Clipowi opadły kąciki ust. Przywykłby młodsi mu kadzili, a nie zarzucali kłamstwo.
– Słucham?
– Myron bardzo pana poważa – ciągnął Win. – To godne podziwu. Bo niełatwo zasłużyć sobie na jego szacunek. Ale pan znał zabitą. Rozmawiał pan z nią przez telefon. Mamy dowód.
– Jaki dowód? – spytał Clip, mrużąc oczy.
– Po pierwsze, wyciąg rozmów…
– Już powiedziałem…
– Po drugie, pańskie słowa – dokończył Win.
Na twarzy Clipa pojawiła się czujność.
– O czym pan mówi? – spytał wolno.
Win złożył dłonie koniuszkami palców.
– Wcześniej Myron spytał, czy zna pan Liz Gorman lub kobietę o imieniu Carla albo Sally. Pamięta pan?
– Tak. Zaprzeczyłem.
– Właśnie. A potem powiedział panu… przytoczę dokładnie jego słowa, bo to ważne: „to z nią spotkał się Greg wieczorem, kiedy zniknął”. Niezręczne zdanie, zgoda, ale wypowiedziane z zamysłem. Pamięta pan dwa swoje kolejne pytania, panie Arnstein?
– Nie.
Clip chyba się pogubił.
– Brzmiały one, znów zacytuję dokładnie: „Odszukaliście ją? Gdzie ona jest?”.
Win zamilkł.
– Tak, i co z tego?
– Powiedział pan, ją” i „ona”. A przecież Myron spytał pana, czy zna pan Liz Gorman, Carlę albo Sally. Czy z jego słów nie wynikało, że chodzi o trzy różne kobiety? O „nie”, nie o „nią”. Ale pan od razu uznał, że te trzy imiona należą do jednej. Czy to nie dziwne?
– Co?! – wybuchnął Clip. – I pan to nazywa dowodem?!
Win pochylił się w fotelu.
– Dobrze pan zapłacił Myronowi za fatygę. W zwykłych okolicznościach zaleciłbym mu dalsze usługi dla pana. Chce pan przeszkodzić w śledztwie wszczętym z własnej inicjatywy, wolna droga. Poradziłbym, żeby wziął pieniądze i pilnował swego nosa. Ale Myron by mnie nie posłuchał. Jest wścibski. A co gorsza, hołduje staroświeckiemu nakazowi przyzwoitości, nawet gdy go o to nie proszą.
Win wziął oddech i usiadł wygodnie w fotelu, delikatnie stukając o siebie koniuszkami palców. Oczy wszystkich były zwrócone na niego.
– Rzecz w tym, że kobietę zamordowano. W dodatku ktoś majstrował w miejscu zbrodni. Zniknęła też osoba, która równie dobrze może być mordercą, jak i następną ofiarą. Innymi słowy, zachowanie w tej sytuacji klapek na oczach może się okazać zbyt niebezpieczne, a ewentualne koszty mogą przewyższyć potencjalne korzyści. Jako biznesmen, panie Arnstein, powinien pan to zrozumieć.
Clip milczał.
– Przejdźmy zatem do rzeczy. – Win rozłożył i złożył dłonie. – Wiemy, że ofiara morderstwa rozmawiała z panem. Albo zdradzi nam pan, co panu powiedziała, albo wymienimy uściski dłoni i się rozstaniemy.
– Najpierw rozmawiała ze mną – odezwał się Calvin.
Poprawił się na krześle. Unikał spojrzenia Clipa, ale niepotrzebnie. Clip nie przejął się wyjściem prawdy na jaw. Zapadł się głębiej w siedzenie – przypominał balon, z którego uchodzi powietrze.
– Użyła imienia Carla.
Win skinął krótko głową i umościł się w fotelu. Zrobił swoje. Wodze były znów w rękach Myrona.
– Co powiedziała? – spytał Myron.
– Że ma jakieś brudy na Grega. Zagroziła, że to zniszczy zespół.
– Jakie brudy?
– Nie dowiedzieliśmy się – włączył się ponownie do rozmowy Clip. Zawahał się. Żeby zyskać na czasie czy może się pozbierać? – Nie chciałem cię okłamać, Myron. Przepraszam. Próbowałem chronić Grega.
– Pan też z nią rozmawiał? Clip skinął głową.
– Calvin przyszedł do mnie po jej telefonie. Drugi raz rozmawialiśmy z nią obaj. Za milczenie zażądała pieniędzy.
– Dużo?
– Dwadzieścia tysięcy. Mieliśmy się spotkać w poniedziałek wieczorem.
– Gdzie?
– Nie wiem – odparł Clip. – Miejsce miała nam podać w poniedziałek rano, ale nie zadzwoniła.
Martwi rzadko dzwonią, pomyślał Myron.
– Nie zdradziła wam swojej wielkiej tajemnicy?
Clip i Calvin wymienili pytające spojrzenia. Calvin skinął głową.
