Выбрать главу

Teren wokół wznosił się łagodnie, powietrze było kojące; a chmury co chwila przysłaniały słońce. Mimo pięknego otoczenia jazda szybko stała się nudna. Gdyby Stile był sam, zagrałby na harmonijce, porozmawiał z jednorożcem, lub po prostu zasnął, wiedząc, że Neysa dowiezie go bezpiecznie. Jednak obecność Błękitnej Pani i charakterystyczna dla niej wykwintność powstrzymywały go.

— To tędy jechałam na Hinny — zauważyła Pani. — Wydaje się, że to było tak dawno.

Stile nie znalazł na to żadnej odpowiedzi. Jechał w milczeniu, żałując, że tragedia jego sobowtóra leży pomiędzy nimi.

— Hinny — zadumała się Pani. — Jakże tęsknię za tą cudowną klaczą!

Ten temat wydawał się bezpieczniejszy.

— Co się z nią teraz dzieje? Dziesięć lat to dużo jak dla konia tak, jak dla nas trzydzieści, ale przecież to jeszcze nie koniec.

— Oczywiście, skąd masz to wiedzieć — odparła smutno Pani. — Hinny została zaźrebiona przez Błękitnego Ogiera i wróciła sama na swe dzikie pastwiska. Błękitny chłopiec powrócił do swoich spraw, o które go nie pytaliśmy; sądzę, że zajmował się planowaniem i budową Błękitnego Zamku. Żyłam dalej w wiosce, z moją rodziną i ze Śnieżynką, białym źrebięciem, które uratowaliśmy. Czasami wydawało się nam, że daleko za polami miga kształt Ośliczki, i nasze serca tęskniły za nią, lecz ona nigdy nie podchodziła bliżej. Przez cały ten czas odczuwałam niepokój. Kiedy mój towarzysz, błękitny chłopiec, ujawnił swe prawdziwe imię, poczułam zdumienie i zawstydziłam się. Jednocześnie bardzo byłam zaintrygowana, a jego oświadczyny mile połechtały moją próżność. Dobrze pamiętałam wizję, którą miałam, kiedy grał — Pani na błękitnym księżycu — i subtelny czar tamtego doznania rósł we mnie. Później dowiedziałam się, że chłopiec udał się do Wyroczni, by poznać imię kobiety, która byłaby dla niego idealną żoną, i Wyrocznia podała mu moje imię. Tym razem proroctwo nie było ani niezrozumiałe, ani wymijające, czy też wieloznaczne; dokładnie poinformowało go, gdzie i kiedy ma mnie znaleźć. Stąd też zjawił się we właściwym, a szczęśliwym dla mnie momencie, gdy wisiałam bezradnie w łapach trolla, i uratował mi życie, które mogło się wówczas zakończyć. Wszystko, co potem uczynił, zrobione zostało po to, by zdobyć moją przychylność, choć według prawa należałam do niego od chwili, gdy mnie uratował. A przecież byłam tylko ciemną wieśniaczką!

— Wyrocznia wszystko przewidziała — powiedział cicho Stile. — Dzieło twego pana przetrwało dzięki tobie, choć przecież mogło ulec zniszczeniu.

Mówiła dalej, jakby nie usłyszała słów Stile’a.

— Jakże głupia byłam wtedy! Ileż czasu upłynęło, zanim po raz trzeci powiedziałam mu „ciebie”.

— Przepraszam, pani, ale nie rozumiem.

Niedbale machnęła ręką.

— Oczywiście, ty zostałeś wychowany w innej kulturze, więc muszę ci to objaśnić. Na Phaze, jeśli jakaś osoba kocha inną i chce jej to powiedzieć, nie wiążąc jej przy tym żadnymi zobowiązaniami, opuszcza czasownik i powtarza tylko zaimek, trzy razy. Wtedy ta druga osoba może postąpić tak, jak chce, i nikt nie ma prawa czynić jej z tego powodu wyrzutów.

— Dalej nic nie rozumiem — stwierdził Stile. — Wystarczy powiedzieć komuś… ciebie… ciebie…

Neysa o mało co nie zrzuciła go z grzbietu, gdy gwałtownie zagrała na rogu, zagłuszając jego słowa.

— Nie powtarzaj tych słów nierozważnie lub żartem — upomniała go Pani. — Mają moc przysięgi.

Stile, wstrząśnięty, przeprosił ją.

