– Co dla mnie masz? – spytała.
– Później – rzekł.
Kelner postawił tacę na stole i dyskretnie wycofał się z pokoju. Froelich patrzyła, jak drzwi się za nim zatrzaskują, po czym z powrotem odwróciła się do Reachera. Przez sekundę milczała.
– Wyglądasz zupełnie jak jeden z naszych – zauważyła.
– Jesteś mi winna mnóstwo forsy.
– Dwadzieścia tysięcy? Uśmiechnął się.
– Prawie tyle. Zawiadomili cię?
Przytaknęła.
– Ale czemu czek na okaziciela? To mnie zaskoczyło.
– Wkrótce zrozumiesz.
Wstał i podszedł do stołu. Odwrócił filiżanki, podniósł dzbanek i nalał kawy.
– Świetnie wyliczyłeś czas.
Uśmiechnął się ponownie.
– Wiedziałem, gdzie jesteś, wiedziałem, że wrócisz samochodem. Jest niedziela, zero ruchu, łatwo to obliczyć.
– Co chcesz mi powiedzieć?
– Że jesteś dobra – oznajmił. – Jesteś naprawdę bardzo dobra. Nie sądzę, by ktokolwiek poradził sobie lepiej od ciebie.
Umilkła.
– Ale?
– Ale nie jesteś dość dobra. Musisz pogodzić się z tym, że ktokolwiek tam jest, może się do niego dostać i załatwić sprawę.
– Nie mówiłam, że jest ktoś taki.
Reacher nie odpowiedział.
– Po prostu przekaż mi informacje, Reacher.
– Trzy i pół – rzekł.
– Trzy i pół czego? Z dziesięciu?
– Nie. Armstrong nie żyje. Zginął trzy i pół raza.
Spojrzała na niego ze zdumieniem.
– Już?
– Według moich wyliczeń.
– Co to znaczy pół?
– Trzy pewne próby, jedna możliwa.
Froelich zastygła w pół drogi do stołu. Przez moment stała oszołomiona.
– W ciągu pięciu dni? – spytała z niedowierzaniem. -Jak? Czego nie zrobiliśmy?
– Napij się kawy – poradził.
Niczym automat podeszła do stołu. Reacher wręczył jej filiżankę. Wzięła ją i cofnęła się na łóżko. Porcelana zadrżała jej w dłoni.
– Istnieją dwa podstawowe podejścia do sprawy – zaczął Reacher. – Tak jak w kinie. John Malkovich albo Edward Fox. Widziałaś te filmy?
Przytaknęła tępo.
– Mamy człowieka, który je monitoruje, w Biurze Badawczym. Analizuje wszystkie filmy o zamachach. John
Malkovich wystąpił w Na linii ognia z Clintem Eastwoodem.
– I Rene Russo – uzupełnił Reacher. – Była całkiem niezła.
– Edward Fox nakręcił Dzień Szakala, dawno temu.
Reacher przytaknął.
– John Malkovich chciał zabić prezydenta Stanów Zjednoczonych. Edward Fox prezydenta Francji. Dwóch fachowych zabójców działających solo. Istniała jednak podstawowa różnica. Malkovich wiedział od początku, że nie przeżyje zamachu. Wiedział, że zginie w sekundę po prezydencie. Natomiast Edward Fox zamierzał ujść z życiem.
– Ale nie uszedł.
– To był film, Froelich. Musiał się tak skończyć. W istocie mógłby z łatwością uciec.
– I co?
– Mamy zatem do rozważenia dwie strategie. Misja samobójcza z bliska albo czysta robota na odległość.
– Wiemy o tym wszystkim. Mówiłam ci już, mamy człowieka, który nad tym pracuje. Dysponujemy transkrypta-mi, analizami, zapiskami, omówieniami. Czasem rozmawiamy ze scenarzystami, jeśli wymyślą coś nowego. Chcemy wiedzieć, skąd czerpią pomysły.
– Nauczyliście się czegoś?
Wzruszyła ramionami i pociągnęła łyk kawy. Dostrzegł, że wysila pamięć, zupełnie jakby przechowywała wszystkie transkrypty, notatki i zapiski gdzieś w zakamarkach głowy.
