Выбрать главу

— Więc jesteś Marsjaninem — zagaił głosem o intonacji równie śpiewnej jak wioślarza, niemniej jednak z jakiegoś powodu o wiele łatwiejszym do zrozumienia. — Witaj na pokładzie naszej małej łodzi poszukiwawczej. Słyszałem, że pragniesz znaleźć pewną starą Azjatkę?

— Tak — odparł Nirgal. Jego puls przyspieszył. — Jest Japonką.

— Hm. — Mężczyzna zmarszczył brwi. — Widziałem ją tylko raz, ale powiedziano mi, że to Azjatka, może z Bangladeszu. Są wszędzie od czasu powodzi. Ale kto może wiedzieć, no nie?

W tym momencie czterech przedstawicieli eskorty Nirgala wspięło się już na pokład, toteż właściciel łodzi wcisnął guzik, który uruchomił silnik, potem puścił w ruch ster i zapatrzył się bacznie przed siebie. Rufa łodzi zanurzyła się niżej, łódź zaczęła drżeć, a później coraz bardziej się oddalać od linii zatopionych budynków. Było ponuro, chmury wisiały bardzo nisko, morze i niebo wydawały się tak samo brunatnoszare.

— Podpłyniemy na nabrzeże — odezwał się mały kapitan.

Nirgal pokiwał głową.

— Jak się pan nazywa?

— Na imię mam Bly. „Be”, „el”, „aj”.

— Ja jestem Nirgal.

Mężczyzna skinął głową.

— Więc to były doki? — spytał Nirgal.

— Faversham. Kiedyś rozciągały się tu mokradła… Harn, Mägden… W większości bagna, aż do wyspy Sheppey. Swale, kiedyś. Bardziej bagnisko niż rzeka, jeśli wiesz, co mam na myśli. Teraz patrzysz w wietrzny dzień, a tu od razu Morze Północne. Sheppey nie jest już nawet jak to wzgórze, które widzisz, o tam. Teraz właściwie jest wyspą.

— I tam właśnie widział pan… — Nirgal nie wiedział, jak określić Hiroko.

— Twoja azjatycka babka weszła na prom z Vlissingen do Sheerness, na drugą stronę wyspy. Po ulicach Sheerness i Minster płynie obecnie Tamiza, a podczas przypływu woda sięga aż po dachy. Teraz jesteśmy nad Magden Marsh. Popłyniemy wokół przylądka Shell Ness, Swale też jest zatkana.

Wokół łodzi unosiła się woda w kolorze błota, pokryta rzędami długich, krętych smug żółtawej piany. Na horyzoncie szarzało. Bly obrócił ster i łódź popłynęła po krótkich stromych falach. Zakołysała się, cała poruszyła w górę, potem w dół, znowu w górę i znowu w dół. Nirgal przeżywał zupełnie nowe doświadczenie. Na niebie wisiały szare chmury, między nimi i lekko wzburzoną wodą widać było jedynie trójkąt czystego nieba. Łódź huśtała się w tę i z powrotem, balansując jak korek. Płynny świat.

— Jest dużo krótszy, niż był kiedyś — powiedział zza steru kapitan Bly. — Gdyby woda była czystsza, można by zobaczyć pod nami Sayes Court.

— Jak tu jest głęboko? — spytał Nirgal.

— To zależy od fali. Przed powodzią cała wyspa znajdowała się około cala ponad poziomem morza, toteż głębokość wody równa jest mniej więcej podniesieniu się poziomu. Jak to mówią? Dwadzieścia pięć stóp? Na pewno więcej, niż potrzebuje ta stara łajba. Płytko się zanurza.

Kapitan przekręcił ster w lewo. Coś uderzyło w burtę łodzi, która kilka razy szarpnęła. Kapitan wskazał na skalę.

— Tam, pięć metrów. Harty Marsh. Widzisz tę grządkę ziemniaczaną, tę wzburzoną wodę, tam? Jeszcze podejdzie w górę. Wygląda jak zatopiony gigant zagrzebany w błocie.

— Jaka jest teraz fala?

— Prawie przypływ. Odpływ zacznie się za pół godziny.

— Trudno uwierzyć, że księżyc tak potrafi przesuwać ocean.

— Co, nie wierzysz w grawitację?

— Och, wierzę w nią… Właśnie mnie miażdży. Tylko trudno sobie wyobrazić, że coś z tak daleka ma tak wielki wpływ.

— Hm — powiedział kapitan, wpatrując się przed łódź, w brzeg mgły zasłaniającej mu widok. — Powiem ci, co trudno sobie wyobrazić. Że kilka gór lodowych potrafi przemieścić tyle wody, że wszystkie oceany świata podchodzą tak wysoko.

