Выбрать главу

– Przywiązujesz za dużą wagę do pozorów. – Rzucił jej zdjęcie Adama Culvera. – Sprawdź, czy twoja Llucy go rozpozna.

– Jawohl, Kommandant!

Zasalutowała. Jej ulubionym serialem był Hogan ‘s Heroes. Myron wprawdzie za nim nie przepadał, ale chętnie zobaczyłby młodego zarozumiałego dupka z telewizji, jak wykrzykuje: „Hej, mam pomysł na sitcom! Rozgrywa się w hitlerowskim obozie jenieckim w Niemczech. Beczka śmiechu!”.

– Były telefony?

– Z milion. Głównie z mediów, z prośbą o komentarz w sprawie kontraktu Christiana. – Uśmiechnęła się. – Dobra robota.

– Dzięki.

– Czy ten Otto Burke… – przytknęła ołówek do ust – jest kawalerem?

Myron spojrzał na nią przerażony.

– A dlaczego pytasz?

– Milusi. Mdłości powróciły.

– Chcesz podwyżki? Powiedz, że tak.

Esperanza uśmiechnęła się z udaną nieśmiałością, ale nie odpowiedziała. Ruszył do gabinetu.

– Chwileczkę – powstrzymała go. – Kilka minut temu był dziwny telefon.

– Od kogo?

– Od jakiejś Madelaine. O namiętnym głosie. Nie podała nazwiska.

Dziekanowa. Hm.

– Zostawiła numer? Esperanza podała mu kartkę.

– Prezerwatywa twoją sojuszniczką, pamiętaj! – powiedziała.

– Dzięki, mamo.

– Skoro już przy tym jesteśmy, twoja mama dzwoniła dwa razy, ojciec raz. Martwią się o ciebie.

Myron wszedł do gabinetu, swojego małego sanktuarium. Lubił w nim przebywać. Ponieważ większość negocjacji i ważnych spotkań odbywał w tradycyjnie udekorowanej salce; konferencyjnej, gabinet mógł urządzić, jak chciał. Z lewej miał oczywiście widok na Manhattan, a na ścianie za sobą oprawione w ramki plakaty do broadwayowskich musicali: Skrzypka na dachu, The Pajama Game, How to Succeed in Business Without Really Trying, Człowieka z La Manchy, Nędzników, La Cage aux Folles, Chorus Linę, West Side Story, Upiora w operze.

Na kolejnej ścianie wisiały fotosy: Humphreya Bogartal i Ingrid Bergman z Casablanki, Woody’ego Allena i Diane Keaton z Annie Hal, Katherine Hepburn i Spencera Tracy’ego z Żebra Adama, Groucha, Chica i Harpa z Nocy w operze, Adama Westa i Burta Warda z Batmana, telewizyjnego, j prawdziwego Batmana, w którym Burgess Meredith grał Pingwina, a Cesar Romero Dżokera. Batmana ze złotego wieku: telewizji.

Na ostatniej ścianie wisieli jego klienci. Za kilka dni do tej paczki miał dołączyć Christian Steele w granatowym stroju Tytanów.

Myron zadzwonił do Madelaine Gordon i usłyszał jej jedwabisty głos. Nagrany na sekretarkę. Na jego dźwięk znów zaschło mu w gardle. Nie zostawił wiadomości. Spojrzał na zegar w kształcie wielkiego zegarka na rękę, z godłem Boston Celtics pośrodku tarczy.

Było wpół do czwartej.

Dość czasu, żeby odwiedzić kampus. Madelaine nie była ważna, ale bardzo chciał się zobaczyć z dziekanem. Bez uprzedzenia.

– Na jakiś czas wyjeżdżam – oznajmił przy biurku Esperanzy. – Będę dostępny w samochodzie.

– Utykasz? – spytała.

– Trochę. Oberwałem od goryli Ache’a.

– Aha. Do zobaczenia.

– Boli jak diabli, ale wytrzymam.

– Uhm.

– Tylko nie rób sceny.

– Serce mi pęka.

– Spróbuj złapać Chaza Landreaux. Powiedz, że musimy pogadać.

– Dobrze.

Wyszedł. W garażu wsiadł do samochodu. Win miał hopla na punkcie samochodów. Uwielbiał swojego zielonego wyścigowego jaguara. Myron jeździł granatowym fordem taurusem. Nie był samochodziarzem. Wystarczało mu, że samochód dowiezie go z punktu A do B. Auto nie było dla niego symbolem statusu społecznego. Ani drugim domem. Ani dzieckiem.

