Выбрать главу

Dwa trafienia, jedno pudło.

Biurowiec był siedzibą wielu firm i fachowców. Mieścił się tam gabinet ginekologa. Gabinet depilacji. Biuro dostarczania wezwań sądowych. Poradnia dietetyczna. Siłownia dla kobiet. Win, co nie zaskakiwało, stał blisko wejścia do niej.

– Skąd wiesz, że zaparkowałem przed domem Downinga? – spytał Myron, podchodząc do niego.

Nie spuszczając z oka drzwi, Win wskazał głową kierunek.

– Z tamtego pagórka przez lornetkę widać wszystko – odparł.

Z siłowni wyszła dwudziestokilkuletnia kobieta w czarnym lycrowym kostiumie do aerobiku. Z dzieckiem na ręku. Niedługo zajęło jej odzyskanie figury po porodzie. Win uśmiechnął się do niej. Odpowiedziała mu uśmiechem.

– Uwielbiam młode matki – rzekł.

– Uwielbiasz kobiety w kostiumach z lycry. Win skinął głową.

– Właśnie. – Z trzaskiem złożył okulary słoneczne. Zaczynamy?

– Przewidujesz jakieś trudności z włamaniem się do jego domu?

Win zrobił minę „Udam, że nie zadałeś tego pytania”. Z siłowi wyszła kolejna kobieta, niestety, niezasługująca na jego uśmiech.

– Oświeć mnie – powiedział. – Ale się odsuń. Niech widzą mojego jaguara.

Myron zrelacjonował mu wszystko, co wiedział. Zabrało mu to pięć minut. W tym czasie z siłowni wyszło osiem kobiet. Tylko dwie zasłużyły na uśmiech Windsora Horne’a Lockwooda Trzeciego. Jedną z nich, w trykocie w tygrysie pasy; obdarzył tysiącwatowym uśmiechem od ucha do ucha.

Sądząc po jego minie, nic nie wskazywało, że dociera do niego cokolwiek ze słów Myrona. Nie przestał wpatrywać się z nadzieją w drzwi damskiej siłowni nawet na wieść, że przyjaciel czasowo zastąpi Grega w drużynie Smoków. Ale tak zachowywał się zawsze.

– Jakieś pytania? – zakończył Myron.

Win stuknął palcem w wargę.

– Jak myślisz, czy ta w trykocie w tygrysie pasy miała coś pod spodem?

– Nie wiem, ale na jej palcu widziałem obrączkę.

Win wzruszył ramionami. To mu nie przeszkadzało. Nie wierzył w miłość i trwałe związki z płcią przeciwną. Niektórzy uznaliby to za seksizm. Ale nie mieliby racji. Win nie traktował kobiet przedmiotowo. Niektóre przedmioty darzył szacunkiem.

– Chodź – powiedział.

Znajdowali się niecałe pół mili od domu Downinga. Win zdążył dokonać zwiadu i znalazł przejście, stwarzające największą szansę, że dojdą niezauważeni, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Szli swobodnie, w milczeniu, ot dwóch starych przyjaciół, którzy znają się jak łyse konie.

– Jest w tej sprawie pewien ciekawy margines – odezwał się Myron.

Win czekał na dalszy ciąg.

– Pamiętasz Emily Shaeffer?

– Coś kojarzę.

– Chodziłem z nią przez dwa lata na studiach.

Myron poznał Wina na Uniwersytecie Duke’a. Przez cztery lata mieszkali w jednym pokoju. To Win namówił go do nauki wschodnich sztuk walki i pracy w FBI. Obecnie był siłą napędową w Locke – Home Securities przy Park Avenue, firmie, którą jego rodzina prowadziła od powstania rynku inwestycyjnego w Stanach. Myron wynajmował od niego powierzchnię biurową, a Win prowadził wszystkie sprawy finansowe klientów jego agencji RepSport MB.

– Czy to ta, która popiskiwała jak małpka? – spytał Win po chwili zastanowienia.

– Nie – odparł Myron.

Wina zaskoczyła jego odpowiedź.

