— Rozumiem — powiedziała Bluette. — Przyjmując, że twoja opowieść jest prawdziwa, to będzie ona wiarygodna dla kogoś ze świata alternatywnego. Ale jak…
— Schowam się w tunelu, poza polem siłowym. Jeżeli wprowadzę się w trans i zmniejszę do minimum aktywność, to mogę przez pewien czas przetrwać w zewnętrznej atmosferze. A ty postarasz się zwabić roboty w pobliże pola siłowego i sama uciekniesz. To nie będzie łatwe.
— Wiem. — Dobrze ukrywała napięcie. Należała, jak to wiedział Stile, do tego typu kobiet, które nie załamują się w trudnych sytuacjach. — Przykro mi, że spotkaliśmy się w taki sposób; jesteś świetnym facetem.
— Dziękuję. Powtórz to, gdy nie będę musiał ratować nam życia, a zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi. — Hulk przeszedł przez pole siłowe.
Kamera usiłowała nie stracić go z pola widzenia, ale udało mu się uniknąć jej obiektywu i zniknąć z widoku. Kamera podjęła więc obserwację drugiego z celów, kobiety.
Przez chwilę nic nie było widać, co miało zamarkować upływ czasu. Potem obraz z tunelu powrócił i w hologramie zawierał się drugi hologram. Stile nie rozumiał, jak przekaźnik może pokazywać sam siebie, ale był to tylko jeden z pomniejszych cudów protońskiej techniki.
Obraz pokazywał kobietę. Była wysoka, o posągowej sylwetce, z włosami ukrytymi pod małą czapeczką. I była naga: niewolnica, a nie obywatelka. Patrzyła prosto na Bluette. — Gdzie on jest? — spytała władczo.
— Kim jesteś? — Bluette odpowiedziała pytaniem na pytanie. — Dlaczego to zrobiłaś?
— Nie powiedział ci? A więc pozostań w nieświadomości. Spełniłaś już swoją funkcję.
— Mój pracodawca będzie…
— To mnie nie interesuje.
W tunelu pojawiły się dwa roboty.
— Niech cierpi, dopóki nie pojawi się jej kochanek — rozkazała kobieta.
Człekokształtne roboty pozbawione zostały cech szczególnych; twarze zastępowały im nieruchome maski. Ich siła była siłą maszyn. Nie potrafiły mówić, poruszały się trochę sztywno; nie należały do robotów o wysokiej jakości. Niewolnik miał prawo posiadać takie maszyny, w przeciwieństwie do doskonalszych robotów takich jak Sheen, które mogły być własnością tylko obywatela. Jednak takie prymitywne modele były wręcz stworzone do tego typu zadań. Robot podobny do Sheen miałby zbyt wiele zahamowań.
Stile sprężył się do ataku. Sama myśl, że ktoś mógłby skrzywdzić Panią, wydała mu się przerażająca. Ale to był jedynie zapis holograficzny; wszystko już się stało. Mógł tylko patrzeć.
— Dziwne, że porywaczka nie sfilmowała poprzednich scen — powiedział. — Zdobyłaby wszystkie informacje bez kłopotów. Może podróżujący między światami nie mają czasu na drobiazgi, a ona nie posiada możliwości dostępnych obywatelom i stąd ten prymitywizm wykonania.
Bluette widząc, co jej zagraża, rzuciła się w kierunku górnego rogu pomieszczenia. Oba roboty błyskawicznie ruszyły, by przeciąć jej drogę. Odwróciła się na pięcie i ze zdumiewającą zręcznością pobiegła w stronę dolnego rogu komnaty, gdzie oczywiście chciała się znaleźć od początku.
Roboty zawróciły prawie jednocześnie z nią. Poruszały się może trochę niezręcznie, lecz refleks miały nieludzko dobry; opóźniony był tylko ich rozwój umysłowy. Schwytały ją, gdy była w połowie drogi, i zaciągnęły na sam środek.
— Czy Hulk nie powinien już się pokazać? — dopytywała się Sheen. — Mogą ją skrzywdzić.
— Nawet Hulk nie jest w stanie pokonać dwóch robotów — odparł Stile. — Nie są takie delikatne jak ty. Każdy z nich jest silniejszy od Hulka i nie ma żadnych ludzkich słabości. Przypomnij sobie, z jaką łatwością zanieśli Hulka i Bluette do odległej o kilka kilometrów kopalni.
