Выбрать главу

- Doprawdy? Graendal, twoja szpila snu jest jej bezpośrednią przyczyną. Współbojowniczki Mesaany twierdzą, że celem było wciągnięcie Aes Sedai w pułapkę, zwabienie ich w inne miejsce. Walka nie miała się toczyć w Białej Wieży. Ale nie mogły jej opuścić. Przez ciebie.

- Isam…

- Była narzędziem, które tobie zostało dane. Wina leży po twojej stronie, Graendal.

Znowu oblizała wyschnięte wargi. W ustach zaschło jej zupełnie. Musiał być jakiś sposób, żeby się z tego wykręcić.

- Mam lepszy plan. Jeszcze bardziej śmiały. Będziesz pod wrażeniem. Al’Thor sądzi, że zginęłam wtedy, a więc mogę…

- Nie. - Taki cichy głos, a ile w nim grozy. Graendal poczuła, że dalsze słowa więzną jej w gardle. - Nie - ciągnął dalej Shaidar Haran. - Następną szansę otrzyma już ktoś inny. Ale nie myśl sobie, Graendal, że czeka cię niepamięć.

Uniosła wzrok, czując nagły przypływ nadziei. Bezkrwiste usta uśmiechały się szeroko, spojrzenie bezokiej twarzy spoczywało prosto na niej. Dopadła ją rozpacz.

- Nie - powtórzył po raz kolejny Shaidar Hadar. - Nie zapomnę o tobie, a ty nie zapomnisz tego, co zaraz nastąpi.

Kiedy sięgnął po nią dłonią, otworzyła szeroko oczy i zawyła z głębi gardła.

Po niebie przetoczył się grzmot, trawy wokół Perrina zafalowały. Łąkę znaczyły plamy czerni, tak jak to było w prawdziwym świecie. Nawet wilczy sen umierał.

Powietrze pełne było woni, które tu wcale nie pasowały. Płonące drwa. Schnąca krew. Rozkładające się zwłoki zwierzęcia, którego zapach nic mu nie mówił. Gnijące jajka.

„Nie” - pomyślał. „Nie, tak nie będzie”.

Skoncentrował się. Te wonie mają zniknąć. I zniknęły, zostawiając tylko zapach lata. Trawa, jeże, pszczoły, mech, myszy, gołębie, zięby. Pojawiły się w okamgnieniu, napełniając życiem przestrzeń wokół.

Zacisnął zęby. Przemiana rzeczywistości rozchodziła się wokół niego jak fala, czerń opuszczała rośliny. Nad głową chmury najpierw przerzedziły się, potem rozproszyły. Wyjrzało słońce. Grzmoty ścichły.

„A Skoczek żyje” - pomyślał Perrin. „Żyje, tak! Czuję zapach jego futra, słyszę jego skoki wśród traw”.

I wilk pojawił się przed nim, jakby zmaterializował się z mgły. Srebrnoszary, posiwiały wiekiem. Perrin aż sam się przeląkł mocy, którą tu posiadał.

I wtedy zobaczył oczy wilka. Pozbawione życia.

Jego woń nagle stała się jakaś inna, zastarzała.

Perrin skupiał wolę tak mocno, że czuł, jak pot występuje mu na czoło grubymi kroplami. Coś w nim pękło. Ze zbyt wielką siłą zabierał się za wilczy sen; próba narzucenia mu władzy absolutnej była niczym próba zamknięcia wilka w klatce.

Załkał, opadł na kolana. Widmowy Skoczek zniknął z cichym pyknięciem, a burzowe chmury z łoskotem wróciły na poprzednie miejsce. Błyskawica przecięła niebo nad jego głową, czarne plamy zalały trawę. Za bardzo się starał.

Pomyślał o Faile i w ich namiocie na Polu Merrilora. Ona uosabiała dla niego dom. Zbyt wiele było do zrobienia. Rand przybył, jak obiecał. Jutro stanie naprzeciw Egwene. Te myśli o realnym świecie zakorzeniły się w jego sercu i nie pozwoliły mu wejść w wilczy sen zbyt mocno.

Podniósł się. Wiele potrafił dokonać w tym świecie, ale jego siła miała swoje granice. Zawsze istniały jakieś granice.

„Znajdź Nieposkromionego. On wyjaśni”.

Tak brzmiało ostatnie przesłanie Skoczka. Co mogło znaczyć? Skoczek powiedział, że Perrin już zna odpowiedź. I co? Nieposkromiony ma mu wyjaśnić sens tej odpowiedzi? Tamtemu przesłaniu Skoczka towarzyszyła nawała uczuć: ból, poczucie utraty i zadowolenie, że Perrin wreszcie zaakceptował wilka w sobie. Streszczał ją obraz wilka skaczącego z dumą w ciemność, lśniące futro, ostry zapach.

