Выбрать главу

Gdy krążyli, szukając wolnego miejsca do zaparkowania, zadzwonił telefon. Myron podniósł słuchawkę.

– Halo?

– Gdzie jesteś? – spytała Jessica.

– W Englewood.

– Pojedź drogą Czwartą na zachód do Siedemnastej – powiedziała prędko. – Spotkamy się w Ramsey na parkingu przy bankomatach.

– O co chodzi?

– Przyjedź tam. Natychmiast.

36

Kiedy ujrzał Jessicę, stojącą w przyćmionej poświacie jarzeniówek parkingu, tak nieznośnie piękną w opinających jej j biodra niebieskich dżinsach i czerwonej bluzce rozpiętej pod szyją, natychmiast wyczuł kłopoty. Wielkie kłopoty.

– Bardzo źle? – spytał.

Otworzyła drzwiczki i usiadła przy nim.

– Gorzej – odparła.

Nic nie mógł poradzić. Nie mógł oprzeć się myślom, jąkaj jest piękna. Pobladła, oczy były lekko podkrążone, lecz ani śladu kurzych łapek, choć na jej twarzy pojawiły się nowe rysy. Czy były tam wczoraj lub wcześniej, w dniu, kiedy odwiedziła i go w biurze? Nie był pewien. Wyglądała oszałamiająco. Drobnej niedoskonałości, jeśli w ogóle można je było nazwać niedoskonałościami, sprawiały, że pragnął jej jeszcze bardziej. Dziekanowa Madelaine była atrakcyjną kobietą, ale w porównaniu z Jessicą jej uroda gasła niczym światło latarki w oślepiającym blasku latarni morskiej.

– Opowiesz mi o tym? Potrząsnęła głową.

– Wolę ci pokazać – odparła i zabrała się do udzielania wskazówek, jak ma jechać. – Ojciec wynajął tu domek – wyjaśniła, gdy dotarli do drogi słusznie nazwanej Brudną Czerwoną Dróżką.

– W tym lesie?

– Tak.

– Kiedy?

– Dwa tygodnie temu. Wynajął go na miesiąc. Według agenta, szukał spokoju i ciszy. Chciał uciec od cywilizacji.

– To niepodobne do twojego ojca.

– Całkowicie.

Kilka minut później dotarli do domku. Myronowi nie chciało się wierzyć, żeby Adam Culver, którego dobrze poznał, chodząc z Jessicą, pragnął spędzić tu urlop. Ten człowiek kochał hazard. Koniki, ruletkę, blackjacka. Uwielbiał ruch i zgiełk. Spokoju i ciszy zażywał na koncertach Tony’ego Bennetta w Sands.

Jessica wysiadła z samochodu. Myron za nią. Miała tak świetną postawę i chód, że dawniej nie mógł oderwać od niej oczu. Dziś jednak dostrzegł w kroku ukochanej jakąś chwiejność, tak jakby jej nogi nie były pewne, czy zdołają utrzymać śliczną sylwetkę.

Stopnie ganku zaskrzypiały pod ich stopami. Drewno w wielu miejscach zmurszało. Jessicą otworzyła kluczem drzwi i je pchnęła.

– Spójrz.

Spojrzał i nic nie powiedział. Czuł na sobie jej wzrok.

– Sprawdziłam jego kartę. Wydał ponad trzy tysiące dolarów w sklepie o nazwie Oczy i Uszy.

Myron znał ten sklep. Sprzęt z pewnością pochodził stamtąd. Na kanapie leżały trzy wideokamery Panasonic wraz z zamocowaniem. Ponadto trzy małe monitory, też firmy Panasonic, takie jakie widzi się w pokojach strażników w wieżowcach. Dwa magnetowidy Toshiba. Mnóstwo kabli, przewodów i tym podobnych.

Jednak nie to zaniepokoiło go najbardziej. Obecność elektronicznego sprzętu można było wyjaśnić w różny sposób. Dwa inne znajdujące się tu przedmioty, które przyciągnęły jego wzrok jak lśniący pieniążek oko dziecka, zmieniały wszystko. Dawały bowiem mocno do myślenia, złowieszczo uzupełniając niepokojącą kolekcję.

Pod ścianą stała strzelba, a tuż przy niej, na podłodze, leżały kajdanki.

– Co on tu, do diabła, robił? – spytała Jessica.

Myron wiedział, o czym myśli. Niedaleko stąd znaleziono martwe dziewczyny. Telewizyjne obrazy ich sponiewieranych zwłok w stanie rozkładu unosiły się nad nim i nad nią ja koszmarne duchy.

– Kiedy to wszystko kupił?

