Przeszedł przez zasłonę. Pewne zaklęcia zaliczano do podstawowych; nie musiały się nawet rymować. Wystarczyło tylko używać za każdym razem innych słów. Stile zmarnował mnóstwo rymów, zanim na to wpadł.
Po chwili był już na stacji. Jak dobrze jest oddychać czystym powietrzem! Zadzwonił do Sheen.
Od razu pojawiła się na ekranie.
— Już jesteś? Grasz dopiero jutro…
— Przyjdź pod ten adres — powiedział. — Potrzebuję pomocy.
Ekran zgasł. Czerwona przechwyciła rozmowę; mógł się domyślić, że nie będzie siedziała bezczynnie. Oczywiście, nie szedł bezpośrednio jej śladem, więc uniknął wszystkich pułapek, które na niego zastawiła, lecz i tak wiedziała, że zaatakuje ją w kopule. Stile popełnił taktyczny błąd. Rzucił się w kierunku zasłony.
Z jakiegoś otworu zaczął z sykiem wydobywać się gaz. Pewnie coś oszałamiającego, Czerwona była miłośniczką takich metod. Gdyby tylko dokładnie wiedziała, gdzie i kiedy pojawi się Stile, już by go miała. A tak tylko otarł się o śmierć; zanim przeszedł przez zasłonę, musiał wciągnąć trochę gazu do płuc. Zakręciło mu się w głowie. Neysa podtrzymała go i po chwili dolegliwości ustały.
— Dobrze, że nie oddalałem się od zasłony — stwierdził. — Będę musiał wymyślić coś odwracającego jej uwagę, by nie zdołała mnie wypatrzyć następnym razem. Wyrocznia orzekła, że Błękit zniszczy Czerwień, więc niech tak się stanie. Daj mi harmonijkę.
Neysa przekształciła się w dziewczynę. Ubrana była w sukienkę — w zależności od kaprysu mogła być ubrana lub nie — i miała chlebak, w którym nosiła harmonijkę Stile’a wraz z innymi drobiazgami. Nie udało mu się do końca zrozumieć, jak nosiła przedmioty, które miała ze sobą w postaci dziewczyny, gdy była w innej formie. Umiała bez problemów przekształcić się w świetlika, i to niosąc ze sobą jego harmonijkę, dużo przecież większą od jej nowego ciała. Ciągle jeszcze odkrywał nowe aspekty magii, które w świecie nauki nie miały żadnego sensu; zresztą sama magia nie miała żadnego sensu. W przeciwnym wypadku nie byłaby magią. Musiał więc pogodzić się z faktem, że rzeczy niemożliwe są w świecie magii zupełnie normalne i już.
Wziął harmonijkę i zagrał ponurą melodię. Platynowy Flet byłby pewnie odpowiedniejszy, ale przecież nie należał nigdy do niego na własność. Stile miał nadzieję, że Clef dobrze sobie radzi z Ludem Kurhanu, i próbował się domyślić, czy muzyk jest rzeczywiście owym przepowiedzianym i w jaki sposób mógłby ocalić Phaze. Od czasu do czasu Stile czuł, że jest tylko pojedynczą nitką w skomplikowanym wzorze i robi to, co mu przeznaczone, nie mając więcej wolnej woli niż robot. Tyle pozornie przypadkowych zdarzeń go spotkało… Choć mógł się też mylić. Clef wcale nie musiał być muzykiem z proroctw, nie było pewności, że góra zadrży, gdy on zagra na Flecie. I ich spotkanie mogło być przypadkiem, tak jak to się na pierwszy rzut oka wydawało.
Magia wokół niego zgęstniała. Stile skoncentrował się na Czerwonym Zamku.
— Niech nie minie nawet godzina, w miejsce królestwa, ruina!
Patrzyli w ciszy. Cała struktura zamku jakby zamigotała. Uniósł się dym. Z wnętrza budowli w panice wybiegły stwory, uciekając przed czymś okropnym. Tuż za nimi pojawiły się zielonkawe języki ognia. Kłęby dymu powiększały się, pod jego naporem pękały szyby w oknach; czarna mgła rosła i zagęszczała się w kształty przypominające groteskowe głowy goblinów.
Nagle rozległ się huk eksplozji. Ściany uniosły się i rozpadły. Płonące fragmenty rozpryskiwały się we wszystkie strony, padały na ziemię, wybuchając snopami iskier. Przelatywały ogniste rakiety, rozsypując się płatkami płomieni. Początkowo widać było dosłownie wszystkie kolory, potem zagłuszyła je czerwień; był to bądź co bądź dom Czerwonej Adeptki.
