Выбрать главу

Taniec był wspaniały i trwał całą noc; sugerował, że asymilacja jest możliwa i że areofania rzuca w niewidzialny sposób zaklęcie na każdą osobę, która przybywa na Marsa. Najpierw coraz bardziej blednie, aż w końcu zostaje całkowicie zapomniana toksyczna ziemska przeszłość i powstaje prawdziwa marsjańska kultura, powołana do życia w zbiorowym akcie stworzenia. To dobrze… Jednak nie można mówić o szczytowym doznaniu… Nie było tu dla niego miejsca, a zatem nie było tu miejsca dla Mai. Być może martwa ręka przeszłości była zbyt silna, szczególnie że wierzchołek Olympus Mons wyglądał tak samo jak wtedy, niebo ciągle było czarne i gwiaździste z wyjątkiem purpurowego pasa wzdłuż horyzontu… Marina mówiła, że wokół rozległego stożka zbudowano zajazdy dla pielgrzymów, którzy zatrzymywali się w nich podczas wędrówek po szczycie; na dole, w kalderze znajdowały się również domy noclegowe, ponieważ „czerwoni” amatorzy wspinaczek niemal przez cały czas mieszkali w tym świecie zachodzących na siebie wypukłych skalnych ścian. Maja uważała taki tryb życia za dziwaczny, zwłaszcza w obecnych czasach na Marsie.

Z pewnością nie było to miejsce dla niej. Zbyt wysoki Olympus Mons, zbyt głęboko tkwił w przeszłości. Maja wiedziała, że nie może tu liczyć na przeżycie, którego poszukiwała.

Podczas drogi powrotnej, w pociągu do Odessy nadarzyła jej się okazja do długiej rozmowy z Nirgalem. Wspomniała mu o troskach Charlotte i Ariadnę, a on pokiwał głową i opowiedział jej nieco o swoich przygodach w terenie; wynikało z nich, że wielu przyjezdnych łatwo się przystosowuje do życia na Marsie.

— W końcu wygramy — oświadczył z przekonaniem. — Nasza planeta stanowi obecnie pole bitwy między przeszłością i przyszłością. Przeszłość trzyma się mocno, jednak wszyscy pragniemy zwycięstwa przyszłości, którą cechuje nieugięta siła pchająca nas wszystkich naprzód. Ostatnio niemal ją czuję.

Wyglądał na szczęśliwego.

Potem zdjął ich torby z wieszaków nad głową i pocałował Maję w policzek. Był szczupły i silny.

Odsunął się od niej i powiedział:

— Popracujemy nad tym, dobrze? Przyjadę odwiedzić ciebie i Michela w Odessie. Kocham cię.

Po tych słowach Maja oczywiście poczuła się lepiej. Nie było to wprawdzie szczytowe doznanie, ale przejażdżka i rozmowa z tym najbardziej nieuchwytnym tubylcem, którego traktowała jak najukochańszego syna, wiele jej dała.

Jednak gdy wróciła do miasta, nadal zdarzały jej się — jak to określał Michel — „załamania pamięci”. Za każdym razem, gdy ich doświadczała, Francuz był bardziej zmartwiony. Najwyraźniej zaczynały go przerażać. Zauważyła, iż z całych sił starał się ów fakt ukryć. Zresztą, nic dziwnego, że budziły jego niepokój. Z tymi „załamaniami” oraz podobnymi problemami zmagało się wielu jego sędziwych pacjentów. Kuracje gerontologiczne nie pomagały ludziom zachować wszystkich wspomnień ich coraz dłuższej historii. Ponieważ przeszłość oddalała się z każdym rokiem i wspomnienia słabły, „załamania” obejmowały coraz szerszy ich zakres, aż w końcu niektórzy ludzie zatracali umiejętność samodzielnego życia i trafiali do domów opieki.

Albo umierali. Akta Instytutu Pierwszych Osadników, z którym Michel nadal współpracował, co roku stawały się cieńsze. Umarł Wład, a wtedy Marina i Ursula przeprowadziły się z Acheronu do Odessy. Nadia i Art już wcześniej zamieszkali w zachodniej części miasta wraz z dorosłą już córką Nikki. Także Sax Russell wynajął tu mieszkanie, chociaż nadal spędzał większość roku w Da Vincim.

Dla Mai przeprowadzki przyjaciół były równocześnie dobre i złe. Dobre, ponieważ kochała wszystkich tych ludzi i miała wrażenie, że zbierają się wokół niej, co przyjemnie łechtało jej próżność. Lubiła, gdy byli blisko i mogła na nich patrzeć. Wraz z Mariną pomagały Ursuli pogodzić się ze stratą Włada. Mai nagle zaczęło się zdawać, że Ursula i Wład stanowili prawdziwą parę, chociaż przecież Marina i Ursula… Trudno powiedzieć, jak rzeczywiście wyglądał ten układ trojga, to menage ä trois. Tak czy owak, obecnie pozostały Marina i Ursula i były sobie bliskie w cierpieniu. Zupełnie nie przypominały młodych tubylczych par tej samej płci, które można było spotkać w Odessie na każdym kroku: idący obok siebie mężczyźni (ładny widok), trzymające się za ręce kobiety.

