— Tak, wiem — uśmiechnęła się złośliwie Rydra. — Ale poza tym jest idealna. Dzięki temu będziecie mogli poznać się lepiej, zanim powie coś naprawdę głupiego. Ona lubi się siłować, Ron.
Ron spojrzał na młodą kobietę w skrzyni. Miała włosy naturalnej grafitowej barwy i ciemne, sine od chłodu wargi.
— Lubisz się siłować?
— Ninyi ni nani?
Calli zdjął dłoń z jej ramienia i cofnął się. Ron podrapał się po czole i zmarszczył brwi.
— No i? — spytała Rydra.
Calli wzruszył ramionami.
— Hm, nie mamy pojęcia.
— Instrumenty nawigacyjne są wszędzie takie same. Nie będzie żadnego problemu z komunikacją.
— Ona jest ładna — odezwał się Ron. — Jesteś ładna. Nie bój się. Teraz jesteś żywa.
— Ninaogapa! — Chwyciła dłoń Callego. — Jee, ni usiku au mchana? — Jej oczy były szeroko otwarte.
— Nie bój się! — Ron złapał nadgarstek dłoni, którą trzymała Callego.
— Sielewi lugha yenu — Potrząsnęła głową w geście, w którym nie było zaprzeczenia, tylko zdumienie. — Sikujuweni ninyi nani. Ninaogapa.
W pośpiechu podszytym żałobą Ron i Calli uspokajająco pokiwali głowami.
Rydra wkroczyła między nich i przemówiła.
Po długiej chwili ciszy kobieta wolno skinęła głową.
— Mówi, że z wami poleci. Straciła dwie trzecie swojej Trójki; także zginęli podczas Inwazji. Dlatego przyjechała do Kostnicy i zabiła się. Mówi, że z wami poleci. Bierzecie ją?
— Ona się ciągle boi — powiedział Ron. — Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy. Calli nie zrobi ci krzywdy.
— Jeśli z nami poleci, weźmiemy ją — oznajmił Calli.
Celnik zakaszlał.
— Skąd mam wziąć jej psychowskaźniki?
— Są na ekranie pod kryształem. Uporządkowane według ważniejszych kategorii.
Podszedł do kryształu.
— Cóż. — Wyjął swój notatnik i zaczął spisywać wskaźniki. — Trochę to trwało, ale chyba macie kogoś odpowiedniego.
— Prosimy o integrację — rzekła Rydra.
Zrobił, o co go poproszono, rozejrzał się i wykrzyknął, zaskakując samego siebie:
— Pani kapitan, chyba ma pani załogę!
6.
Kochany Mocky!
Dostaniesz ten list dwie godziny po naszym starcie. Do świtu zostało jeszcze półgodziny i miałam ochotę z Tobą porozmawiać, ale nie chciałam Cię budzić.
Co za sentymentalizm — polecę starym statkiem Foba, „Rimbaudem” (nazwę wymyślił Muels, pamiętasz). W końcu go znam; wiąże się z nim tyle miłych wspomnień. Startujemy za dwadzieścia minut.
Obecne miejsce pobytu: siedzę na składanym krześle w ładowni i patrzę na kosmodrom. Niebo jest upstrzone gwiazdami na zachodzie i szare na wschodzie. Dookoła mnie sterczą czarne igły statków. Na południu bledną linie błękitnych świateł sygnałowych. Jest cicho. Temat moich rozmyślań: szaleńcza noc spędzona na polowaniu na załogę, podczas której zwiedziłam Miasto Transportu i Kostnicę, spelunki, lśniące peryferie itp. Na początku było głośno i hałaśliwie, na końcu cicho i spokojnie.
Aby znaleźć dobrego pilota, należy go obejrzeć na zapaśniczej arenie. Wyszkolony kapitan jest w stanie dokładnie określić umiejętności pilota, obserwując jego odruchy podczas walki. Tylko że ja nie jestem zbyt dobrze wyszkolona.
Pamiętasz, co powiedziałeś o czytaniu z ruchu mięśni? Może miałeś rację bardziej, niż Ci się wydawało. Zeszłej nocy spotkałam chłopaka, który wygląda jak dyplomowa praca Brancusiego albo marzenie Michała Anioła o idealnym wyglądzie ludzkiego ciała. Urodził się w Transporcie i najwyraźniej zna na wylot zapasy pilotów. Więc patrzyłam, jak on obserwuje mojego pilota w walce, i wystarczyło mi spoglądanie na jego wzdrygnięcia i drżenia, by otrzymać pełną analizę tego, co działo się nad moją głową.