— To prawda, ale jeśli będzie jeszcze czekał…
— Porywacz myśli, że to ja kryję się w tunelu. Sądzi, iż kocham Bluette i nie zniosę widoku jej cierpień. To dlatego Hulk twierdził, że pomyłka porywacza może się jeszcze okazać dla nas korzystna; nie będzie miał takich możliwości nacisku.
— Powiedział to kierowany lojalnością w stosunku do ciebie. To twoja hojność wpędziła go w pułapkę. Ale czy on też się w niej nie zakochał?
— Jeszcze nie. Będzie czekał dłużej, niż ja mógłbym wytrzymać. Może nawet za długo. — Stile zacisnął pięści.
Jeden z robotów stanął za Bluette, trzymając ją mocno za wykręcone do tyłu ręce. Drugi spojrzał na holograficzną kobietę w poszukiwaniu aprobaty.
— Żadnych trwałych uszkodzeń, na razie — zadecydowała. — Ściśnij ją za kolano. Chcę usłyszeć, jak krzyczy.
— Kolano! — wykrzyknął Stile. — To ona jest moim wrogiem!
Robot sięgnął w kierunku kolana Bluette. Dziewczyna uniosła obie nogi, oparła je na piersi robota i gwałtownie pchnęła. Choć silny, nie był bardzo ciężki; kopniak odepchnął go na kilka kroków.
— Walczy, to dobrze — stwierdziła kobieta z hologramu. — Przyda nam się to zamieszanie.
Robot trzymający Bluette nie rozluźnił chwytu. Zachwiał się tylko i cofnął o krok, lecz zaraz wrócił do równowagi.
— Nie zdołasz pokonać robota — stwierdziła porywaczka. — Zresztą nie ty jesteś mi potrzebna, lecz on. Pokrzycz trochę i sprowadź go tu, a obiecuję, że nie będziesz cierpieć.
— Czego chcesz od Stile’a? — zapytała głośno Bluette.
— Pamiętała, żeby użyć twojego imienia — zauważyła Sheen. — Sprytna dziewczyna.
— Tym razem chcę mieć pewność, że nie żyje — odparła porywaczka. — Ale najpierw muszę się dowiedzieć, dlaczego próbował mnie zniszczyć. Adepci rzadko występują przeciwko sobie. A on nie miał powodu, by mnie atakować.
Zdziwienie Bluette było całkiem prawdziwe. — To znaczy, że świat magii naprawdę istnieje?
— Nigdy go nie zobaczysz. Zawołaj teraz Błękitnego Adepta.
— Żebyś go mogła torturować? Nigdy!
— Zaczynaj — poleciła porywaczka robotowi.
Robot złapał Bluette za nogę i nie puścił, mimo iż się szarpała. Objął stalowymi palcami kolano i ścisnął. Ucisk był mocny i nasilał się, jakby noga znalazła się w imadle. Bluette zaczerpnęła powietrza do krzyku, ale opanowała się i wstrzymała oddech.
— Laser na moje kolana, robot na jej — zazgrzytał zębami Stile. Bał się o dziewczynę; dusił go gniew i poczucie bezsilności. Cokolwiek miało się teraz stać, było już przeszłością.
— Och, boli! Jak strasznie boli! — Bluette upadła, łkając.
— Zawołaj go — poleciła porywaczka beznamiętnym tonem. — Krzycz. Niech przyjdzie po ciebie.
Bluette odpowiedziała wyzywającym spojrzeniem. Robot znowu zacisnął palce na jej nodze. Znowu upadła.
— Przestańcie! Zrobię wszystko!
Maszyna zatrzymała się, lecz nie zmniejszyła ucisku. Tam, gdzie jej palce uszkodziły delikatną skórę, widać było tworzące się siniaki. Bluette zaczerpnęła gwałtownie powietrza.
— Sts… — wychrypiała, próbując krzyczeć przez łzy.
— Postaraj się lepiej — poleciła jej porywaczka bez śladu współczucia.
— On… on poszedł korytarzem — wyjąkała zupełnie załamana Bluette. — Ja… ja spróbuję. Pozwólcie mi podejść bliżej.
— Ale z ciebie mazgaj — zakpiła ostro kobieta.
— Ona wcale się nie załamała. Dobrze wie, co robi. — Stile uśmiechnął się ponuro.
— Robot nie ma żadnej szansy z kobietą — zgodziła się Sheen.
Porywaczka podjęła decyzję.