Выбрать главу

Myron wyłączył telefon. Zbliżał się finał. Do zakończenia sprawy pozostał kwadrans.

– Słyszałaś? – zwrócił się do Audrey.

Skinęła głową.

– Większość.

– Będzie dziwnie – powiedział. – Do utrwalenia wszystkiego przydałaby mi się bezstronna dziennikarka. Pojedziesz?

Uśmiechnęła się.

– To pytanie retoryczne, tak?

– Będziesz musiała przycupnąć na podłodze przy tylnym siedzeniu. Nie mogę ryzykować, że cię zauważą.

– Nie szkodzi. Przypomnę sobie randki ze szkoły średniej. Myron skierował się do drzwi. Nerwy miał postrzępione jak stare postronki. Kiedy wychodzili, starał się zachowywać nonszalancko. Leon sznurował buty. T.C. się nie poruszył, lecz tym razem śledził ich oczami.

ROZDZIAŁ 38

Od padającego deszczu pociemniał chodnik. Na parking przed areną zaczęły napływać samochody. Estakadą wyjazdową Myron dotarł na autostradę New Jersey i tuż za ostatnią rogatką wjechał na pasy biegnące na północ. Skręcił i pozostał na autostradzie 95.

– Co się dzieje? – spytała Audrey.

– Mam się spotkać z mordercą Liz Gorman.

– Jakiej Liz Gorman?

– Zamordowanej szantażystki.

– Myślałam, że nazywa się Carla.

– „Carla” to był pseudonim.

– Zaraz. Czy nie tak nazywała się jakaś radykałka z lat sześćdziesiątych?

Myron potwierdził skinieniem głowy.

– To długa historia. Nie ma czasu na szczegóły. Ale ten, z którym zaraz się spotkamy, był jej wspólnikiem w szantażu. Coś nie wyszło. I zginęła.

– Masz dowód? – spytała Audrey.

– Nie. Właśnie dlatego jesteś mi potrzebna. Masz swój mikromagnetofon?

– Jasne.

– Daj mi go.

Audrey sięgnęła do torebki po aparat.

– Spróbuję skłonić go do mówienia – wyjaśnił.

– Jak?

– Naciskając odpowiednie guziki.

Zmarszczyła brwi.

– Myślisz, że się na to nabierze?

– Pewnie. Jeżeli nacisnę właściwe. – Wskazał telefon w samochodzie. – Mam dwa telefony: ten i komórkę w kieszeni. Z komórki połączę się z telefonem w samochodzie. W ten sposób usłyszysz, co się dzieje. Zapisz każde słowo. Gdyby coś mi się stało, zwróć się do Wina. Będzie wiedział, co robić.

Pochyliła się i skinęła głową. Po jej twarzy śmigały cienie wycieraczek. Deszcz się wzmógł, lakierując jezdnię w przedzie. Myron skręcił w następny zjazd. Ćwierć mili dalej powitała ich tablica z napisem Overpeck Park.

– Schowaj się – polecił.

Audrey zniknęła z widoku. Skręcił w prawo. Z napisu na kolejnej tablicy wynikało, że park jest zamknięty. Pojechał dalej. Było za ciemno, by coś widzieć, wiedział jednak, że na lewo jest las, a na wprost stajnie. Skręcił w pierwszą bocznicę w prawo. Reflektory zatańczyły po terenie pikniku, oświetlając stoły, ławki, kosze na śmiecie, huśtawkę, zjeżdżalnię. Dotarłszy do zaułka, Myron zatrzymał się, zgasił światła, silnik, z komórki połączył się z telefonem w samochodzie i włączył głośnik, żeby Audrey mogła słyszeć, co się dzieje. Czekali.

Minęło kilka minut. Deszcz bębnił w dach jak ziarenka żwiru. Audrey siedziała cicho. Myron położył dłonie na kierownicy i mimowolnie je zacisnął. Słyszał dudnienie własnego serca.

Wtem noc przeciął znienacka jak kosa kostuchy promień światła latarki. Myron przesłonił oczy dłonią, zmrużył je, wolno otworzył drzwiczki, podźwignął się z siedzenia i wysiadł. Wiatr, który przybrał na sile, ochlapał mu twarz deszczem.