Znasz teorię DeFaure’a, głoszącą, że psychoindeksom odpowiadają różne rodzaje napięcia mięśni (to nowe wcielenie starej hipotezy Wilhelma Reicha o szkielecie mięśniowym): rozmyślałam o tym wczoraj w nocy. Dzieciak, o którym wspominałam, był częścią rozbitej Trójki, złożonej z dwóch facetów i dziewczyny; dziewczynę zabili Najeźdźcy. Na widok chłopców chciało mi się płakać. Ale opanowałam się. Zabrałam ich do Kostnicy i znaleźliśmy dla nich zastępczynię. Dziwna sprawa. Jestem pewna, że już do końca życia będą uważać, iż to magia. A tymczasem wszystkie podstawowe wymagania były w dokumentacji: Pierwszy Nawigator, kobieta szukająca dwóch mężczyzn. Jak dopasować indeksy? Obserwowałam Rona i Callego, gdy rozmawiali, i czytałam ich. Ciała były sklasyfikowane zgodnie z psychoindeksami, więc wystarczyło wyczuć, kiedy te są zbieżne. Ostateczny wybór był przebłyskiem geniuszu, jeśli mogę tak powiedzieć. Zawęziłam wybór do sześciu młodych kobiet, które pasowały. Musiałam jednak mieć dokładniejsze dane i nie mogłam tutaj grać ze słuchu. Jedna młoda kobieta była z prowincji Ngonda w Panafryce. Popełniła samobójstwo siedem lat temu. Straciła dwóch mężów podczas inwazji Najeźdźców, a potem wróciła na Ziemię w samym środku embarga. Pamiętasz, jakie były układy polityczne między Panafryką a Amerykazją; byłam pewna, że nie mówi po angielsku. Obudziliśmy ją i okazało się, że rzeczywiście nie mówi. W tym punkcie ich indeksy mogą być ździebko niespójne. Myślę jednak, że się dotrą, bo będą musieli nauczyć się rozumieć nawzajem — spójne indeksy ułożą się na dole skali logarytmicznej. Sprytne, nie?
Prawdziwym jednak powodem napisania tego listu jest Babel-17. Mówiłam Ci, że rozszyfrowałam go na tyle, by móc przewidzieć, gdzie nastąpi kolejny atak. Stocznia Wojenna Sojuszu na Armsedge. Chciałam na wszelki wypadek poinformować Cię, że właśnie tam lecę. Gadanie, gadanie, gadanie — jaki umysł może posługiwać się takim językiem? I dlaczego? Nadal się boję — jak dziecko na konkursie literowania — ale dobrze się bawię. Mój pluton zgłosił się godzinę temu. Stuknięte, leniwe, kochane dzieciaki. Za kilka minut widzę się ze Ślimakiem (tłusty ciamajda o czarnych włosach, oczach i brodzie; rusza się wolno, myśli szybko). Wiesz, Mocky, gdy kompletowałam załogę, interesowało mnie jedno (poza kompetencjami, a oni wszyscy są kompetentni): to musieli być ludzie, z którymi dałoby się porozmawiać. A da się.
Pozdrawiam,
7.
Światło bez cienia. Generał stał na spodku ślizgaczu, patrzył na czarny statek, na blednące niebo. U podstawy statku zeskoczył ze ślizgacza, dysku o średnicy niecałego metra, wszedł do windy i pojechał sześćdziesiąt metrów w górę do śluzy. Ale w kapitańskiej kajucie jej nie zastał. Wpadł na grubego, brodatego mężczyznę, który skierował go korytarzem do ładowni. Wszedł na górę po drabinie i wstrzymał oddech, bo właśnie się zasapał.
Siedziała na płóciennym krzesełku. Zdjęła nogi ze ściany i uśmiechnęła się.
— Panie generale, tak właśnie myślałam, że dziś rano pana zobaczę.
Poskładała kawałek bibułki listowej i zakleiła brzeg.
— Chciałem się z panią zobaczyć — słowa znów uwięzły mu w gardle — zanim pani odleci.
— Ja również chciałam się z panem spotkać.
— Powiedziała mi pani, że jeśli dam pani licencję na tę ekspedycję, powie mi pani, dokąd…