Stile postarał się kopnąć piłkę jak najsilniej i z satysfakcją zauważył, że doleciała daleko, zanim zdołał ją złapać jeden z Czarnych. Zawodnicy Stile’a dobrze sobie radzili z takimi rutynowymi akcjami i zręcznie przewrócili biegnącego z piłką Czarnego na linii dwudziestu jardów.
Teraz Stile musiał stawić czoło nadciągającemu atakowi. Zdecydował, że skoncentruje uwagę na podających, próbując przejąć piłkę. Sam będzie krył jednego z napastników przeciwnika, a jednocześnie jego androidy będą pilnować drugiego.
Metoda okazała się skuteczna. Strzelec cofnął się trochę przed podaniem; sytuacja mu się nie podobała, ale nie miał też chęci na bieg z piłką i ewentualne starcie. Tak więc rzucił wyraźnie za daleko, uniemożliwiając androidowi odebranie. Zgodnie z dziwacznymi regułami gry sędzia nie odgwizdał kary, choć takie postępowanie było zakazane, a wszyscy widzieli, co Strzelec zamierzał zrobić. Jeśli piłka znalazła się na ziemi umyślnie, lecz z zachowaniem odpowiednich pozorów, przyjmowano, że było to wynikiem błędnego rzutu, a nie działania z premedytacją, co działo się w rzeczywistości. Uważano, że dodaje to świetności grze.
Strzelec spróbował podania do napastnika pilnowanego przez dwa androidy Stile’a, lecz dwaj zawodnicy okazali się lepsi od jednego i podanie było niecelne. Świetnie, jeszcze jedno potknięcie i obywatel będzie musiał przekazać piłkę kopnięciem. Wreszcie udało się zahamować jego ofensywę.
Za trzecim razem Strzelec posłał piłkę prosto do napastnika, którego krył Stile. Celował wysoko, by pozostała poza zasięgiem rąk Stile’a, lecz nie wziął pod uwagę jego akrobatycznych umiejętności. Stile skoczył wysoko, by przechwycić piłkę, i został uderzony i odepchnięty przez androida, który nie zrozumiał, co Stile zamierza zrobić. Żaden android nie potrafiłby tak skoczyć. Sędzia zasygnalizował przewinienie.
Karą była utrata piłki. Drużyna Stile’a przejęła inicjatywę. Tym razem gratulacje Strzelca były czysto symboliczne.
Piłka znajdowała się na trzydziestym piątym jardzie po stronie Czarnych. Zostało jeszcze dziewięć minut gry. Nieudane podania kosztowały niewiele czasu. Mimo to Stile zaczął się denerwować, musi jakoś się wyrwać i zdobyć gola.
— Numer 81, umiesz odbierać podania boczne?
— Aha — zgodziło się zwierzę po krótkim namyśle.
— A więc biegnij za mną i bądź gotowy. — Stile odwrócił się do innego z graczy. — Kiedy piłka zostanie mi podana, podnieś mnie i przerzuć na linię Czarnych. — Przypomniał sobie niejasno, że w starożytności taki trick uważany był za przewinienie, lecz później przepis ten usunięto.
— Hę? — spytał android.
Pomysł był zbyt nowatorski jak na jego ograniczone możliwości intelektualne. Stile powtórzył instrukcje, upewniając się, że zwierzę wie, co ma zrobić, nawet jeśli nie rozumie dlaczego.
Kiedy Stile dostał piłkę, przycisnął ją mocno łokciem i wpadł w objęcia androida. Android rzucił nim do góry i w tył. Stile nie raz robił coś podobnego i czuł się zupełnie pewnie w powietrzu. Odwrócił się w locie, zsunął po plecach zwierzęcia, wylądował zręcznie na ziemi i pobiegł natychmiast w kierunku linii bramkowej przeciwnika.
Tym razem obywatel miał kilku graczy w obronie, którzy zatrzymali Stile’a, zanim ten zdążył przebiec dziesięć jardów.
Wtedy Stile podał piłkę do androida z numerem 81, znajdującego się dokładnie tam, gdzie powinien. Możliwe, że stworzenia te niewiele potrafiły, lecz to, co umiały, robiły, dobrze. Android złapał piłkę i udało mu się z nią przebiec jeszcze osiem jardów.
Znowu znaleźli się w zasięgu strzału. Stile nie chciał ryzykować jeszcze jednego biegu z piłką; strzelił z miejsca następnego gola. Wynik był teraz 15:9; do końca gry pozostało osiem minut. W tym tempie miał szansę odrobić straty, pod warunkiem że nie spotka go pech. Ale na to nie mógł chyba liczyć; w jego strategii zbyt wiele zależało od szczęścia.
