Выбрать главу

Morze ryczało. Płynęli szybko. Horyzont znajdował się w odległości zaledwie czterech kilometrów i nie wyglądał zachęcająco. Podczas wszystkich tych lat gęstnienia marsjańskiej atmosfery wiatry na planecie bynajmniej nie osłabły. Pokład pod stopami Saxa drżał, ilekroć łódź uderzała w niewidoczne fragmenty lodu. Morze Północne zmieniło się obecnie w lodowe rumowisko czy też raczej w popękany lodowy akwen; zamarzało prawdopodobnie każdej nocy, choć wśród wszechobecnej piany trudno było mieć pewność. Od czasu do czasu Sax czuł, jak katamaran uderza w większy kawał lodu, jeden z tych, które (żeglarze nazywali je pieszczotliwie górkami lodowymi) przepływały przez zatokę Chryse z północnym prądem. Teraz wiatr pchał je ku zawietrznemu brzegowi południowej ściany półwyspu Synaj; podobnie zresztą jak żaglówkę Saxa.

Trzeba było zasłonić kokpit przezroczystą osłoną — od pokładu aż do drugiej burty. Pod tą wodoodporną narzutą od razu zrobiło się cieplej, co trochę pocieszyło Saxa i Ann. Wiatr był prawdziwym „wyjcem”, a Kasei Vallis służyło najwyraźniej jako „przewód” dla niezwykle potężnego podmuchu powietrza. AI ustaliło, że prędkość wiatru na wyspie Santorini waha się między sto osiemdziesiąt a dwieście dwadzieścia kilometrów na godzinę, zatem, gdy podróżnicy przepłyną zatokę, wiatr niestety nie osłabnie. W tej chwili już nabierał siły — sto sześćdziesiąt kilometrów na godzinę przy szczycie masztu; powierzchnia wody była teraz osobliwie rozdrobniona, a spłaszczone przez porywy wichury grzebienie fal — porozdzielane. Łódź podporządkowała się nawałnicy — żagiel skurczony, kokpit przykryty, włazy uszczelnione; potem wysunęła się kotwica pływająca — podobna do rękawa lotniskowego rura z materiału — i ciągnęła się pod wodą, spowalniając dryf katamaranu do zawietrznej, lecz równocześnie łagodząc zgrzytliwe uderzenia w małe góry lodowe, które pojawiały się coraz częściej, zgromadzone pod osłoną brzegu. Ponieważ kotwica pływająca stawiała opór, lodowe rumowisko i „górki lodowe” sunęły z wiatrem szybciej niż żaglówka i stukały o nawietrzny kadłub, mimo iż zawietrzny ciągle uderzał w gęstniejącą masę lodu. Oba kadłuby w większości znajdowały się pod wodą, toteż katamaran częściowo przypominał nie w pełni zanurzoną łódź podwodną, istniało więc niebezpieczeństwo, że niektóre materiały mogą nie wytrzymać wstrząsów spowodowanych „wyjcem” i naporem gór lodowych od strony zawietrznej (choć w normalnych warunkach zniosłyby znacznie silniejsze uderzenia). Na nieszczęście, kadłuby stanowiły słabe punkty łodzi, co Sax uświadomił sobie w pewnej chwili, gdy mocno nim szarpnęło. Był na szczęście przypięty do siedzenia pasem i połączony specjalną uprzężą z rumplem. Katamaran podnosił się na falach, opadał z nagłą, wywołującą mdłości, prędkością lub zatrzymywał się w zetknięciu z dużą górą lodową; pasy pozbawiały Saxa tchu i swobody ruchów. Zaczął się obawiać, że za chwilę on albo Ann dostaną zawału. Poza tym, pasy mogły uszkodzić im jakiś organ wewnętrzny, jednak gdyby się z nich uwolnili, zapewne wiatr ciskałby nimi po kokpicie, pchając jedno z nich na drugie albo na ścianki; coś mogłoby się złamać lub wybuchnąć… Nie, nie. Żaden człowiek nie zdołałby stawić czoła temu żywiołowi. Być może, gdyby Sax przymocował się do ramy koi, nie odczuwałby szarpnięć z taką siłą, ale wątpił, czy pozycja pozioma podczas nagłego hamowania, gdy łódź uderzała w lodową masę, byłaby przyjemna.

— Zamierzam sprawdzić, czy AI potrafi nas wprowadzić do zatoki Arigato — wrzasnął w ucho Ann, która potwierdziła skinieniem głowy, że usłyszała. Potem wykrzyczał instrukcję w stronę komputera. AI również go zrozumiało, na szczęście, ponieważ w obecnych warunkach — gdy żaglówka wznosiła się, opadała bądź szarpała, uderzając w lód — Sax miałby trudności z pisaniem na klawiaturze. Ze względu na szarpnięcia i hałas nie sposób też było wyczuć pracy silnika, który wprawdzie działał od początku burzy, lecz każdy najlżejszy skręt wobec fali dennej powodował, że AI próbowało zmusić maszynę do większego wysiłku i ponownego obrotu bardziej na zachód.

