Ogromna to trudność przedstawić człowieka rzucającego wyzwanie niezmierzonym niebiosom. Jakiż posąg wyrazi męstwo, siłę, słabości, zuchwałość i szlachetność człowieka zdążającego ku gwiazdom… Jak oddać w kamieniu spokojną moc wiedzy i gwałtowny poryw romantyzmu, i jasny smutek liryki…
O sztuko, jakże czasami jesteś bezsilna!”
Był to czas, kiedy statki kosmiczne po raz pierwszy osiągnęły planety zamieszkałe przez inne istoty rozumne. Obce światy, jak się okazało, nie były podobne do Ziemi w przeszłości i w przyszłości. Dlatego też nieśmiałe były pierwsze kroki ludzi w obcych światach.
Lecz ludzie bez wahań wystawiali swoją historię pod nieprzychylny na pozór osąd innych istot rozumnych. I słyszeli odpowiedź: „Tak jest, przeszliście surową i ciężką drogę. Zapłaciliście wysoką cenę za swą wiedzę i swoje szczęście. Lecz zahartowaliście do ostatnich granic swą wolę i otrzymaliście prawo rzucenia wyzwania każdemu niepowodzeniu”.
Był to czas wielkich dzieł. Długa jeszcze była droga nawet do najbliższych gwiazd. Wiele jeszcze ginęło statków na niezbadanych szlakach międzygwiezdnych. Ale ludzie już zaczynali przebudowywać wszechświat, rozpościerali gęstą tkań atmosfery nad pozbawionymi życia planetami i dobroczynny deszcz zraszał wyschłe pustynie. Zapalali nowe — na razie niewielkie — słońca, gorące promienie przenikały odwieczny mrok…
Ludzie wkroczyli w Kosmos nie tylko jako odkrywcy, lecz także jako budowniczowie. Już podczas swych pierwszych lotów ludzie nie ograniczyli się wyłącznie do roli obojętnych obserwatorów. Świat posiadał zbyt wiele wad, aby nim się zachwycać. Wszechświat oczekiwał człowieka, jego chciwych rąk, wielkiego rozumu, jego niepowstrzymanej woli marszu naprzód. Człowiek odpowiedział na zew wszechświata. Człowiek wiedział już, że nie można wymyślić takiego zadania, które nie mogłoby być rozwiązane.
Był to czas, w którym ludzie zrozumieli prostą w istocie prawdę, że do nich należy nie tylko Ziemia, układ Słoneczny, lecz cały niezmierzony Świat Gwiezdny.
Przełożył E. Wołyńczyk