Problem powrócił po rozmowie z mamą i tatą na temat przeszczepu nerki.
– Nie rób tego – powiedziała Kate, kiedy rodzice wyszli. Przyjrzałam jej się.
– O czym ty gadasz? Oczywiście, że to zrobię.
Kiedy rozbierałyśmy się do spania, zauważyłam, że wyjęłyśmy dziś z bieliźniarki takie same piżamy, z lśniącego atłasu ze wzorkiem w wisienki. Kładąc się do łóżka, pomyślałam, że wyglądamy teraz tak jak w dzieciństwie, kiedy rodzice ubierali nas identycznie, bo myśleli, że to takie fajne.
– Myślisz, że się uda? – zapytałam Kate. – Ten przeszczep nerki?
Kate spojrzała na mnie.
– Być może – odpowiedziała. Wychyliła się z łóżka i zamarła z ręką na wyłączniku światła. – Nie rób tego – powtórzyła, a ja dopiero teraz, za drugim razem zrozumiałam, co tak naprawdę chciała powiedzieć.
Mama stoi tuż przede mną, a w jej oczach odbijają się wszystkie błędy, które popełniła. Tata podchodzi do niej, obejmuje za ramiona.
– Chodź, usiądź – szepcze, dotykając ustami jej włosów.
– Wysoki sądzie – Campbell wstaje z miejsca – czy mogę?
Podchodzi do mnie. Sędzia kroczy u jego boku. Jest cały rozdygotany, tak samo jak ja. Przypominam sobie, jak ten pies zachowywał się godzinę temu. Skąd miał taką pewność, czego potrzebuje jego pan? Skąd wiedział, w której chwili potrzeba mu tego najbardziej?
– Anno, czy kochasz swoją siostrę?
– Oczywiście.
– A mimo to zgodziłaś się poczynić kroki, które mogą doprowadzić do jej śmierci?
W mojej głowie nagle coś wybucha.
– Zrobiłam to dlatego, żeby ona nie musiała znów przechodzić przez to samo. Wydawało mi się, że ona tego właśnie chce.
Campbell milknie, a ja w tym momencie rozumiem, że on już wie. Nagle coś we mnie pęka.
– A ja… Ja też tego chciałam.
Stałyśmy przy kuchennym zlewie, myjąc i wycierając naczynia.
– Nie znosisz szpitali – powiedziała Kate.
– Ba – mruknęłam, odkładając do szuflady umyte łyżki i widelce.
– Wiem, że zrobiłabyś wszystko, żeby nigdy już tam nie wrócić.
Zerknęłam na nią.
– No pewnie. Przestanę tam chodzić, jak wyzdrowiejesz.
– Albo umrę. – Kate zanurzyła ręce w wodzie z płynem do mycia naczyń, starannie unikając mojego wzroku. – Pomyśl tylko: mogłabyś jeździć na każdy obóz hokejowy. Studiować za granicą. Mogłabyś robić, co tylko zechcesz, i nie martwić się o mnie.
Wyciągnęła mi te marzenia prosto z głowy, a ja poczułam, że czerwienię się ze wstydu. Jak w ogóle mogłam myśleć o czymś takim? Jeśli Kate miała wyrzuty sumienia, że jest dla kogoś ciężarem, mnie serce bolało dwa razy bardziej, ponieważ o nich wiedziałam. I dodatkowo dlatego, że znałam własne myśli.
Nie zamieniłyśmy już ani słowa. Wycierałam wszystko, co Kate mi podała. Obie starałyśmy się ukryć przed sobą, że znamy prawdę, prawdę o mnie, która całym sercem chciałam, żeby Kate żyła, a jednocześnie gdzieś na dnie tego serca hołubiłam potworne pragnienie wolności.
Wszyscy już wiedzą, wszyscy to widzą: jestem potworem. Powodów, dla których rozpoczęłam ten proces, było wiele; z niektórych jestem dumna, z większości nie. Teraz Campbell zrozumie, dlaczego nie nadaję się na świadka. Nie chodziło o to, że boję się publicznych wystąpień, ale o to, że żywię w sobie wszystkie te straszliwe uczucia, które są czasem aż nazbyt okropne, żeby o nich mówić. Bo jak mogę powiedzieć na głos, że chcę, żeby Kate żyła, ale równie mocno pragnę być sobą, a nie częścią jej? Że chcę dostać szansę, aby dorosnąć, nawet jeśli ona takiej szansy nie dostanie? Że śmierć Kate byłaby najgorszą rzeczą w moim życiu… i jednocześnie najlepszą.
Że czasami, kiedy zastanawiam się nad tym wszystkim, brzydzę się swoimi uczynkami i chcę być znów tą osobą, którą byłam, która spełniała pokładane w niej nadzieje.
