Выбрать главу

– O nie.

– Co nie?

– Pierwszy raz mówisz mi dzień dobry. Pierwszy raz w życiu.

– Bynajmniej. Pokręcił głową.

– Et tu, Esperanza? – spytał.

– O czym ty mówisz?

– Przecież słyszałaś, co się stało wczoraj. Dlatego starasz się być dla mnie, chyba wolno mi tak powiedzieć, miła.

W jej oczach zapłonął ogień.

– Myślisz, że obchodzi mnie wczorajszy mecz? To, że dawałeś plamę za plamą?

– Za późno – odparł, kręcąc głową. – Obchodzi cię. – Nie obchodzi. Byłeś do bani. Zapomnij o tym.

– Znów mnie pocieszasz.

– Pocieszam cię?! Byłeś do bani. Do bani!!! Zagrałeś żałośnie. Wstydziłam się, że cię znam. Wchodząc tu, zakrywałam twarz.

Pochylił się i pocałował ją w policzek. Wytarła go wierzchem dłoni.

– Teraz będę musiała wziąć zastrzyk na wszy.

– Nie mam wszy. Słowo.

– Ani mnie to ziębi, ani grzeje.

Zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę.

– RepSport MB… A, tak, Jason, jest tu. Chwileczkę. – Zakryła mikrofon dłonią. – Jason Blair.

– Ten patafian, co powiedział, że masz ładny tyłek?

Skinęła głową.

– Przypomnij mu o moich nogach – dodała.

– Porozmawiam z gabinetu. Co to? – zainteresował się, dostrzegając zdjęcie na wierzchu pliku dokumentów leżących na biurku.

– Akta Brygady Kruka – wyjaśniła.

Wziął gruboziarniste zdjęcie zrobione w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym trzecim, jedyne, na którym była cała siódemka. Szybko odnalazł Liz Gorman. Nie przyjrzał jej się dobrze, ale jeden rzut oka wystarczył do stwierdzenia, że nikt nie mógłby rozpoznać w niej Carli.

– Mogę je zatrzymać na kilka minut? – spytał.

– Proszę bardzo.

Wszedł do gabinetu i odebrał telefon.

– O co chodzi, Jason? – spytał.

– Gdzie się włóczysz, jak rany?

– U mnie jako tako. A u ciebie?

– Nie pogrywaj ze mną, Myron. Powierzyłeś sprawę, mojego kontraktu tej małej i go spaprała. Mam ochotę odejść z MB.

– Uspokój się, Jason. Jak to spaprała?

– To ty nie wiesz?

Blairowi z niedowierzania załamał się głos.

– Nie.

– Dopinamy mój kontrakt z Red Sox, tak?

– Tak.

– Chcę pozostać w Bostonie. Obaj to wiemy. Ale trzeba narobić hałasu, że odchodzę. Żeby podbić wysokość kontraktu. Sam powiedziałeś: „Niech myślą, że chcesz zmienić zespół”. Jestem wolnym elektronem. Tak musimy zrobić, nie?

– Tak.

– Nie mogą się dowiedzieć, że chcę pozostać w drużynie, tak?

– Owszem. Do pewnego stopnia.

– Chrzanić stopień! Następnego dnia mój sąsiad kibic dostaje list od Sox, w którym proszą, żeby odnowił abonament. Zgadnij, czyje zdjęcie jest w reklamówce przy informacji o moim powrocie? No? Domyśl się.

– Twoje, Jason?

– Jasne, że moje! Dzwonię więc do tej zgrabnej dupci…

– Prócz tego ma świetne nogi.

– Co?!

– Nogi. Nie jest wysoka, więc nie są długie, ale zgrabne.

– Dość tych pierdoł, Myron. Posłuchaj. Mówi mi, że Skarpety zadzwoniły z prośbą, czy mogą zamieścić moje zdjęcie w reklamie, choć nie podpisałem kontraktu. A ta co? Zamieszczajcie! Zamieszczajcie śmiało, kurwa mać! I co sobie myślą te dupki z Red Sox, ha? Powiem ci. Myślą, że podpiszę z nimi kontrakt tak czy siak! Straciliśmy przez nią środki nacisku!

– Przyszedł dziś rano – powiedziała Esperanza, wchodząc bez pukania i rzucając Myronowi na biurko kontrakt Jasona.

Myron przebiegł go wzrokiem.

– Daj mi ten ptasi móżdżek na głośnik – zażądała.

