Выбрать главу

— Zapewniam cię, iż wierzę w podziemną gospodarkę, zawsze jednak uprawialiśmy ekonomię mieszaną, w której czysta wymiana darów współistniała z wymianą monetarną. Nieobcy był nam neoklasyczny racjonalizm rynkowy czy też mechanizm zysku, staraliśmy się jednak, żeby służył wyższym wartościom, takim jak sprawiedliwość i wolność. Racjonalizm ekonomiczny nie jest najwyższą wartością, tylko narzędziem do obliczania kosztów i korzyści, stanowi więc zaledwie jedną część większego równania dotyczącego ludzkiego dobrobytu. Większe równanie nazywam gospodarką mieszaną, taką, jaką chcemy tworzyć. Proponujemy skomplikowany układ z publicznymi i prywatnymi sferami działalności ekonomicznej. Może trzeba będzie poprosić ludzi, aby poświęcili na pracę dla dobra publicznego mniej więcej rok swego życia — jak w szwajcarskiej służbie narodowej. Ta praca społeczna plus wpływy z podatków płaconych przez prywatne spółdzielnie za korzystanie z gruntów i ich zasobów pozwolą zagwarantować tak zwane prawa społeczne, o których dyskutujemy — mieszkania, opiekę zdrowotną, żywność, edukację — i które nie powinny pozostawać na łasce racjonalizmu rynkowego. Ponieważ, jak mawiali włoscy robotnicy: La salute non sipaga. Zdrowie nie jest na sprzedaż!

Ten punkt był dla Włada szczególnie ważny, ponieważ w systemie metanarodowym (od którego się odżegnywał) za zdrowie trzeba było płacić — płatna była nie tylko opieka medyczna, wikt i domy, lecz także kuracja gerontologiczna. Rosjanina zawsze drażniło, że jego najwspanialszy wynalazek przysługiwał tylko osobom uprzywilejowanym i wiązał się z przynależnością do lepszej klasy społecznej. To rozróżnienie: długie życie albo wczesna śmierć, ta fizykalizacja klasy niemal przypominała dywergencję gatunków. Nic dziwnego, że Włada gniewał ów fakt i że poświęcił się wynalezieniu systemu ekonomicznego, który pozwoliłby wszystkim ludziom korzystać z kuracji.

— Nic zatem nie pozostawimy mechanizmom rynkowym — mruknął Antar.

— Mylisz się — odparł Wład, machając z jeszcze większym rozdrażnieniem w kierunku młodego Araba. — Rynek zawsze będzie istniał, ponieważ wpływa na jakość produkcji i usług. Współzawodnictwo jest nieuniknione i zdrowe. Ideałem jest otrzymywanie najlepszego produktu za najlepszą możliwą cenę. Na Marsie jednak społeczeństwo będzie kierowało rynkiem w sposób bardziej aktywny. Dla niezbędnej produkcji związanej ze wspomaganiem życia musi istnieć status „niezyskowności”, zatem rynek niezależny może powstać dopiero po zaspokojeniu podstawowych kwestii egzystencjalnych, dopiero wówczas należące do robotników spółdzielnie mogą podejmować rozmaite ryzykowne przedsięwzięcia. Najważniejsze jest więc zapewnienie podstawowych potrzeb, później jednak robotnicy mogą w swoich przedsiębiorstwach robić, co chcą. Nazywam taką działalność procesem twórczym.

Jackie wyglądała na zmartwioną, że Wład tak łatwo sobie poradził z Antarem.

— A co z ekologicznymi aspektami ekonomii, które zawsze podkreślałeś? — spytała. Zamierzała chyba ośmieszyć starca albo wykazać błąd w jego myśleniu.

— To kwestie podstawowe — odrzekł Wład. — Punkt trzeci deklaracji z Dorsa Brevia mówi, że ziemia, powietrze i woda na Marsie nie należą do nikogo, że jesteśmy jedynie ich zarządcami dla przyszłych pokoleń. Zarząd ten ma być udziałem nas wszystkich, jednak na wypadek konfliktów proponujemy powołanie silnych sądów ekologicznych, może związanych z sądem konstytucyjnym, które będą oceniać rzeczywiste i całkowite koszty każdej działalności ekonomicznej oraz pomogą pełnić nadzór nad planami, które mogą zniszczyć środowisko.

— Ależ to jest po prostu gospodarka planowa! — krzyknął Antar.

— Gospodarka kojarzy się z planem. Kapitalizm wiele planował, a metanacjonalizm próbował planować wszystko. Tak, tak, ekonomia to plan!

