Cała ta ogromna złożona struktura wiedzy była dostępna dla wszystkich chętnych, dla każdego, kto pragnął się przyłączyć do badaczy i potrafił wykonywać wyznaczoną mu pracę. Nie istniały sekrety, nie było zamkniętych plików, a każde laboratorium i przedstawiciele każdej specjalizacji uprawiali swoją własną politykę. Jednak polityka nie mogła oddać w sposób materialny matematycznej struktury ich rozumienia świata zjawisk. Sax zawsze w to wierzył i żadne analizy wykonywane przez socjologów ani nawet kłopotliwe marsjańskie doświadczenia związane z procesem terraformowania nie osłabiały w nim tej wiary. Nauka była układem społecznym, co najważniejsze stanowiła jednak również swoją własną przestrzeń, dostosowaną jedynie do rzeczywistości; w tym tkwiło jej piękno. Jak mówił poeta, myśląc o nauce, prawda jest piękna; miał rację (poeci nigdy się nie mylą).
Sax spacerował po tej wielkiej budowli, zadowolony, otwarty na sugestie i w pewnym sensie zaspokojony.
Zaczął jednakże zdawać sobie sprawę z faktu, że niezależnie od piękna i potęgi nauki, biologiczne starzenie jest problemem niezwykle skomplikowanym. Ogólnie, nie był wprawdzie zbyt trudny do rozwiązania — zdaniem Saxa nie istniały takie kwestie — lecz za trudny, by rozwikłano go za życia Russella. Właściwie, stopień komplikacji danego problemu pozostawał wciąż sprawą otwartą. Ludzie nadal nie w pełni rozumieli takie pojęcia, jak materia, przestrzeń i czas, a w swoich rozważaniach — związanych na przykład z wyglądem kosmosu sprzed Wielkiego Wybuchu albo z cząstkami mniejszymi niż struny — często posiłkowali się metafizyką. Świat dopiero czekał na nowoczesne wyjaśnienia swej istoty. Sax wierzył, że pewnego dnia wszystkie problemy (przynajmniej od struny do kosmosu) wejdą w skład wielkiego królestwa uznanej wiedzy. Wprawdzie zadanie wydawało się zakrojone na następne tysiąc lat, jednak trzeba było mieć nadzieję.
Tymczasem Sax doświadczał wielu zaćmień pamięci dziennie, czasami też brakowało mu oddechu i nieraz czuł, że serce bije zbyt szybko. Źle sypiał w nocy. Michel nie żył, nie miał więc z kim o tym porozmawiać, chociaż bardzo potrzebował pomocy. Jeśli w ogóle był w stanie myśleć na poziomie znaczeniowym, czuł się, jak gdyby brał udział w wyścigu. On i wszyscy inni — ale zwłaszcza naukowcy zajmujący się problemem życia — ścigali się ze śmiercią i aby z nią wygrać, musieli wyjaśnić jedną z największych spośród „wielkich nie wyjaśnionych”.
Pewnego dnia Sax siedział na ławce z Mają, po dniu spędzonym przed ekranem, myślał o ogromie problemu i nagle uświadomił sobie, że nie zdoła wygrać tego wyścigu. Rozumianej ogólnie ludzkości może się to któregoś dnia udać, jednak droga była długa. Saxa w gruncie rzeczy nie zaskoczyła owa myśl; wiedział już wcześniej, zawsze zdawał sobie z tego sprawę. Chociaż najnowszy problem mianowano „ostrą niewydolnością”, słowa były tylko słowami — nieścisłymi i upraszczającymi — nie nauką właściwie, lecz raczej próbą (jak nazwa „Wielki Wybuch”) pomniejszenia i objęcia nazwą nie rozumianej dotąd rzeczywistości. Prawdziwy problem nazywał się po prostu „śmierć”. Ostra niewydolność, też coś! Biorąc pod uwagę naturę życia i czasu, śmierć stanowiła kwestię, której żadnemu żywemu organizmowi tak naprawdę nigdy nie uda się rozwiązać. Odroczyć — tak, rozwiązać — nie.
— Rzeczywistość jest śmiertelna — oznajmił.
— Oczywiście, że tak — odparła Maja, pochłonięta widokiem zachodu słońca.
Sax musiał sobie postawić do rozwiązania prostszy problem. Na przykład właśnie odroczenie jako krok ku trudniejszym kwestiom; w każdym razie, jakieś zadanie, z którym potrafiłby sobie poradzić. Może: kłopoty z pamięcią. Walka z zaćmieniami, tak, ta sprawa była w zasięgu ręki, gotowa do zbadania. Pamięć Saxa bardzo potrzebowała jakiejś terapii, a poza tym pomyślał, iż studia poświęcone pamięci mogą rzucić światło na problem ostrej niewydolności. Może okazać się, że te dwie kwestie nie mają związku, ale trzeba było spróbować, niezależnie od wszelkich trudności. Skoro bowiem ludzie mają nadal umierać, niech przynajmniej umrą z nie tkniętymi wspomnieniami.
W ten sposób Sax porzucił badania nad ostrą niewydolnością oraz innymi kwestiami związanymi ze starzeniem i całkowicie się skupił na problemie pamięci. Był w końcu tylko śmiertelnikiem.
Ostatnie badania dotyczące pamięci były naprawdę imponujące i dość blisko — w pewnym aspektach — łączyły się z nauką, która przed laty umożliwiła (częściowo) Saxowi odzyskanie sił po wstrząsie. Russella fakt ten nie zdziwił, ponieważ wiedział, że pamięć stanowi zachowanie wiedzy w umyśle. Cała nauka o mózgu starała się przede wszystkim zrozumieć pojęcie świadomości, niestety dwóch głównych kwestii tego procesu — zachowywania wiadomości i ich przywoływania — naukowcy nie potrafili w pełni zrozumieć.
Mieli na szczęście coraz więcej klinicznych wskazówek — wielu starych ludzi doświadczało różnego rodzaju problemów z pamięcią, a następne pokolenie — wysokich nisei — obserwowało kłopoty starszych i miało nadzieję ich uniknąć. Pamięcią zajmowali się niemal wszyscy. Setki, a może nawet tysiące laboratoriów pracowało nad kwestiami jakoś z nią związanymi, dzięki czemu udawało się wyjaśnić wiele spraw spornych. Sax na swój zwykły sposób pogrążył się w literaturze, przez wiele miesięcy intensywnie czytał, by po tym okresie stwierdzić, że — chociaż dość ogólnie — wie, jak działa pamięć. Niestety, podobnie jak cała reszta naukowców pracujących nad tym problemem, niecałkowicie pojmował zasadnicze pojęcia: świadomość, materię i czas; nie znalazł też żadnych naukowych metod na usprawnienie czy też udoskonalenie pamięci. Potrzeba było więcej badań.