Maja była zatem szczęśliwa, widząc je, Nadię lub inne osoby ze starej paczki. Nie zawsze jednak potrafiła sobie przypomnieć zdarzenia, o których rozmawiali, i fakt ten niezwykle ją irytował. Inny rodzaj jamais vu — jej własne życie. Nie, nie, lepiej było skupiać się na chwili obecnej i pracować nad problematyką wodną lub oświetleniem dla aktualnej sztuki. Albo siadywać w barach i gawędzić z nowymi kolegami z pracy czy też z nieznajomymi osobami. Czekać na to oświecenie, które nadejdzie pewnego dnia…

Umarła Samantha. Potem Borys. Och, jedno zdarzenie od drugiego dzieliły wprawdzie jakieś dwa czy trzy lata, jednak po długich dziesięcioleciach, w trakcie których nikt z nich nie umierał, kolejne śmierci wydawały się następować po sobie bardzo szybko. Na pogrzebach wszyscy starali się trzymać fason, a tymczasem świat wokół nich mroczniał — tak jak na gzymsie, kiedy znad Hellespontus Montes zbliżał się ciemny szkwał — ziemskie państwa ciągle przysyłały na Marsa nie uzgodnione grupy osób, które lądowały w nieznanych punktach na planecie, ONZ stale się odgrażała, Chiny i Indonezja nagle skoczyły sobie do gardeł, ekotażyści „czerwonych” wysadzali w powietrze różne miejsca, wybierając je coraz bardziej na oślep; z powodu ich lekkomyślności ginęli ludzie.

Pewnego dnia Michel wszedł ciężko po schodach, przepełniał go smutek.

— Umarł Jęli.

— Co? Nie, och, nie.

— Jakiś rodzaj arytmii serca.

— Och, mój Boże.

Maja nie widziała Jeliego od dziesięcioleci, lecz utrata kolejnego przedstawiciela pierwszej setki… O, nie! Nigdy już nie zobaczy nieśmiałego uśmiechu Jeliego… Nie! Rosjance umknęły pozostałe zdania wypowiedziane przez Michela, nie tyle z powodu żalu, ile z roztargnienia. A może z ogarniającego ją żalu nad sobą.

— To się będzie zdarzać coraz częściej, prawda? — spytała w końcu, gdy zauważyła, że Michel na nią patrzy.

Westchnął.

— Być może.

Znowu na pogrzeb do Odessy przyjechała większość pozostałych członków pierwszej setki. Obrządek zorganizował Michel. Podczas rozmów z przyjaciółmi Maja dowiedziała się wiele na temat życia Jeliego, zwłaszcza od Nadii. Rosjanin wcześnie opuścił Underhill i przeprowadził się do Lasswitz. Pomagał zbudować miasto pod kopułą, a później został ekspertem hydrologii formacji wodonośnych. W 2061 roku wędrował z Nadią, próbując naprawiać zniszczone budowle i trzymać się z dala od kłopotów, ale w Kairze, gdzie Maja widziała go przez chwilę, zgubił pozostałych członków swojej grupy, którzy uciekali w dół Marineris. Wówczas sądzili, że — tak jak jego ukochana Sasza — został zabity, jednak przeżył wraz z większością mieszkańców Kairu, a po rewolcie przeprowadził się do Sabishii i znowu pracował przy formacjach wodonośnych. Związał się wtedy z podziemiem i pomagał przekształcić Sabishii w stolicę półświata. Przez jakiś czas mieszkał z Mary Dunkel, a kiedy oddziały ZT ONZ spacyfikowały miasto, przeprowadził się wraz z nią do Odessy. Maja pamiętała, że ostatni raz widziała Jeliego podczas obchodów M-roku pięćdziesiątego; wówczas wszyscy Rosjanie z grupy wznosili stare, pijackie toasty. Mary mówiła, że tuż po święcie rozstali się. Jęli przeprowadził się do Senzeni Na i stał się jednym z tamtejszych przywódców drugiej rewolucji. Kiedy Senzeni Na wraz z Nikozją, Sheffield i Kairem przyłączyło się do sojuszu wschodniego Tharsis, Jęli pojechał pomóc do Sheffield, a potem wrócił do Senzeni Na i podjął pracę w pierwszej niezależnej radzie miasta; stopniowo został jednym z ojców tamtejszej społeczności, podobnie jak wielu innych przedstawicieli pierwszej setki w różnych miejscach na Marsie. Ożenił się z nigeryjską nisei i miał z nią syna. Dwukrotnie odwiedził Moskwę i stał się popularnym komentatorem dla rosyjskiej telewizji. Tuż przed śmiercią pracował wraz z Peterem nad projektem basenu Argyre, polegającym na odsysaniu pewnych dużych formacji wodonośnych pod Charitum Montes bez naruszania powierzchni. Jego prawnuczka, która mieszkała na Kallisto, była ciężarna. Później, pewnego dnia podczas jakiegoś pikniku na hałdzie moholu Senzeni Na Jęli doznał ostrej niewydolności; reanimacja nie przyniosła rezultatów.