– Nie musiała – rzekł z rezygnacją Clip. – Wiedzieliśmy.
– Co?
– Greg uprawiał hazard. Był winien mnóstwo pieniędzy Jakimś oprychom.
– Wiedzieliście, że się hazarduje?
– Tak – przyznał Clip.
– Skąd?
– Powiedział mi.
– Kiedy?
– Z miesiąc temu. Poprosił o pomoc. Ja… ja zawsze zastępowałem mu ojca. Lubiłem go. Bardzo. – Clip podniósł zbolałe oczy. – Ciebie też, Myron. Dlatego to takie trudne.
– Co jest takie trudne?
Clip pokręcił głową.
– Chciałem mu pomóc. Namówiłem go na spotkania. Spotkania z profesjonalistą.
– Posłuchał pana?
– Pierwszy raz spotkał się z lekarzem przed tygodniem. Z psychiatrą specjalizującym się w uzależnieniach od hazardu. Rozmawialiśmy też o jego kontrakcie reklamowym. O spłacie długu.
– Czy Marty Felder wiedział, że Greg jest hazardzistą? – spytał Myron.
– Nie mam pewności – odparł Clip. – Wiem jednak od tego lekarza, że hazardziści uciekają się do zdumiewających sposobów, by utrzymać swą przypadłość w tajemnicy. Większością pieniędzy Grega zawiadywał Marty Felder, dlatego zdziwiłbym się, gdyby nie wiedział o jego nałogu.
Za jego głową wisiało zdjęcie tegorocznej drużyny. Myron przyjrzał się plakatowi. Z przodu klęczało dwóch współkapitanów, T.C. i Greg. Greg uśmiechał się szeroko, a T.C. szyderczo, jak to on.
– A więc kiedy mnie pan wynajmował, już pan podejrzewał, że zniknięcie Downinga ma jakiś związek z hazardem – skonstatował Myron.
– Nie – zaprzeczył Clip. – W każdym razie nie tak, jak myślisz – dodał po chwili. – Nie dopuszczałem myśli, że jego bukmacher go skrzywdzi. Myślałem, że dzięki kontraktowi z Forte Greg kupi sobie czas.
– A co pan podejrzewał?
– Martwiłem się o jego poczytalność. – Clip wskazał na plakat za swoimi plecami. – Przede wszystkim Greg nie jest zbyt zrównoważony, zadawałem więc sobie pytanie, jak presja długu hazardowego zaciąży na jego wątpliwym zdrowiu psychicznym. Może to dziwne, ale Greg kocha swój publiczny wizerunek. Uwielbienie fanów jest dla niego ważniejsze niż pieniądze. Gdyby jednak kibice poznali prawdę, nie wiadomo, jak by zareagowali. Zastanawiałem się, czy wytrzyma tak dużą presję. Czy się nie załamie.
– A co pan myśli teraz, po śmierci tej kobiety? Clip gwałtownie potrząsnął głową.
– Znam Grega lepiej niż ktokolwiek. Gdy czuje się osaczony, ucieka. Nikogo by nie zabił. Serdecznie w to wierzę. Unika przemocy. Od dawna wie, czym ona grozi.
Przez kilka chwil wszyscy milczeli. Myron i Win oczekiwali, że Clip rozwinie temat. Nie rozwinął.
– Ma pan coś do dodania? – odezwał się Win.
– Nie. To wszystko.
Win wstał bez jednego słowa czy gestu i wyszedł z gabinetu. Myron wzruszył nieznacznie ramionami i ruszył za nim.
– Myron? – usłyszał głos Clipa. Odwrócił się. Starzec stał. Oczy miał wilgotne.
– Udanego meczu – rzekł cicho. – To w końcu tylko gra. Pamiętaj.
Zakłopotany jego zachowaniem, Myron skinął głową i prędko dołączył do Wina.
– Masz dla mnie bilet? – spytał Win. Myron wręczył mu bilet.
– Opisz mi tę Łomot. Myron opisał ją.
– Twój pan Arnstein nie mówi nam całej prawdy – powiedział Win, gdy doszli do windy.
– To przeczucie czy konkret?
– Ja nie mam przeczuć – odparł Win. – Wierzysz mu?
– Nie jestem pewien.
– Ale go lubisz?
– Tak.
– Mimo że przyznał się do kłamstwa?
– Tak.
– Pozwól więc, że ci przedstawię ciekawy scenariusz. Kto oprócz Grega ma najwięcej do stracenia, jeśli jego nałóg wyjdzie na jaw? Komu oprócz Grega zależałoby najbardziej na uciszeniu Liz Gorman? Wreszcie, komu zależałoby najbardziej na zniknięciu Downinga, gdyby miał przysporzyć wstydu zespołowi, wstydu tak strasznego, że osłabi lub nawet przekreśli szansę Clipa Arnsteina na zachowanie władzy w klubie?