Myron włączył głośnik.

– Jason.

– Zejdź z linii, Esperanza. Rozmawiam z Myronem.

– Nie zasłużyłeś na tę wiadomość, ale wiedz, że sfinalizowałam twój kontrakt – odparła, nic sobie z niego nie robiąc. – Masz wszystko, czego chciałeś, a nawet więcej.

Blair przystopował.

– Czterysta tysiaków więcej rocznie?

– Sześćset tysięcy. Plus ćwierć miliona za podpis na kontrakcie.

– Jak… co…

– Skarpety pokpiły sprawę – odparła. – Z chwilą zamieszczenia twojego zdjęcia w folderze reklamowym kontrakt był gotowy.

– Jak to?

– To proste. W folderze było twoje zdjęcie. Skłania to ludzi do zakupu karnetów. Zadzwoniłam więc do dyrekcji klubu i powiedziałam, że zdecydowałeś się podpisać kontrakt z Rangers. Nadmieniłam, że umowa z Teksasem jest prawie gotowa. – Esperanza poprawiła się w fotelu. – Wyobraź sobie, że zarządzasz Red Sox. Jak postąpisz? Jak wyjaśnisz karnetowiczom, że Jason Blair, którego zdjęcie widnieje w najnowszym folderze, nie zagra, ponieważ Texas Rangers przebili twoją ofertę?

Zapadło krótkie milczenie.

– Pal sześć twój tyłeczek i nogi – przerwał jej Jason. – Takiej kiepeły jak twoja w życiu nie widziałem.

– To wszystko, co do mnie masz? – spytał Myron.

– Potrenuj, Myron. Tak wczoraj zagrałeś, że ci się przyda. Chcę omówić z Esperanza szczegóły.

– Z mojego telefonu – powiedziała.

Myron kazał mu zaczekać.

– Dobrze to rozegrałaś – pochwalił ją.

Wzruszyła ramionami.

– Jakiś młody z marketingu Skarpet schrzanił sprawę. Bywa.

– Świetnie to wyczaiłaś.

– Moje falujące łono rośnie z dumy – odparła umyślnie bezbarwnym tonem.

– Idź, dokończ rozmowę. Zapomnij, że cokolwiek mówiłem.

– O nie, chcę być taka jak ty.

– Nic z tego, takiego tyłka jak ja mieć nie będziesz.

– Co racja, to racja – przyznała.

Kiedy wyszła, Myron wziął zdjęcie Brygady Kruka. Rozpoznał troje jej członków wciąż przebywających na wolności – Glorię Katz, Susan Milano i najsławniejszego z nich, tajemniczego przywódcę Kruków, Cole’a Whitemana, który ściągnął na siebie największe gromy i zainteresowanie prasy. Kruki zeszły do podziemia, gdy Myron chodził do podstawówki, ale do dziś pamiętał, co o nich pisano. Wywodzący się z zamożnej rodziny blondyn o arystokratycznych rysach, Cole, mógłby ujść za brata Wina. W przeciwieństwie do niechlujnych, długowłosych towarzyszy ze zdjęcia, był porządnie ostrzyżony, gładko ogolony, a o pewnym ustępstwie na rzecz mody lat sześćdziesiątych świadczyły tylko nieco dłuższe baczki. Nie wyglądał na radykalnego lewicowca z hollywoodzkiego filmu. Ale Win był najlepszym przykładem, że wygląd może bardzo mylić.

Odłożył zdjęcie i zadzwonił do Dimonte’a w komendzie na Police Plaża l. Kiedy ten warknął do słuchawki „halo”, Myron spytał go, czy ma coś nowego.

– Myślisz, że jesteśmy partnerami, Bolitar? – usłyszał.

– Jak Starsky i Hutch.

– Boże, jak mi ich brakuje. Ta ich bryka. Konszachty z Misiem Fuzzy.

– Z Misiem Huggy.

– Co?

– Ich kapuś nazywał się Miś Huggy, nie Miś Fuzzy.

– Tak?

– Czas ucieka. Rolly. Kto daje, ten dostaje.

– Ty pierwszy. Co masz?

Znowu negocjacje. Myron powiedział mu o hazardowym nałogu Grega. A także o podejrzeniu szantażu, bo Rolly też pewnie miał wyciąg rozmów telefonicznych. Ale nie o taśmie wideo. To nie byłoby w porządku, najpierw musiał porozmawiać z Emily. Dimonte zadał mu kilka pytań.