— Po prostu wraca socjalizm — powiedział sfrustrowany i wściekły Antar.

Wład wzruszył ramionami.

— Społeczeństwo Marsa to nowy twór. Nazwy z wcześniejszych układów mogą być zwodnicze niczym terminy teologiczne. W naszym ustroju istnieją oczywiście elementy, które można nazwać socjalistycznymi. Jak inaczej usunąć niesprawiedliwość z ekonomii? Prywatne przedsiębiorstwa będą należały do ich robotników, ale nie chodzi o zwykłą nacjonalizację, a zatem również nie o socjalizm, przynajmniej nie taki, jak ten, który próbowano wprowadzić na Ziemi. Wszystkie spółdzielnie staną się przedsiębiorstwami — małymi demokracjami wykonującymi taką czy inną pracę. Potrzebujemy przecież kapitału. Powstanie rynek, będzie i kapitał. Tyle że w naszym systemie robotnicy będą dzierżawić kapitał, a nie przekazywać sobie nawzajem. Ten sposób jest bardziej demokratyczny i sprawiedliwszy. Zrozumcie mnie dobrze: staraliśmy się ocenić każdy aspekt naszej ekonomii pod kątem sprawiedliwości i wolności, które wcale nie są ze sobą sprzeczne (jak sądzą niektórzy), ponieważ wolność w niesprawiedliwym systemie wcale nie jest wolnością. Te dwa pojęcia są ze sobą związane. Ich współwystępowanie jest możliwe, trzeba jednak ku temu stworzyć lepszy system społeczny, łącząc ze sobą sprawdzone elementy. Przygotowywaliśmy się na tę okazję przez siedemdziesiąt lat i właśnie nadeszła, toteż nie widzę powodu, by teraz nie wykorzystać jej tylko dlatego, że ktoś się boi starych słów. Jeśli macie jakieś konkretne sugestie dotyczące udoskonalenia zaproponowanego przeze mnie układu, chętnie ich wysłucham.

Wład patrzył długo i twardo na Antara. Młodzieniec jednak nie odpowiedział, najwyraźniej nie miał żadnych sugestii.

W sali zaległo ciężkie milczenie. Był to pierwszy i jedyny raz podczas całego kongresu, gdy któremuś z issei udało się pokonać przedstawiciela nisei w debacie publicznej; większość issei wolała bowiem subtelniejsze metody. Teraz jednak stary radykał zdenerwował się, wstał i w potyczce słownej zwyciężył popularnego przedstawiciela neokonserwatywnych młodych Marsjan, którzy od pewnego już czasu zachowywali się w taki sposób, jak gdyby dla własnych celów zamierzali narzucić wszystkim nową wersję starej hierarchii. „Zwycięstwo” Włada podsumowało stanowisko wszystkich starych issei, oburzonych na reakcyjny egoizm Antara i na jego tchórzostwo w obliczu koniecznych zmian.

Wład usiadł; Antar został pokonany.

Spory jednak nie ustały. Konflikt, metakonflikt, szczegóły, podstawy — omawiano wszystkie kwestie, łącznie z problemem magnezowego zlewu kuchennego, który w jakieś trzy tygodnie od rozpoczęcia kongresu ktoś ustawił na jednym segmencie wielkiego „stołu stołów”.

Ściśle rzecz biorąc, delegaci w magazynie stanowili jedynie wierzchołek góry lodowej, najbardziej widoczny człon gigantycznej debaty toczącej się na obu planetach. Transmisję każdej minuty konferencji można było oglądać na całym Marsie i w większości miejsc na Ziemi, a ponieważ przekazywaną na żywo relację cechowała pewna typowa dla dokumentu nuda, telewizja Mangalavid przygotowywała codzienne skróty, które pokazywano co noc w trakcie szczeliny czasowej, a następnie wysyłano na Ziemię do bardzo szerokiego rozpowszechniania. Kongres stał się „największym show na ziemi”, jak osobliwym tonem zauważył ktoś w pewnym amerykańskim programie.

— Może ludzie są zmęczeni oglądaniem w telewizji stale tych samych bzdur — mruknął Art do Nadii pewnej nocy, kiedy oglądali na amerykańskiej stacji krótkie, przedziwnie zniekształcone sprawozdanie z negocjacji minionego dnia.

— Albo oglądaniem ich wokół siebie.

— To prawda. Wolą myśleć o czymś innym.

— A może zastanawiają się, co robić — zasugerowała Nadia. — Może jesteśmy dla nich modelem małym i łatwiejszym do zrozumienia.