Выбрать главу

– Jeszcze nie wiem, Dowiem się z pomocą Myrona.

Zabrzęczał dzwonek.

– To wuj Paul – domyśliła się Carol i ruszyła do drzwi?

– Mamo?

Carol zatrzymała się, ale nie odwróciła głowy.

– Co tu się dzieje? Czego boisz mi się powiedzieć?

Dzwonek znów się odezwał.

– Muszę otworzyć – odparła Carol Culver i szybko zeszła j po schodach.

– Więc Frank Ache chce cię zabić – rzekł Win.

Myron skinął głową.

– Na to wygląda.

– Szkoda.

– Gdybyż tylko mnie znał. Wiedział, jaki jestem naprawdę.

Siedzieli w pierwszym rzędzie na stadionie Tytanów. Z dobroci serca Otto zgodził się, żeby Christian trenował. Z dobroci serca i dlatego, że doświadczony rozgrywający Neil Decker spisywał się tragicznie.

Poranny trening składał się z mnóstwa szybkich sprintów i ćwiczenia zagrywek. Za to popołudniowy przyniósł niespodziankę. Gracze, rzecz niemal niesłychana o tej porze roku, wyszli w pełnym rynsztunku.

– Frank Ache to niemiły typ – rzekł Win.

– Lubi katować zwierzęta.

– Słucham?

– Mój znajomy znał go jako podrostka. Ulubioną rozrywką Franka Ache’a było polowanie na koty i psy i rozwalanie im łbów pałką do bejsbola.

– To na pewno robiło wrażenie na dziewczętach. Myron skinął głową.

– Wnoszę, że zechcesz skorzystać z moich niezrównanych usług.

– Tak, przez kilka dni.

– Pysznie. Czy słusznie też wnoszę, że masz jakiś plan?

– Pracuję nad nim. Zapamiętale.

Na boisko wbiegł Christian. Poruszał się bez wysiłku, jak wielcy sportowcy. Dołączył do grupy naradzających się futbolistów, odszedł od nich i zbliżył się do linii wznowienia gry.

– Pełny kontakt! – krzyknął trener. Myron spojrzał na Wina.

– Nie podoba mi się to – powiedział.

– Co?

– Pełny kontakt pierwszego dnia.

Christian wywołał numery graczy, po kilku zagrzewających okrzykach dostał piłkę i cofnął się, żeby ją podać.

– Cholera! – zaklął Myron.

Christian za późno dostrzegł, że szarżuje na niego Tommy Lawrence, obrońca Tytanów, przez nikogo nie blokowany wybrany w zeszłym sezonie do drużyny gwiazd. Tommy wbił się kaskiem w mostek Christiana i obalił go na ziemię. Taki atak nie uszkadza ciała, ale jest piekielnie bolesny. Dwaj inni obrońcy zwalili się na nich.

Christian wstał, krzywiąc się z bólu i trzymając się za klatkę piersiową. Nikt mu nie pomógł.

Myron zerwał się z fotela.

– Usiądź – powstrzymał go Win, kręcąc głową.

Po schodach zszedł na dół ze swoją świtą Otto Burke.

Myron spojrzał na niego groźnie, na co Otto uśmiechnął się promiennie i kilka razy cmoknął.

– Sprzedałem wielu znanych repów, żeby go mieć w zespole – powiedział. – Widać na niektórych nie zrobi wrażenia.

– Usiądź, Myron – powtórzył Win.

Christian, utykając, powrócił do grupy. Ogłosił następną zagrywkę i podszedł do linii wznowienia. Sprawdziwszy szyki obronne, wywołał numery, dostał piłkę od środkowego i cofnął się. Szarżujący Tommy Lawrence znów bez przeszkód ominął lewego obrońcę. Christian zamarł. Tommy skoczył na niego jak pantera, z rękami wyciągniętymi do bezpardonowego chwytu. Christian zareagował w ostatniej chwili. Był to drobny ruch, lekki unik, ale wystarczył, żeby Tommy minął go w locie i wylądował na ziemi. Christian zamachnął się piłką i posłał petardę – przez całe boisko.

– Hej, Otto! – zawołał uśmiechnięty Myron.

– Co?

– Pocałuj mnie w jajecznicę.

Otto uśmiechał się dalej. Myron zastanawiał się, jak możliwe. Czyżby usta zastygły mu tak, jak dzieciakom karconym przez mamy za robienie min?

– Pocałuj mnie w jajecznicę? – zdziwił się Win.

