Calvin przystanął, uśmiechnął się i rozłożył ręce.
– Jasne. Spójrz na siebie. Jesteś wzorem byłego sportowca. Pięknym przykładem dla innych. Twoja kariera legła w gruzach, ale się nie załamałeś, podjąłeś walkę. Wróciłeś na uczelnię, i to na prawo w Harvardzie! Założyłeś własną firmę, rozwijającą się agencję sportową. Nadal chodzisz z tą pisarką?
– Tak – odparł Myron, ale co do Jessiki nigdy nie był pewien, czy naprawdę są razem.
– Zdobyłeś wykształcenie, masz pracę, piękną dziewczynę. Z wierzchu jesteś szczęśliwy, dobrze ustawiony w życiu.
– Od spodu również. Calvin pokręcił głową.
– Wątpię – odparł.
Świat pełen był psychologów.
– Czy ja się prosiłem o przyjęcie do zespołu? – spytał Myron.
– Nie, ale nie za bardzo się też wzbraniałeś, z wyjątkiem podbicia ceny.
– Jestem agentem. Tym się zajmuję… podbijaniem cen.
Calvin przystanął i wpatrzył się w Myrona.
– Naprawdę sądzisz, że aby odnaleźć Grega, musisz być w drużynie?
– Tak sądzi Clip.
– Clip to wspaniały gość, ale często działa z ukrytych pobudek – odparł Calvin.
– Na przykład jakich?
Calvin nie odpowiedział. Ruszył dalej. Przy windzie nacisnął guzik. Drzwi rozsunęły się natychmiast, wsiedli i ruszyli w dół.
– Spójrz mi w oczy i powiedz, że nigdy nie myślałeś o powrocie do gry – rzekł Calvin.
– A kto o tym nie myśli? – odparował Myron.
– Pewnie, tylko nie mów, że na tym poprzestałeś. Że nigdy ci się nie śniło, nie marzyłeś o come backu. Że nawet teraz, gdy oglądasz w telewizji mecz, nie skraca cię z żalu, że nie grasz. Nie mów, że nie oglądasz Grega i nie myślisz o uwielbieniu tłumów i sławie. Że nigdy nie mówisz sobie, i słusznie, „Byłem lepszy od niego”. Greg to świetny koszykarz. Z pierwszej dziesiątki w lidze. Ale ty, Myron, byłeś lepszy. Obaj to wiemy.
– Dawno temu – odparł Myron.
– Owszem.
Calvin uśmiechnął się.
– Do czego zmierzasz?
– Jesteś tu, żeby odszukać Grega. Kiedy się znajdzie, odejdziesz. Przestaniesz być nowinką. Clip oświadczy, że dał ci szansę, ale nie sprostałeś zadaniu. I pozostanie dobrym facetem, który ma dobrą prasę.
– Dobrą prasą – powtórzył Myron, przypominając sobie o rychłej konferencji prasowej. – Czy to jedna z jego ukrytych pobudek?
Calvin wzruszył ramionami.
– Nieważne. Musisz zrozumieć, że nie masz szansy. Jeżeli wejdziesz do gry, to wyłącznie z głębokiej rezerwy, w co zresztą wątpią, bo rzadko wygrywamy albo przegrywamy dużą różnicą punktów. A jeżeli nawet zagrasz, jeżeli nawet zabłyśniesz, to, jak obaj wiemy, tylko przy przesądzonym wyniku. Ale ty nie zagrasz dobrze, bo jesteś zbyt zawzięty. Żeby dać z siebie wszystko, potrzebujesz rywalizacji, przeświadczenia, że od ciebie zależy wynik meczu.
– Rozumiem – odparł Myron.
– Spodziewam się, przyjacielu. – Calvin spojrzał na oświetlone cyferki. Zamigotały w jego piwnych oczach. – Marzenia nie umierają. Już myślisz, że są martwe, a one tylko zapadły w sen zimowy jak wielki stary niedźwiedź. A gdy takie marzenie drzemie dłuższy czas, niedźwiedź budzi się głodny i zły.
– Powinieneś pisać teksty piosenek country.
Calvin pokręcił głową.
– Potraktuj to jako życzliwą radę – rzekł.
– Wielkie dzięki. Powiesz mi, co wiesz o zniknięciu Grega? Winda się zatrzymała. Calvin wyszedł pierwszy.