— Rzeczywiście trudno uwierzyć.

— Zadziwiające. Ale dowód tego widać wokół nas. Ach, nadchodzi mgła.

— Czy oznacza dużo gorsze warunki pogodowe niż te, do jakich jest pan przyzwyczajony?

Kapitan zaśmiał się.

— Powiedziałbym, że dorównuje tym najgorszym.

Mgła pojawiła się obok łodzi w postaci długich, mokrych welonów. Lekko wzburzone fale przesuwały się głośno i unosiła się z nich para. Było mrocznie. Mimo drżenia w żołądku, które Nirgal odczuwał podczas każdorazowego zwalniania przed falą, nagle uświadomił sobie, że jest szczęśliwy. Płynął po wodnym świecie, a jasność światła słonecznego wreszcie stała się znośna. Po raz pierwszy od czasu, gdy przyleciał na Ziemię, mógł przestać mrużyć oczy.

Kapitan obrócił znowu duży ster i łódź popłynęła z falą. Kierowali się na północny zachód do ujścia Tamizy. Po lewej stronie z zielonkawo-brązowej wody wyłonił się brązowawo-zielony pas wzniesień; na jego zboczu tłoczyły się budynki.

— Minster, czy też raczej to, co z niego zostało. Kiedyś najwyżej położony teren na wyspie. Sheerness jest o tam, woda poczyniła spore zniszczenia.

Pod niskim pułapem ociekającej mgły Nirgal zobaczył coś w rodzaju rafy spienionej, białej wody, wirującej we wszystkich kierunkach; pod białą pianą woda była czarna.

— To Sheerness?

— Taa.

— I wszyscy mieszkańcy przenieśli się do Minster?

— Albo gdzieś indziej. Większość z nich. W Sheerness zostało paru największych uparciuchów.

Kapitan usiłował przepłynąć zatopioną plażę Minsteru. W miejscu, gdzie sterczała z fal linia szczytów dachów, znajdował się jakiś wielki budynek, którego dach i ściana od strony morza zniknęły, toteż budowla funkcjonowała obecnie jako mały basen dla jachtów i łodzi; między trzema pozostałymi ścianami stała woda, a wyższe piętra z tyłu służyły jako dok, w którym cumowały trzy inne łodzie rybackie. Mężczyźni znajdujący się na ich pokładach pomachali na widok zbliżającej się łodzi Nirgala.

— Kto to? — spytał jeden z nich, kiedy Bly powoli posuwał łódź do doku.

— Jeden z Marsjan. Próbujemy znaleźć tę Azjatkę, która pomagała w Sheerness dwa tygodnie temu. Widzieliście ją?

— W ostatnich dniach nie. Dwa tygodnie temu faktycznie tu była. Słyszałem, że popłynęła do Southend. Będą wiedzieli tam na dole, w zalanej części.

Bly skinął głową.

— Chcesz zwiedzić Minster? — spytał Nirgala.

Młodzieniec zmarszczył brwi.

— Wolałbym spotkać się z ludźmi, którzy wiedzą, gdzie jest kobieta, której szukam.

— Taa. — Bly wycofał łódź ze szczeliny i zawrócił. Nirgal dojrzał zabite deskami okna, poplamiony gips, półki na ścianie biura, jakieś notatki przypięte do belki. Kiedy płynęli ponad zatopioną częścią Minsteru, Bly wziął mikrofon połączony z radiem spiralnym sznurem i zaczął naciskać guzik. Potem odbył kilka krótkich rozmów, z których Nirgal niemal nic nie zrozumiał — rzucał „ach, stary wygo!” i tym podobne stwierdzenia. Odpowiedzi słychać było kiepsko, towarzyszyły im zakłócenia.

— W takim razie spróbujemy w Sheerness. Fala jest odpowiednia.

Prując dziobem białą wodę i pianę, bardzo powoli popłynęli ponad zatopionymi ulicami miasta. W środku spienionego obszaru woda była spokojniejsza. Z szarej cieczy wystawały kominy i słupy telefoniczne. Nirgal sporadycznie dostrzegał zarysy niższych domów i innych budynków, jednak woda była tak bardzo spieniona na górze i tak ciemna poniżej, że niewiele mógł zobaczyć: spadzisty dach, fragment ulicy, ślepe okno domu.

Po drugiej stronie miasta unosił się ruchomy dok, zakotwiczony do wystającego z przybrzeżnych fal betonowego filaru.