— Długo się zastanawiałem, czy przekazać ci to nagranie — powiedział obywatel — ale zakład pozostaje zakładem i wydaje mi się, że to nagranie jest ważne. Podejrzewam, że taśma ujawnia w ogólnych zarysach informację, którą byś mi zaofiarował po przegranej grze, więc nie mogę czuć się oszukany. Nie udało mi się ustalić, kto czyha na twoje życie, ale sądzę, że to ty miałeś być ofiarą tego wypadku, więc może stać się on dla ciebie użyteczną wskazówką. — Strzelec zmarszczył czoło. — Przykro mi, że wywiązuję się z mego długu w taki sposób, lecz lepiej będzie, jeśli to zobaczysz. Mam nadzieję, że pomoże ci w twojej misji. Żegnaj. — I obywatel rozpłynął się w powietrzu.
— Czemu był taki pokorny? — spytał Stile. — To niepodobne do obywatela.
— Użył słowa „ofiara” — zauważyła Sheen. — To nie będzie piękny widok.
— Hulk! Coś się stało…
Pojawił się nowy hologram: Hulk rozmawiający z Sheen. Na tle mieszkania wydawał się jeszcze większy niż zwykle. Głową dotyka framugi.
— Dziękuję, Sheen — powiedział, uśmiechając się do niej z wysokości. Sheen była cudowna, wyglądała zupełnie jak prawdziwa kobieta, ale Hulk, oczywiście, znał prawdę.
— Nigdy nie sądziłam, że to zostało nagrane! — oburzyła się Sheen, patrząc na swój hologram.
— Obywatele mają prawo nagrywać wszystko — przypomniał Stile. — Wszystkie urządzenia holograficzne w kopułach są do ich dyspozycji.
— Wiem. Nie myślałam tylko, że mogę stać się ich celem pod twoją nieobecność.
— Nawet teraz możesz być nagrywana.
— Och, zamknij się i patrz!
Patrzyli, jak hologram Hulka wychodzi, przesuwając się tu i tam, co miało symulować ruch. Zatrzymał się przy ekranie komunikacyjnym, wywołał informację i odebrał pasek papieru, najwyraźniej adres. Oczywiście, dostarczyły go roboty o wolnej woli. Stile miał nadzieję, że Strzelec nie zainteresuje się tym wątkiem.
Hulk przeczytał adres i poszedł dalej. Nagle ujrzeli, jak wchodzi do turboanta i równie nagle wysiada w odległej od innych kopule. Taśma została oczywiście zmontowana tak, by usunąć nieistotne sekwencje. Siedzenie akcji przychodziło im łatwo, gdyż zwykłe filmy rozrywkowe montowano w taki sam sposób.
Hulk dotarł do odizolowanej od innych kopuły, należącej do typu popularnego pośród obywateli. Dojechać do niej można było tylko jednoszynową kolejką biegnącą przez pustynię; ewentualnych gości widać było z daleka. Hulk wysiadł z wagoniku i stał na trawniku, przyglądając się budowli.
Stanowiła ona prawie idealną replikę Błękitnego Królestwa. Stile świetnie rozumiał i podzielał zdumienie olbrzyma. Kto pomyślałby, że na Protonie może istnieć taki zamek? Prawdopodobnie wybudowano go dokładnie w tym samym miejscu i idealnie odpowiadał budowli z alternatywnego świata. Światy były ze sobą ściśle połączone, czego Stile nauczył się w najtrudniejszy z możliwych sposób; kiedy ktoś umierał w jednym ze światów, jego sobowtór też miał duże szansę na utratę życia. Stile z trudem uniknął zguby na Protonie, w tym samym czasie gdy na Phaze zamordowano Błękitnego Adepta. A potem odkrył i przeszedł przez zasłonę, która była najwyraźniej jeszcze jednym punktem styczności między światami. A więc każdy ze światów miał swojego Stile’a. Sugerowało to, że przejście przez zasłonę nie było przypadkowe, lecz nieuniknione — oczywiście, gdy równowaga między światami uległa zakłóceniu.
A teraz dotarł tu Hulk — i wydawało się, że stoi w miejscu, skąd wyruszył. I na pewno była tu Błękitna Pani, gdyż to Sheen, opierając się na informacji zdobytej przez swych przyjaciół, przysłała tu Hulka. Lecz oczywiście nie mogła mieć tutaj takiej pozycji jak na Phaze…
Hulk, najwyraźniej doszedłszy do tego samego wniosku, ruszył w stronę zamku. Był tylko jeden sposób, by się przekonać!
