Выбрать главу

Geary nigdy nie zrobił czegoś podobnego. Posiadał bowiem wiedzę sprzed stulecia, dzięki niej wiedział, jak rozgrywa się bitwy w otwartej przestrzeni kosmicznej, koordynuje odmienne formacje okrętów z uwzględnieniem opóźnień liczonych w sekundach, minutach, a nawet godzinach potrzebnych do skomunikowania się z odległymi jednostkami. Pomimo początkowych oporów oficerowie floty podporządkowali się jego rozkazom. W każdym razie większość z nich. Najbliższy starej taktyki ataku prosto w paszczę lwa był podczas pierwszej bitwy na Lakocie, ale uczynił to dopiero po całej serii manewrów zmuszających syndycką formację do rozluźnienia szyku na tyle, by jej centrum przestało stanowić tak wielkie zagrożenie i straciło wsparcie jednostek znajdujących się na flankach.

Nie, Syndycy nie mogą się spodziewać, że Geary uderzy w środek ich formacji już w pierwszej fazie bitwy. Wiedzą, że to ostatnia z możliwości, na którą by się zdecydował.

Tyle że naprawdę nie miał już wyboru.

Zgrupowanie centralne i dwa górne wymieszały się ze sobą, okręty manewrowały samodzielnie, zmieniając nieustannie pozycję względem „Nieulękłego”, przyspieszając, skręcając i zwalniając. Tymczasem okręt flagowy nie włączał się do tego tańca, chociaż zmienił kurs, odbijając lekko w dół. Silniki hamujące liniowca przemówiły na krótką chwilę, spowalniając go i pozwalając, by pozostałe okręty Sojuszu znalazły się pomiędzy jego dziobem a nadlatującym wrogiem.

Dwa lecące pod nim zgrupowania poszły w rozsypkę, ich okręty ruszyły w górę, zajmując nowo wyznaczone pozycje.

— Ciekawe, czy zdążymy zakończyć manewrowanie przed pierwszym kontaktem z wrogiem — rzuciła zaintrygowana Desjani.

— Mam taką nadzieję.

— Dlaczego sądzi pan, że syndycka flotylla zmieni kurs i pójdzie w górę, tam gdzie teoretycznie się teraz kierujemy? — zapytała Rione.

Geary odpowiedział, koncentrując się wciąż na ruchach jednostek:

— To naturalna reakcja człowieka. Jeśli ktoś chce przeskoczyć nade mną, podskakuję także, tylko jeszcze wyżej, by mu to uniemożliwić. — Nawet ludzie wychowani w przestrzeni kosmicznej, gdzie pojęcia góry i dołu są czysto abstrakcyjne, stosowali starożytne rozróżnianie stron. Górą nazywano wszystko, co się znajdowało powyżej płaszczyzny ekliptyki systemu, a dołem to, co było pod nią. — Jeśli syndyccy DONowie podążą za swoimi instynktami w tak krótkim czasie, jaki im pozostał, wpadną w naszą pułapkę.

Gdy większość okrętów floty zaczęła hamować, masywne pancerniki minęły je i wysunęły się na pierwszą linię, tworząc lekko wybrzuszoną ścianę, wokół nich zaroiło się od niszczycieli i ciężkich krążowników Sojuszu.

Okręty liniowe powoli zajmowały miejsca wokół „Nieulękłego”, ich dowódcy dopiero teraz się zorientowali, że wyznaczono im pozycje za pancernikami. Geary bez trudu potrafił sobie wyobrazić wściekłość, jaka zapanowała na pokładach tych jednostek, lecz żadna z nich nie miała czasu na reakcję przed rozpoczęciem pierwszego starcia z wrogiem.

Tuż za okrętami liniowymi leciały jednostki eskadry pomocniczej otoczone przez cztery najpoważniej uszkodzone liniowce i pozostałe nie w pełni sprawne lżejsze okręty floty.

— Dwadzieścia sekund do kontaktu bojowego. Otrzymaliśmy transmisje do kapitana Geary’ego z pokładów „Śmiałego”, „Zwycięskiego”, „Zajadłego”, „Znamienitego”, „Inspiracji”, „Chrobrego”…

Chyba nie doceniał poziomu rozwścieczenia dowódców tych okrętów, podobnie jak szybkości, z jaką zareagowali, aby dać jej upust. Desjani nie musiała kwitować tego klasycznym „a nie mówiłam”, gdy jednym ruchem palca wyłączył komunikator. Wzrok miał wbity w syndycką formację, która wykonała lekki zwrot w górę, właśnie tak, jak się spodziewał. DON miał nadzieję skoncentrować maksymalną siłę ognia na wrogu przelatującym nad jego zgrupowaniem. Geary zastosował już raz podobną taktykę szybkich uderzeń na flanki, dlatego Syndycy skoncentrowali najpotężniejsze okręty w górnej części swojej formacji, niestety kolejny manewr floty Sojuszu skierował ją dokładnie w środek wrogiego zgrupowania.

