie się na samym dnie miażdżącej go kupy ciał. Taka taktyka nie miała większych perspektyw. Gdyby jakimś cudem Stile zdołał zdobyć kilka bramek i nawet wygrać cały mecz, zostanie tak obity, że może mieć potem trudności w dalszym uczestnictwie w Turnieju. Już lepiej się poddać; dopiero dwie porażki eliminują, a więc Stile mógł sobie pozwolić na jedną.

Nie! Nie odda dobrowolnie gry! Jeśli przegra, to tylko po uczciwej walce.

Mimo to wykop pozostawał jego największą szansą. Na przykład jakiś nieoczekiwany wykop z powietrza przy pierwszym podaniu albo dotknięciu piłki o ziemię mógłby zaskoczyć Strzelca. Gdyby tak zmusić przeciwnika do popełnienia błędu, jakiegoś nieudolnego zatrzymania piłki. Musiałby zdać się na przypadek i korzystać z każdej szansy. Wymagało to mocnych nerwów, szczęścia i zdecydowania, lecz dawało jakieś nadzieje.

Tym razem drużyna Stile’a rozpoczynała grę. Piłka wleciała za linię końcową i wróciła do gry na dwudziestojardowej linii Stile’a.