W budowie własnego wizerunku dodatkowo pomagał mu dziwny, pełen wahań styl wypowiedzi. Fakt, że Sax mówił z trudem, zmienił go w swego rodzaju wyrocznię; Ziemianie sądzili chyba, że starzec myśli na tak wysokim poziomie, że potrafi mówić jedynie zagadkami. I chyba kogoś takiego właśnie potrzebowali. Tak rozumieli naukę — obiegowa teoria fizyczna mówiła, że ostateczna rzeczywistość to ultramikroskopijne pętle struny, które poruszają się supersymetrycznie w dziesięciu wymiarach. Słysząc tego typu stwierdzenia, ludzie dochodzili do wniosku, że fizycy to istoty niesamowite. Coraz powszechniejsze używanie translatorów AI przyzwyczajało wszystkich do najdziwniejszych zwrotów; prawie każdy, kogo Nirgal spotkał, mówił po angielsku, lecz każdy nieco inaczej. Miał wrażenie, że Ziemia jest mieszaniną idiolektów i że tutaj nie ma dwu osób posługujących się tym samym językiem.
Z tego też względu Saxa słuchano z największą powagą.
— Powódź oznacza punkt przełomowy w historii — powiedział pewnego ranka w sali Bundeshausu na wielkim ogólnym zebraniu Narodowej Rady. — Nastąpiła naturalna rewolucja. Pogoda na Ziemi się zmienia, podobnie jak lądy czy prądy mórz. Dochodzi do zmian w populacjach ludzkich i zwierzęcych. W tej sytuacji nie ma powodu, by próbować przywrócić świat sprzed potopu. Nie jest to po prostu możliwe. Istnieje natomiast wiele przyczyn dla ustanowienia udoskonalonego społecznego porządku. Stary był… wadliwy. Powodował rozlew krwi, głód, niewolnictwo i wojnę. Cierpienie. Niepotrzebną śmierć. Śmierć zawsze się będzie zdarzać, jednak do każdej osoby powinna przyjść jak najpóźniej. Na końcu dobrego życia. To cel wszystkich racjonalnych układów społecznych. Uznajmy więc powódź za okazję — zarówno tutaj, jak i na Marsie — do… przerwania rozkładu.
Urzędnicy z ONZ i doradcy metanarodowców zmarszczyli na te słowa brwi, niemniej jednak słuchali dalej. Cały świat obserwował Russella. Nirgal uważał, że to, co nie wydaje się ważne grupie przywódców w jednym europejskim mieście, może być znaczące dla mieszkańców wiosek, którzy oglądają człowieka z Marsa w telewizji. W każdym razie, Praxis, Szwajcaria i ich sojusznicy na całym świecie przeznaczali bogactwa na pomoc uchodźcom oraz kuracje przedłużające życie i wszędzie przyłączali się do nich ludzie. Jeśli w trakcie ratowania świata można zarobić na życie, jeśli pomoc światu uosabia najlepszą okazję na stabilizację i długie życie człowieka, a także życiową szansę dla jego dzieci — w takim razie, dlaczego nie? Dlaczego nie? Co miała do stracenia większość ludzi? W końcu, epoka późnometanarodowa przyniosła korzyści tylko niektórym osobom, natomiast miliardy mieszkańców planety pomijano, a ich sytuacja stale się pogarszała.
Zatem metanarodowcy masowo tracili swoich pracowników. Nie mogli ich do siebie przywiązać ani zastraszyć, toteż potrafili zatrzymać tylko w jeden sposób: wprowadzając te same programy, które zainicjowała Praxis. Podobno tak postępowali, w każdym razie dużo o tym mówili. Maja podejrzewała, że zarządzili jedynie powierzchowne zmiany, upodabniając się do Praxis na tyle, by nie stracić swoich robotników i zysków. Może Sax miał rację, twierdząc, że konsorcja nie zdołają zapanować nad sytuacją i wbrew sobie wprowadzą nowy porządek.
To właśnie Nirgal zdecydował się powiedzieć, gdy musiał zabrać głos podczas konferencji prasowej w dużej bocznej sali Bundeshausu. Stanął na podium, spojrzał na pomieszczenie pełne reporterów i delegatów — tak różne od zaimprowizowanego stołu w magazynie na Pavonis, osiedla wykarczowanego z dżungli Trynidadu czy też zebrania pewnej dzikiej nocy w Burroughs — i nagle zrozumiał swoją rolę: miał być przedstawicielem młodych Marsjan, głosem nowego świata. Rozsądek trzeba zostawić Mai i Saxowi; on miał po prostu przekazać inny punkt widzenia.
