Ale przyjemnie było na nią popatrzeć. Ulvar leżał, układał swoje tajemne plany i rozkoszował się jej widokiem, jak biega po izbie, sprząta i szykuje jedzenie.
„W domu mówię, że zabawię dłużej w Lipowej Alei” – zwierzyła mu się kiedyś.
Ale tego dnia była jakaś odmieniona. Widział, że ręce Agnety drżą, kiedy podawała mu kubek. Na policzkach płonęły jej rumieńce.
– Czy coś się stało? – zapytał swoim najsłodszym głosem.
Agneta drgnęła i popatrzyła na niego. Wciąż jeszcze nie przywykła do jego okropnego wyglądu, jeszcze przejmował ją dreszcz, kiedy się do niej odzywał, a minę miała taką, jakby zjadła coś niestrawnego. Ale była dzielna, nie skarżyła się nigdy.
– Czy się stało? – zapytała spłoszona. – Nie, a co miałoby się stać?
– Ja nie wiem. Czy nikt się o mnie nie pytał? – zastanawiał się Ulvar.
– W Lipowej Alei? Nie. Dlaczego oni mieliby mnie pytać o ciebie? Ale Henning wspomina cię od czasu do czasu. Zastanawia się, co się z tobą stało. Bo przecież wiedział, że Wilk wrócił.
– Naprawdę tak powiedział?
– A czy on nie nazywa ciebie Wilkiem? Ja tak to zrozumiałam. To znaczy ja wiem, że masz na imię Ulvar, ale to przecież naturalne, żeby na kogoś o tym imieniu mówić na przykład „Wilczek”…
– Dobrze, dobrze, skończmy z tym – przerwał jej niecierpliwie. – Ale dlaczego tak chętnie rozmawiasz o Henningu?
Miał wrażenie, że Agneta straciła na chwilę oddech. Potem głęboko wciągnęła powietrze, długo je wypuszczała z powrotem i nareszcie musiała powiedzieć to, o czym starała się przez cały dzień milczeć.
– Henning zapytał, czy wyszłabym za niego. Myślę, że mogę ci o tym powiedzieć. Jesteś przecież jego bliskim krewnym.
Ulvar usiadł na posłaniu. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczyma, w których pojawiał się i znikał żółty błysk.
– Co? – ryknął szyderczym śmiechem. – Henning się o ciebie oświadczył? Dzisiaj? I co mu odpowiedziałaś?
Agneta poczuła się dotknięta jego tonem. Nie podobało jej się też, że Ulvar wstaje z łóżka. A poza tym wcale nie wyglądał na chorego.
Urażona powiedziała:
– Podziękowałam mu za zainteresowanie, ale poprosiłam, żeby na odpowiedź poczekał, dopóki nie wypełnię swojego zobowiązania. Zresztą musimy porozmawiać z moimi rodzicami, a to wcale nie będzie łatwe.
Wyskoczył z łóżka i biegał po izbie w skarpetkach, przypominał dzikie zwierzę tropiące ofiarę. Od tego leżenia w pościeli w ubraniu cuchnęło od niego nie wietrzoną odzieżą. Agneta odnosiła wrażenie, że jest obrzydliwie natarczywy.
– No i co odpowiesz Henningowi? – syczał, parskając śliną. – Chciałabyś takiego ślamazarnego, starego dziada?
– Tak, chciałabym – odparła ostrzej, niż zamierzała, uważała bowiem, że Henning zasłużył sobie na obronę z jej strony. – On wcale nie jest ślamazarny, jest troskliwy i dobry. To wspaniały mężczyzna.
Jej upór drażnił Ulvara. Stał się nieostrożny. Porzucił udawaną łagodność i z ponurą miną zbliżał się do niej. Ona uskoczyła w bok.
– Henning – syczał przez zaciśnięte zęby. – Henning jest diabłem. Nie wiedziałaś o tym?
– Wcale nie jest, to nieprawda!
Ulvar widział, że jego bliskość przepełnia ją obrzydzeniem, podszedł więc jeszcze bliżej.
– Henning mnie okłamywał. Przez całe życie mnie okłamywał! Skarb Ludzi Lodu należy do dotkniętych, a nikt, nikt w tym przeklętym domu nie powiedział mi, że ten skarb w ogóle istnieje. Ukryli go przede mną, ukradli to, co należy do mnie! Ale teraz koniec z tym! Teraz ja im oddam. A Henning… Henning dostanie pierwszy!
