Выбрать главу

Na początek postanowiła, że będzie od czasu do czasu schodzić z wierzchołka i uczestniczyć w jakimś projekcie budowlanym. Musiała też się wywiązywać ze swoich obowiązków w radzie, sądziła jednak, że wywrze dobre wrażenie, jeśli na przykład podejmie się pracy nad wzrostem produkcji gazu oranżeriowego, łącząc w ten sposób problemy techniczne i politykę dostosowania się do nowych zasad związanych ze środowiskiem. Chętnie ruszyłaby w teren, gdzie znajdowały się pokłady gazów, i stamtąd, przez nadgarstek, utrzymywałaby kontakt z radą.

Niestety, zdarzenia sprzysięgły się przeciwko niej i musiała pozostać w Sheffield, gdzie działo się wiele, choć w porównaniu z samym kongresem nic z pozoru ważnego ani interesującego: po prostu niezbędne szczegóły. Tak jak powiedziała Charlotte, po fazie projektowania nastąpił teraz nie kończący się okres drobiazgowego konstruowania, pracy nad kolejnymi szczegółami.

Nadia wiedziała, że musi być cierpliwa. Przepracować pierwszy gorączkowy okres, a później wyjechać. Tymczasem, jak to na początku, obecności Nadii potrzebowały media, nowe marsjańskie biuro ONZ (bardzo zainteresowane polityką imigracyjną i procedurami) oraz radni. Gdzie rada będzie się spotykać? Jak często? Zgodnie z jakimi zasadami ma działać? Nadia przekonała pozostałych sześciu przedstawicieli rady, aby zatrudnili jako sekretarza rady i szefa protokołu Charlotte, która natychmiast wynajęła duży zespół asystentów z Dorsa Brevia. W ten sposób zaczęli kompletować personel. Michaił miał praktyczne doświadczenie, ponieważ działał kiedyś w rządzie Bogdanów Vishniac. Zatem w radzie były osoby lepiej przygotowane do wykonywania tej pracy niż Nadia, niemniej jednak milion razy dziennie zapraszano ją, by się naradzać, dyskutować, decydować, uzgadniać, rozstrzygać, zarządzać i tak dalej. Bez końca.

A potem, kiedy Rosjance udało się na siłę wygospodarować trochę wolnego czasu dla siebie, okazało się, że funkcja prezydenta niezwykle utrudnia przyłączenie się do każdego z projektów budowlanych, bowiem dana budowa należała teraz do jakiegoś namiotu lub spółdzielni, bardzo często były to przedsiębiorstwa ekonomiczne, zaangażowane w transakcje związane z „niezyskownymi” pracami publicznymi; czasem działały na zasadach współzawodnictwa. Gdyby więc marsjański prezydent popierał którąś spółdzielnię, podejrzewano by oficjalną protekcję. Skoro Nadia chciała działać zgodnie z wszelkimi zasadami, nie mogła sobie na to pozwolić. Konflikt interesów.

— Cholera! — krzyknęła oskarżycielskim tonem do Arta.

Randolph wzruszył ramionami i próbował udawać, że nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

Nadia nie miała więc wyjścia. Stała się więźniem własnej władzy. Musiała badać sytuację, niczym inżynieryjny problem, i próbować wykorzystać swoją siłę. Aby budować fabryki gazów oranżeriowych, musiałaby się przyłączyć do którejś ze spółdzielni produkcyjnych, a jeśli tego nie chciała, musiała znaleźć inny sposób. Może zacząć z „wyższej pozycji” — na przykład koordynować pracę spółdzielni.

Sądziła, że łatwo znaleźć pretekst dla wspierania budowy tego typu fabryk. Trwał „rok bez lata”, towarzyszyła mu seria gwałtownych burz, które sunęły z Wielkiej Skarpy na północ. Większość meteorologów zgadzała się, że te — jak je nazywano — „równikowe burze Hadleya” spowodowało usunięcie zwierciadeł orbitalnych oraz wywołany ich brakiem nagły spadek słonecznego naświetlenia. Powszechnie panowała opinia, że może nadejść epoka lodowcowa, a pompowanie w atmosferę gazów oranżeriowych uważano za jeden z najlepszych sposobów jej przeciwdziałania. Nadia poprosiła więc Charlotte, aby zwołała konferencję, podczas której zamierzała szukać poparcia dla akcji zapobiegającej nadejściu epoki lodowcowej. Charlotte skontaktowała się z ludźmi w Da Vincim, Sabishii oraz w innych miejscach i zaplanowano konferencję, która miała odbyć się w Sabishii; niektórzy — zapewne saxoklony z Da Vinciego — nadali jej nazwę: „Efekty utraty nasłonecznienia. Spotkanie w Mroku 53”.

