Выбрать главу

— Formacja Indygo Dwa — wydał rozkaz pancernikom — rozwiązać szyk i zająć się tymi dwoma maruderami. Formacja Indygo Jeden, zezwalam na pościg. Omińcie te dwa uszkodzone pancerniki, nimi zajmie się Indygo Jeden.

Powtórka sytuacji z „Dokładnym” była ostatnim, czego teraz potrzebował.

Ku jego zaskoczeniu Desjani nie nakazała natychmiastowego zwrotu i rozpoczęcia pościgu za pierwszym lepszym celem. Zauważyła, że się jej przygląda, i wzruszyła ramionami.

— Jedyne okręty warte zachodu to te dwa pancerniki. A poza tym — wskazała ręką na wyświetlacze statusu „Nieulękłego” — poziom zapasu paliwa spadł do trzydziestu pięciu procent.

— Trzydzieści pięć procent? — W czasie pokoju trafiłby pod sąd polowy, gdyby któraś jednostka pod jego dowództwem zgłosiła tak niskie rezerwy paliwa.

— Na szczęście ocaliliśmy „Tytana”, „Wiedźmę” i „Dżinna” — przypomniała mu Desjani. — Będziemy potrzebowali każdego ogniwa, jakie da się z nich wycisnąć od teraz aż do przylotu na Varandala.

Cztery

Sumowanie strat po bitwie zawsze było najgorszą częścią tej roboty. Geary czytał kolejne nazwy okrętów: „Odważny”, „Chrobry”, „Wzorowy”, „Goblin”. Ciężkie krążowniki: „Żółw”, „Zamek”, „Kurtani”, „Tarian” i „Nodowa”. Lekkie krążowniki: „Kissaki”, „Pióropusz”, „Czop”, „Inquarto”, i „Septim”. Niszczyciele: „Kolec”, „Arabas”, „Kururi”, „Unik”, „Komora”, „Bagnet” i „Tomahawk”.

I tak mieli cholerne szczęście. Gdyby zdecydowali się na ucieczkę z tego systemu z syndyckim pościgiem na ogonie, mogliby stracić trzy razy tyle jednostek eskorty, nie mówiąc już o wiele większej liczbie zniszczonych liniowców i pancerników. Dzięki zwycięstwu zyskali czas na dokonanie niezbędnych napraw i uruchomienie części uszkodzonych jednostek.

„Determinacja” mimo cholernie poważnych uszkodzeń powinna nadążyć za flotą, lecz Geary wciąż jeszcze nie wiedział, czy zdołają ocalić „Niesamowitego”. „Rycerski” nadal zachowywał względną sprawność bojową, chociaż spora część jego systemów uzbrojenia została zniszczona.

Musieli zostać w tym systemie jeszcze jakiś czas, czy chcieli tego, czy nie, żeby dokonać napraw uszkodzonych podczas walki napędów, a także usunąć skutki innych krytycznych trafień, nie mówiąc już o podjęciu kapsuł ratunkowych wystrzelonych ze zniszczonych okrętów Sojuszu. Trzeba też było rozdystrybuować ogniwa paliwowe wytworzone na pokładach jednostek pomocniczych już po opuszczeniu Dilawy.

Desjani była niepocieszona. Wciąż zerkała w stronę mniejszej syndyckiej flotylli, która zaraz po rozgromieniu głównego zgrupowania ruszyła w stronę punktu skoku na Padronisa. Aktualnie krążowniki i ŁZy podzieliły się na mniejsze eskadry, a każda z nich przyjęła kurs pozwalający jej na dotarcie do tuneli czasoprzestrzennych prowadzących także na Kalixę i Dilawę.

— Nigdy ich nie dopadniemy — narzekała Desjani. — A już miałam nadzieję, że będą próbowali bronić dostępu do punktu skoku na Padronisa, gdzie moglibyśmy zetrzeć ich w pył.

— Zdaje się, że postawili pola minowe, a teraz śpieszą do sąsiednich systemów, aby przekazać informacje o bitwie — stwierdził Geary.

— Ale zostawili swoich towarzyszy broni! Nie próbowali nawet włączyć się do walki, gdy starliśmy się z głównymi siłami Syndykatu!

A więc to ją bolało najbardziej. Według Desjani te syndyckie ścierwa porzuciły walczących towarzyszy, a za coś takiego uciekinierzy z pola bitwy powinni drogo zapłacić bez względu na to, czy są wrogami czy też nie.