— Wszystko będzie dobrze — zaczął, starając się objąć wzrokiem jak najwięcej osób spośród zebranych. — Na każdy moment w historii składa się mieszanina archaicznych elementów, spraw sięgających korzeniami w przeszłość, aż do prehistorii. Teraźniejszość zawsze stanowi melanż tych różnych dawnych składników. Ciągle istnieją rycerze na koniach, którzy zabierają wieśniakom plony. Nadal trwają gildie i plemiona. Wielu ludzi porzuca obecnie pracę, aby pomóc organizacjom niwelującym skutki powodzi. To coś nowego, lecz także stara, dobrze znana pielgrzymka. Oni pragną zostać pielgrzymami, mieć przed sobą duchowy cel, wykonywać prawdziwą pracę — znaczącą pracę. Nie będą już tolerowali okradania ich z wypracowanych zysków. Siedzący tu przede mną przedstawiciele arystokracji! Wyglądacie na zmartwionych. Może będziecie musieli zacząć na siebie pracować, żyć dzięki własnej pracy, żyć na takim samym poziomie, co reszta. Taka jest prawda — to się zdarzy. Będzie to jednak dobre, nawet dla was. Jeśli człowiekowi wystarcza jedzenia, powinien być równie zadowolony jak podczas obfitej biesiady. Nasze dzieci są najbezpieczniejsze, kiedy panuje równość. Obecna powszechna dostępność kuracji przedłużającej życie ma ogromne znaczenie dla demokracji. Jest jej fizycznym dowodem. Zdrowie dla wszystkich! Być może, za parę lat dojdzie do wybuchu pozytywnej ludzkiej energii, która wspaniale przekształci Ziemię.
Ktoś z tłumu wstał i spytał, jakie są szansę na ten ludzki wybuch, a Nirgal pokiwał głową.
— No, tak, oczywiście, to istotny problem. Nie trzeba być demografem, aby dostrzec, że gdy rodzą się nowi ludzie, a starzy nie umierają, populacja bardzo szybko osiągnie nieprawdopodobny poziom. Poziom nie do utrzymania… A wtedy nastąpi załamanie. Więc… Trzeba zająć się tą kwestią teraz. Należy — przynajmniej na jakiś czas — zmniejszyć tempo narodzin. Taka sytuacja nie musi trwać wiecznie. Kuracje przedłużające życie nie zapewniają nieśmiertelności. W końcu pierwsze pokolenia, które poddano kuracji, wymrą, rozwiązując problem przeludnienia. Powiedzmy, że aktualna populacja na obu planetach wynosi piętnaście miliardów ludzi. Jest nas dużo, jeśli zatem zdecydujecie się zostać rodzicami, nie możecie się skarżyć, ponieważ to właśnie wasza długowieczność stwarza kłopot. W dodatku rodzicielstwo oznacza jedno dziecko lub… dziesięcioro. Powiedzmy, że każdej parze pozwolimy mieć jednego potomka… Z obecnego pokolenia urodzi się wówczas siedem i pół miliarda dzieci. Wszystkie one zostaną oczywiście także poddane kuracji i rozpieszczane na wszelkie możliwe sposoby, są bowiem bogactwem naszego świata. Dzieci te spłodzą cztery miliardy kolejnych dzieci, ich dzieci — dwa miliardy i tak dalej. Nawet jeśli nikt do tego czasu nie umrze, populacja będzie rosła, lecz w coraz powolniejszym tempie. W jakimś momencie, może za sto lat, może za tysiąc, wymrze pierwsze pokolenie, prędzej czy później na pewno się to stanie. Wówczas populacja zmaleje prawie o połowę, ludzie ocenią sytuację, infrastrukturę, środowisko obu światów — jednym słowem pojemność całego Układu Słonecznego — i być może pary będą mogły sobie pozwolić na posiadanie dwojga dzieci. Nastąpi zmiana pokoleniowa, równowaga, a może jeszcze coś innego. Ludzie będą mieli wybór, kryzys populacyjny skończy się, choć może dojdzie do tego dopiero za tysiąc lat.
Nirgal przerwał i rozejrzał się po widowni; urzeczeni ludzie obserwowali go w milczeniu. Zrobił gest ręką, aby się zbliżyli.
— Tymczasem, musimy pomóc sobie nawzajem. Musimy się dostosować i zadbać o powierzchnię. Mars może pomóc Ziemi, ponieważ stale eksperymentuje ze swoją powierzchnią. Uczymy się tego wszyscy, niektóre wnioski można przenieść tutaj. Poza tym, co ważniejsze, chociaż większość populacji zawsze będzie mieszkała tu, na Ziemi, znaczny jej ułamek może się przeprowadzić na Marsa. To nieco złagodzi waszą sytuację, a my będziemy szczęśliwi, że możemy was przyjąć. Mamy obowiązek przyjąć tak wiele osób, jak to tylko możliwe, ponieważ ciągle jesteśmy Ziemianami. Tkwimy w tym wszystkim razem. Ziemia i Mars… Zresztą, w Układzie Słonecznym istnieją jeszcze inne możliwe do zaludnienia światy. Żaden nie jest wprawdzie tak duży jak nasze dwa, ale jest ich wiele. Wykorzystując je i współpracując ze sobą, możemy doprowadzić do zakończenia ery przeludnienia. A później czeka nas złoty wiek.