W przejściu minął go pojazd przystosowany do jazdy po piasku, pomalowany na czerwono, z przezroczystą kopułą zamiast dachu. Czerwona uciekała.
Stile pobiegł w kierunku piwnic. Może został tam jeszcze jakiś środek transportu. Musi znaleźć sposób, by ją dogonić.
W podziemiach stały jeszcze trzy pojazdy… wszystkie płonęły. Czerwona umiała zabezpieczyć się przed pościgiem.
To nic, znajdzie inny sposób. Stile dobiegł do zasłony i przeszedł na drugą stronę. Zdjął maskę tlenową, która na Phaze przestała natychmiast funkcjonować, i rozejrzał się wokół. Neysa już czekała, pokazując mu kierunek, w którym uciekała Czerwona. — Wyprzedzę ją za pomocą zaklęcia, a potem przejdę przez zasłonę — wyjaśnił Neysie. Klacz trąciła go nosem, protestacyjnie trąbiąc na rogu. Nie miała zamiaru puścić go samego.
— W porządku, zrobimy to razem — ustąpił Stile. — Nie chcę jednak zmęczyć cię pościgiem za protońskim samochodem. Przyspieszę naszą podróż magią.
Neysa wciąż jeszcze nie przepadała za zaklęciami, lecz zgodziła się, podobnie jak za poprzednim razem, robiąc dobrą minę do złej gry.
— Jak na skrzydłach pojedziemy i Czerwoną prześcigniemy. — Dało im to szansę minięcia Czerwonej i znalezienia się przed nią… na pozycji, którą Stile bardzo chciał zająć.
Poruszali się teraz tak szybko, jak wtedy, gdy opuścili Białe Królestwo. Po chwili znaleźli się na wyznaczonym miejscu. Była to przyjemna polanka, na wschód od Czerwonego Zamku. Róg Neysy pokazywał teraz na zachód; minęli wroga.
— Teraz wystarczy, że przejdę na drugą stronę i zastąpię jej drogę… — Stile umilkł nagle. — Och, nie!
W pobliżu nie było zasłony.
— Cóż, musimy jechać równolegle do Czerwonej, dopóki nie natrafimy na zasłonę — zadecydował Stile.
Tak też zrobili, galopując z szybkością niemalże przekraczającą możliwości jednorożca. Czuli się dziwnie. Z dala od zasłony, Czerwonej nie było widać i tylko róg Neysy pokazywał, w którym miejscu alternatywnego świata znajdowała się ścigana. Przypominało to pogoń za duchem.
Duch. Ciekawe, czy na innych planetach istniały zjawiska podobne do zasłony. Na przykład na planecie Ziemia, gdzie powstały wszystkie te legendy… Czy obecność zasłony mogłaby wyjaśnić problem duchów? Ludzi i innych stworzeń istniejących i jednocześnie nieobecnych? Wiele spraw wydających się czystą fantazją można by wyjaśnić, gdyby…
Nagle Stile ujrzał zasłonę.
— Jest! — krzyknął.
Zdarł z siebie ubranie, nałożył maskę tlenową i przeniósł się do równoległego świata.
Czerwona wyraźnie kierowała się ku temu miejscu. Jej pojazd jechał teraz wolno. Zaraz też skręcił w jego stronę. Czyżby Czerwona starała się zagnać go z powrotem na drugą stronę zasłony? Stile obawiał się jakiegoś podstępu, więc nie ruszał się z miejsca. Kobieta miała teraz cztery możliwości: mogła skręcić w lewo — by go złapać, gdyby uskoczył w tę stronę, skręcić w prawo, jechać prosto — zakładając, że Stile będzie stał w miejscu, albo się zatrzymać. W to ostatnie wątpił. Czuł, że Adeptka miała zamiar przejechać go lub przepędzić na Phaze.
Bardzo się starała. Skręciła leciutko w lewo, a potem zaraz w prawo, chcąc sprowokować go do ucieczki. Stile stał jednak nieruchomo i samochód z pełną prędkością runął w jego kierunku.
Stile skoczył w ostatniej chwili. Wehikuł był niski, płaski, szybszy niż Stile początkowo sądził. W chwili gdy mężczyzna znajdował się w powietrzu, pojazd przejechał pod nim. Czasem warto być akrobatą. Stile wylądował lekko w tumanach piasku wznieconych przez auto i nawet nie zabolały go kolana.
