Выбрать главу

– A niech tam, zgoda – odparł. – Wpierw jednak chcę się upewnić, czy ta łódź mi pasuje. Całe pięć i pół metra?

– Tak powiedzieli.

– No, dobra, Myron. Dzięki. Jesteś gość.

Rozłączyli się. Handel wymienny – ważny składnik wielozadaniowego środowiska agenta sportowego. W tej branży nikt nikomu nie płacił. Wymieniano usługi. Towary za reklamę. Chcesz darmową koszulę? Pokaż się w niej publicznie. Chcesz nowy wózek? Wymień serię uścisków dłoni na kilku pokazach samochodowych. Wielkie gwiazdy za udział w reklamach żądały dużych pieniędzy. Mniej znani sportowcy zadowalali się darmowymi upominkami.

Myron spojrzał na stos wiadomości i pokręcił głową. Jak, do diabła, pogodzić grę w Smokach ze sprawnym działaniem RepSport MB?

– Przyjdź do mnie, proszę – wezwał Esperanzę przez interkom.

– Jestem zajęta…

– W tej chwili.

– Boże, ale z ciebie macho – odparła po chwili.

– Nie wygłupiaj się.

– Naprawdę mnie wystraszyłeś. Rzucam wszystko i jestem na rozkazy.

Odłożyła słuchawkę i wpadła do gabinetu.

– Wystarczająco szybko? – spytała, udając zadyszkę i przestrach.

– Tak.

– O co chodzi?

Powiedział jej. Kiedy doszedł do tego, że zagra w Smokach, zaskoczył go brak jej reakcji. Dziwne. Najpierw Win, teraz ona. Dwójka jego najlepszych przyjaciół. Uwielbiali nabijać się z niego, a jednak żadne nie wykorzystało tak świetnej okazji. Ich milczenie na temat jego „come backu” trochę go zaniepokoiło.

– Twoim klientom to się nie spodoba – oświadczyła.

– Naszym klientom! – sprostował.

Skrzywiła się.

– Musisz poprawiać sobie samopoczucie moim kosztem? – spytała.

Nie raczył odpowiedzieć.

– Spożytkujemy to – odparł.

– Jak?

– Jeszcze nie wiem – rzekł wolno i rozsiadł się w fotelu. – Możemy powiedzieć, że taka reklama im pomoże.

– Jak?

– Dzięki nawiązaniu nowych kontaktów – wymyślił na poczekaniu. – Zbliżeniu się do sponsorów, lepszym ich poznaniu. Im więcej ludzi usłyszy o mnie, tym, pośrednio, o moich klientach.

Esperanza prychnęła.

– Myślisz, że to wypali? – spytała.

– Czemu nie?

– Bo to bzdury. „Pośrednio o moich klientach”? Bujda na resorach.

Miała rację.

– O co się pieklisz? – spytał, wznosząc dłonie ku sufitowi. – Na koszykówkę poświęcę parę godzin dziennie. Resztę czasu spędzę tu. Nie rozstaję się z komórką. A poza tym, podkreślam, to nie potrwa długo.

Esperanza przyjrzała mu się sceptycznie.

– O co chodzi? Pokręciła głową.

– Naprawdę chcę wiedzieć. O co?

– O nic. A co na to ta jędza? – spytała słodkim głosem, patrząc mu prosto w oczy.

Tym pieszczotliwym mianem nazywała Jessicę.

– Możesz tak o niej nie mówić?

Zrobiła minę „jak chcesz”, tym razem rezygnując z kłótni. Dawno, dawno temu ona i Jessica przynajmniej się tolerowały. Aż do czasu, gdy zobaczyła, jak ciężko Myron przeżył odejście ukochanej. Niektórzy dają wyraz urazie. Esperanza zachowała ją głęboko w sercu. Nie liczyło się dla niej to, że Jessica do niego wróciła.

– No więc, co ona na to? – powtórzyła.

– Na co?

– Na perspektywę pokoju na Bliskim Wschodzie! – odburknęła. – Znowu ze mną pogrywasz?

– Nie wiem. Jeszcze nie zdążyliśmy o tym porozmawiać. A dlaczego pytasz?

– Będzie nam potrzebna pomoc – zamknęła poprzedni temat. – Ktoś, kto odbierałby telefony, pisał na maszynie i tak dalej.

– Myślisz o kimś konkretnym? Skinęła głową.

– O Cyndi. Myron zbladł.