– Dwa tygodnie temu – odparła. – Zdążyłam to przemyśleć. Nawet jeśli nasze najgorsze obawy są słuszne, nie tłumacz to niczego. Co ze zdjęciem Kathy w magazynie porno? Co zje pismem na kopercie? Co z telefonami do Christiana i dziekan Co z zamordowaniem taty?

Myron przyjrzał się Jessice. Szukała wyjaśnienia – jakiegokolwiek, prócz tego, które samo im się narzucało.

– Dobrze się czujesz? – spytał.

Skrzyżowała ręce pod biustem, ściskając łokcie dłonie, jakby się obejmowała.

– Straciłam grunt pod nogami – odparła.

– Dasz radę znieść więcej?

Opuściła ręce.

– Bo co? O czym mówisz? Zawahał się.

– Przestań się ze mną pieścić, do cholery! – nie wytrzymała.

– Jess…

– Dobrze wiesz, jak nie znoszę nadopiekuńczości! Mów, o co chodzi!

– Kathy zgwałciło kilku kolegów z drużyny Christiana. Tej samej nocy zniknęła.

Jessica miała taką minę, jakby ją spoliczkował.

– Przepraszam – powiedział, wyciągając do niej rękę.

– Opowiedz mi o tym. Wszystko.

Opowiedział. Jej żywe oczy straciły blask. Zamilkła.

– Bydlaki – wydusiła z siebie. – Przeklęte bydlaki.

Skinął głową.

– Któryś z nich ją zabił – dodała. – Albo wszyscy. Żeby: zamknąć jej usta.

– Możliwe.

Zamilkła, coś rozważając. A potem jej wzrok znowu się ożywił.

– Przypuśćmy – powiedziała wolno – że mój ojciec dowiedział się o tym gwałcie.

Myron skinął głową.

– Jak by się zachował? – ciągnęła. – Co byś zrobił, gdyby chodziło o twoją córkę?

– Wściekłbym się.

– Byłbyś w stanie nad sobą zapanować?

– Kathy nie jest moją córką. Mimo to nie jestem pewien, czy potrafiłbym zachować spokój.

Jessica skinęła głową.

– To być może, podkreślam: być może, wyjaśnia obecność tych akcesoriów – sprzętu elektronicznego, kajdanków, strzelby. Może chciał użyć tej leśnej kryjówki do schwytania gwałciciela i wymierzenia mu sprawiedliwości.

– Kathy padła ofiarą zbiorowego gwałtu. Zgwałciło ją sześciu, a w tej chacie jest miejsce dla jednego.

– Przypuśćmy – na ustach Jessiki zadrgała zapowiedź dziwnego uśmiechu – że ojciec znalazł się w sytuacji, w jakiej my w tej chwili.

– Nie kojarzę.

– Przypuśćmy, że znał nazwisko jednego gwałciciela. Na przykład Hortona. Co mógłby zrobić? Co ty byś zrobił?

– Porwałbym go i zmusił do mówienia.

– Właśnie.

– To mocno naciągany wniosek. Po co miałbym to wszystko nagrywać? Po co kupowałbym kamery i monitory?

– Żeby nagrać zeznania gwałciciela, mieć pewność, że nikt nie nadjeżdża drogą, czy ja wiem. Masz lepsze rozwiązanie?

Nie miał.

– Przeszukałaś pozostałe pomieszczenia? – spytał.

– Nie zdążyłam. Przywiózł mnie tu właściciel agencji. Na widok tego wszystkiego o mało nie dostał apopleksji.

– Co mu powiedziałaś?

– Że wiedziałam, co tu jest. I że ojciec był prywatnym detektywem.

– I on to kupił?

– Chyba.

Myron pokręcił głową.

– Podobno jesteś pisarką.

– Nie za dobrze zmyślam bez przygotowania. Znacznie lepiej władam piórem niż ustami.

– Z doświadczenia wiem, że wprost przeciwnie.

– Świetny moment na zalecanki.

– Próbuję rozładować atmosferę.

– Rozejrzyjmy się.

Nie mieli wiele do szukania. W pokoju nie było komódek ani szaf. Wszystko leżało na wierzchu – sprzęt elektroniczny, kajdanki, strzelba. W kuchence żadnych niespodzianek. W łazience również. Pozostała sypialnia.

Była mała. Jak gościnny pokoik w domku na plaży. Niemal całą jej powierzchnię zajmowało podwójne łóżko z pościelą z flaneli. Po jego bokach przytwierdzono do ściany lampki do czytania. Na nocne stoliki zabrakło miejsca. Podobnie jak na komodę. Zajrzeli do szafy.