Było to małe miasto (a po Sheffield i Kairze wydawało się bardzo małe) położone na Czwartym Stożku Krateru Phillipsa na sześćdziesiątym siódmym stopniu szerokości południowej. W trakcie „roku bez lata” dalekie południe nawiedzały srogie burze; spadło też około czterech metrów nowego śniegu, ilość wcześniej wręcz niesłychana, bowiem poprzedni rekord roku wynosił mniej niż metr. Teraz było Ls równe dwieście osiemdziesiąt jeden, tuż po perihelium i na południu panowało lato. Rozmaite strategie służące uniknięciu epoki lodowcowej najwyraźniej dobrze wykonywały swoje zadanie, ponieważ w to gorące lato stopiła się większość nowego śniegu i teraz na każdym dnie krateru widać było okrągłe jeziorka. Staw w centrum Christianopolis miał prawie trzy metry głębokości i trzysta metrów szerokości; mieszkańcy bardzo go lubili i obsadzili roślinnością, tworząc wokół park. Jednakże było wiadomo, że jeśli sytuacja powtórzy się każdej zimy — a meteorologowie wierzyli, iż w następne zimy spadnie jeszcze większa ilość śniegu i że kolejne lata będą cieplejsze — wówczas miasto szybko zostanie zalane topniejącym śniegiem, a cały Czwarty Stożek Krateru Phillipsa zmieni się w jezioro. Podobnie zagrożonych było wiele kraterów na Marsie.
Konferencję w Christianopolis zwołano w celu przedyskutowania strategii zapobiegnięcia tej tragedii. Nadia starała się zaprosić wpływowe osoby, zwłaszcza meteorologów, hydrologów oraz inżynierów i, w miarę możliwości, Saxa, który lada chwila miał wylądować na planecie. Zagrożenię powodziowe kraterów miało być jedynie wstępem do dyskusji nad kwestią wododziałów i cyklem hydrologicznym Marsa.
Rozwiązanie problemu kraterów wyraźnie leżało — tak jak Nadia przewidziała — w hydraulice. Kratery potraktowano jak wanny i aby je opróżnić, konieczne stało się zbudowanie rowów odwadniających. Zgruzowane niecki pod zapylonymi dnami kraterów były niezwykle twarde, przekopać mogły je roboty; potem należało zainstalować pompy oraz filtry i wypompować wodę. Mieszkańcy decydowali, czy pozostawić centralny staw lub jezioro albo odsączyć całą wodę.
Co jednak zrobić z wypompowaną wodą? Południowe wyżyny były grudkowate, potrzaskane, dziobate, popękane, pagórkowate, skarpowate, zapadnięte, rozszczepione i poprzełamywane. Naukowcy zanalizowali je pod kątem przydatności jako potencjalnych działów wodnych i jednomyślnie oznajmili, że są bezużyteczne. Nie miały potrzebnych długich spadzistości. Całe południe stanowił leżący trzy do czterech kilometrów ponad starym poziomem odniesienia płaskowyż z rzadka usiany otworami i pochyłościami. Nadia nigdy wcześniej nie zdawała sobie sprawy z różnicy między tą wyżyną i jakimkolwiek kontynentem na Ziemi. Na Ziemi ruchy tektoniczne co kilkadziesiąt milionów lat wypychały góry, po czym tymi świeżymi stokami ściekała woda, bez najmniejszego oporu podążająć z powrotem do morza i wszędzie rzeźbiąc fraktalne żyłkowe wzorce wododziałów. Nawet suche regiony basenowe na Ziemi były pocięte łożyskami potoków i pokryte playami. Natomiast na marsjańskim południu meteoryczne bombardowanie w epoce Noachian straszliwie pokiereszowało powierzchnię, wszędzie pozostawiając kratery i ejektamenta. Od dwóch miliardów lat rozciągała się tu sponiewierana, nieregularna pustynia, którą nieustannie szorowały pyliste wiatry, wydzierając w jej powierzchni szczeliny i rysy. Gdyby wypompowano wodę, tę pokiereszowaną krainę pokryłaby plątanina krótkich strumyków, pędzących w dół niewielkich pochyłości do najbliższego bezstożkowego krateru. Niewiele z tych strumieni dotarłoby do morza na północy lub choćby do otoczonych górskimi pasmami ich własnych ejektamentów basenów Hellas czy Argyre.