— Wiele jeszcze muszę się nauczyć o kulturze Phaze. Dziękuję ci, pani, że zechciałaś mnie oświecić, a tobie, Neyso, za powstrzymanie mnie przed złożeniem nieświadomego zobowiązania. — Gdyby wypowiedział te słowa do końca, kierując je do Pani, nie byłyby one kłamstwem; ta bitwa została przegrana jeszcze przed jej rozpoczęciem. Choć oczywiście sytuacja stałaby się dla niej bardzo niezręczna.

— Kiedy znowu zobaczyłam Hinny — ciągnęła Pani, tak jakby nic się nie stało — klacz była w strasznym stanie. Była ciężarna i napadły na nią szakale, tchórzliwi drapieżcy; doprowadzając ją prawie do śmierci. Dowlokła się do naszej furtki, gdyż nie zapomniała o mnie, a ja krzykiem sprowadziłam ojca. Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim gniewie, albowiem pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Schwycił pałkę i odpędził prześladujące ją bestie, a ja próbowałam jakoś jej pomóc. Wszystkie wysiłki były jednak daremne; klacz straciła zbyt wiele krwi i wyczerpała całą swą energię, usiłując do nas dotrzeć. Zmarła u naszych drzwi.

Wtedy przypomniałam sobie zaklęcie, które zostawił mi błękitny chłopiec. „Błękitny Panie przyjdź na żądanie!”, zawołałam. Pojawił się natychmiast. Ujrzał Hinny i z jego ust wydarł się okrzyk bólu; osunął się na kolana, objął jej głowę, a łzy ciekły mu po twarzy. Lecz klacz była martwa, jej szeroko otwarte oczy nic już nie widziały i cała jego magia była na nic.

Chłopiec wyciągnął harmonijkę i zagrał melodię, cudownie smutną; chmury przysłoniły oba księżyce, słońce przygasło i powietrze między nami zaczęło drżeć. Zamajaczył jakiś obraz i była to Hinny, jak żywa, pasąca się na skraju lasu. Nagle rzuciło się na nią stado szakali, śmierdząca horda tchórzliwych, żałosnych kundli, równie niepodobnych do wilków, jak gobliny do ludzi, i spróbowała przygnieść ją swą masą. Hinny uskoczyła, lecz ciężar źrebięcia w brzuchu uczynił ją niezgrabną i jej przednie nogi poślizgnęły się. Upadła i potoczyła się po ziemi, a te podłe bydlaki rzuciły się na nią całą zgrają, rozdzierając jej ciało, szarpiąc uszy i ogon. Z trudem udało się jej wstać, lecz one wisiały na niej niczym ohydne pijawki; krew lała się strumieniami. Poraniona i osłabiona, uciekała z lasu, a szakale towarzyszyły jej krok w krok, rzucając się na nią i usiłując powalić na ziemię; Hinny zostawiała za sobą krwawy ślad. Wreszcie dotarła do naszego domu i ujrzałam siebie samą. Krzyczałam i chwytałam się rękami za głowę, histeryzując, zamiast pomagać klaczy. Wreszcie nadbiegł mój ojciec z pałką i magiczna wizja zniknęła.

Ojciec stał przy mnie, patrząc na rozpacz Błękitnego, dzieliliśmy razem z nim głęboki smutek. Wtedy pojęłam trzecią z wielkich zalet Błękitnego Adepta, które miały w przyszłości stać się źródłem mej miłości do niego. Jego muzyka, jego moc i nieustająca miłość do… — wahała się przez chwilę — do kopytnych.

Stile zrozumiał, że chciała powiedzieć „do koni”, lecz z szacunku dla Neysy zmieniła swe słowa.

— Wreszcie błękitny chłopiec wstał i wydało nam się, że cała krew wypłynęła z jego żył, tak jak Hinny.

— Szakale schwytały ją, gdyż miała chore kolana — powiedział. — Te kolana, które poświęciła dla mnie. — I nie mogłam zaprzeczyć, bo sama byłam tego świadkiem.

— Jest jednak coś, co mogę zrobić — ciągnął i było w nim coś, co przeraziło mnie, bo zaczynałam pojmować, co oznacza smutek i gniew Adepta. — Odwróćcie się plecami, byście nie zobaczyli tego, co może być niemiłe dla waszych oczu.

Mój ojciec, mądrzejszy ode mnie, ujął mnie za ramię i zmusił, bym się odwróciła. Po chwili ciszy rozległa się słodko-gorzka muzyka harmonijki. Potem jakieś śpiewne słowa i nagle poczuliśmy żar i swąd. Odwróciliśmy się… Ciało Ośliczki zniknęło, unicestwione magią Błękitnego Adepta, a pośród snującego się dymu stał on sam, trzymając na rękach nowo narodzone źrebię o jasnoniebieskiej sierści.