Chyba że wygrałaby Turniej i została obywatelką. Nie podlegałaby wtedy żadnym karom. Stile musiał postarać się, by nigdy nie osiągnęła tej pozycji.
Wyruszyli na poszukiwanie wroga. Od dziesiątej rundy dzieliła Stile’a jedna doba… a jeśli nie starczy im czasu, podejmą pościg po grze. Przysiągł zemstę i dokona jej, w ten lub inny sposób.
Odnalazł w pewnym zapomnianym zakątku zasłonę i przeszedł na drugą stronę. Czekała tam na niego Neysa… i Błękitna Pani.
Zaskoczony, zaczął protestować. — Pani, prosiłem przecież, byś pozostała pod opieką wilkołaków.
— Jeden z wilków udał się do Wyroczni — odparła. — Powiedziano mu, że jego przyjaciółka Neysa naraziła się na śmiertelne niebezpieczeństwo, biorąc udział w twojej misji. A skoro Neysa nie chce zrezygnować, wilki i jednorożce podjęły się patrolowania zasłony, by móc jej przyjść w razie potrzeby z pomocą. Nie chcąc utrudniać im tej akcji, przyłączyłam się do nich.
Stile nie był zachwycony tym pomysłem, lecz pojął, iż zwierzęta chciały mu w ten sposób pomóc, włączyć się do jego działań.
— Sądzę, że Czerwona walczyć będzie ze mną na Protonie — powiedział. — Moja magia silniejsza jest niż jej, a więc nie będzie chciała przechodzić przez zasłonę, zanim nie zniszczy mnie na Protonie. Proszę, uważajcie na siebie.
— Oczywiście — zgodziła się pani. — I ty też, mój miły.
Jakiż będzie szczęśliwy, gdy wszystkie problemy zostaną już rozwiązane i bez obaw weźmie ją w ramiona!
Musieli z tym jednak jeszcze poczekać, pomni słów Wyroczni.
Neysa wskazała mu kierunek. Stile przeszedł przez zasłonę i razem z Sheen pojechali kawałek równolegle do niej. Zatrzymali się, Stile przeszedł na Phaze i otrzymał wynik nowego pomiaru. Mógł teraz posłużyć się metodą triangulacji. Wyglądało na to, że Czerwona znajdowała się w pobliżu miejsca, gdzie Stile poprzednim razem ją dogonił i gdzie przeskoczył jej samochód. Musiała mieć tam jakąś kryjówkę.
Pojechali tam, utrzymując umiarkowaną prędkość, by Neysa mogła bez trudu za nimi nadążyć. Gdyby Czerwona spróbowała znowu swoich sztuczek z przechodzeniem przez zasłonę, natychmiast wpadłaby w tarapaty. Oczywiście, jej amulety mogły zabić i Neysę, i Błękitną Panią, toteż Stile nie chciał, by brały udział w walce. Mogły jednak przypatrywać się z bezpiecznej odległości. Przynajmniej wynik będzie im od razu wiadomy. A zresztą obecność Pani powinna stanowić dla Neysy gwarancję bezpieczeństwa; gdyby Pani zginęła w walce, nie mogłaby urodzić mu syna, tak jak przepowiedziała to Wyrocznia. A więc Pani przetrwa i na pewno nie pozwoli, by zabito Neysę.
Jechali na wschód, unikając pojedynczych kopuł. Zwolnili, zbliżając się do celu. Gdyby nie powaga misji, wycieczka byłaby zupełnie przyjemna. Stile porównywał otaczający ich pustynny krajobraz do widoków na Phaze. Te pagórki, wąwozy i zagłębienia gruntu, w których mogłyby być jeziora! Gdyby tylko obywatele zaczęli interesować się odtwarzaniem zasobów planety, a nie wyłącznie ich zużywaniem. Ale to mrzonka; obywatele nie dbają o środowisko naturalne. Przecież właśnie fakt, iż środowisko tak bardzo wrogie było życiu, zapewniał im dodatkową kontrolę nad społeczeństwem; mieli pewność, że żaden niewolnik nie ucieknie poza kopułę.
W miejscu, gdzie powinna znajdować się Czerwona, nie znaleźli nic. Cały obszar pokrywały niskie wydmy.
Odszukali najbliższy fałd zasłony. Stile przeszedł na Phaze, odnalazł klacz i Panią. Wykonali jeszcze dwa pomiary, uściślając obliczenia. Czerwona nie znajdowała się na Phaze, lecz na Protonie, ukryta w bunkrze pod powierzchnią ziemi. Pomieszczenie pełne było amuletów; może był to skarbiec Czerwonej.