Istniało jednakże kilka wyjątków. Po erze Noachian nastąpił krótki (mniej więcej około stu milionów lat) ciepły, wilgotny okres w późnej epoce hesperyjskiej, kiedy dzięki gęstej, ciepłej atmosferze dwutlenkowo-węglowej popłynęła na powierzchni woda, rzeźbiąc na łagodnych pochyłościach płaskowyżu sporo kanałów rzek; między podnóżami kraterów skręcały one w lewo lub w prawo. Gdy atmosfera zamarzła, pozostały puste łożyska rzek, które stopniowo rozszerzały się rozdzierane przez wiatr. Te skamieniałe koryta, takie jak Nirgal Vallis, Warrego Valles, Protva Valles, Patana Valles czy Oltis Vallis, były wąskimi, krętymi i prawdziwie nadrzecznymi kanionami (w przeciwieństwie do rowów tektonicznych lub foss). Wokół niektórych z nich można było dostrzec nawet szczątkowe systemy dopływowe. Dlatego projektanci układu makrowododziałowego dla południa traktowali te kaniony jako pierwotne kanały, którymi można by poprowadzić wypompowaną wodę do szczytu każdego dopływu. Istniała także pewna ilość starych kanałów lawowych, które łatwo mogły się przekształcić w rzeki, ponieważ lawa, podobnie jak woda, płynęła w dół zawsze najprostszą drogą. Można było również wykorzystać przecinające powierzchnię pochyłe tektoniczne pęknięcia i szczeliny, takie jak ta przy podnóżu Eridania Scopulus.
Podczas konferencji codziennie używano dużych globusów Marsa, na których szukano innych wodnych dróg. Naukowcy dysponowali także pomieszczeniami wypełnionymi trójwymiarowymi mapami topograficznymi, przed którymi — ukazywały one systemy działów wodnych — stały grupki osób dyskutujących o wadach i zaletach wododziału lub po prostu przypatrujących się; niektórzy nerwowo manipulowali kontrolkami, by zmienić mapę na inną, albo bezmyślnie przeskakiwali od jednego modelu do następnego. Nadia wędrowała po salach, obserwowała te hydrografy i dowiadywała się nowych faktów na temat południowej półkuli.
Na dalekim południu, w pobliżu Krateru Richardsona, dostrzegła górę wysoką na sześć kilometrów. Sama południowa czapa polarna również była dość wysoka. Dorsa Brevia natomiast przecinała depresję, która wyglądała jak promień wycięty z basenu pouderzeniowego Hellas; tak głęboka dolina powinna się stać jeziorem, tyle że dorsabrevianom, rzecz jasna, pomysł ten zupełnie nie odpowiadał, choć w razie potrzeby teren można by bardzo szybko osuszyć. Istniały zresztą dziesiątki różnych planów, a każdy system wydawał się Nadii dziwny. Nigdy wcześniej nie zdawała sobie tak wyraźnie sprawy z tego, jak bardzo związane z grawitacją fraktale różnią się od postmeteorytowej przypadkowości. W chaotycznym krajobrazie pouderzeniowym mogły występować niemal wszystkie rodzaje powierzchni, ponieważ żadne nie były oczywiste — bezsprzeczny wydawał się jedynie fakt, że dla potencjalnego systemu należało zbudować kilka kanałów i tuneli. Nowy palec Nadii świerzbiał i pragnęła ona wyjechać w teren, by oddać się pracy — najchętniej obsłudze buldożera lub świdra tunelowego.
Na podstawie ofert — najlepszych dla danego regionu — stopniowo zaczęły się wyłaniać najskuteczniejsze, najbardziej logiczne lub estetycznie pożądane projekty. Dla wschodniego kwadrantu dalekiego południa proponowano skierowanie strumieni ku basenowi Hellas i przez parę przełęczy do morza Hellas; był to bardzo dobry projekt. Dorsa Brevia zaakceptowała plan, zgodnie z którym lawowy tunel w pobliżu miasta zmieniał się w swego rodzaju zaporę przecinającą poprzecznie wododział; nad nią miało powstać jezioro, a pod nią rzeka spływająca do Hellas. Śnieg, opadły na południową czapę polarną, pozostałby zamarznięty, jednak większość meteorologów przewidywała, że kiedy tamtejszy klimat się ustabilizuje, na biegunie opady śniegu nie będą duże — kraina stanie się zimną, podobną Antarktydzie pustynią. W końcu oczywiście ukształtuje się dość spora lodowa czapa, a następnie jej część spłynie do ogromnego zagłębienia pod Promethei Rupes, innego, częściowo już zatartego starego basenu pouderzeniowego. Gdyby mieszkańcy Marsa nie chcieli, by południowa czapa polarna pozostała zbyt duża, musieliby stopić i wypompować trochę wody na północy, na przykład do morza Hellas. A jeśliby pragnęli suchej powierzchni basenu Argyre, trzeba by tam wykonać podobne pompowania. Grupa umiarkowanych prawników „czerwonych” złożyła już teraz w tej sprawie petycję do GSE, twierdzili bowiem, iż powinno się zabezpieczyć przynajmniej jeden z dwóch wypełnionych wydmami basenów pouderzeniowych na planecie. Powszechnie uważano, iż sąd uwzględni to żądanie, co powinni wziąć pod uwagę projektanci wszystkich wododziałów wokół Argyre.