— To jest w pewnym sensie zgodne z prawdą — odparł mocno zaskoczony Stile.
Nie oceniałby aż tak wysoko swych magicznych umiejętności pokazanych przy tamtej okazji. Była to raczej siła jego uczuć, a nie wyjątkowa biegłość w rzucaniu zaklęć.
Widząc, że przywódca elfów jest bardzo nim zainteresowany, dorzucił kilka szczegółów.
— Pochodzę z Protonu, przyszedłem tu, by przejąć na Phaze władzę mego sobowtóra i naprawić zło wywołane przez jego śmierć. Kiedy Główny Ogier Stada jednorożców wyzwał mnie, bym pokazał swe magiczne umiejętności, wyczarowałem wokół niego ogrodzenie. A gdy moja klacz poświęciła dla mnie swe ambicje, złożyłem jej przysięgę przyjaźni. Okazała się silniejsza, niż sądziłem.
Elf pokiwał głową.
— Aha. A jednorożce i wilkołaki żyją odtąd w zgodzie. Zaprawdę jesteś Adeptem.
— Lecz nie jestem wszechmocny. Muszę jeszcze raz stanąć do walki z Ogierem, tym razem na Rożcolimpiadzie, a bez magii nie jestem dla niego godnym przeciwnikiem. Wyrocznia przysłała mnie tu, bym pożyczył od was Platynowy Flet.
— Teraz wszystko jest jasne. Flet rzeczywiście byłby dla ciebie wielką pomocą. — Ale głos elfa był zimny.
— Miło mi to usłyszeć — stwierdził Stile. — Mówiono mi, że muzyka ułagodzić może najdziksze serca, ale czy uczyni to z sercem zwierzęcia…
Starszy elf zmarszczył brwi.
— Zabronione jest pożyczanie tego instrumentu, choćby na chwilę, człowiekowi, a zwłaszcza Adeptowi. Czyżbyś nie znał potęgi Fletu?
Stile pokręcił głową.
— Wiem tylko to, co powiedziała Wyrocznia.
— Nie ma potrzeby niczego ukrywać. Ten, kto ma Flet, jest odporny na siłę unicestwiającą magię. Są też inne zalety, lecz ta jest najważniejsza.
Stile zastanawiał się przez moment. Dla zwykłej istoty Flet nie miał większego znaczenia, lecz dla stworzenia magicznego, takiego jak wilkołak… Flet chronił jego zdolność do przekształcania się, a to w pewnych sytuacjach mogło być sprawą życia i śmierci. Dla Adepta zaś…
Mając Flet, Stile mógł korzystać ze swych magicznych talentów, nawet stojąc w niszczącym magię kręgu jednorożców. Ogier nie będzie mógł stawić mu czoła. Wyrocznia mówiła prawdę; Stile potrzebował tego instrumentu.
W tym samym momencie zrozumiał, dlaczego Lud Kurhanu nie chciał mu go udostępnić. Istnienie różnych unicestwiających magię przedmiotów i stworzeń uniemożliwiało Adeptom osiągnięcie władzy absolutnej. Gdyby jakiś Adept zdobył dla siebie Platynowy Flet, jego moc nie miałaby żadnych granic.
— Rozumiem twe obawy — powiedział Stile — a nawet je podzielam. Tacy jak ja nie powinni posiadać podobnych przedmiotów.
Błękitna Pani przechyliła pytająco głowę.
— Wiem, że ty nie zrobisz niewłaściwego użytku ze swej mocy.
— Lecz jak Lud Kurhanu może mieć taką pewność? — spytał Stile. — Władza korumpuje. A jeśli inny Adept odbierze mi Flet, to co wtedy?
— Dobrze, że to rozumiesz — rzekł starszy. — Wyrocznia często dostarcza informacji niemożliwych do wykorzystania, choć prawdziwych. My, elfy, szczycimy się naszymi wyrobami i często wymieniamy je na przedmioty o równej im wartości. Lecz Flet jest czymś specjalnym; kosztował naszych najlepszych rzemieślników wiele lat pracy i jest naszym najcenniejszym i najpotężniejszym dziełem. Nic nie dorównuje mu wartością. Żadne plemię nie ma podobnego przedmiotu; ani ci, którzy pracują w złocie, ani w srebrze, żelazie, drewnie czy kości. Naszym tworzywem jest królewski metal; kontrolujemy kopalnie platyny; jedynie my posiadamy umiejętności i zaklęcia pozwalające nadać jej pożądany kształt. Nie prosisz o byłe błyskotkę, Adepcie.
— To prawda — zgodził się Stile — lecz powiedz, czy Wyrocznia oferowałaby radę, której w żaden mądry sposób nie dałoby się wykorzystać?
