Выбрать главу

Malenarin ruszał się żwawo. W barierce biegnącej obok schodów ziały regularne szczeliny, pozwalające znajdującym się na niższej kondygnacji łucznikom obrońców razić napastników. Znalazłszy się mniej więcej w połowie drogi na górę, usłyszał nad sobą pospieszne kroki. Ktoś schodził. Moment później zobaczył za zakrętem Jargena, sierżanta wart. Wzorem większości Kandorczyków Jargen miał rozwidloną brodę. Czarne włosy były mocno przyprószone siwizną.

Jargen dołączył do Straży Ugoru w dniu swych czternastych imienin. Przez ramię brązowego munduru miał przewieszony sznur, na nim zawiązywał węzeł za każdego zabitego Trolloka. Pewnie musiało ich być blisko pięćdziesiąt.

Jargen zasalutował, przykładając dłoń do piersi, następnie opuścił ją i wsparł na rękojeści miecza, co należało rozumieć jako gest szacunku pod adresem dowódcy. W wielu krajach dłoń na rękojeści miecza oznaczała zniewagę lub wyzwanie, wiadomo jednak było, że Południowcy są nadmiernie drażliwi i wybuchowi. Czy nie mogli pojąć, że miecz w dłoni to honor, że z gestu wynika, iż uznaje się swego dowódcę za człowieka naprawdę groźnego?

- Mój panie - zaczął Jargen ponurym głosem. - Przekaz optyczny z Wieży Rena.

- Co? - zdumiał się Malenarin.

Obaj natychmiast ruszyli na górę.

- Bardzo wyraźny, panie - kontynuował Jargen. - Widziałem na własne oczy. Tylko sygnał otwierający przekazu, ale naprawdę było widać.

- Wysłali sprostowanie?

- Może i tak. Od razu pobiegłem po ciebie.

Gdyby były jeszcze jakieś inne wieści, Jargen by go o nich poinformował, więc Malenarin nie marnował tchu i nie naciskał go dalej. Wkrótce znaleźli się na szczycie wieży, gdzie znajdował się ogromny mechanizm złożony z luster i lamp. Dzięki aparatowi wieża mogła wysyłać przekazy na wschód i zachód - gdzie znajdowały się inne wieże, strzegące granic Ugoru - tudzież na południe, wzdłuż linii wież, która kończyła się na Pałacu Aesdaishar w Chachin.

U ich stóp rozciągał się bezkresny, pofałdowany krajobraz kandorskiego pogórza. Niektóre z południowych wzgórz wciąż skrywała półprzejrzysta koronka porannej mgły. Ziemie na południu, wolne od nienaturalnego upału, wkrótce powinny się zazielenić, a kandorscy pasterze udadzą się w górne partie wzgórz, gdzie będą wypasać swoje stada.

Na północy leżał Ugór. Malenarin czytał o dniach, kiedy z wieży, na której się znajdował, ledwie można było go dostrzec. Teraz granica Ugoru biegła niemal tuż obok masywu jej kamiennej podstawy. Wieża Rena znajdowała się na północny wschód. Jej dowódcą był lord Niach z Domu Okatomo, daleki kuzyn i dobry przyjaciel. Bez powodu nie wysłałby sygnału alarmu, a gdyby nawet stało się to przypadkiem, natychmiast pojawiłoby się sprostowanie.

- Coś jeszcze przyszło? - zapytał Malenarin.

Żołnierze na warcie pokręcili głowami. Jargen parę razy stuknął czubkiem buta o podłogę, a Malenarin zaplótł ramiona na piersiach - wszyscy czekali na sprostowanie.

Nic nie przyszło. W tych dniach Wieża Rena znajdowała się już dobrze wewnątrz Ugoru, który zresztą sięgał na południe poza Wieżę Heath. Usytuowanie to jednak zazwyczaj nie wzbudzało większych kontrowersji. Nawet najgroźniejsze istoty Ugoru rozumiały, że lepiej nie atakować kandorskich wież.

Sprostowanie nie nadeszło. Nie pojawił się ani jeden błysk.

- Wyślijcie wiadomość do Reny - polecił Malenarin. - Zapytajcie, czy alarm był pomyłką. A potem zapytajcie Wieżę Farmay, czy nie zauważyli czegoś dziwnego.

Jargen zapędził swoich ludzi do pracy, jednak najpierw obrzucił Malenarina pozbawionym wyrazu spojrzeniem, jakby chciał zapytać: „Myślisz, że już tego nie zrobiłem?”.