– To która popiskiwała jak małpka?

– Nie mam pojęcia.

– Może któraś z moich.

– Może.

Win rozważył tę możliwość i wzruszył ramionami.

– I co z nią? – spytał.

– Była żoną Grega Downinga.

– Rozwiedli się?

– Tak.

– Przypominam ją sobie – rzekł Win. – Emily Schaeffer. Dobrze zbudowana.

Myron skinął głową.

– Nie podobała mi się. Z wyjątkiem tych małpich popiskiwań. Bardzo intrygujących.

– To nie ona popiskiwała.

Win uśmiechnął się łagodnie.

– Ściany były cienkie – odparł.

– A ty jak zwykle podsłuchiwałeś.

– Tylko wtedy, gdy spuszczałeś roletę i nie mogłem podglądać.

Myron pokręcił głową.

– Świnia – powiedział.

– Przynajmniej nie małpa.

Doszli do trawnika przed domem i skierowali się do drzwi. Najważniejsze to zachowywać się naturalnie. Jeżeli przygarbiony przemykasz chyłkiem za dom, możesz rzucić się komuś w oczy. Jednakże nikt normalny nie weźmie dwóch mężczyzn w krawatach za złodziei.

Na małej metalowej klawiaturze przy wejściu płonęło czerwone światełko.

– Alarm – ostrzegł Myron.

– Lipny – uspokoił Win. – To tylko światełko. Pewnie ze sklepu internetowego. – Przyjrzał się zamkowi i mlasnął z dezaprobatą. – Taki chłam przy zarobkach zawodowego koszykarza?! – rzekł zniesmaczony. – Równie dobrze mógł tu wstawić zamek ze sklepu z zabawkami.

– A co z ryglem? – spytał Myron.

– Nie jest zasunięty.

Win zdążył wyjąć kawałek celuloidu. Karty kredytowe są za sztywne. Celuloid – używany do tak zwanego celuloidowania zamka – spisywał się znacznie lepiej. Win otworzył drzwi; równie szybko jak kluczem i znaleźli się w holu wejściowym. Podłogę zaścielały przesyłki wrzucone przez otwór w drzwiach. Myron sprawdził kilka stempli na kopertach. Najstarszy był sprzed pięciu dni.

Wystrój wnętrza – miły, pseudorustykalny – utrzymano w stylu Marthy Stewart. Meble z tych, które zwą wiejską prostotą, z wyglądu istotnie proste, lecz horrendalnie drogie. Dużo sosnowego drewna, wikliny, antyków i suszonych kwiatów. W powietrzu unosiła się silna, mdława woń mieszanki kwietnych zapachów.

Rozdzielili się. Win wszedł na piętro do gabinetu, włączył komputer i zaczął przegrywać pliki z dysku na dyskietki. W pokoju zwanym dawniej bawialnią, a obecnie znacznie wznioślej pokojem kalifornijskim bądź salonem Myron znalazł automatyczną sekretarkę. Przed każdą nagraną informacją sekretarka podawała datę i godzinę. Co za wygoda. Nacisnął przycisk. Taśma przewinęła się i zaczęła grać. Już pierwsza wiadomość, według cyfrowego głosu sekretarki nagrana o 21.18 w dniu, w którym zniknął Greg, okazała się trafieniem w dziesiątkę.

– Tu Carla – usłyszał Myron drżący kobiecy głos. – Do północy czekam na kanapce w boksie w głębi.

Trzask.

Myron przewinął taśmę i odsłuchał ją ponownie. W tle było mnóstwo hałasów – gwar rozmów, muzyka, pobrzękiwanie szklanek. Kobieta dzwoniła prawdopodobnie z jakiegoś baru albo restauracji, o czym świadczyło zdanie o boksie w głębi. Kim była Carla? Przyjaciółką? Chyba. No, bo jaka kobieta dzwoniłaby tak późno, by umówić się tego samego wieczoru na spotkanie o jeszcze późniejszej porze? Tyle że nie był to byle jaki wieczór. Pomiędzy jej telefonem a rankiem następnego dnia Greg Downing zniknął.