Выбрать главу

Znów znaleźli się w sali, gdzie znajdowała się tylko jedna gablota, ale miała dwa metry wysokości.

Statua, pomyślała Rydra. Nie, to prawdziwe ciało, z subtelnościami mięśni i stawów; nie, to musi być statua, bo ludzkie ciało, martwe czy znieruchomiałe, nie wygląda na tak… żywe. Tylko sztuka może dać taką żywotność.

— Więc, rozumie pani, odpowiedni szpieg jest bardzo ważny. — Choć drzwi otworzyły się automatycznie, baron przytrzymał je w uprzejmym geście. — To jeden z naszych najdroższych modeli. Koszty były niższe niż milion kredytów, ale należy do moich ulubionych — choć w praktyce ma swoje wady. Gdyby wprowadzić kilka pomniejszych zmian, mógłby na stałe wejść do naszego arsenału.

— Model szpiega? — spytała Rydra. — To jakiś robot czy android?

— Nic z tych rzeczy. — Podeszli do gabloty. — Wyprodukowaliśmy sześć sztuk modelu TW-55. Wymagało to szeroko zakrojonych badań genetycznych. Medycyna odnotowała takie postępy, że wszelkie rodzaje beznadziejnych ludzkich odpadów przeżywają i mnożą się na potęgę — kiepskiej jakości istoty, które dawno temu nie miałyby szans na przeżycie. Starannie wybraliśmy rodziców, a potem w drodze sztucznego zapłodnienia uzyskaliśmy sześć zygot, trzy męskie, trzy żeńskie. Wychowaliśmy je w starannie kontrolowanym pod względem żywieniowym środowisku, przyspieszając ich rozwój hormonami i innymi czynnikami. Ale całe ich piękno to eksperymentalny imprinting. Fantastycznie zdrowe istoty, nie ma pani pojęcia, jaką opieką je otoczyliśmy.

— Spędziłam kiedyś lato na krowiej farmie — odparła Rydra krótko.

Baron skinął szybko głową.

— Korzystaliśmy już wcześniej z eksperymentalnego imprintingu, więc wiedzieliśmy, co robimy. Tylko że nigdy wcześniej nie dokonywaliśmy kompletnej syntezy życia, powiedzmy, szesnastolatka. A oni po sześciu miesiącach osiągali poziom rozwoju szesnastolatka. Proszę, niech pani sama zobaczy, jaki to wspaniały okaz. Odruchy lepsze o pięćdziesiąt procent niż u człowieka, który się rozwijał normalnie. Wspaniale zaprojektowana muskulatura: po trzech dniach postu i po sześciu miesiącach chorowania na zanik mięśni dzięki użyciu odpowiednich środków stymulujących może przewrócić półtoratonowy samochód. To go zabije — ale wynik i tak jest imponujący. Proszę pomyśleć, co też to biologicznie idealne ciało, zawsze działające z wydajnością zero przecinek dziewięćdziesiąt dziewięć, może osiągnąć tylko dzięki samej sile fizycznej.

— Myślałam, że stymulacja hormonalna jest prawnie zakazana. Czy ona nie skraca drastycznie życia?