– O Wielkiej Cyndi?

– Może odbierać telefony, wykonywać różne prace. Jest robotna.

– Nie miałem pojęcia, że ona mówi.

Wielka Cyndi, partnerka Esperanzy w walkach zapaśniczych, występowała na ringu jako Wielka Szefowa.

– Wypełnia polecenia. Wykonuje czarną robotę. Nie jest ambitna.

– Wciąż pracuje na bramce w tej spelunie ze striptizem? – spytał, starając się nie skrzywić.

– Jakim striptizem? To bar sado – maso.

– Mój błąd.

– A poza tym jest teraz barmanką.

– Awansowała?

– Tak.

– Za żadne skarby nie chciałbym zakłócać jej rozkwitającej kariery, prosząc, żeby pracowała tutaj.

– Nie rżnij głupa. Pracuje tam nocą.

– Czyżby w Skórze – i – Chuci nie było tłumów w czasie lunchu?

– Znam Cyndi. Nada się w sam raz.

– Przeraża ludzi. I przeraża mnie.

– Będzie siedzieć w salce konferencyjnej. Nikt jej nie zobaczy.

– Czyja wiem…

Esperanza wstała płynnym ruchem.

– Skoro tak, to znajdź kogoś. W końcu jesteś szefem. Wszystko wiesz najlepiej. Gdzie mnie, prostej, głupiej sekretarce, kwestionować sposób, w jaki traktujesz klientów.

– Cios poniżej pasa. – Wspierając się na łokciach, Myron pochylił się nad biurkiem i ścisnął głowę dłońmi. – Dobrze – rzekł wreszcie. Wypuścił powietrze. – Zobaczymy, jak sobie poradzi.

Esperanza zmierzyła go spojrzeniem.

– W tym momencie mam podskoczyć i powiedzieć „dziękuję, dziękuję”? – spytała po kilku sekundach.

– Nie, w tym momencie wyjdę. – Myron sprawdził godzinę. – Przed konferencją prasową muszę porozmawiać z Clipem o tych śladach krwi.

– Przyjemnej zabawy. Esperanza ruszyła do drzwi.

– Chwileczkę! – zawołał. – Masz dziś zajęcia? Obróciła się ku niemu. Studiowała wieczorowo prawo na Uniwersytecie Nowojorskim.

– Nie.

– Chcesz zobaczyć mecz? – Myron odchrząknął. – Możesz przyjść z… Lucy, jeśli chcesz.

Lucy była najnowszą miłością Esperanzy. Przed nią chodziła z Maxem. Jej preferencje seksualne były chwiejne.

– Zerwałyśmy – odparła.

– Och, przykro słyszeć – rzekł, nie wiedząc, co powiedzieć. – Kiedy?

– W zeszłym tygodniu.

– Nic nie mówiłaś.

– Pewnie dlatego, że to nie twoja sprawa.

Miała rację.

– No, to może przyjdziesz z… kimś nowym. Albo sama. Gramy z Celtami.

– Nie skorzystam – odparła.

– Na pewno?

Skinęła głową i wyszła z gabinetu. Myron chwycił marynarkę i wrócił na parking. Mario, nie podnosząc oczu, rzucił mu kluczyki. Przed tunelem Lincolna Myron przeskoczył na drogę numer 3. Minął znany hipermarket Tops ze sprzętem i elektroniką. Nad jezdnią sterczał z billboardu wielki kinol. Napis na tablicy głosił: „Tops! Masz go tuż pod nosem”. Jakie realistyczne. W wielkim nochalu brakowało jedynie sterczących włosków. Gdy do stadionu Meadowlands pozostała mila, w taurusie zadzwonił telefon.

– Mam wstępne dane – oznajmił Win.

– Mów.

– W ciągu zeszłych pięciu dni nikt nie korzystał z kart kredytowych Grega ani z jego kont bankowych.

– W ogóle?

– W ogóle.

– Żadnych wypłat w banku?

– Nie w ubiegłych pięciu dniach.

– A wcześniej? Może przed zniknięciem wyjął grubą kasę.

– Jeszcze nie wiem. Pracuję nad tym.

Myron zjechał z autostrady. Zastanawiał się, co to wszystko znaczy. Na razie znaczyło niewiele, lecz nie były to dobre wieści. Krew w suterenie. Ani śladu Grega. Żadnych operacji finansowych. Nie wróżyło to nic dobrego.