Amulety nie mogły jednak działać w świecie nauki. Zasłona przechodziła przez środek tego miejsca, lecz ciemności nie pozwalały im nic zobaczyć. Stile musiał przejść na drugą stronę i sprawdzić, co tam jest.
Neysa stanowczo zaprotestowała. Przecież w bunkrze kryje się Czerwona! Z pewnością obserwuje Stile’a, który znajduje się po lepiej oświetlonej stronie zasłony. Może czaić się z wysoko uniesionym mieczem, gotowa ściąć głowę pierwszej osobie, która waży się przejść przez zasłonę. Taka prosta, a skuteczna pułapka.
A więc Stile postarał się jej uniknąć. Przeszedł kawałek dalej, przedostał się przez zasłonę i wyjaśnił całą sytuację Sheen.
— To na pewno zasadzka — potwierdziła. — Chce cię tam zwabić. Nie rób tego.
— Nie mogę przecież pozwolić, by wszystko uszło jej płazem! A ona dobrowolnie nie wyjdzie!
Sheen otworzyła swą klatkę piersiową i wyjęła z niej laser.
— Wypal otwór i wrzuć do środka kapsułkę z gazem.
Dobry pomysł. Stile uruchomił laser. Dziura szybko się powiększała. Wkrótce promień przepalił stalowy sufit bunkra. Wrzucili do środka kapsułkę. Słychać było syczenie gazu, a z otworu wydobył się mały obłoczek dymu.
— Słyszałam jakiś stukot — oznajmiła Sheen. — Użyjmy peryskopu. — Wyciągnęła zminiaturyzowany przyrząd. Był całkowicie elektroniczny i nie wymagał podstawki; spuszczało się go w dół na prawie niewidocznej, cienkiej nici.
Zobaczyli Czerwoną Adeptkę, leżącą nago na podłodze miniaturowej twierdzy, z amuletem w jednej dłoni, a staroświeckim pistoletem w drugiej. Czyżby zamierzała zmusić go do wzięcia amuletu, grożąc mu pistoletem? Jeśli tak, to była zdumiewająco naiwna.
— To bardzo podejrzane — stwierdziła Sheen. — Do bunkra nie ma stąd dostępu; wejście znajduje się tylko na Phaze. Czerwona spodziewała się, że wejdziesz tamtędy. Możliwe, że naruszenie zasłony spowoduje uruchomienie jakiejś automatycznej pułapki.
— Tak. Musimy przedostać się tędy.
Zabrali się do pracy. Sheen wyjęła kilka ładunków wybuchowych i użyła ich do usunięcia piasku i wyrąbania w ścianie bunkra otworu odpowiedniej wielkości. Weszła pierwsza.
— Nie ma tu żadnych automatycznie uruchamianych pułapek — oznajmiła. — Myślę jednak, że powinieneś trzymać się z daleka.
— Do diabła z tym — odparł Stile, schodząc w dół po piasku. — Nie mogę pozwolić, by wszystko robiły za mnie kobiety.
— Ale skąd możemy wiedzieć, że nie kryją się tam pułapki innego rodzaju?! To zbyt proste; nawet ja zdołałabym coś wymyślić, a przecież nie mam wyobraźni twórczej. Pozwól, bym przynajmniej przeszukała ten bunkier…
— Zrób to, a ja zwiążę Czerwoną. — Stile przekonał się, że nie potrafi zabić jej w ten sposób — kiedy jest nieprzytomna. Śmieszne, że pozwoliła się tak łatwo złapać; przecież musiała słyszeć, jak wypalali otwór.
Pochylił się nad ciałem. Z powodu kolan wolał unikać przyklękania. Sheen przeszukiwała bunkier. Coś nagle zaczęło go niepokoić, ale nie potrafił tego umiejscowić.
— Na pewno nie dotknę tego amuletu!
Nagle Czerwona poruszyła się. Odwróciła głowę w jego stronę i uniosła rękę trzymającą pistolet. Wcale nie była nieprzytomna!
Padł strzał. Stile uskoczył w ostatniej chwili. Gdyby kucał, jak każdy normalny człowiek, rana okazałaby się śmiertelna. Pistolet wycelowany był w serce kucającego mężczyzny. A tak, kula trafiła go w lewe udo.