— Idę o zakład, Taniu, że ta mniejsza flotylla otrzymała rozkaz trzymania się z dala od pola bitwy, ponieważ stanowiła ostatnią linię obrony mogącą zablokować nam dostęp do punktu skoku na Padronisa, gdybyśmy próbowali uciec w tamtym kierunku.

— To żadne usprawiedliwienie.

— Przynajmniej nie usiłowali wykończyć naszych uszkodzonych jednostek.

Zanim Desjani zdążyła odpowiedzieć, przed Gearym pojawił się hologram uśmiechniętej kapitan Cresidy.

— Pomyślałam, że ucieszy pana wiadomość o tym, że wśród rozbitków podjętych przez nas z kapsuł ratunkowych z „Odważnego” znajduje się także poobijany, ale wciąż sprawny kapitan Roberto Duellos.

Geary uśmiechnął się tak szeroko, że aż poczuł ból w policzkach, a potem spojrzał na Tanię.

— Duellos jest cały i zdrowy na „Gniewnym”.

— Mówiłam panu, że trudno go zabić — stwierdziła pogodnym tonem i sama się uśmiechnęła.

— A oto i on, kapitanie Geary — zaanonsowała Cresida.

Jej hologram zniknął, a w jego miejscu pojawiła się postać Duellosa. Jego mundur w kilku miejscach był brudny i poszarpany.

— Melduje się kapitan Roberto Duellos.

— Ja… — Słowa uwięzły Geary’emu w gardle, przez dłuższą chwilę mógł się jedynie przyglądać staremu kapitanowi. — Cholernie się cieszę, że nic się panu nie stało. Przykro mi z powodu „Odważnego”. I „Chrobrego”.

— Dziękuję za te słowa. — Duellos spuścił wzrok. — Ciężko na sercu, kiedy człowiek traci swój okręt, ale pan wie o tym równie dobrze jak ja.

— Tak, boli jak diabli. Proszę się zgłosić na badania, a potem odpocząć.

— Muszę się zająć moją załogą, sir — zaprotestował Duellos, wskazując ręką gdzieś w bok. — Trzeba dopilnować, żeby zajęto się nią z należytą starannością. Nie tylko ludźmi z „Odważnego”, ale i chłopakami z „Chrobrego”, których podjęto na pokłady wielu innych jednostek.

Geary już otwierał usta, by powiedzieć, że pod tym względem powinni zaufać Cresidzie, lecz zamilkł w pół słowa. Przypomniał sobie własną bezsilność po zniszczeniu „Merlona”, pragnienie, by zrobić cokolwiek, zwłaszcza dla załogi, z którą nie miał już żadnego kontaktu. Oczywiste było, że Duellos chce dopilnować wszystkiego osobiście. Dzięki temu zaprzątnie czymś myśli i nie będzie rozpamiętywał utraty „Odważnego” i tych, którzy nie zdołali opuścić pokładu.

— Oczywiście, kapitanie. Proszę dać mi znać, jeśli pańscy ludzie będą czegoś potrzebowali.

Duellos sięgnął do konsoli, by przerwać połączenie, zawahał się jednak i cofnął dłoń.

— Wie pan, czego mi trzeba, kapitanie Geary, tyle że tego nie jest pan w stanie załatwić. Ale dziękuję za pańskie słowa, bo wiem, że rozumie pan doskonale moje położenie.

Gdy tylko okienko pokazujące postać kapitana Duellosa zniknęło, Geary raz jeszcze sprawdził status floty, byle tylko nie wracać po raz kolejny myślami do momentu zniszczenia „Merlona”. Niestety, „Nieulękły” nie był jedynym okrętem floty, na którym rezerwy ogniw paliwowych spadły poniżej poziomu trzydziestu procent.

Nie mogąc zrobić nic w tej sprawie, połączył się z mostkiem „Niesamowitego” i natychmiast ujrzał przed sobą jego dowódcę, człowieka nazwiskiem Parr.

— Co słychać, komandorze?

— Mogło być gorzej — odparł oficer, uśmiechając się do wizerunku komodora. — Nie powinien pan zostawiać nam aż tylu Syndyków, sir.

— Przepraszam za to niedopatrzenie. Mam przed sobą dane dotyczące stanu „Niesamowitego”, ale chciałbym poznać pańską ocenę sytuacji. Zdołacie się pozbierać w najbliższym czasie?

Parr się zawahał.

— Ile na to mamy, sir?

— Może nawet kilka dni. Nie powinniśmy zwlekać dłużej. Gdyby nie to, że trzeba zabrać jeńców przetrzymywanych na trzeciej planecie tego systemu, nie mielibyśmy nawet tego.