Cała sala patrzy na mnie. Za chwilę, czuję to wyraźnie, krzesło dla świadka albo ja sama, a może i to, i to, zapadną się w sobie, implodują. Siedzę tutaj jak pod lupą, każdy może dokładnie obejrzeć sobie moje zgniłe wnętrze i czarne serce. Jeżeli dalej tak będą na mnie patrzeć, to niewykluczone, że stanę w płomieniach i wyparuję w obłoku sinego, gryzącego dymu. Może nie zostanie po mnie nawet najmniejszy ślad.
– Anno, co przekonało cię o tym, że Kate chce umrzeć? – pyta cicho Campbell.
– Powiedziała, że jest gotowa.
Campbell podchodzi coraz bliżej, aż staje przede mną.
– Czy uważasz za możliwe, że z tego samego powodu Kate poprosiła cię o pomoc?
Powoli podnoszę wzrok. Z wahaniem odpakowuję ten prezent, który Campbell właśnie mi wręczył. A jeśli Kate pragnęła śmierci po to, żebym ja mogła żyć? Jeśli chciała zrobić dla mnie to samo, co ja robiłam dla niej przez te wszystkie lata, kiedy ratowałam jej życie?
– Czy powiedziałaś Kate, że postanowiłaś przestać służyć jej jako dawczyni narządów?
– Tak – odpowiadam szeptem.
– Kiedy?
– Ostatniej nocy, zanim przyszłam do twojego biura.
– Co odpowiedziała twoja siostra?
Aż do tej chwili nie myślałam o tym, ale tym pytaniem Campbell pobudził moją pamięć. Moja siostra zamilkła. Leżała tak cicho, że już zaczęłam myśleć, że zasnęła, ale ona nagle odwróciła się do mnie. W oczach miała nieskończoną tkliwość, a jej twarz była pęknięta na pół wzdłuż linii uśmiechu.
Podnoszę wzrok na Campbella.
– Powiedziała, że mi dziękuje.
Sędzia DeSalvo wpada na pomysł, żeby przenieść sprawę „w teren”. Proponuje wszystkim odwiedziny w szpitalu. Kiedy wchodzimy do jej pokoju, Kate siedzi na łóżku, patrząc nieobecnym wzrokiem w telewizor. Towarzyszy jej Jesse, zmieniając pilotem kanały. Moja córka jest przytomna, choć wychudzona, a jej skóra ma żółtawy odcień.
– Blaszany drwal – pyta Jesse – czy strach na wróble?
– Ze stracha na wróble wytrzęsą w ringu słomę. – Kate się marszczy. – Chynna z WWF czy Łowca Krokodyli?
Jesse parska śmiechem.
– Łowca. WWF to lipa z chrzanem. Wszyscy o tym wiedzą. – Spogląda na siostrę. – Gandhi czy Martin Luther King?
– Nie podpiszą zgody.
– To są „Gwiazdy w ringu”, malutka – zwraca jej uwagę Jesse. – To Fox, a nie CNN. Myślisz, że będą zawracać sobie głowę formalnościami?
Kate błyska zębami w uśmiechu.
– Jeden usiądzie na ringu po turecku, a drugi odmówi nałożenia ochraniacza na zęby.
Akurat w tym momencie wchodzę do pokoju.
– Cześć, mamo. – Kate macha do mnie. – Oglądamy teleturniej „Gwiazdy w ringu”. Powiedz, kto by wygrał pojedynek bokserski: Marcia Brady czy Jan Brady?
Dopiero po chwili dociera do niej, że nie przyszłam sama. Przez drzwi do małego pokoiku przenikają powoli kolejne osoby. Kate podciąga kołdrę pod samą brodę, a jej oczy robią się coraz szersze. Patrzy na Annę, ale siostra unika jej wzroku.
– Co się dzieje? – pyta Kate.
Sędzia występuje naprzód, biorąc mnie pod rękę.
– Saro, wiem, że chcesz porozmawiać z córką, ale to ja mam teraz pierwszeństwo. – Podchodzi do łóżka, wyciągając dłoń. – Witaj, Kate. Jestem sędzia DeSalvo. Zgodzisz się porozmawiać ze mną przez chwilę? W cztery oczy – dodaje. Pokój pustoszeje, wszyscy wychodzą na korytarz.
Ja jestem ostatnia. Patrzę, jak Kate osuwa się na poduszki, nagle opadła z sił.
– Miałam przeczucie, że pan przyjdzie – mówi sędziemu.
– Dlaczego?
– Bo ja już tak mam: przed niczym nie mogę uciec – odpowiada Kate.