– Dzień Szakala zrobił na nas wrażenie – zaczęła. – Edward Fox grał zawodowego strzelca, dysponującego karabinem zbudowanym tak, by można go było ukryć w kuli kalekiego kombatanta. Dzięki temu przebraniu dostał się do pobliskiego budynku kilka godzin przed wystąpieniem publicznym prezydenta. Planował strzał z daleka w głowę, z wysokiego okna. Używał tłumika, by móc uciec. Teoretycznie to mogłoby się udać. Lecz wszystko działo się bardzo dawno temu. Jeszcze przed moim urodzeniem, gdzieś na początku lat sześćdziesiątych. Generał De Gaulle po kryzysie algierskim, prawda? Obecnie narzucamy znacznie szersze kordony bezpieczeństwa. Przypuszczam, że przyczynił się do tego właśnie ten film. Oraz oczywiście nasze własne problemy na początku lat sześćdziesiątych.
– A Na linii ognia! - spytał Reacher.
– John Malkovich grał renegata z CIA. W piwnicy wyprodukował plastikowy pistolet, by móc przedostać się przez wykrywacze metalu. Następnie podstępem dostał się na wiec polityczny, zamierzając zastrzelić prezydenta z bardzo bliska. Oczywiście, jak sam mówiłeś, natychmiast potem byśmy go zastrzelili.
– Ale stary Clint skoczył i sam dostał kulkę – dodał Reacher. – Uważam, że to całkiem niezły film.
– My uważamy, że jest kompletnie nieprawdopodobny – odparła Froelich. – Dwa podstawowe błędy w założeniu. Po pierwsze pomysł, że hobbysta mógłby skonstruować działający pistolet, jest absurdalny. Cały czas to sprawdzamy.
Jego pistolet eksplodowałby, oderwał mu rękę w przegubie. Pocisk po prostu wypadłby na ziemię. A po drugie, bohater filmu wydał w sumie sto tysięcy dolarów. Mnóstwo podróży, fałszywe biura do odbioru poczty oraz dotacja dla partii, pięćdziesiąt tysięcy, żeby mógł dostać się na spotkanie. Według naszej oceny człowiek z takimi zaburzeniami psychicznymi nie dysponowałby dużymi pieniędzmi. Skreśliliśmy ten scenariusz.
– To był tylko film – przypomniał Reacher. – Ale stanowił niezłą ilustrację.
– Czego?
– Pomysłu dostania się na spotkanie i zaatakowania celu z bardzo bliska. W odróżnieniu od wcześniejszej idei bezpiecznego zamachu z daleka.
Froelich zawahała się, następnie uśmiechnęła z rosnącą ulgą, jakby wielkie niebezpieczeństwo zaczęło się oddalać.
– Czy to wszystko, czym dysponujesz? – spytała. – Pomysły? A już się martwiłam.
– Na przykład tutejsze spotkanie w czwartkowy wieczór – ciągnął Reacher. – Tysiąc gości, czas i miejsce podane z wyprzedzeniem. Więcej, reklamowane.
– Znalazłeś stronę w Sieci?
Reacher przytaknął.
– Bardzo mi się przydała. Mnóstwo informacji.
– Wszystkie kontrolujemy.
– Dowiedziałem się z niej jednak, gdzie będzie Armstrong, kiedy i w jakim otoczeniu. Na przykład tutaj w czwartkowy wieczór, wśród tysiąca gości.
– I co z nimi?
– Jednym z nich była ciemnowłosa kobieta. Chwyciła go za rękę i przyciągnęła do siebie.
Froelich spojrzała na niego zaskoczona.
– Byłeś tam? Pokręcił głową.
– Nie, ale słyszałem o tym.
– Skąd?
Puścił pytanie mimo uszu.
– Widziałaś to?
– Tylko na wideo – rzekła. – Po fakcie.
– Ta kobieta mogła zabić Armstronga. To była pierwsza sposobność. Do tego momentu radziłaś sobie świetnie. Podczas spotkania rządowego na Kapitolu spisałaś się na piątkę.
Froelich uśmiechnęła się ponownie, z lekkim lekceważeniem.
– Mogła? Marnujesz mój czas, Reacher. Chciałam czegoś lepszego, niż mogła. Wszystko może się zdarzyć. W budynek może uderzyć piorun czy nawet meteoryt. Wszechświat może przestać się rozszerzać, a czas zawrócić bieg. Ta kobieta była zaproszonym gościem, partyjnym darczyńcą. Przeszła przez dwa wykrywacze metalu. Sprawdzono ją w drzwiach.