– Nie! – wykrztusiła. – Nie masz prawa robić mu nic złego, on się tobą zajmował od chwili, gdy się urodziłeś, on nawet pomógł ci przyjść na świat!
– On ukradł mój skarb! – ryknął Ulvar. – A teraz ja ukradnę jego skarb!
– Jego skarb? Co chcesz przez to powiedzieć? – szepnęła Agneta drżącym głosem, spoglądając ku drzwiom. Ale on zastąpił jej drogę.
Ulvar zrobił krok w jej stronę, a potem jednym gwałtownym szarpnięciem rozerwał na niej suknię. Krzyknęła rozpaczliwie i starała się jakoś zasłonić piersi. Ulvar uderzył ją po rękach i ściągnął suknię z ramion.
– Nie! – krzyczała Agneta. – Nie, nie, co ty robisz? Oszalałeś?
– Stul pysk, ty cholerna świętoszko, ty głupia babo! – syczał przez zęby. – Teraz posmakujesz czegoś, o czym marzyłaś przez całe swoje życie, stara panno! Chciałaś mnie nawracać? Siedzieć tu i czytać mi psalmy, co? Nie przyszło ci do tego głupiego łba, że mi to kością w gardle staje? Wyobrażałaś sobie, że mnie zawrócisz z drogi, że zrobisz ze mnie pokornego baranka? A teraz widzisz, że to wszystko gówno! Nic więcej, tylko gówno! Mój władca jest tak silny, że on…
Słowa i wyobraźnia go zawiodły, więc wynagrodził to sobie ściskając mocno szyję Agnety.
– A gdybym tak teraz przekręcił tę kurzą szyjkę, to co byś powiedziała?
Nic, jak sądzę, przemknęło Agnecie przez myśl, sytuacja jednak była za poważna na żarty. Musiała przyznać, że jeśli chodzi o Ulvara, pomyliła się kompletnie. Teraz ujawniał się w całej okazałości jego prawdziwy przerażający charakter. Był śmiertelnie niebezpieczny!
– Proszę cię, oszczędź moje życie – wykrztusiła, bo trzymał ją tak mocno za gardło, że ledwo mogła mówić.
Wtedy puścił z ostrym, szyderczym śmiechem. Tym znanym śmiechem Ulvara, którego ona jeszcze nigdy nie słyszała.
– Twoje życie? Nie, nie zamierzam pozbawiać cię życia! To by była zbyt prosta zemsta na Henningu. Nie, on może sobie ciebie wziąć, ale uszkodzoną! Wtedy zobaczymy, czy będzie cię w ogóle chciał.
– Nie! – wrzeszczała Agneta. Ale została wepchnięta do kąta, z którego w żaden sposób nie mogła uciec, nie miała też możliwości obrony. Ulvar zaczął odpinać pasek.
Agneta wpadła w histerię.
– Nie wolno ci mnie tknąć! – krzyczała, zasłaniając twarz rękami. – Nie dotykaj mnie, ty…
– No, no, co chciałaś powiedzieć? – skrzywił się z paskudnym grymasem. – Kim ja jestem?
– Potwór! Bestia!
Zrozpaczona, próbowała mu się wymknąć, tłukła zaciśniętymi pięściami, ale trafiała tylko w jego ramię. Widziała, że Ulvar od pasa w dół jest nagi, i wrzeszczała jak opętana.
Przez dłuższy czas wszystko było jedynie chaosem, ona walczyła jak wściekła, żeby mu się wyrwać, a on chwytał ją natychmiast z powrotem, gdy tylko choć na chwilę błysnęła jej nadzieja, że może uda jej się oswobodzić, i przez cały czas zdzierał z niej ubranie, sztukę po sztuce. W końcu już nie miała ani jednej szmatki, którą mogłaby się okryć. Padła na kolana z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
Ulvar chwycił ją za włosy i brutalnie podniósł z klęczek. Nie chciała patrzeć na jego nagie, obrzydliwe ciało, pełne potwornych ran i blizn, zupełnie zwierzęce, a teraz gotowe, żeby…
– Obiecuję ci, że porozmawiam z Henningiem o skarbie – płakała głośno. – Będę go prosić, błagać, by ci go oddał.
Przez kilka sekund pełnych nadziei spostrzegła, że on stoi bez ruchu, jakby zastanawiał się nad taką możliwością.
– Obiecuję ci – szlochała. – Nie ustąpię, dopóki nie dostaniesz skarbu.