– Niewiele mam do powiedzenia – odparł. – Graliśmy z Sixers w Filadelfii. Po meczu Greg wsiadł ze wszystkimi do autokaru, a po powrocie razem z innymi wysiadł. Ostatni raz widziano go, jak odjechał swoim samochodem. Koniec.
– Jak wtedy wypadł?
– Doskonale. Z Filadelfią zagrał dobry mecz. Zdobył dwadzieścia siedem punktów.
– W jakim był humorze?
– Nie zauważyłem niczego specjalnego – odparł Calvin po chwili.
– W jego życiu dzieje się coś nowego?
– Nowego?
– Jakieś zmiany, te rzeczy.
– A owszem, rozwód. Paskudny. Ponoć Emily umie zajść za skórę.
Calvin znów się zatrzymał i uśmiechnął do Myrona jak kot z Cheshire. Myron przystanął, lecz nie odwzajemnił uśmiechu.
– Do czegoś pijesz, Mrożonka? – spytał.
Calvin uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Czy ty i Emily nie byliście kiedyś parą? – zaczął ogródkiem.
– Wieki temu.
– Studencka miłość, jak pamiętam.
– Powiedziałem już, wieki temu.
– Z kobietami też ci szło lepiej niż Gregowi, co? Calvin ruszył. Myron zignorował jego uwagę.
– Czy Clip wie o mojej „przeszłości” z Emily? – zapytał.
– Jest bardzo skrupulatny.
– To dlatego mnie wybraliście.
– Wzięliśmy to pod uwagę, choć przesądziło co innego.
– Nie?
– Greg nienawidzi Emily. Nigdy jej nie ufał. Ale odkąd zaczęli walczyć o prawo do opieki nad dziećmi, bardzo się zmienił.
– To znaczy?
– Po pierwsze, podpisał kontrakt reklamowy z Forte.
– Greg? – spytał zaskoczony Myron. – Podpisał kontrakt reklamowy?
– W wielkiej tajemnicy. Mają to ogłosić pod koniec tego miesiąca, tuż przed finałami.
Myron gwizdnął.
– Na pewno zapłacili mu jak za zboże.
– Jak za kilka zbóż. Podobno ponad dziesięć milionów rocznie.
– Całkiem możliwe. Sławny gracz, który przez ponad dziesięć lat nie chciał nic reklamować, to magnes, któremu nie można się oprzeć. Forte ma sukcesy w sprzedaży butów do biegów i do tenisa, ale w świecie koszykówki jest firmą prawie nieznaną. Greg ich z miejsca uwiarygodni.
– Zgadza się – potwierdził Calvin.
– Nie domyślasz się, dlaczego po tylu latach raptem zmienił zdanie?
Calvin wzruszył ramionami.
– Może zdał sobie sprawę, że się starzeje, i postanowił zarobić. Może to wpływ rozwodu. A może upadł na główę i mu odbiło.
– Gdzie mieszkał po rozwodzie?
– W swoim domu w Ridgewood. W powiecie Bergen. Myron dobrze znał tę miejscowość. Poprosił Calvina o adres.
– A co z Emily? – zainteresował się. – Gdzie się zatrzymała?
– Mieszka z dziećmi u matki. Zdaje się, we Franklin La gdzieś tam.
– Sprawdzaliście już coś? Dom, karty kredytowe Grega, jego konta bankowe?
Calvin pokręcił głową.
– Zdaniem Clipa, to za gruba sprawa, by powierzyć ją detektywom. Dlatego zadzwonił do ciebie. Przejeżdżałem kilka razy koło domu Downinga, raz zapukałem do drzwi. Na podjeździe i w garażu ani śladu samochodu. Żadnych świateł.
– Ale do środka nie weszliście?
– Nie.
– Czyli że mógł się pośliznąć w wannie i wyrżnąć głową w krawędź.
Calvin utkwił wzrok w Myrona.
– Powiedziałem: żadnych świateł. Myślisz, że kąpał się po ciemku?
– Masz rację.
– Bystrzak z ciebie.
– Wolno się rozkręcam. Dotarli do magazynu.
– Zaczekaj tu – rzekł Calvin. Myron wyjął telefon komórkowy.
– Mogę zadzwonić? – spytał.
– Dzwoń.
Calvin zniknął za drzwiami. Myron włączył komórkę i wybrał numer. Po drugim sygnale odezwała się Jessica.