Выбрать главу

— Ach, nie, ludziom podoba się pojęcie płaskiego wszechświata, ponieważ uważają, że trudno sobie radzić z zakrzywioną przestrzenią.

Może tak, a może nie… W każdym razie, młodzi tubylcy — niezależnie od tego, jak dziwni się wydawali — stanowili w Kraterze Da Vinciego potężną grupę. Mieściła się tu obecnie baza technologiczna podziemia i dzięki pełnemu zaangażowaniu Spencera ich możliwości produkcyjne wyglądały zupełnie nieźle. To oni przygotowali rewolucję, a teraz kontrolowali orbitalną przestrzeń planety.

Między innymi właśnie z powodu tej kontroli wielu z tutejszych naukowców wyglądało na niezadowolonych lub przynajmniej zakłopotanych, gdy Sax po raz pierwszy powiedział im o pomyśle usunięcia soletty i zwierciadła pierścieniowego. Poinformował o swoich planach podczas zebrania przy ekranach i zauważył, że wiele twarzy krzywiło się w dezaprobacie, jakby milcząco sugerując: „Szefie, to się nie trzyma kupy”. Tyle że wojna domowa też nie miała najmniejszego sensu. Trzeba było wybrać mniejsze zło.

— Czy tamci nie będą się sprzeciwiać? — spytała Aonia. — To znaczy „zieloni”?

— Bez wątpienia będą — odparł Sax. — Generalnie na Marsie panuje teraz anarchia, ale grupa we wschodnim Pavonis stanowi coś w rodzaju prerządu. Jednak to my w Da Vincim kontrolujemy przestrzeń kosmiczną Marsa. Zresztą, niezależnie od sprzeciwów, wraz z usunięciem soletty zniknie też groźba wojny domowej.

Wyjaśniał najlepiej, jak potrafił, a jego słuchaczy pochłonął fakt technicznego wyzwania, problem czysty, prosty i szybko zapomnieli, jakim szokiem był dla nich w pierwszej chwili jego pomysł. Formułując to techniczne wyzwanie, Sax czuł się, jakby rzucał psom kości. Młodzi naukowcy odeszli od ekranów, rozgryzając „najtwardsze” kwestie problemu i już w kilka dni później dopracowywali plany. Jak zwykle, chodziło głównie o przekazanie AI odpowiednich instrukcji. Naukowcy byli obecnie w niezwykle komfortowej sytuacji — wystarczało, że wyobrazili sobie coś, dokładnie to przemyśleli, a następnie powiedzieli AI: „zrób tak i tak”. Na przykład: „Proszę, skieruj solettę i zwierciadło pierścieniowe na orbitę wenusjańską, potem wyreguluj listewki soletty w taki sposób, aby zmieniła się w parasol, którego zadaniem będzie ochrona planety przed całością słonecznego naświetlenia”. Pozostawało czekać, aż komputery obliczą trajektorie i kąty ustawienia luster, wyznaczą silniki do odpalenia, i to wszystko.

Dzięki maszynom ludzie stawali się wręcz zbyt potężni. Michel stale powtarzał, że posiadają nowe boskie moce, a Hiroko swoimi działaniami sugerowała, że należy ignorować wszelką tradycję, nie powinna bowiem istnieć żadna granica wykorzystania tych nowych sił. Sax uważał, że pewne rzeczy warte są zachowania, jednak technicy z Da Vinciego — tak samo jak Hiroko — nie przywiązywali do tradycji najmniejszej wagi. Twierdzili, że znajdują się obecnie w bardzo szczególnym momencie historycznym i nie czuli się wobec nikogo odpowiedzialni. Zrobili więc tak, jak proponował szef.

Jakiś czas później Sax poszedł do Michela.

— Martwię się o Ann — powiedział.

Stali w rogu dużego magazynu na wschodnim Pavonis; kręcący się wokół swoich spraw i zajęty rozmowami tłum zapewniał im w pewien sposób prywatność, Michel jednak czujnie się rozejrzał wokół siebie, po czym rzucił:

— Wyjdźmy na zewnątrz.