– To mój hołd dla kelnerki Flo z Alicji.

– Oglądasz za dużo telewizji.

– Wiesz, o kim ciągle myślę?

– O kim?

– O Garym Gradym.

– Co z nim?

– Ma romans z uczennicą, która rok później znika. Mija czas i jej zdjęcie pojawia się w jego ogłoszeniu porno.

– Do czego zmierzasz?

– Że to nie ma sensu.

– Tak jak wszystko w tej sprawie.

Myron potrząsnął głową.

– Zastanów się. Grady przyznaje, że miał romans z Kathy. Czego więc powinien unikać jak ognia?

– Afiszowania się z tym.

– A jednak jej zdjęcie pojawia się w jego ogłoszeniu.

– Aha. Myślisz, że ktoś go wystawia.

– Właśnie.

– Kto?

– Postawiłbym na Freda Nicklera.

– Hm. Bez specjalnych oporów podał numer skrytki Grady’ego.

– Iz łatwością mógł podmienić zdjęcia w swojej szmacie.

– Co zatem proponujesz?

– Dokładne prześwietlenie pana Nicklera. I być może ponowną rozmowę z nim. Rozmowę! – podkreślił Myron. – Nie wizytę.

Na boisku Christian znów się cofał. Po raz trzeci szarżujący Tommy Lawrence minął bez przeszkód lewego obrońcę, który najzwyczajniej w świecie stał podparty pod boki i patrzył.

– Wystawia go własny obrońca! – oburzył się Myron.

Christian zrobił unik, uniósł ręce i z niesamowitą prędkością walnął obrońcę piłką w krocze. Obrońca stęknął i złożył się jak składane krzesło.

– Uch! – jęknął Win.

– Rzut jak z Najdłuższego jarda. Myron o mało co nie zaklaskał.

Lewy obrońca oczywiście nosił ochraniacze, które jednak nie w pełni chroniły przed przyśpieszającym pociskiem. Patrząc, jak z wytrzeszczonymi oczami tarza się po ziemi, skurczony niczym w łonie matki, wszyscy wokół wydali z siebie chórem współczujące „Uuuuu!”.

Christian podszedł do leżącego gracza – byka ważącego ze sto trzydzieści kilo – i podał mu rękę. Obrońca przyjął ją i po chwili potruchtał w stronę drużyny.

– Christian to chłop z jajami – rzekł Myron.

Win skinął głową.

– Czy to samo da się powiedzieć o lewym obrońcy?

18

Tuż po wjeździe na teren kampusu w samochodzie Myrona zadzwonił telefon.

– Załatwiłem ci to, ciołku – oznajmił P.T. – Mój znajomy nazywa się Jake Courter. Jest szeryfem.

– Szeryfem? Chyba żartujesz.

– Niech cię nie myli ten tytuł. Jake pracował w wydziałach zabójstw w Filadelfii, Bostonie i Nowym Jorku. To dobry glina. Spotka się dziś z tobą o trzeciej.

Myron spojrzał na zegarek. Dochodziła pierwsza. Posterunek znajdował się pięć minut od kampusu.

– Dzięki, P.T.

– Mogę cię o coś spytać, Myron?

– Wal.

– Po co wściubiasz w to nos?

– Długo by mówić, P.T.

– To ma związek z jej siostrą? Z tą laską jak z obrazka, którą stukałeś przed laty?

P.T. zachichotał.

– Jesteś klasą dla samego siebie, P.T.

– Opowiesz mi kiedyś o tym, Myron. Detalicznie.

– Masz to u mnie.

Myron zaparkował samochód i poszedł do starego ośrodka sportowego. Korytarz był bardziej zniszczony, niż się spodziewał. Na ścianach wisiały w trzech rzędach oprawione w ramki zdjęcia dawnych uniwersyteckich drużyn – niektóre nawet sprzed stu lat. Dotarł do drzwi z kojarzącą się z Sokołem maltańskim matową szybą z napisem FUTBOL i zapukał.

– Czego? – dobiegł go głos brzmiący szorstko jak stara opona na żwirze.

Wsadził głowę do środka.

– Zajęty pan? – spytał.

Trener zespołu futbolowego Uniwersytetu Restona, Danny Clarke, oderwał wzrok od komputera.

– A pan coś za jeden, do cholery? – wychrypiał.

– Dziękuję, mam się dobrze, lecz darujmy sobie uprzejmości.

– To ma być śmieszne?

– A nie jest? – Myron przekrzywił głowę.