Czy powinien teraz próbować jakiegoś wyszukanego kopnięcia? Nie, w tym stadium gry mogło go to kosztować utratę zdobytej odległości. Lepiej, żeby Strzelec miał przed sobą jak najdalszą drogę i maksimum możliwości zrobienia błędu. A więc Stile zagrał klasycznie.
Tym razem udało mu się posłać piłkę za linię końcową boiska. Gra zaczęła się więc z dwudziestu jardów. Strzelec nie chciał podawać piłki do krytych przez Stile’a napastników, więc oddał ją pomocnikowi. Android jednak postępował zupełnie bez wyobraźni i tak schematycznie, że nie udało mu się daleko dobiec. Pozostawienie całej inicjatywy w rękach androidów nieodmiennie kończyło się zbędną stratą czasu; tak zresztą zostały zaprogramowane. To ludzie biorący udział w grze musieli mocą swych fizycznych lub intelektualnych (albo też obydwu) możliwości przeważyć szalę zwycięstwa.
Teraz Stile był pewien, że obywatel zaczął się już pocić ze zdenerwowania. Jeśli nie uda mu się przemieścić piłki, będzie musiał ją oddać, a wtedy Stile znajdzie jakiś mniej lub bardziej wymyślny sposób, by zdobyć punkty. Bramka i jeszcze jeden dodatkowy punkt dałyby Stile’owi przewagę w ostatniej minucie gry. Lecz obywatel nie mógł przemieścić piłki. Co miał zrobić?
A co mógł? Zaryzykował jeszcze jedno podanie do napastnika, krytego przez dwa androidy Stile’a. Rzut był niezwykle precyzyjny; piłka przeszła pomiędzy obrońcami i trafiła w ręce androida. Co za podanie! Jeden z obrońców zdołał jednak dotknąć piłki, i napastnik ledwie ją złapał. Piłka wyślizgnęła mu się z rąk, odbiła od ziemi i jeden z androidów Stile’a, nie zauważywszy, że piłka jest „martwa”, złapał ją.
Podanie było wyraźnie nieudane. Sędzia jednak odgwizdał nieprawidłowe zatrzymywanie piłki. I tak piłka przeszła do drużyny Stile’a na linii trzydziestu dwóch jardów.
— Chwileczkę — zaprotestował Stile. — Sędzia się omylił. Napastnik nie odebrał podania.
— Czyżbyś nie wiedział, że sędziowie są zaprogramowani tak, by zrobić co najmniej jedną znaczącą pomyłkę w czasie każdego meczu? — spytał Strzelec. — Ma to naśladować dawne czasy na zwariowanej Ziemi. Przypadkiem pomyłka okazała się na twoją korzyść.
Sędziowie byli oczywiście robotami. Stile nie zwrócił na to dotychczas uwagi. Poziom ich był regulowany.
— Ale zawdzięczam to przypadkowi, a nie umiejętnościom.
— Większość gier zależy od szczęścia. Dlatego są takie fascynujące. Gatunek ludzki uwielbia hazard. Zaczynaj, zanim zostaniesz ukarany za wstrzymywanie gry. — Strzelec nie wyglądał na przygnębionego, może dlatego, że stracił piłkę nie ze swojej winy.
Stile pospiesznie wrócił do gry. Przyjął piłkę, cofnął się do podania, zobaczył, że wszyscy jego napastnicy są kryci, ujrzał biegnące ku niemu trzy ogromne androidy, uskoczył im z drogi, okrążył jednego z nich i z bezpiecznego miejsca za plecami androida przerzucił piłkę nad głowę swego zablokowanego napastnika. W tej samej chwili skulił się i przybrał taką pozycję, jakby dalej trzymał piłkę. Odwracający się android zobaczył to i złapał go, nie widząc, że Stile nie ma już piłki.
Starcie z androidem okazało się dosyć bolesne, choć ochraniacze zapobiegły poważniejszym obrażeniom. Sędzia machnął flagą.
Atakowanie podającego. Piętnaście jardów kary. Piłka po raz pierwszy na ziemi. Stile znowu znalazł się w zasięgu strzału.
Oczywiście ponownie wykonał dropkick. Widownia nagrodziła go aplauzem. Stadion był teraz prawie pełny, Widocznie informacje o grze rozeszły się szeroko, lecz Stile starał się nie rozpraszać. Miał już dwanaście punktów i jeszcze sześć minut do końca gry. Jeszcze mogło mu się udać.