Niestety, Nadia nie zdołała dotrzeć na konferencję, gdyż jej czasem niemal całkowicie zawładnęły sprawy w Sheffield, zwłaszcza tworzenie nowego systemu ekonomicznego, co uznała za wystarczająco ważne, aby zostać w mieście. Parlament stosował prawa eko-ekonomii, starając się wprowadzić w życie zapisaną w konstytucji teorię. Spółdzielniom, które istniały przed rewolucją, polecono, by pomogły upodobnić się do siebie nowym niezależnym, lokalnym filiom metanarodowców. Proces ten, zwany horyzontalizacją, wspierało bardzo wiele osób, zwłaszcza młodych tubylców, dzięki czemu przekształceń dokonywano w sposób łagodny i bezproblemowy. Każde marsjańskie przedsiębiorstwo musiało obecnie w całości należeć do jego pracowników. Spółdzielnia nie mogła liczyć więcej niż tysiąc osób; większe przedsiębiorstwa rozdrabniano na współpracujące ze sobą stowarzyszenia spółdzielcze. Większość firm opierała swą wewnętrzną strukturę na wariantach modeli bogdanowistycznych, które z kolei nawiązywały do wspólnot baskijskich w hiszpańskim Mondragonie. W spółdzielniach wszyscy pracownicy zapewniali sobie pozycję współwłaścicieli przez wpłacenie równowartości mniej więcej rocznych zarobków na fundusz majątkowy firmy. Pieniądze te zarabiali podczas stażów pod koniec szkolenia i stawały się one zaczątkiem udziału danego pracownika w przedsiębiorstwie, który rósł z każdym rokiem pracy, a w końcu wracał do jego właściciela w postaci emerytury albo odprawy. Rady nadzorcze wybierane spośród siły roboczej zatrudniały — zwykle z zewnątrz — zarząd, który podejmował decyzje wykonawcze, ale co roku rada nadzorcza oceniała jego działalność. Kredyty i kapitał otrzymywano z centralnych banków spółdzielczych, funduszu rozruchowego globalnego rządu lub organizacji wspierających ruch spółdzielczy, takich jak Praxis czy państwo szwajcarskie. Przy wykonywaniu poważniejszych projektów w ramach danego przemysłu albo działalności usługowej spółdzielnie łączyły się w większe jednostki, które wysyłały reprezentantów do przemysłowych gildii, powołujących komisje praktyk zawodowych, centra arbitrażowe i mediacyjne oraz stowarzyszenia handlowe.

Komisja ekonomiczna utworzyła również marsjańską walutę służącą do płatności wewnętrznych oraz do wymiany z walutami ziemskimi. Komisja pragnęła pieniądza „odpornego” na ziemską spekulację, ale ponieważ na Marsie nie istniał rynek akcyjny, Ziemianie nadal preferowali własne waluty. Marsjańskiemu cekinowi groziła więc inflacja na ziemskich rynkach pieniężnych i w dawnych czasach zapewne jego wartość szybko by spadła, powodując straty handlowe. Jednak obecnie na Ziemi niedobitki metanarodowców kontynuowały walkę przeciwko spółdzielczości, a w świecie ziemskich finansów panował chaos, toteż marsjańską waluta miała na Ziemi właściwą pozycję — nie za słabą, nie za silną. Na Marsie natomiast cekin był po prostu środkiem płatności. Praxis bardzo pomagała w tym procesie, stając się dla młodej gospodarki swego rodzaju bankiem federalnym, który dostarczał wolnych od odsetek pożyczek i pośredniczył w finansach z Ziemią.

Rada wykonawcza Nadii spotykała się codziennie na wielogodzinnych zebraniach, podczas których omawiano problemy ustawodawcze i inne programy rządowe. Spotkania zabierały tyle czasu, iż Rosjanka niemal zapomniała o konferencji w Sabishii, którą sama zainicjowała. Czasami jednak, w nocy, siadała na ostatnią przed snem godzinę lub dwie przy ekranie i rozmawiała z przyjaciółmi w Sabishii. Miała wrażenie, że i bez niej konferencja osiągnie swój cel. Zjechało na nią wielu marsjańskich ekologów, którzy przyznawali, że intensywny wzrost emisji gazów oranżeriowych zmniejszyłby negatywne skutki utraty zwierciadeł. Oczywiście gazem najłatwiejszym do wysłania w atmosferę był dwutlenek węgla, jednak naukowcy zgadzali się, że zamiast niego — ciągle przecież próbowano tak zredukować jego ilość w powietrzu, by człowiek mógł oddychać — potrafią stworzyć bardziej skomplikowane, potężniejsze gazy i uwolnić je w potrzebnych ilościach. Ekolodzy twierdzili, że taka działalność pozostanie w zgodzie z prawem, bowiem w konstytucji zapisano tylko, że marsjańska atmosfera nie może być gęstsza niż trzysta pięćdziesiąt milibarów przy konturze sześciokilometrowym, nigdzie jednak nie wymieniono gazów, których można używać do stworzenia tego ciśnienia. Na konferencji obliczono, że gdyby wypompować sto części węglowodorów i innych gazów oranżeriowych z koktajlu Russella na milion części atmosfery (zamiast obecnych dwudziestu siedmiu części na milion), wówczas retencja ciepła wzrosłaby o wiele stopni Kelvina, zapobiegając nadejściu epoki lodowcowej lub przynajmniej w znacznym stopniu skracając czas jej trwania. Plan zakładał produkcję i emisję ton czterofluorku węgla, sześciofluoroetanu, sześciofluorku siarki, metanu, tlenku azotawego i elementów śladowych innych substancji chemicznych, które pomogłyby obniżyć tempo niszczenia tych węglowodorów przez promieniowanie ultrafioletowe.