— To powinno dać jej do myślenia — stwierdził Stile. — Nie lubię co prawda takich zniszczeń, ale musiałem zetrzeć z powierzchni Phaze wszystko, co należało do Czerwonej, by nie znalazła żadnego punktu oparcia i musiała się stąd wynieść. — Znów przypomniał sobie Hulka i Bluette. Czy udało jej się przeżyć? Miał taką nadzieję, choć jednocześnie nie chciał jej nigdy spotkać. Ileż cierpień przysporzyła jej Czerwona, próbując go schwytać! Tak, trzeba ją zniszczyć.
Zamek Czerwonej nie przestawał być sceną popisów pirotechniki; powoli zmieniał się w ruinę, tak jak zostało powiedziane w zaklęciu. Stile przeszedł na drugą stronę zasłony, aby sprawdzić, czy Sheen już jest. Ominął zagazowaną stację wiedząc, że Sheen będzie go szukać na zewnątrz. Wrócił na Phaze, by zaczerpnąć świeżego powietrza, i znowu przeszedł na Proton.
Zobaczył ją za trzecim razem. Podbiegła do niego i otworzyła jedną ze skrytek znajdujących się w jej ciele, by wyjąć maskę tlenową umożliwiającą mu przeżycie na zewnątrz kopuły. Stile szybko objaśnił jej sytuację.
— Mam zamiar przerwać dopływ energii do generatora pola siłowego tworzącego kopułę — zakończył. — Czy możesz zdobyć laser dużej mocy?
Sheen uśmiechnęła się. Otworzyła inną skrytkę i wyciągnęła miniaturowy, przenośny, napędzany protonitem laser, a także urządzenie wykrywające kable przewodzące energię.
— Jesteś wspaniała! — wykrzyknął Stile. Ucałował ją i zaraz nałożył z powrotem maskę.
Szli przez pustynię, szukając kabla. Stile obawiał się, że ktoś wyjrzy na zewnątrz i zobaczy ich, lecz tego ryzyka nie można było uniknąć. I obywatele, i niewolnicy żyli wyłącznie w kopułach, starając się ignorować świat zewnętrzny. Teraz mogło to pomóc Stile’owi. Zresztą cała operacja miała trwać krótko; pola siłowe, które tworzyły kopułę wymagały ciągłego podtrzymywania i ogromnych dostaw energii. Tak grube kable łatwo jest zlokalizować. Wkrótce znaleźli jeden z nich.
Stile wycelował i strzelił. Promień lasera zamienił piasek w szkło i wypalił w nim dziurę, prowadzącą aż do samego kabla. Centymetr po centymetrze przegryzał się przez kabel, przecinając osłonę i izolację.
Na dnie wypalonej dziury coś błysnęło. Z kopuły zaczęło z sykiem uciekać powietrze. Pole siłowe zniknęło.
— Myślę, że Czerwona zaraz wyjdzie — stwierdził z ponurą satysfakcją Stile. — Przysiągłem jej śmierć, ale będę postępować fair. Nie chcę, żebyś to za mnie robiła. Prawo zabrania niewolnikom zabijać innych niewolników, więc muszę zwabić ją na Phaze. Może uda się postawić ją tam przed sądem i pozbyć w etyczny sposób. Tak więc pozostaw ją mnie… ale bądź czujna, bo jestem pewien, że Czerwona nie zrezygnuje z żadnego podstępu — legalnego czy nie — który mógłby zapewnić jej zwycięstwo. Stara się zachować nasz pojedynek w tajemnicy, gdyż w razie jakiegokolwiek śledztwa wyjdzie na jaw jej udział w morderstwie Hulka i obywatele wydalają z Protonu. Tak więc sprawa powinna zostać między nami; nie chciałbym paść ofiarą oszustwa.
— Twoja logika jest czysto ludzka — stwierdziła ponuro Sheen. — Gdybym nie była zaprogramowana tak, by cię kochać…
— Mów dalej. Pamiętaj, że potrzebny jest nam także jakiś środek transportu.
— Pracodawca Bluette rozpoczął śledztwo. Wkrótce dostanie zapis wideo pokazujący śmierć Hulka. — Sheen ruszyła w kierunku tunelu metra. Trujący gaz nie stanowił dla niej przeszkody; miała zamiar nawiązać kontakt ze swymi przyjaciółmi.
A więc pracodawca Bluette zaczął działać. Na Protonie ziemia zaczynała palić się Czerwonej pod stopami. To jednak nie mogło wpłynąć na jego postępowanie; sam się z nią rozprawi.
Stile wbiegł na teren kopuły zniszczonej nagłą dekompresją. Odrobina szczęścia wystarczy, by złapać Czerwoną, zanim minie pierwszy szok. Wszyscy mieszkańcy kopuły powinni teraz nerwowo szukać masek tlenowych, o których istnieniu na pewno już dawno zapomnieli; mało prawdopodobne, by zwrócili teraz uwagę na cokolwiek poza własnym bezpieczeństwem.