– Ręce do góry! – krzyknął męski głos, zniekształcony przez żywioły.

Myron podniósł ręce nad głowę.

– Rozepnij płaszcz. Wiem, że w kaburze pod pachą masz broń. Wyjmij ją dwoma palcami i rzuć na siedzenie w samochodzie.

Jedną rękę trzymając w górze, Myron rozpiął płaszcz. Deszcz zdążył go przemoczyć i przykleić włosy do czoła. Wyjął pistolet i położył go na siedzeniu.

– Zamknij drzwi.

Spełnił polecenie.

– Masz pieniądze?

– Muszę zobaczyć, z czym przychodzisz.

– Nic z tego.

– Bądź rozsądny. Nawet nie wiem, co kupuję.

– Podejdź – rzekł szantażysta po krótkim wahaniu. Myron ruszył w stronę światła.

– Cokolwiek mi sprzedajesz, jaką mam gwarancję, że nie zrobiłeś kopii? – spytał.

– Żadnej. Musisz mi zaufać – odparł głos.

– Kto jeszcze o tym wie?

– Tylko ja. Nikt oprócz mnie nie żyje.

Myron przyśpieszył kroku. Ręce wciąż trzymał w górze. Wiatr smagał mu twarz. Przemókł.

– Kto mi zagwarantuje, że nikomu o tym nie powiesz?

– Nikt. Za pieniądze kupisz moje milczenie.

– Do czasu, aż ktoś da więcej.

– Nie. Zaraz po tym wyjeżdżam. Więcej o mnie nie usłyszysz. – Latarka zamigotała. – Stój.

Trzy metry od Myrona stał mężczyzna w kominiarce. W jednej ręce trzymał latarkę, w drugiej pudełko. Skinął głową i uniósł je w górę.

– Jest tu.

– Co?

– Najpierw pieniądze.

– Nie wiem, czy w tym pudełku coś jest.

– Dobrze. No, to wracaj do samochodu i jazda. Szantażysta odwrócił się.

– Zaczekaj! – zawołał Myron. – Pójdę po pieniądze.

Mężczyzna w kominiarce rozejrzał się uważnie.

– Żadnych sztuczek – ostrzegł.

Myron ruszył do samochodu. Gdy przeszedł dwadzieścia kroków, usłyszał strzały. Trzy. Nie przestraszył się. Obrócił się wolno. Człowiek w kominiarce leżał na ziemi. Do nieruchomego ciała biegła Audrey. Z jego pistoletem w dłoni.

– Chciał cię zabić! – krzyknęła. – Musiałam strzelić! Dopadła do leżącego i podniosła pudełko. Myron podszedł do niej wolno.

– Otwórz je – powiedział.

– Najpierw schrońmy się przed deszczem. Policja…

– Otwórz je.

Zawahała się. Nie zagrzmiał żaden grom. Nie strzelił żaden piorun.

– Miałaś rację – rzekł.

– Co do czego? – spytała zdziwiona.

– Patrzyłem na to z niewłaściwej strony.

– O czym ty mówisz? Zrobił krok w jej stronę.

– Zadając sobie pytanie, kto wiedział o krwi w suterenie Downinga, pamiętałem o Clipie i Calvinie. Zapomniałem o tobie. Gdy się zastanawiałem, dlaczego kochanka Grega chciała zachować anonimowość, brałem pod uwagę Fionę White i Liz Gorman. Znowu zapominając o tobie. Kobiecie trudno wybić się w dziennikarstwie sportowym. Gdyby ktoś odkrył, że spotykasz się z graczem, o którym piszesz w gazecie, zrujnowałoby ci to karierę. Musiałaś zachować to w tajemnicy.

Utkwiła w nim oczy. Z jej mokrej, bladej twarzy nie dało się nic wyczytać.

– Ty jedna pasujesz do całości, Audrey. Wiedziałaś o krwi w suterenie. Musiałaś taić romans z Gregiem. Dzięki kluczowi mogłaś bez najmniejszego problemu wejść do jego domu. A poza tym tylko ty jedna miałaś powód, by usunąć krew. Chciałaś go ochronić. Czyż nie dlatego ją zabiłaś? Usunięcie krwi to przy tym pestka.