Zatem, rozpatrując na mikroskopijnym poziomie strukturalnym: w mózgu znajdował się spory fragment przeszłości jednostki, zakodowany w unikalnej i skomplikowanej sieci synaps, mikrotubul, dimerów, sąsiadującej wody i łańcuchów aminokwasów. Wszystkie te składniki były wystarczająco małe i położone blisko siebie, aby wzajemnie oddziaływać poprzez efekt kwantowy. Świadomość stanowiły rozchodzące się i kurczące wzorce fluktuacji kwantowej, które zawierały się bądź były generowane w określonych częściach mózgu; stanowiły rezultat fizycznej struktury wyrażonej na wielu poziomach. Niezwykle ważny był na przykład hipokampus, zwłaszcza jego ząbkowany region splotów nerwowych i prowadzące do nich nerwy. Hipokampus okazał się niezwykle wrażliwy na ruch w układzie limbicznym, który leżał w mózgu bezpośrednio pod nim i był siedliskiem uczuć, tym, co starożytni nazywali sercem. Z tego związku wynikało, że łączący się z danym wydarzeniem ładunek emocji miał dużo wspólnego z rozkładem informacji w pamięci. Człowiekowi przydarzały się różne sprawy, świadomość była ich świadkiem albo ich doświadczała i przeżycia te zmieniały mózg, stając się na zawsze jego częścią; szczególnie zdarzenia, które zwiększały stopień emocjonalny. Sax uważał, że ten opis jest prosty i zrozumiały. Zgadzał się z nim — to, co najbardziej czuł, pamiętał najlepiej, zapominał natomiast nawet najlepiej uwiecznione kwestie, jeśli nie łączyły się z emocjami; nie było to właściwie zapominanie, ale zahamowanie pamięci, represja wspomnień.
Jednakże po tej wstępnej zmianie w mózgu rozpoczynał się powolny proces degradacji. Faza przypominania różniła się u każdego człowieka, lecz nigdy nie dorównywała siłą magazynowaniu pamięci i bardzo trudno było nad nią panować. Informacje trafiały do mózgu w postaci wzorca, ale nie zawsze udawało sieje przywołać, a jeśli ktoś nie pamiętał wzorca, nigdy ich sobie nie przypominał. Warto też było ćwiczyć pamięć. Z przeprowadzonych eksperymentów wynikało, że po około stu pięćdziesięciu latach magazynowania wzorzec zaczynał coraz bardziej słabnąć, zapewne z powodu nagromadzenia się efektów kwantowych wolnych rodników, które przypadkowo zebrały się w mózgu. Najwyraźniej to właśnie się obecnie przydarzało najstarszym ludziom; proces rozpadu, rozpoczynający się niemal tuż po odwzorowaniu się informacji w mózgu (natychmiast po jakimś zdarzeniu), w końcu osiągał poziom skumulowania, którego skutki były katastrofalne dla wzorców drgań, a więc także dla pamięci. Sax myślał ponuro, że nie można uniknąć tych negatywnych zmian, były pewne niczym termodynamiczne zmatowienie soczewki oka.
Gdyby jednak ktoś potrafił szczegółowo wyliczyć wszystkie swoje wspomnienia albo, jak mówili niektórzy specjaliści przedmiotu, ekforyzować je — słowo to z greckiego oznaczało coś w rodzaju „przekazu odbitego” — wówczas wzorce zostałyby wzmocnione, odnowione, a ich degradacja całkowicie powstrzymana. W rezultacie było to coś w rodzaju kuracji przedłużającej życie dla wzorców dimerowych, nazywane anamnezą albo utratą zapominania. Po takiej „kuracji” przypominanie zdarzeń było znacznie łatwiejsze lub przynajmniej równie łatwe jak tuż po zdarzeniu. W tym ogólnym kierunku szły prace nad wzmocnieniem pamięci. Niektórzy naukowcy nazywali leki i urządzenia elektryczne wykorzystywane w tym procesie „nootropikami”; Russellowi to słowo kojarzyło się z działaniem na umyśle. W aktualnej literaturze przedmiotu istniało wiele określeń dla tego procesu — w poszukiwaniu nazwy korzystano z greckich i łacińskich słowników: toteż Sax widział mnemonikę, mnemotechnikę i mnemozynikę (od bogini pamięci) oraz mimenskesthains (od greckiego słowa „pamiętać”), sam jednak preferował termin „wzmocnienie pamięci”; podobała mu się też anamneza, wydawała się bowiem najdokładniejszym określeniem dla poczynań badaczy.
Mimo praktycznych trudności ekforyzacja — pamiętanie całej własnej przeszłości czy też choćby pewnej jej znaczącej części — była czymś wspaniałym. Niestety, chodziło nawet nie o samo odkrycie anamnezy, która mogłaby stymulować taki proces, lecz także o znalezienie potrzebnego na nią czasu. Skoro ktoś przeżył już dwa stulecia, sądził, że znajdzie te kilka lat niezbędnych do zekforyzowania wszystkich znaczących zdarzeń ze swego życia.