W pobliżu przylądka półwyspu Synaj, od strony południowej, po zalaniu krateru zwanego Arigato powstała okrągła zatoka. Wejście do niej znajdowało się od południowego zachodu, pod kątem około sześćdziesięciu stopni. Wiatr wiał z tego samego kierunku, utrudniając wpłynięcie do zatoki, zwłaszcza że przy wlocie (dość płytkim, powstał bowiem na niższej części stożka dawnego krateru) załamywały się fale. Sax liczył, że w środku zatoki ten sam stożek odetnie denny rozkołys, znacznie zmniejszając zarówno fale, jak i wiatr — szczególnie gdy podróżnicy dotrą za zachodni przylądek zatoki. Tu powinni przeczekać wichurę i dopiero po jej osłabnięciu ruszyć w dalszą drogę. W teorii plan był wspaniały, chociaż Russell martwił się o warunki panujące przy ujściu zatoki, które według mapy miało jedynie dziesięć metrów głębokości, co zapewne powodowało załamanie się fali dennej. Z drugiej strony, łódź „prawie podwodna” (wzniecająca jedynie niecałe dwa metry wody) nie powinna mieć trudności z okiełznaniem fali przybrzeżnej; wystarczyło jej się poddać. AI najwyraźniej wzięło pod uwagę wszystkie te kwestie, w każdym razie, katamaran z kotwicą pływającą i potężnymi, choć małymi silnikami parł przez wiatr i fale ku jeszcze niewidocznej zatoce; widok strony zawietrznej niemal całkowicie przesłaniał pył.

Podróżnicy trzymali się poręczy w kokpicie i czekali; niewiele mówili, zresztą dudnienie wichury utrudniało wszelkie próby porozumienia. Od ciągłego kurczowego zaciskania Russellowi zmęczyły się mięśnie rąk i ramion, niestety nie mógł nic na to poradzić, chyba że opuściłby kokpit, zszedł do kajuty i przypiął się pasami do koi, na co zupełnie nie miał ochoty. Mimo niewygody i prześladującego go niepokoju związanego z wejściem do zatoki, pragnął obejrzeć ten nadzwyczajny manewr i czuć wiatr rozpylający powierzchnię wody.

W krótką chwilę później (chociaż według AI minęły siedemdziesiąt dwie minuty) Sax dostrzegł po stronie zawietrznej ląd — ciemne pasmo ponad białymi, spienionymi falami. Sądził, że łódź znajduje się prawdopodobnie bardzo blisko niego, brzeg jednak po sekundzie zniknął, po czym pojawił się ponownie, lecz dalej na zachodzie; było to wejście do zatoki Arigato. Przy kolanie Saxa przesunął się rumpel, żaglówka lekko zmieniła kierunek i usłyszał wreszcie szum małych silników przy rufach dwóch kadłubów. Wstrząsy spowodowane zetknięciem się łodzi z lodem były teraz mniej regularne i silniejsze, toteż dwoje podróżników musiało się jeszcze mocniej trzymać poręczy. Zaczęły napływać wyższe fale denne, ich wierzchołki odrywały się, jednak reszta pozostawała zwarta — po zetknięciu z dnem powierzchnie gwałtownie się wznosiły. Wśród piany toczącej się po wodzie Sax dostrzegał już kloce lodu i większe fragmenty lodowych gór: przezroczystych, niebieskich, jadeitowych, akwamarynowych, pokrytych dołkami, nierównych i szklistych. Pomyślał, że przed łodzią, przy brzegu przesuwa się zapewne wielka ilość lodu. Gdyby ujście zatoki zostało nim zatkane, a fale i tak by się załamywały, przepłynięcie mogłoby się okazać naprawdę niebezpieczne; taka sytuacja była całkiem prawdopodobna. Sax krzyknął kilka pytań w stronę AI, lecz odpowiedzi maszyny nie zadowoliły go — twierdziła, że katamaran potrafi znieść wszelkie wstrząsy, ale w dryfującym lodzie silniki mogą odmówić posłuszeństwa. A lód szybko stawał się coraz grubszy; Sax i Ann mieli wrażenie, że ze wszystkich stron otacza ich luźna masa fragmentów gór lodowych, które wiatr spychał ku lądowi z całej zatoki. Ich zgrzytanie i dudnienie stanowiło teraz najgłośniejszy element przytłaczającego hałasu burzy. Sytuacja była rzeczywiście trudna — unikając lądu i lodu, łódź miała z wiatrem wypłynąć na morze. Rzucało nią w górę i w dół po falach, które były coraz wyższe i coraz bardziej niesforne; istniało prawdziwe niebezpieczeństwo kapotażu łodzi. Z powodu niespodziewanej grubości przybrzeżnego lodu należało się oddalić od brzegu, jednak rejs środkiem zatoki był coraz trudniejszy.