Zobaczył, że zbliża się drugi samochód. To musiała być Sheen; przyjaciele zdobyli dla niej środek lokomocji. Nic dziwnego, że Czerwona się tak spieszyła; jeszcze chwila, a pogoń by ją dopędziła.
Ale dlaczego chciała zagnać go na Phaze? Jeśli planowała sama przejść przez zasłonę, po co zmuszać do tego i przeciwnika? Przecież wiedziała, że w świecie magii Stile ma nad nią przewagę. Nie mógł tego zrozumieć.
Stile robił się w takich sytuacjach uparty. Czerwona wpadła na jakiś pomysł i chciała się go chwilowo pozbyć, by nie mógł jej w tym przeszkodzić… a więc on nie pozwoli wyprowadzić się w pole. Zatrzymał drugi z samochodów; oczywiście, to była Sheen. Zwolniła na chwilę, by mógł wsiąść, i zaraz pomknęła śladem uciekającej czarownicy.
Pojazd Sheen był większy i szybszy. Jej przyjaciele już się o to postarali. Stile nawet nie próbował dowiedzieć się, skąd go wzięli. Na pewno zapisy komputerowe były w jak największym porządku. Pędzili po piasku z prędkością stu, stu dwudziestu kilometrów na godzinę. Nawet Neysa nie była w stanie tak szybko się przemieszczać. Żeby dotrzymać im kroku, musiałaby mknąć na przełaj przez magiczny świat Phaze z prędkością sześćdziesięciu, siedemdziesięciu mil na godzinę. Mogłaby ułatwić sobie trochę zadanie, zamieniając się na najtrudniejszych odcinkach w świetlika, ale i tak pozostałaby w tyle.
Oba samochody pozostawiały za sobą pióropusze pyłu. Szybko dogonili pojazd Czerwonej i jechali teraz za nią, ale nie bezpośrednio jej śladem, by uniknąć ciągnącej się za nią, podobnej do ogona komety chmury pyłu. Pył wydawał się jeszcze podkreślać martwotę Protonu — świata, który postęp techniczny doprowadził do ruiny.
Czerwona kierowała się na południowy wschód, ku pasmu Gór Purpurowych. Czy miała jakiś określony cel?
— Czy możemy jakoś ją zatrzymać? — spytał Stile. — Nie chciałbym pozostawiać Neysy w tyle, na wypadek gdyby cała akcja miała się przenieść na drugą stronę zasłony.
— Oczywiście. To przecież maszyna bojowa. Możemy wystrzelić substancję, która spowoduje spięcie w jej układzie elektrycznym.
Samochód Czerwonej zniknął nagle w wąskim przesmyku między górami. Przemknął przez poszarpaną przełęcz i wjechał na nagie zbocze. Pojazd Sheen był tuż za nią, lecz nie mieli dobrej okazji do strzału. Cały czas jechali teraz w tumanach pyłu. Widać było, że Adeptka jest znakomicie zaznajomiona z terenem; Sheen i Stile byli tu po raz pierwszy.
Pędzili dalej, przemykając ze straszną szybkością pomiędzy wzgórzami i wąwozami; wciąż jeszcze nie mieli szansy na trafienie.
— Nie podoba mi się to — zauważył Stile. — Czerwona zawsze rozumowała kategoriami pułapek; rzeczy, które uśpione czekają, aż się je obudzi. Na pewno ma tu coś przygotowanego.
— Wezwę moich przyjaciół przez radio i poproszę…
— Nie! Oni muszą zachować anonimowość. Popełnili „urzędowe nadużycie”, by zdobyć dla mnie pojazd, i nie wolno im się dalej posunąć. To moja sprawa.
— Nie masz racji. Wcale nie musieli symulować pomyłki. Są inne sposoby…
— Nie.
— Wydaje mi się, że już coś mówiłam na temat pewnych defektów w sposobie rozumowania ludzi.
— Mnie się też tak wydaje — potwierdził Stile.
— Czyżbyś miał pewność, że wyjdziesz cało z tej głupiej historii?
— Tak. Wyrocznia stwierdziła, że będę miał syna z Błękitną Panią, którą właśnie poślubiłem, i skoro jeszcze nie…
Samochód Sheen nagle zaczął jechać po ścianie tunelu.
— Ożeniłeś się z Błękitną Panią?
Do licha! Stile zupełnie zapomniał, jakie wrażenie wiadomość ta uczyni po tej stronie zasłony.