Выбрать главу

Po jakimś czasie ból skóry ustąpił. Chociaż Russell nadal miał spuchnięte i szorstkie ręce i nie panował w pełni ani nad mięśniami, ani nad myślami, wszystkie jego funkcje życiowe powoli wracały do normalnego stanu. A przynajmniej prawie normalnego.

— Sax! Sax! Gdzie jesteś? Odpowiedz nam, Sax!

— Ach. Witajcie. Jestem z powrotem w roverze.

— Znalazłeś go? Wyszedłeś ze śnieżnej groty?

— Tak. Eee… dostrzegłem pojazd w oddali… przez szczelinę w śniegu.

Jego słowa bardzo ich ucieszyły.

Sax siedział w fotelu, ledwie słuchając ich paplania, i zastanawiał się, dlaczego mimowolnie skłamał. Chyba nie miał ochoty opowiadać w tej chwili o Hiroko. Może zakładał, że wolałaby pozostać w ukryciu. Skłamał dla niej…

Zapewnił swoich towarzyszy, że czuje się dobrze, i wyłączył telefon. Zaciągnął fotel do kuchni i usiadł. Podgrzaną zupę wypił, głośno siorbiąc; płyn parzył go w język. Odmrożony, oparzony, drżący… lekkie mdłości… co jakiś czas łzy… oszołomiony… Mimo wszystko, był bardzo, bardzo szczęśliwy. O włos uniknął nieszczęścia! Ta myśl otrzeźwiła go. Czuł zażenowanie, a może nawet wstyd z powodu własnej głupoty — został zbyt długo nad wodą, stracił orientację i tak dalej… Równocześnie odczuwał prawdziwą radość. Przeżył, udało mu się. Hiroko żyła. Bez wątpienia, pozostali członkowie jej grupy również, łącznie z połową tuzina przedstawicieli pierwszej setki, którzy współpracowali z nią od początku: Iwao, Gene, Rya, Raul, Ellen, Jewgienia… Sax napuścił wody do wanny i zażywał ciepłej kąpieli; powoli, w miarę, jak rozgrzewało się jego ciało, dolewał gorętszej wody. Ciągle powracał myślą do tej cudownej sytuacji. Cud… Nie, rzecz jasna, to nie był cud, lecz zdarzenie wyglądało na cudowne i niosło ze sobą nieoczekiwaną i niezasłużoną radość.

Sax zdał sobie sprawę, że zasypia, wyszedł więc z wanny, wytarł się, pokuśtykał na wrażliwych stopach do łóżka, wczołgał się pod koc i zapadł w sen z myślą o Hiroko. Rozpamiętywał, jak kochał się z nią w łaźniach Zygoty, wspominał ciepłe, odprężające, „śliskie” schadzki w łaźni, późno w nocy, kiedy wszyscy inni spali. Myślał też ojej ręce zaciśniętej na jego nadgarstku, ciągnącej go w górę. Lewy nadgarstek bardzo go bolał, ale Sax był szczęśliwy.

Następnego dnia jechał z powrotem po wielkim południowym zboczu Arsii, teraz pokrytym czystobiałym śniegiem. Ściśle rzecz biorąc, dotarł na zaskakująco dużą wysokość: 10,4 kilometra nad poziom. Czuł dziwną mieszaninę niesłychanie złożonych emocji, które w jakiś sposób przypominały mu silne wrażenia z czasu, gdy po wstrząsie poddawał się synaptycznej kuracji bodźcowej — Saxowi zdawało się, że aktywnie rosną mu niektóre partie mózgu, na przykład siedlisko emocji, czyli łączący się z korą mózgową układ limbiczny. Żył, Hiroko żyła, Mars żył. W obliczu tych radosnych faktów nic nie znaczyło niebezpieczeństwo wystąpienia ery lodowcowej, która wyglądała na chwilową huśtawkę w ogólnym modelu ocieplenia, czymś w rodzaju zapomnianej już Wielkiej Burzy. Chociaż… Sax naprawdę chciałby jakoś złagodzić działanie nadchodzącego okresu zimna.

Zarówno na Marsie, jak i na Ziemi sytuacja nie była wesoła. Gwałtowne konflikty, wojna, kryzysy; powódź, era lodowcowa, przeludnienie, chaos społeczny, rewolucja. Czas rozpocząć operację ratowania ludzkości z uniwersalnej katastrofy albo — innymi słowy — zainicjować pierwszą fazę epoki postkapitalistycznej.