— Nigdy. Nazwałem ją nieużyteczną, mając na myśli to, że z pewnością jest jakiś łatwiejszy sposób na osiągnięcie twego celu niż ten. Zła interpretacja może unicestwić wartość słów Wyroczni, ale zawsze zawierają one prawdę. Musi być i tu jakiś sposób. A więc zawrzemy z tobą układ, jeśli znajdziemy na to metodę. Wiesz przecież, że będziesz musiał zapłacić nawet za najkrótsze wypożyczenie Fletu.
— Gotów jestem do każdej uczciwej wymiany, choć nie wiem, co mogłoby być jej przedmiotem.
— Niewiele potrzebujemy od istot twego gatunku.
— Istnieje wiele rzeczy, które mógłbym zrobić, gdybyście gotowi byli zgodzić się na użycie magii w waszym królestwie. Czy nie ma czegoś, co wymagałoby talentów Adepta?
Pyreforge z powagą rozważył jego słowa.
— Są tylko dwie rzeczy. Mniejsza z nich nie jest zadaniem dla człowieka, a większa i dla nas jest jeszcze zagadką. Wiemy tylko, że wykonana musi być przez najlepszego ze śmiertelnych muzyków na Phaze.
— Nie zaliczyłbym siebie do najlepszych, lecz mam pewne muzyczne umiejętności.
— Wystarczające, by zagrać na Flecie? — Pomarszczony elf uniósł wyschniętą brew.
— Jestem obznajomiony z techniką gry na flecie. Powinienem umieć zagrać i na waszym Platynowym Flecie, chyba że wiąże się z tym jakiś zakaz.
Elf znowu się zastanawiał. Był wyraźnie zakłopotany.
— Powiedziane jest, że ten, którego gra wstrząśnie naszą górą, będzie zapowiadanym od dawna wybawcą Phaze. Sądzisz, że nim jesteś?
— Wątpię. — Stile rozłożył ręce. — Nie wiedziałem nawet, że coś zagraża Phaze.
— Wyrocznia o tym wie. Jeśli czas decyzji nadciąga… — Pyreforge smutnie pokiwał głową. — Czuję, że musimy wypróbować cię na Flecie, choć napełnia mnie to obawą. — Zerknął w stronę szczeliny, w której krył się strażnik. — Czy na zewnątrz jest jasno?
Strażnik pospiesznie wybiegł z jaskini. Wrócił po chwili.
— Niebo jest zachmurzone i zasłonięte mgłą. Na pewno nie rozwieje się w ciągu najbliższej godziny.
— A więc możemy zebrać się na zewnątrz. Zwołaj nasz szczep. — Strażnik zniknął. — To nie jest błaha sprawa, Adepcie. Flet, nawet nie używany, ma moc chroniącą magię swego posiadacza. I gdybyś nas oszukał, musielibyśmy zginąć co do jednego, usiłując ci go odebrać i zabijając cię, o ile tylko zdołalibyśmy. Sądzę, że możemy ci zaufać, i gotów jestem zaryzykować; stawką jest moje życie.
Stile’owi też się to nie podobało, lecz nie wiedział, w jaki sposób zmniejszyć obawy elfa.
— Niech twoi wojownicy skierują broń przeciwko mnie — powiedziała Błękitna Pani. — Mój mąż cię nie zdradzi.
Pyreforge pokręcił głową.
— Nie leży to w naszym zwyczaju, pani, bez względu na ignorancję niektórych spośród nas. A zresztą nie pomoże to przeciwko mocy typowego Adepta, który władzę ceni sobie ponad wszystko.
— Twe obawy są usprawiedliwione. Gotowa jednak jestem zaryzykować życie, wierząc w uczciwość mego pana.
— Nie ma potrzeby, pani. — Uśmiechnął się elf. — Moje życie wystarczy. Żaden zakładnik nie zapewni pokoju w mym królestwie, gdy wejdzie do niego Adept. Robię to tytko ze względu na słowa Wyroczni i na me księgi, sugerujące powagę sytuacji. Los kieruje nami jak kukiełkami w teatrze i nie pyta, co chcielibyśmy robić. — Zwrócił się znów do Stile’a. — Pełna moc Fletu ujawni się tylko w rękach tego, kto jest jego panem i komu został on przeznaczony. To my zrobiliśmy Flet, lecz nie możemy go użyć; tylko ten, którego przyjście przepowiedziano, może wykorzystać wszystkie możliwości instrumentu. Kiedy nadejdzie, skończy się obecny porządek. Dlatego też nie możemy podarować Fletu żadnej innej osobie.