Nikt jeszcze nie podważył pierwotnej hipotezy Hebba, zaproponowanej przez Donalda Hebba w 1949 roku, ponieważ stanowiła zasadę ogólną: „uczenie się zmienia pewną fizyczną cechę w mózgu, kodując w niej na dłuższy czas fakty”. W czasach Hebba wyobrażano sobie, że ta fizyczna cecha (nazywana śladem pamięciowym albo engramem) pojawia się gdzieś na poziomie synaptycznym, na którym mogą się znajdować setki tysięcy synaps dla każdego z dziesięciu miliardów neuronów mózgu, a zatem badacze mieli wówczas wrażenie, że mózg człowieka jest zdolny zatrzymać jakieś 10’4 danych. Niestety, w tamtym okresie nie udało się wyjaśnić problemu ludzkiej świadomości. Później nastąpiła era komputerów, krótkotrwała moda na tworzenie solidnej sztucznej inteligencji (czyli AI) oraz epoka „błędu maszyny”, rozumianego jako przeciwieństwo „prawdziwego błędu” mózgu (mózg uważano za najpotężniejszą maszynę czasu). Badania prowadzone w dwudziestym pierwszym i dwudziestym drugim wieku ujawniły, że engramy nie istnieją — nie udało się ich zlokalizować żadnemu z ogromnej liczby eksperymentów, nawet temu, podczas którego usuwano rozmaite partie szczurzych mózgów po wyuczeniu zwierzęcia zadania; żadna część mózgu nie okazała się w tym względzie szczególnie istotna. Zawiedzeni eksperymentatorzy wywnioskowali, że pamięć znajduje się „wszędzie i nigdzie”, co doprowadziło do — jeszcze głupszej niż wszystkie analogie maszynowe — analogii mózgu z hologramem; naukowcy niestety szukali na oślep. Późniejsze eksperymenty nieco wyjaśniły pewne kwestie, stało się bowiem oczywiste, że wszystkie działania świadomości odbywają się na poziomie znacznie mniejszym nawet niż poziom neuronów. Gdy Sax o tym czytał, skojarzyła mu się ogólna miniaturyzacja metody naukowej, która miała miejsce w całym dwudziestym drugim stuleciu. Badano wówczas cytoszkielety komórek neuronowych, które — jak się okazało — składały się z wewnętrznych szeregów mikrotubul połączonych mostami białkowymi. Struktura mikrotubul stanowiła układ pustych rurek w postaci trzynastu kolumn dimerów tubulowych — kulistych proteinowych par w kształcie orzecha ziemnego (wielkości 8x4x4 nanometry), które pojawiały się w dwóch różnych konfiguracjach, zależnych od ich polaryzacji elektrycznej. Dimery reprezentowały możliwy dwupołożeniowy przełącznik potencjalnego engramu, były jednak tak małe, że — z powodu interakcji van der Waalsa — na elektryczny stan każdego z nich wpływały otaczające je dimery. Z tego też względu wszelkiego rodzaju informacje mogły się rozprzestrzeniać po każdej z mikrotubulowych kolumn i wzdłuż łączących je białkowych mostów. Niedawno naukowcy posunęli się jeszcze dalej w miniaturyzacji i ustalili, że każdy dimer zawiera około czterystu pięćdziesięciu aminokwasów i może zachowywać informacje dzięki zmianom w ich sekwencjach. Wewnątrz kolumn dimerów znajdowały się maleńkie, uporządkowane strumyczki wody w postaci zwanej „wodą sąsiadującą”, która w obrębie tubuli zdolna była przeprowadzać koherentne kwantowo drgania. Podczas setek eksperymentów prowadzonych na żywych mózgach małp przy użyciu różnego rodzaju zminiaturyzowanych przyrządów ustalono, że podczas gdy istota myśli w sposób świadomy, sekwencje aminokwasów przesuwają się, a dimery tubulowe w wielu różnych miejscach mózgu zmieniają konfiguracje w drgających fazach; mikrotubule poruszały się, czasami rozrastały, a — na większą skalę — rosły dendrytowe wyrostki, tworząc nowe połączenia; czasem zmieniały synapsy, czasami nie.