Nie jechał daleko. Obrał trasę przez tunel Lincolna. Minął osławiony motel York. Długą reklamę:

11.99$ ZA GODZINĘ

95 $ ZA TYDZIEŃ

POKOJE Z LUSTRAMI

ZAPEWNIAMY POŚCIEL!

Zapłacił za przejazd Parkway Avenue. Dróżniczka na rogatce była bardzo przyjacielska. Niewiele brakowało, aby spojrzała na niego, rzucając mu resztę.

Z telefonu w wozie zadzwonił do matki i zapewnił, że nic; mu nie jest. Poleciła, żeby zadzwonił do ojca, bo to on bardziej się martwi. Kiedy zrobił to i zapewnił, że nic mu nie jest, ojciec kazał mu zatelefonować do matki, bo to ona bardziej się martwi. Grunt to dobra łączność w rodzinie. Sekret szczęśliwego małżeństwa.

Pomyślał o Kathy Culver. O Adamie Culverze. O Nancy Serat. Próbował ich połączyć. Linie były w najlepszym razie cieniutkie. Jedną z nich był z pewnością Fred Nickler, sir Szmatławiec. Zdjęcie Kathy nie trafiło do Cyców samo. Wszystko starannie zaplanował. Z pewnością wiedział więcej, niż mówił. Win grzebał w jego przeszłości, licząc, że na coś natrafi.

Pół godziny później Myron wjechał do wyjątkowo dziś wyludnionego kampusu. Nikogo nie było widać. Mało same chodów. Zaparkował przed domem dziekana i zapukał drzwi. Otworzyła mu Madelaine (nie przestało mu się podobać to imię). Wyraźnie zadowolona, uśmiechnęła się do niego,; lekko przechylając głowę.

– O, witam, Myronie.

– Cześć.

Madelaine Gordon była w stroju do tenisa. W krótkiej spódniczce, miała świetne nogi, i białej koszulce. Dostrzegł, że koszulka prześwituje. Ten zmysł obserwacji, cecha rasowego detektywa! Zorientowała się, że to zauważył. Nie obraziła się,

– Przepraszam, że nachodzę – powiedział.

– Nie nachodzi pan – odparła. – Właśnie miałam wziąć prysznic.

Hm.

– Męża nie zastałem? Skrzyżowała ręce pod biustem.

– Wróci za kilka godzin. Dostał pan moją wiadomość?

Skinął głową.

– Wejdzie pan?

– Próbuje mnie pani uwieść, pani Robinson?

– Słucham.

– Cytat z Absolwenta.

– Aha.

Madelaine zwilżyła wargi. Bardzo seksowne. Ludzie nie zwracają uwagi na usta. Mówią o nosie, podbródku, oczach, policzkach. Myron zwracał uwagę na wargi.

– Powinnam się obrazić – ciągnęła. – Nie jestem aż tak dużo starsza od pana.

– Oczywiście. Cofam cytat.

– Wobec tego ponawiam pytanie. Wejdzie pan?

– Oczywiście – odparł, zaskakując ją refleksem. Czyż mogła się oprzeć tak błyskotliwej ripoście?

Zniknęła w domu, pozostawiając po sobie próżnię, która – oczywiście wbrew jego woli – wciągnęła go jak odkurzacz. W środku było miło, w tym domu z pewnością kwitło życie towarzyskie. Po lewej duży otwarty salon. Lampy Tiffany’ego. Perskie dywany. Popiersia Francuzów z długimi włosami w lokach. Stojący zegar. Olejne portrety jakiś ponuraków.

– Usiądzie pan? – zaproponowała Madelaine.

– Dziękuję.

Namiętna. Tego słowa użyła Esperanza. Pasowało. Nie tylko do jej głosu, ale również manier, chodu, oczu i osobowości.

– Napije się pan? Spostrzegł, że sobie już nalała.

– Jasne, cokolwiek pani poda.

– Wódkę z tonikiem.

– Świetnie.

Myron nie znosił wódki.

Przyrządziła drinka. Pił, starając się nie krzywić. Nie był pewien, czy z powodzeniem. Usiadła przy nim.

– Jeszcze nigdy nie byłam taka bezpośrednia – powiedziała.

– Naprawdę?

– Bardzo mi się podobasz. Właśnie dlatego między innymi lubiłam patrzeć, jak grasz. Jesteś bardzo przystojny. Takie banalne komplementy na pewno cię nudzą.

– „Nudzą” to niewłaściwe słowo.

Madelaine skrzyżowała nogi. Wprawdzie nie tak jak Jessica, ale też było co oglądać.

– Kiedy wczoraj zadzwoniłeś do drzwi, nie chciałam stracić okazji. Dlatego odrzuciłam skrupuły i z niej skorzystałam.