Perrin przeniósł się na Drogę Jehannah. Skoczek często tam się włóczył z resztkami stada. Sięgnął myślą i znalazł, kogo szukał: młody samiec o brązowej sierści, szczupłej budowy ciała. Nieposkromiony przesłał mu w zamian prześmiewczy obraz: młody byk tratujący jelenia. Inne wilki już dawno go przestały nękać tą wizją, ale Nieposkromiony miał dobrą pamięć.

„Nieposkromiony” - przesłał mu Perrin myśl. „Skoczek powiedział, że jesteś mi potrzebny”.

Wilk zniknął.

Stało się to tak nagle, że Perrin aż drgnął. Wkrótce się otrząsnął i przeniósł tam, gdzie przed chwilą znajdował się wilk - na wzgórze odległe kilka lig od drogi. W nozdrza złowił odległy, bardzo odległy zapach miejsca, dokąd udał się wilk, a potem ruszył jego śladem. Otwarte pole, na nim odległa stodoła, wyglądająca na zaniedbaną i opuszczoną.

„Nieposkromiony?” - sformułował przesłanie.

Wilk czaił się w pobliskiej kępie krzaków.

„Nie. Nie”. - W przesłaniu od wilka kryło się przerażenie i gniew.

„Co zrobiłem?”.

Wilk poderwał się do biegu, jego sylwetka rozmazała się Perrinowi przed oczyma. Ten warknął, opadł na cztery łapy, stał się wilkiem. Młody Byk ruszył śladem Nieposkromionego, wiatr wył w jego wilczych uszach. Siłą woli zmusił powietrze, żeby się przed nim rozstępowało, dzięki czemu mógł biec jeszcze szybciej. Nieposkromiony spróbował zniknąć, ale Młody Byk niechybnie ruszył za nim - wylądował pośrodku oceanu. Uderzył w fale, powierzchnia wody natychmiast stwardniała pod łapami - mknął za Nieposkromionym, nawet nie zgubiwszy kroku.

W przesłaniach Nieposkromionego migotały obrazy. Lasy. Miasta. Pola. Wizerunek Perrina, który patrzy na niego zza prętów klatki.

Perrin stanął jak wryty. Znowu stał się człowiekiem. Przez moment stał na kołyszących się falach, potem zaczął powoli unosić w powietrze.

„Co?”. W przesłaniu Perrin był znacznie młodszy. I była z nim Moiraine. Skąd Nieposkromiony mógł…

I nagle Perrin zrozumiał. W wilczym śnie Nieposkromiony zawsze przebywał w Ghealdan.

„Noam” - przesłał do wilka, który tymczasem zdążył się znacznie oddalić.

Odpowiedzią był odruch zaskoczenia, a potem umysł wilka zniknął. Perrin przeniósł się do miejsca, gdzie tamten był ostatnio i tam wyczuł pozostałości woni niewielkiej wioski. Stodoły. Klatki.

Przeniósł się na wskazane miejsce. Nieposkromiony leżał na ziemi w przejściu między dwoma domami, uniesiony wzrok spoczywał na Perrinie. Dotąd Nieposkromiony wydawał mu się jednym wilkiem z wielu, teraz dopiero zaczynał podejrzewać, jaka jest prawda. To nie był wilk. To był człowiek.

- Nieposkromiony - powiedział Perrin, klękając na jedno kolano, żeby móc zajrzeć wilkowi w oczy. - Noam. Pamiętasz mnie?

„Oczywiście. Jesteś Młody Byk”.

- Chodzi mi o to, czy pamiętasz mnie z dawnych czasów, kiedy spotkaliśmy się w świecie jawy? Przesłałeś mi taki obraz.

Noam rozwarł szczęki i Perrin zobaczył między nimi kość. Wielki kawał kości udowej jeszcze z resztkami mięsa. Nieposkromiony leżał na boku, żując kość.

„Jesteś Młody Byk” - brzmiało uparte przesłanie.

- Pamiętasz klatkę, Noam? - cicho dopytywał się Perrin, przesyłając wilkowi obraz klatki. Obraz człowieka w podartych łachmanach, zamkniętego przez rodzinę w klatce z nieporządnie zbitych desek.

Noam zesztywniał i sylwetka wilka zadrżała na chwilę. Wyłonił się spod niej obraz człowieka. Ten też jednak natychmiast się rozwiał, powrócił wilk, warczący niskim głosem, groźnie.

- Nie wspominam tych złych czasów, żeby cię złościć, Noam - powiedział Perrin.

„Ja… Cóż, ja jestem taki jak ty. Jestem wilkiem”.

- Tak - potwierdził Perrin. - Ale nie zawsze nim byłeś.

„Zawsze”.

- Nie - zdecydowanie stwierdził Perrin. - Kiedyś byłeś taki jak ja. Zaklinanie myślą rzeczywistości nic tu nie zmieni.

„Tutaj zmieni, Młody Byku” - zabrzmiało przesłanie Noama. „Tutaj zmieni”.