Należało stąd wnosić, że przekazy zostały wysłane i że nie było na nie żadnej reakcji. Wiatr dął nad szczytem wieży, świszcząc w stalowej konstrukcji aparatu optycznego, a ludzie Jargena uwijali się z kolejną serią przekazów. Wiatr był wilgotny. I zbyt gorący. Malenarin zerknął na północ, gdzie wciąż ta sama czarna burza srożyła się i kłębiła. A już się wydawało, że trochę ścicha.

Ta myśl zaniepokoiła go.

- Wyślijcie przekaz w drugą stronę - rozkazał Malenarin. - To znaczy ku wieżom w głębi kraju. Niech się dowiedzą, co zobaczyliśmy, i niech się przygotują na wypadek kłopotów.

Żołnierze wzięli się do roboty.

- Sierżancie - Malenarin zwrócił się do Jargena. - Kto jest teraz na służbie u łączników?

Załoga wieży miała wśród siebie niewielki oddział chłopców, którzy znakomicie jeździli na koniach. Niewiele ważyli, dosiadali naprawdę szybkich zwierząt, a dowódca mógł się nimi posłużyć, gdy z jakichś powodów chciał skorzystać z innego szlaku komunikacyjnego niż optyczny. Przekaz optyczny był wprawdzie szybki, lecz wróg też mógł go zobaczyć. Poza tym, gdyby w linii wież pojawiła się luka - lub gdyby bodaj aparat jednej z nich uległ uszkodzeniu - potrzebne były środki pozwalające dostarczyć wiadomość do stolicy.

- Na służbie u łączników jest… - zaczął Jargen, przyglądając się liście wiszącej na wewnętrznej stronie drzwi wiodących na szczyt wieży. - To będzie Keemlin, mój panie.

Keemlin. Jego Keemlin.

Malenarin zerknął na północny zachód ku milczącej wieży, która wcześniej uraczyła ich tak złowrogim alarmem.

- Natychmiast raportujecie, jeśli tylko pozostałe wieże zareagują bodaj najlżejszym rozbłyskiem - polecił Malenarin żołnierzom. - Jargen, chodź ze mną.

Szybko zeszli po schodach.

- Musimy posłać gońca na południe - stwierdził Malenarin, a potem zawahał się na moment. - Nie. Nie, musimy wysłać kilku gońców. Ilu się da. Na wypadek, gdyby wieże padły. - Znów podjął swoją wędrówkę.

W końcu obaj dotarli na dół schodów i skręcili do biura Malenarina. Ten zaraz wyjął z wiszącego na ścianie przybornika swoje najlepsze pióra. Przeklęta okiennica znowu się tłukła z łoskotem o mur. Papiery na jego biurku zaszeleściły, gdy wyciągnął niezapisaną kartkę.

„Rena i Farmay nie odpowiadają na alarmy optyczne. Prawdopodobnie zostały zdobyte lub istotnie dezaktywowane. Wiedzcie jednak, że Heath się obroni”.

Złożył kartkę, podał ją Jargenowi. Tamten wziął ją pomarszczoną dłonią, przeczytał, mruknął:

- A więc dwie kopie, tak?

- Trzy - stwierdził Malenarin. - Zbieraj łuczników i wyślij ich na dach. Powiedz im, że zagrożenie może przyjść z góry. Jeżeli nie reagował z przesadną nerwowością - jeżeli wieże znajdujące się po obu stronach Heath faktycznie padły w jednej chwili - ten sam los mógł spotkać wieże na południu. Gdyby to on dowodził tym atakiem, zrobiłby wszystko, żeby prześlizgnąć się przez linię wież wartowniczych i w pierwszej kolejności zająć jedną z wież południowych. Najpewniejszy sposób, aby żadna wiadomość nie dotarła do stolicy.

Jargen zasalutował dłonią do piersi, potem poszedł wykonać rozkaz. Wiadomość zostanie wysłana natychmiast: po trzykroć na końskich nogach i raz na nogach światła. Malenarin pozwolił sobie na odrobinę ulgi, jaką przyniosła myśl, że jego syn znajdzie się wśród tych, którzy popędzą w bezpieczne miejsce. Nie widział w tym żadnego dyshonoru: wiadomości należało dostarczyć, a na Keemlina wypadła akurat służba gońca.