Ciągłe ćwiczenia pamięciowe były jednakże niepraktyczne, zwłaszcza przywoływanie kolejnych wspomnień. Przyjemniej byłoby ćwiczyć pamięć w sposób ogólniejszy, wzmacniać całą sieć bez świadomego przywoływania jednego składnika po drugim. Nikt niestety nie wiedział, czy taka czynność jest w ogóle możliwa. Sax nie potrafił jej sobie wyobrazić. Gdyby jednak za pomocą, na przykład, prądu elektrycznego pobudzić nerwowy szlak do hipokampusa i „przepchnąć” sporą część adenozynotrójfosforanu przez barierę krwi mózgowej, można by w ten sposób stymulować potencjał wspomagający uczenie się; potem należałoby pobudzić wzorzec fal mózgowych oraz drgania kwantowe mikrotubul, po czym skłonić świadomość danej osoby do przypomnienia sobie i wybrania najważniejszych dla niej wspomnień; wtedy pozostałe również zostałyby — nieświadomie — wzmocnione…
Russell szybko przemyślał całą kwestię, a gdy kończył… wątek myślowy po prostu zniknął. Sax siedział w salonie mieszkania z pustką w głowie i przeklinał samego siebie za to, że nie nagrał na AI nawet kilku słów. Zdaje się, że myślał o ADP, a może to był inny trójfosforan? No cóż. Jeśli myśl była naprawdę użyteczna, wróci. Musiał w to uwierzyć! Istniała przecież taka możliwość.
Im dłużej Sax badał problemy związane z pamięcią, tym bardziej był przekonany, że przyczyną ostrej niewydolności Michela był szok wywołany amnezją Mai. Nie potrafił swego stwierdzenia udowodnić, zresztą w gruncie rzeczy fakt ten nie miał właściwie znaczenia. Było jednak prawdą, że Michel nie chciałby żyć dłużej niż pamięć Mai czy jego własna. Kochał towarzyszkę swego życia także jako swoją pacjentkę, jako swoją „pracę naukową” i wstrząsnęło nim, że Maja zapomniała o czymś tak bardzo podstawowym i istotnym (była to ostatnia kropla, która przepełniła kielich)… Związek umysłu z ciałem wydawał się tak silny, że samo oddzielenie ich od siebie było prawdopodobnie fałszywe, stanowiło pozostałość metafizyki Kartezjusza albo jeszcze wcześniejszych religijnych poglądów na duszę. Umysł stanowił życie ciała jednostki, a pamięć była jej umysłem. A zatem — poprzez proste równanie przechodnie — pamięć równała się życiu i jeśli umierała pamięć, zanikało życie. Michel zapewne uświadomił to sobie w swojej ostatniej traumatycznej półgodzinie, kiedy — z żalu za umierającym umysłem ukochanej kobiety — jego jaźń zapadła się w śmiertelną arytmię.
Aby żyć naprawdę, człowiek musi pamiętać, pozostawała więc ekforyzacja — jedyna odpowiednia metoda anamnestyczna. Nie istniało inne wyjście: trzeba było jej spróbować.
Oczywiście istniało niebezpieczeństwo. Jeśli Saxowi uda się rozwinąć „wzmacniacz pamięci”, mógłby on uderzyć od razu w cały układ człowieka; nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak się będzie czuła dana osoba. Należało po prostu spróbować. Przeprowadzić eksperyment. Eksperyment na sobie. No cóż, Sax nie byłby pierwszy. Wład najpierw sam się poddał kuracji gerontologicznej, chociaż mogła go zabić, Jennings wstrzyknął sobie szczepionkę przeciwko ospie, a przodek Arkadego, Aleksandr Bogdanów, „wymienił” swoją krew z krwią młodego mężczyzny chorego na malarię oraz gruźlicę i zmarł niedługo później, podczas gdy tamten żył jeszcze trzydzieści lat. W środowisku naukowym znana też była opowieść o młodych fizykach z Los Alamos, którzy wywołali pierwszy wybuch atomowy, zastanawiając się, czy nie spali on doszczętnie całej ziemskiej atmosfery; był to wyjątkowo szokujący przypadek eksperymentowania na sobie. W porównaniu z tymi przykładami, wprowadzenie do własnego organizmu kilku aminokwasów nie wydawało się niczym szczególnym, przypominało testowanie LSD przez doktora Hoffmana. Przypuszczalnie ekforyzacja była przeżyciem mniej dezorientującym niż LSD, ponieważ gdyby wszystkie wspomnienia danej osoby zostały w jednej chwili wzmocnione, świadomość z pewnością nie byłaby w stanie zdać sobie z nich sprawy. Sax, opierając się na introspekcji, sądził, że tak zwany strumień świadomości jest w rzeczywistości nielinearny. Człowiek mógł więc — w najlepszym razie — doświadczyć szybkiego skojarzeniowego wątku wspomnień albo przypadkowej mieszaniny, zupełnie innej niż codzienne rozmyślania Saxa. Russell uważał, że sobie z nią poradzi, a przy tym zmęczyły go ciągłe kłopoty z pamięcią i pragnął zaryzykować.