— W zakresie, w jakim z niej korzystaliśmy, czas życia skraca się o jakieś siedemdziesiąt pięć procent. — Uśmiechnął się, jakby patrzył na wybryki jakiegoś dziwnego zwierzęcia. — Ale, droga pani, proszę pamiętać o tym, że mówimy o produkcji broni. Jeśli TW-55 może funkcjonować z maksymalną wydajnością przez dwadzieścia lat, i tak przeżyje o pięć lat statystyczny krążownik bojowy. Ale ten eksperymentalny imprinting! Aby znaleźć wśród zwykłych ludzi kogoś, kto chce zostać szpiegiem, kto chce żyć jak szpieg, należy prowadzić poszukiwania na pograniczu neurozy, czy nawet psychozy. Choć takie dewiacje mogą zapewniać przewagę w określonej dziedzinie, należy pamiętać, że zawsze oznaczają ogólną słabość osobowości. Funkcjonując w każdym środowisku innym od ściśle określonego szpieg może być niebezpiecznie niewydajny. Najeźdźcy też znają psychoindeksy, co oznacza, że statystyczny szpieg będzie musiał trzymać się z dala od wszelkich miejsc, w których chcielibyśmy go umieścić. A schwytany dobry szpieg będzie dziesiątki razy bardziej niebezpieczny niż kiepski. Posthipnotycznych sugestii samobójstwa i podobnych łatwo się pozbyć za pomocą odpowiednich leków, są więc nieekonomiczne. TW-55 podczas psychointegracji osiągnie zupełnie normalne wyniki. Ma zasoby obejmujące jakieś sześć godzin zwyczajnej rozmowy towarzyskiej, streszczenia fabuł najnowszych powieści, informacje o sytuacji politycznej, muzyce, krytyce sztuki — przypuszczam, że podczas jednego wieczora ze dwa razy wymieniłby pani nazwisko, a to zaszczyt, który dzieli pani wyłącznie z Ronaldem Quarem. Ma jeden temat, na który potrafi rozprawiać z naukową precyzją przez półtorej godziny — o ile pamiętam, w jego przypadku jest to „ugrupowania haptoglobiny u torbaczy”. Gdyby go zwyczajnie odziać, czułby się jak ryba w wodzie na balu u ambasadora czy podczas przerwy na kawę w ramach konferencji rządowej na najwyższym szczeblu. Jest doskonałym mordercą, potrafiącym używać wszystkich rodzajów broni, jakie pani tu zobaczyła, i nie tylko. TW-55 ma załadowane dwunastogodzinne epizody w czternastu różnych dialektach, akcentach czy żargonach związane z podbojami seksualnymi, doświadczeniami hazardowymi, bójkami na pięści i humorystycznymi anegdotami o półlegalnych przedsięwzięciach, które skończyły się niepowodzeniem. Gdyby rozedrzeć mu koszulę, wypaćkać twarz smarem i włożyć kombinezon, byłby mechanikiem na jednym z setek statków międzygwiezdnych po drugiej stronie Rozpadliny. Może wyłączyć dowolny napęd, moduł komunikacyjny, system radarowy czy alarmowy używany przez Najeźdźców przez ostatnie dwadzieścia lat, używając tylko…

— … piętnastocentymetrowego wanadowego drutu?

Baron uśmiechnął się.

— Może siłą woli zmieniać odciski palców czy wzorzec siatkówki. Niewielka operacja neurochirurgiczna sprawiła, że może świadomie zmieniać strukturę mięśni twarzy, czyli znacząco modyfikować jej rysy. Barwniki chemiczne i zasobniki z hormonami w skórze głowy pozwalają mu zmienić kolor włosów w ciągu kilku sekund lub — jeśli to konieczne — zrzucić je i w ciągu pół godziny wyhodować nowe. Jest też mistrzem psychologii i fizjologii przymusu.

— Tortury?

— Jeśli pani zechce. Jest całkowicie posłuszny osobom, które go warunkowały, i traktuje je jako swoich zwierzchników, a całkowicie destruktywny wobec tych, których kazano mu zniszczyć. W tej pięknej głowie nie ma niczego nawet zbliżonego do superego.

— On jest… — zastanowiła się przez sekundę, co chce powiedzieć — …piękny. — Ciemne rzęsy okalały powieki, które wyglądały, jakby zaraz miały się otworzyć, szerokie dłonie spoczywały na nagich udach z lekko podkurczonymi palcami, które mogły się zaraz wyprostować lub zacisnąć w pięść. — Mówi pan, że to nie model, tylko żywa istota?

— Och, mniej więcej. Ale jest głęboko pogrążony w czymś w rodzaju transu jogi albo gadziej hibernacji. Mógłbym go obudzić dla pani — ale jest za dziesięć siódma, a przecież nie każemy zgromadzonym przy stole na siebie czekać?

Przeniosła wzrok z postaci za szkłem na matową, naprężoną skórę twarzy barona. Jego szczęka za wklęsłym policzkiem mimowolnie się poruszała.

— Jak w cyrku — rzekła Rydra. — Ale teraz jestem już starsza. Chodźmy.

Podał jej rękę. Miał dłoń suchą jak papier i tak lekką, że o mało się nie wzdrygnęła.

4.

— Pani kapitan Wong! Co za zaszczyt.

Baronowa wyciągnęła pulchną dłoń, która z powodu szaroróżowęj barwy wyglądała, jakby ją obgotowano. W jej obrzmiałe, pokryte plamami ramiona wpijały się ramiączka wieczorowej sukni, na tyle skromnej, że odpowiedniej dla jej rozdętej sylwetki, ale i tak groteskowej.

— Tu, w stoczni, mamy tak mało rozrywek, że kiedy ktoś znany złoży nam wizytę… — Nie dokończyła zdania, a zamiast tego zaprezentowała coś, co miało być ekstatycznym uśmiechem, ale sam ciężar jej przypominających surowe ciasto policzków zniekształcił go w świńską parodię samego siebie.