Bramy zamku strzegł strażnik. Wyprostował się na widok Hulka, ale w żaden sposób nie mógł mu dorównać wzrostem. — Czego tu szukasz, niewolniku?
— Nazywam się Hulk, zwolniony ze służby z powodu wygaśnięcia prawa pobytu. Chciałbym się widzieć z Bluette.
Strażnik odwrócił się do mikrofonu.
— Niewolnik z wiadomością dła Bluette.
— Dziękuję, zaraz schodzę. — To był głos Błękitnej Pani. Stile poczuł dreszcz, choć wiedział, że jest to tylko jej sobowtór. Oczywiście, musiała mieć taki sam głos; była przecież taka sama we wszystkim, poza statusem społecznym.
— Nie jestem pewien, czy powinienem to oglądać — powiedział cicho. — To nie ma ze mną nic wspólnego.
— Strzelec uważał inaczej — przypomniała mu Sheen. — Usiądź i przyjrzyj się, jak ktoś zabawia się z twoją ukochaną. Dobrze ci to zrobi.
Skąd tyle goryczy w robocie? Ale pewnie miała rację. On tak z nią postąpił i teraz powinien przekonać się, co się wtedy czuje.
Pojawiła się po chwili oczekiwania. Bo była rzeczywiście Błękitna Pani. Zniknęło tylko ubranie, jakie miała na Phaze — była naga jak przystało niewolnicy. Ale poza tym nie zmieniła się.
— Jest taka piękna — rzekła Sheen. — Rozumiem teraz, dlaczego ci się spodobała.
— Ta należy do Hulka — odparł Stile. Trudno mu było w to uwierzyć. Dobrze, że to tylko hologram. Bluette i Błękitna Pani… rozumiał, że muszą być takie same. Ale zobaczyć to na własne oczy… bardzo go to poruszyło.
— Jaką przynosisz wiadomość? — spytała Bluette.
Oczywiście nie posługiwała się archaiczną formą języka. Drażniło to uszy Stile’a, ale pomogło oddzielić ją od kobiety, którą kochał.
— Pani, to bardzo skomplikowane — zaczął Hulk. — Chciałbym, byś pozwoliła mi ze sobą porozmawiać.
— Pani?
— Pomyłka — powiedział szybko Hulk. — Niewłaściwy termin. — Tyle miał problemów z nauczeniem się języka Phaze, że i teraz miał trudności. Stile’a spotkałoby to samo.
Bluette wzruszyła ramionami.
— Do powrotu pracodawcy nie mam wielu zajęć, lecz nie chciałabym przyjmować skomplikowanych poleceń od nieznajomego.
— Rozumiem, pani — odparł Hulk. — Wiem, że jestem tu intruzem. A jednak mógłbym przekazać ci wielce interesującą wieść. Otóż znam kogoś bardzo do ciebie podobnego, łaskawą i wielką damę, będącą jako słońce między planetami…
— Dosyć! — wykrzyknęła gniewnie. — Jestem niewolnicą, tak jak ty. Czy chcesz narobić mi kłopotów?
Odpowiedź Hulka zagłuszona została przez nagłe pojawienie się rakiety. Pocisk zboczył ze swej trajektorii i gwałtownie zbliżał się ku kopule. Oboje umilkli i śledzili go wzrokiem.
— Pani, on uderzy w nas! — krzyknął Hulk.
Rzucił się, schwycił kobietę w ramiona i wyniósł z miejsca spodziewanego upadku rakiety.
Nie pomylił się. Rakieta przerwała pole siłowe kopuły i wybuchła, a fala żaru uderzyła w ścianę zamku. Ze środka wydostała się żółtawa chmura i zaczęła się szybko rozprzestrzeniać.
— Atak gazowy! — zawołał Hulk. — Prędko, do kolejki!
— To niedopuszczalne! — wykrzyknęła Bluette, gdy postawił ją na ziemię, ale posłusznie pobiegła w kierunku wagonika.
Nic im to nie dało. Wybuch zniszczył źródło zasilania i kolejka nie działała.
— Biegnijmy na zewnątrz! — polecił Hulk. — Gaz tam się nie przedostanie.
Lecz gaz rozprzestrzenił się już po całej kopule. Mimo że Hulk i Bluette biegnąc powstrzymywali oddech, upadli, gdy tylko gaz zetknął się z ich skórą.
— Gaz paraliżujący — mruknął Stile. — Działa prawie natychmiast. Nie musi dostać się do układu oddechowego. Używa się go jako środka znieczulającego dla zwierząt. — Zmarszczył brwi. — Dziwne, że taki ładunek rozbił się właśnie tam i w tym momencie. Rakiety towarowe rzadko mylą tor.