A Syndycy nie mogli już na to zareagować.

— Do wszystkich jednostek Sojuszu. Do rozpoczęcia bitwy pozostało kilkanaście sekund. Pancerniki koncentrują ogień na najcięższych jednostkach wroga. Musicie zdjąć ich osłony. Okręty liniowe zadadzą im ostateczny cios. Jeśli wyeliminujemy w tym ataku wszystkie duże jednostki wroga, zezwalam na rozpoczęcie walki na własną rękę. Oszczędzajcie jedynie widma. — Oczy Geary’ego spoczęły na zegarze. Musiał wydać następne rozkazy, zanim jego flota zetrze się z wrogiem, wiedząc, że zostaną wykonane dopiero po przejściu przez jego szeregi. — Do wszystkich jednostek, wykonać drugi zestaw rozkazów, czas jeden cztery.

— Do kontaktu zostało dziesięć sekund… pięć sekund…

Syndycy byli przed nimi, potem znaleźli się za rufą „Nieulękłego”. Moment kontaktu był krótszy od mgnienia oka, automatyczne systemy bojowe namierzyły cele i otworzyły ogień, gdy okręty mijały się z łączną prędkością niemal sześćdziesięciu tysięcy kilometrów na sekundę. Flagowiec zadrżał, gdy pociski wroga trafiły w jego osłony energetyczne. Geary starał się nie spuszczać z oczu ogólnego planu bitwy, wsłuchując się jednocześnie w raporty wykrzykiwane przez wachtowych.

Syndycy odpalili salwy rakiet i kartaczy w stronę domniemanych pozycji wroga, ale zdecydowana większość przeszła nad nimi, gdyż flota Sojuszu zdążyła odbić w dół. Dla odmiany kartacze wystrzelone przez jednostki Geary’ego nie mogły chybić, mknąc prosto na najsłabiej bronione centrum formacji Syndykatu. Gęsty strumień stalowych kul przeszedł przez nią, unicestwiając wszystkie lżejsze jednostki, jakie napotkał na swojej drodze; morze jasnych eksplozji oznaczało miejsca, w których dokonały żywota ŁZy, niszczyciele i lekkie krążowniki z eskorty. Kolejne oślepiające błyski pojawiły się na tarczach ciężkich krążowników i pancerników lecących w centrum flotylli. Gdy ułamki sekundy później obie walczące strony odpaliły rakiety, piekielne lance wbiły się w odsłonięte, otwarte przez pola zerowe kadłuby syndyckich gigantów.

Wróg także odpowiedział ogniem, zasypując pociskami potężne tarcze pancerników Sojuszu. Gdy te przemknęły przez pierwszą salwę, Syndycy zajęli się lecącymi w drugiej linii, ostrzał był jednak tym razem słabszy, aczkolwiek wciąż morderczy.

Przejście skończyło się po ułamku sekundy, w czasie którego ludzie mogli jedynie liczyć na wytrzymałość osłon energetycznych, celność automatycznych systemów naprowadzania i szczęście. Teraz, gdy flota Sojuszu i flotylla Syndykatu zaczęły się od siebie oddalać, Geary sprawdzał odczyty podsumowujące rezultaty pierwszej fazy bitwy.

Siedem syndyckich pancerników i trzy okręty liniowe lecące w centralnym zgrupowaniu wrogiej flotylli musiało stawić czoło trzydziestu gigantom Sojuszu. Przy trzykrotnej przewadze liczebnej i polach zerowych, dających jednostkom Geary’ego gigantyczną przewagę w walce na niewielki dystans, zwłaszcza wobec okrętów, których osłony energetyczne zostały osłabione, jednostki Syndykatu mógł spotkać tylko jeden los. Wszystkie liniowce zostały kompletnie unicestwione, podobnie jak dwa pancerniki. Kadłub kolejnego przełamał się na kilka części, a pozostałe cztery olbrzymy wchodziły właśnie w dryf poważnie uszkodzone, z pancerzami zrytymi polami zerowymi, z kilkoma zaledwie sprawnymi systemami na pokładzie.

Lista zniszczonych syndyckich ŁeZ i krążowników również była satysfakcjonująco długa. Centrum flotylli wroga zostało zmiecione z przestrzeni.