Выбрать главу

Podchodzę do stołu sędziowskiego.

– Wiemy, z jakim zadaniem musieli się zmagać państwo Fitzgerald. Zażądano od nich niemożliwego! Mieli podejmować świadome decyzje w kwestiach medycznych dotyczących dwóch swoich córek – jednej śmiertelnie chorej, drugiej całkowicie zdrowej. Skoro jednak my, tak jak państwo Fitzgerald, nie potrafimy stwierdzić, która decyzja w tej sprawie byłaby słuszna, ostateczny głos powinien należeć do osoby, o której ciele jest tutaj mowa… nawet jeśli ta osoba ma zaledwie trzynaście lat. Ostatecznie argumenty przedstawione w tej sprawie nauczyły nas także tego, że zdarzają się w życiu decyzje, które rodzice powinni pozostawić swoim dzieciom, bo one wiedzą lepiej.

Wiem, że kiedy Anna postanowiła złożyć pozew do sądu, nie kierował nią egoizm, o który można by posądzić trzynastolatkę. Nie zdecydowała się na to dlatego, że chciała żyć jak wszystkie dzieci w jej wieku. Nie chodziło o to, że miała już dość uległości, ani o to, że bała się bólu.

Odwracam się do Anny z uśmiechem na twarzy.

– Wcale się nie zdziwię, jeśli Anna mimo wszystko odda siostrze nerkę. Ale moje poglądy nie mają tutaj żadnego znaczenia. Pańskie poglądy, panie sędzio, z całym szacunkiem, też nie mają znaczenia, podobnie jak to, co myślą Sara, Brian i Kate Fitzgerald. Tutaj liczy się wyłącznie to, co myśli Anna.

Wracam na miejsce.

– Jej głos jest jedynym, którego powinniśmy wysłuchać.

Sędzia DeSalvo zarządza piętnastominutową przerwę, po której ma ogłosić swoją ostateczną decyzję. Postanawiam wykorzystać ten czas i wyprowadzam psa. Wychodzimy na mały trawiasty skwerek na tyłach gmachu Garrahiego. Vern Stackhouse ma oko na wścibskich dziennikarzy, którzy nie mogą się już doczekać werdyktu sędziowskiego.

– No, dawaj, stary – poganiam Sędziego, który w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca przemierzył trawnik już cztery razy wzdłuż i wszerz. – Przecież nikt nie patrzy.

Okazuje się, że nie do końca miałem rację. Pędzi do nas mały berbeć, najwyżej czteroletni, który wyrwał się mamie.

– Piesiek! – woła, wyciągając ręce, rozradowany. Sędzia przywiera do mojej nogi.

Chwilę później dogania go mama.

– Przepraszam pana – mówi. – Mały przeżywa właśnie fascynację psami. Można pogłaskać pańskiego zwierzaka?

– Nie – odpowiadam machinalnie. – To pies – przewodnik.

– Aha. – Kobieta prostuje się, odciągając synka na bok. – Ale przecież pan widzi.

Jestem epileptykiem, a mój pies sygnalizuje nadchodzący atak. Myślę sobie, że może warto by zdobyć się na szczerość ten jeden raz, pierwszy raz w życiu. No, ale z drugiej strony, trzeba umieć śmiać się z siebie, prawda?

– Jestem adwokatem. – Szczerzę się do nieznajomej. – Tropię aferę ze skórami, a pies pomaga mi węchem.

Zostawiamy ich. Ja pogwizduję, a Sędzia kroczy obok mnie.

Sędzia DeSalvo wraca na salę, trzymając w ręce oprawioną w ramki fotografię swojej tragicznie zmarłej córki. Ten widok jest dla mnie jednoznaczny: przegrałem sprawę.

– Podczas przesłuchań świadków – zaczyna sędzia – uderzyła mnie jedna rzecz. Wszyscy, którzy zabierali głos na tej sali, zajmowali tym samym stanowisko w dyskusji na temat, co ma wyższą wartość: jakość życia czy życie samo w sobie. Państwo Fitzgerald zawsze wierzyli, że najważniejsze jest utrzymanie Kate przy życiu i przy rodzinie. Jednak ochrona jej życia jako wartości najwyższej była i jest nierozerwalnie związana z jakością życia Anny. Moim zadaniem jest stwierdzenie, czy te dwie rzeczy można rozdzielić.

Sędzia DeSalvo potrząsa głową.

– Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z nas, a zwłaszcza ja sam, był zdolny orzec, co ma większą wartość. Jestem ojcem. Moja córka Dena zginęła w wieku dwunastu lat, potrącona przez pijanego kierowcę. Tamtej nocy, kiedy pędziłem do szpitala, byłem gotowy oddać wszystko, byle tylko dane mi było spędzić jeszcze jeden dzień z moim dzieckiem. Państwo Fitzgerald od czternastu lat żyją w takim zawieszeniu; każdy dzień wymaga od nich największych poświęceń, aby Kate mogła żyć jeszcze chwilę dłużej. Szanuję ich wybory. Podziwiam odwagę. Zazdroszczę im, że w ogóle otrzymali taką możliwość. Niemniej, jak zauważyli oboje adwokaci, w tej sprawie już nie chodzi o Annę ani o jej nerkę, ale o to, jak dokonywać takich wyborów i komu należy przyznać prawo do ich podejmowania.

Odchrząknąwszy, sędzia kontynuuje:

– Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. W takiej sytuacji my, czyli rodzice, lekarze, sędziowie, członkowie społeczeństwa, musimy działać niejako na oślep i wybierać takie rozwiązania, które pozwolą nam spokojnie spać w nocy, albowiem moralność jest ważniejsza niż etyka, a miłość większa niż prawo.

Sędzia zwraca się wprost do Anny, która pod jego wzrokiem nerwowo poprawia się na krześle.

– Kate nie chce umrzeć – mówi łagodnie – ale nie chce też dłużej żyć jak dotąd. Mam tego świadomość i znam też prawo, co nie pozostawia mi praktycznie żadnego wyboru. Decyzja w tej sprawie należy do osoby, która jest bezpośrednio w nią zaangażowana.

Z mojej piersi wyrywa się ciężkie westchnienie.

– Uznaję,, że tą osobą jest Anna, nie Kate.

Słyszę, jak Anna wstrzymuje oddech.

– W trakcie tego procesu rozważano między innymi kwestię, czy trzynastoletnia osoba jest zdolna do podjęcia tak ważkich decyzji. Skłaniałbym się ku poglądowi, że wiek jest w tej sprawie najmniej istotnym kryterium. Nie da się ukryć, że niektórzy dorośli obecni na tej sali zapomnieli o najprostszej zasadzie wpajanej dzieciom: niczego nie wolno zabierać bez pytania. Anno – mówi sędzia – proszę cię o powstanie.

Anna spogląda na mnie. Kiwam głową i wstaję razem z nią.

– Niniejszym – oznajmia sędzia DeSalvo – przyznaję ci pełne prawo do samostanowienia o sobie w kwestiach medycznych dotyczących twojej osoby. Oznacza to, że chociaż nadal będziesz mieszkać z rodzicami, którzy będą mogli kontrolować, kiedy kładziesz się spać, jakie programy możesz oglądać, a jakich nie i czy musisz zjeść do końca wszystkie jarzyny na talerzu, to w kwestii poddawania się jakimkolwiek zabiegom medycznym ty będziesz mieć ostatnie słowo. Pani Fitzgerald, panie Fitzgerald – sędzia spogląda na Sarę – wydaję państwu polecenie omówienia mojego werdyktu w obecności Anny z jej lekarzem pediatrą w celu wyjaśnienia, że od tej pory musi kontaktować się bezpośrednio z państwa córką. A na wypadek gdyby potrzebne były dodatkowe wskazówki, udzielę panu Alexandrowi pełnomocnictwa w kwestiach medycznych dotyczących Anny. Pełnomocnictwo utrzyma ważność do ukończenia przez nią osiemnastego roku życia, a zadaniem pana Alexandra będzie służenie Annie pomocą w podejmowaniu trudniejszych decyzji. Nie oznacza to, że moim życzeniem jest, aby owe decyzje zapadały bez zgody i wiedzy rodziców, a jedynie to, że ostateczny wybór spoczywa tylko i wyłącznie w rękach Anny. – Sędzia zawiesza na mnie spojrzenie. – Panie Alexander, czy weźmie pan na siebie taką odpowiedzialność?

Nigdy w życiu nie musiałem się nikim zajmować. Mój pies był jedynym wyjątkiem. A teraz będę miał pod opieką Julię. I Annę.

– Będzie to dla mnie wielki zaszczyt – odpowiadam sędziemu, uśmiechając się do Anny.