Z ostatniego modelu pojęciowego wynikało, że wspomnienia są kodowane (w jakiś nieznany sposób) jako nienaruszalne wzorce kwantowo koherentnych drgań wytworzonych przez zmiany w mikrotubulach i ich składowych częściach; wszystko to odbywało się we wzorcach wewnątrz neuronów. Niektórzy badacze spekulowali istnienie znacznego ruchu nawet na najsubtelniejszych, ultramikroskopowych poziomach, czyli trwale pozostających poza ludzką zdolnością rozumienia (znajomy refren); inni naukowcy twierdzili, że drgania zbudowane są ze śladów znaków w rodzaju wzorców spinowo-sieciowych (które opisywała w swej pracy Bao): punktach węzłowych i sieciach, co zdaniem Saxa niezwykle przypominało plan pałacu pamięci — z pokojami i korytarzami — jak gdyby starożytni Grecy jedynie za pomocą introspekcji przeczuli geometrię czasoprzestrzeni.
W każdym razie, pewne było, że te ultramikroskopijne ruchy mają związek z plastycznością mózgu; między innymi dzięki nim mózg się uczył, a potem pamiętał. Pamięć istniała więc na daleko mniejszym poziomie, niż sobie wcześniej wyobrażano. Ten fakt stanowił podstawę do obliczeń, że mózg posiada o wiele większe możliwości obliczeniowe i wykonuje mniej więcej l O24 operacji na sekundę, a czasem nawet l O43, co z kolei doprowadziło badaczy do stwierdzenia, że umysł każdego człowieka jest w pewnym sensie bardziej skomplikowany niż cała reszta wszechświata (oczywiście z wyjątkiem innych istot świadomych). Siłę antropologicznych złudzeń charakterystycznych dla teorii kosmologicznej Sax uważał za podejrzaną, musiał jednak przyznać, że warto było rozważyć tę interesującą myśl.
Pamięć okazała się zatem problemem jeszcze bardziej skomplikowanym, niż podejrzewano; mało tego, działała na tak mikroskopijnych poziomach, że z pewnością musiała mieć związek z efektami kwantowymi. W eksperymentach prowadzonych w dużej skali jawnie wynikało, że w każdym mózgu zdarzały się zbiorowe zjawiska kwantowe, istniała zarówno ogólna koherencja kwantowa, jak i kwantowa plątanina między różnymi elektrycznymi stanami mikrotubul. Oznaczało to, że wszystkie nieintucyjne zjawiska i zwykły paradoks rzeczywistości kwantowej są integralnymi częściami świadomości. Rzeczywiście, ostatnio zespół francuskich badaczy rozważał łącznie efekty kwantowe i kwestię cytoszkieletów, dzięki czemu zdołał w końcu stworzyć wiarygodną teorię odpowiadającą na pytanie, dlaczego po tych wszystkich stuleciach bezmyślnego używania, środki ogólnie znieczulające nadal działają.
W ten sposób naukowcy stanęli w obliczu jeszcze jednego dziwacznego świata kwantów, w którym działało się z pewnej odległości, nie podjęte postanowienia wpływały na realnie zaistniałe zdarzenia, a do innych dochodziło w sposób niemal teleologiczny, czyli poprzez zdarzenia późniejsze… Sax nie był zbytnio zaskoczony ewolucją tej dziedziny. Potwierdzało się jedynie wrażenie, które nosił w sobie przez całe życie — że umysł ludzki jest czymś niezwykle tajemniczym, czarną skrzynką, niemal niemożliwą do zbadania przez naukę; takie badanie prowadziło jedynie w świat „wielkich nie wyjaśnionych”.
A jednak, można było zachować wierność swojej nauce i przyznać, że rzeczywistość na poziomie kwantowym zachowuje się w sposób — z perspektywy ludzkich zmysłów i zwykłego doświadczenia — po prostu oburzający. Ludzie mieli za sobą trzysta lat, zatem powinni byli się do tego przyzwyczaić i w końcu musieli jakoś wcielić tę wiedzę we własne światopoglądy i żyć dalej. Sax oczywiście powiedziałby, że jest świetnie obznajomiony z paradoksami kwantowymi; cząsteczki w mikroskali były dziwaczne, ale dawało sieje wytłumaczyć, określić w sensie ilościowym albo przynajmniej opisać przy wykorzystaniu liczb zespolonych, geometrii Riemanna i całej reszty narzędzi odpowiednich działów matematyki. Odnalezienie takich cząsteczek w funkcjonującym mózgu nie powinno zaskakiwać. Nauka o mózgu to z pewnością nauka ścisła, zupełnie przeciwna takim dziedzinom, jak historia ludzkości, psychologia czy kultura. Łączyła się raczej z mechaniką kwantową, charakteryzowały ją wzory matematyczne. Fakt ten był niezwykle znaczący.