Sax zobojętniał, być może także wskutek wydarzeń na Daedalia Planitia. Jego towarzyszy z Da Vinciego bardzo martwiła aktualna sytuacja, spędzali godziny przed ekranami, a potem ze szczegółami informowali Saxa o debacie na wschodnim Pavonis. Russell nie miał cierpliwości, by ich wysłuchać. Twierdził, że na Pavonis sami sobie poradzą. Jego towarzysze jak zwykle się niepokoili. Jeśli w Kraterze Da Vinciego ktoś podniósł głos o dwa decybele, reszta już się zamartwiała, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Nie, nie, nie. Po zdarzeniu na Deadalii te sprawy po prostu Saxa nie interesowały. Mimo spotkania z burzą, a może za jej przyczyną, chciał jedynie wrócić do swoich terenowych badań. Pragnął zobaczyć jak najwięcej, dostrzec zmiany spowodowane usunięciem zwierciadeł i przedyskutować z różnymi zespołami zajmującymi się terraformowaniem sposób kompensacji ich braku. Zadzwonił więc do Nanao w Sabishii i spytał, czy mógłby odwiedzić tamtejsze laboratorium i omówić problem z grupą uniwersytecką. Nanao zgodził się.

— Mogę przywieźć kilku moich współpracowników? — spytał Sax.

Odpowiedź była twierdząca.

I nagle Sax stwierdził, że właściwie nie ma planu. Jak Hiroko poradziłaby sobie z tą potencjalną epoką lodowcową? Nie miał pojęcia. W laboratoriach Da Vinciego dysponował jednakże grupą współpracowników, którzy przez ostatnie dziesięciolecia rozmyślali nad problemem niezależności, budową broni, środków transportu, schronów. Teraz tamte kwestie rozwiązano i pojawiła się kolejna — nadejście epoki lodowcowej. Wielu z tych ludzi pracowało kiedyś z Saxem nad problemami terraformowania i zapewne potrafili wrócić do pierwotnej działalności. Jakie jednak wyznaczyć im zadania? No cóż, Sabishii znajdowało się na wysokości czterech kilometrów ponad poziomem odniesienia, a masyw Tyrrhena — na wysokości pięciu. Tamtejsi naukowcy najlepiej na świecie znali się na ekologii wysokościowej. Więc… konferencja. Stworzyć następną małą utopię. Jakie to oczywiste!

Tego popołudnia Sax zatrzymał rover w przełęczy między Pavonis i Arsią, w punkcie nazywanym Widokiem na Cztery Góry — było to wspaniałe miejsce, którego północny i południowy horyzont wypełniały dwa ogromne wulkany, daleko na północnym zachodzie widać było wypukłość Olympus Mons, a w jasne dni (ten akurat był zbyt mglisty) — na prawo od Pavonis — dodatkowo migał w oddali Ascraeus. Na tej przestronnej suchej wyżynie Sax zjadł lunch, a następnie skręcił na wschód i pojechał w dół, do Nikozji. Tam chciał złapać samolot do Da Vinciego, skąd planował polecieć do Sabishii.

Próbując wyjaśnić, dlaczego nie będzie osobiście uczestniczył w zebraniu w kompleksie magazynowym, musiał spędzić wiele czasu przy ekranie na rozmowach z zespołem z Da Vinciego i wieloma osobami na Pavonis.

— W każdym znaczeniu tego słowa będę obecny w tym magazynie — powiedział. Niestety, jego rozmówcom to nie wystarczało. Móżdżki w ich umysłach pragnęły, żeby fizycznie uczestniczył w spotkaniu. W pewnym sensie myśl ta go wzruszyła. „Wzruszające” — wyrażenie symboliczne, lecz całkiem dokładne. Sax śmiał się z tej myśli, gdy tymczasem na monitorze pojawiła się twarz Nadii.

— Daj spokój, Sax — powiedziała zirytowana Rosjanka — nie możesz zrezygnować tylko dlatego, że sytuacja jest trudna. Właśnie teraz cię potrzebujemy, jesteś przecież generałem Saxem, wspaniałym naukowcem… Musisz pozostać w tej grze.

Russell pomyślał, że Hiroko właśnie mu udowodniła, jak bardzo „obecna” może być osoba, która trzyma się z dala. A Sax chciał jechać do Sabishii.

— Ale co mamy robić? — spytał go Nirgal. Inni zadawali podobne pytania, choć w mniej bezpośredni sposób.

W sprawie kabla panował impas, na Ziemi natomiast — całkowity chaos. Na Marsie ciągle istniały gniazda metanarodowego ruchu oporu i kilka kontrolowanych przez „czerwonych” stref, na których systematycznie przejmowano kolejne projekty terraformowania, a także mnóstwo obiektów infrastruktury. Działało również wiele różnych niewielkich frakcji rewolucyjnych, wykorzystujących okazję — pragnęli, by uznano ich niezależność, chociaż czasami panowali nad tak małymi obszarami jak namiot albo stacja meteorologiczna.