Ubrali się w skafandry i wyszli. Wschodnie Pavonis zmieniło się obecnie w labirynt namiotów, magazynów, warsztatów, torów magnetycznych, parkingów, rurociągów, rozmaitych zbiorników, podwórzy, stosów odpadów i śmieci; szczątki urządzeń walały się wszędzie jak wulkaniczne ejektamenta. Michel skierował się w kierunku zachodnim i szybko dotarli do stożka kaldery, skąd to gigantyczne ludzkie śmietnisko wyglądało zupełnie inaczej — jak zagony hodowli bakteryjnych.

Przy samej krawędzi stożka ciemnawy, plamiasty bazalt opadał w postaci szeregu koncentrycznych stopni. Wzdłuż tych tarasów zbudowano schody, a najniższy — ogrodzono. Michel zaprowadził Saxa na taras, skąd przez boczną ściankę rozciągał się widok na dno kaldery — pięć kilometrów w dół. Olbrzymia średnica sprawiała, że kaldera nie wydawała się tak głęboka. Daleko w dole znajdowała się lekko zaokrąglona powierzchnia. Kiedy Sax uprzytomnił sobie, jak mała jest ta kaldera w stosunku do całego wulkanu, leżące pod nim Pavonis wydało mu się ogromnym cielskiem — niczym stożkowy kontynent ustawiony gdzieś w atmosferze planety i opadający wierzchołkiem w dół. Rzeczywiście, niebo było purpurowe tylko na horyzoncie, nad głową natomiast ciemnawe, a leżące na zachodzie słońce przypominało ciężką złotą monetę, która rzucała wyraźne ukośne cienie. Michel i Sax mieli cały ten świat jak na dłoni. Wzniecone przez wybuchy drobiny miału zniknęły i wszystko wróciło do normalnej teleskopowej klarowności. Skały, niebo i nic więcej… z wyjątkiem pasa budynków rozrzuconych wokół stożka. Skała, niebo i słońce. Mars Ann. Z wyjątkiem budynków… A na Ascreusie, Arsii, Elysium, nawet na Olympusie nie było budynków.

— Ze spokojem moglibyśmy ogłosić, że wszystko, co leży powyżej ośmiu kilometrów, pozostaje strefą pierwotnej pustki — rzucił Sax. — l utrzymać ten stan na zawsze.

— A bakterie? — spytał Michel. — Porosty?

— Prawdopodobnie pojawiły się. Ale czy one mają jakieś znaczenie?

— Dla Ann tak.

— Ale dlaczego, Michel? Czemu jej się podoba taki pusty świat?!

Michel wzruszył ramionami. Wreszcie, po długiej pauzie odrzekł:

— Bez wątpienia chodzi o jakieś kompleksy. Sądzę, że Ann odmawia życia. Zwróciła się ku skale, ponieważ jej potrafi zaufać. Jako dziecko była maltretowana, wiedziałeś o tym?

Sax potrząsnął głową. Próbował sobie wyobrazić, co znaczą słowa Duvala.

— Jej ojciec umarł — ciągnął Michel. — Matka wyszła ponownie za mąż, kiedy córka miała osiem lat. Ojczym znęcał się nad małą, póki nie skończyła szesnastu lat. Wtedy wyprowadziła się do siostry matki. Pytałem ją o szczegóły, ale stwierdziła, że nie chce o tym rozmawiać. „Poniżenie to poniżenie i tyle”, odrzekła. Mówi, że i tak nie pamięta zbyt dużo.

— Wierzę w to.

Michel zamachał ręką.

— Pamiętamy więcej, niż nam się zdaje. Czasami więcej, niż chcemy.

Dwaj starcy stali przez chwilę, patrząc na kalderę.

— Nie potrafię sobie tego wyobrazić — oświadczył Sax.