W ciągu kilku następnych minut wzorce ruchu komandosów zmierzających w stronę centrum obozu uległy znacznym zmianom. Część oddziałów zaczęła się przesuwać w szybkim tempie w stronę placu, pozostali odbijali w bok, aby utworzyć linię obrony pomiędzy symbolami oznaczającymi wroga, które pojawiały się, w miarę jak strażnicy porzucali swoje kryjówki, wycofując się na wschód. Geary zrobił powiększenie obrazu. Przy tak gęstym dymie mógł obserwować wycofujących się wyłącznie w podczerwieni. Widział ikonki symbolizujące grupki ludzi, którzy zmierzali prosto na wschód. Gdy zwiększył pole widzenia, na jego wyświetlaczu pojawiło się kilka okienek, w których mógł obserwować sytuację widzianą z pozycji komandosów obserwujących odwrót.
Na osłonie hełmu jednego z komandosów przesuwały się opcje bojowe, gdy system namierzał dziesiątki ubranych w lekkie zbroje Syndyków otoczonych tłumem nie chronionych niczym cywilów, którzy zapełniali wąskie uliczki pomiędzy zabudowaniami. Broń była odbezpieczona i wymierzona, ale Syndycy zachowywali się na razie jak trzeba, pospiesznie kierując się na wschód, więc żaden z komandosów nie nacisnął spustu.
Przestał przebiegać wzrokiem przez kolejne okienka, gdy usłyszał ostrą wypowiedź sierżanta:
— Nawet o tym nie myśl, Cintora.
— Ja tylko trenowałem celowanie — usprawiedliwiał się napomniany żołnierz.
— Naciśnij spust, a pójdziesz pod sąd.
— Sierżancie, oni załatwili Tulira i Patala…
— Opuść broń, i to już!
Geary odczekał jeszcze moment, lecz Cintora najwyraźniej zrozumiał, że ta dyskusja nie prowadzi do niczego dobrego, i zmilczał. Gdyby sierżant nie zauważył jego wybryku albo był równie cięty na Syndyków jak ten żołnierz, nietrudno sobie wyobrazić, czym zakończyłby się incydent.
Kolejna pilna wiadomość zmusiła Geary’ego do przełączenia się na plan ogólny.
— Nasze drony zwiadowcze wykryły trzeci konwój zmierzający w stronę obozu od północnego zachodu, natomiast od południowego zachodu zbliża się piechota — zameldowała pułkownik Carabali. — Proszę o ostrzelanie obu celów z orbity.
Geary przejrzał pobieżnie plan ataku przedstawiony przez system bojowy, potem zaaprobował go i obserwował kolejną salwę odpalaną w stronę powierzchni planety.
— Sir, rząd Wolnego Heradao prosi o przerwanie ognia.
— Wolne Heradao? Czy to nie jest przypadkiem ta… jak jej tam… rada rządowa?
— Chyba tak, sir. Nadają z tego samego miejsca, sądząc po identyfikatorze sieci.
Geary spojrzał na Rione.
— Domyśla się pani, co oznacza ta zmiana nazwy?
Wyglądała na sfrustrowaną.
— Zapewne niewiele. Mogli się połączyć z inną grupą buntowników i stąd dodane słowo „wolne”, albo uznali, że tak brzmi lepiej, równie dobrze mogło też dojść do kolejnego obalenia władzy. To może oznaczać wszystko i nic. W każdym razie nie sądzę, by zmiana nazwy miała dla nas jakiekolwiek znaczenie.
— Miała pani z nimi kontakt. Czy to ludzie, z którymi warto ponownie rozmawiać?
— Nie.
Desjani aż uniosła brew ze zdziwienia.
— Bardzo krótka i konkretna odpowiedź jak na polityka — mruknęła pod nosem, zbyt cicho, by ją usłyszała Rione. — Żywe światło gwiazd zesłało nam cud.
— Dziękuję, kapitanie Desjani — powiedział Geary. — Pani współprezydent, proszę przekazać ludziom z Wolnego Heradao, że zniszczymy każdy pojazd albo oddział, który będzie zagrażał naszym siłom na powierzchni planety, oraz wszystko, co się skieruje w stronę obozu jenieckiego. Jeśli powstrzymają się od takich ruchów, nie będziemy ich atakowali.
— Mamy kolejny problem, sir. — Pułkownik Carabali miała naprawdę niewyraźną minę, co mogło znaczyć, że to istotnie sprawa wielkiej wagi. — Patrole pilnujące zachodniej części murów meldują, że doskonale wyszkolone jednostki przeciwnika dysponującego sprzętem typu stealth próbowały się przedostać przez pozycje naszych oddziałów. Odczyty nie są zbyt wyraźne, ale sugerują, że mamy do czynienia z elitą sił specjalnych Syndykatu.
— Jak bardzo mogą być groźni? A może to tylko zwiadowcy? — pytał Geary.
— Profil ich zachowań oraz niektóre odczyty wychwytywane przez nasz sprzęt sugerują, że mogą być wyposażeni w miknuki.
— W miknuki? — Nazwa kojarzyła mu się nie wiedzieć czemu z jakimś bajkowym stworzeniem.
— Mikroamunicję nuklearną — wyjaśniła Carabali.
Nic dziwnego, że ją to denerwowało. Geary sprawdził harmonogram.
— Z tego co widzę, pułkowniku, lada moment będziecie mogli się stamtąd zbierać. Jeśli nawet ci syndyccy komandosi zdążą rozmieścić tam ładunki, będą musieli użyć detonatorów czasowych, aby mieć szansę ucieczki ze strefy rażenia. Wy też możecie się wycofać, zanim zostaną odpalone.
— Sir, z całym szacunkiem, ale szkolono mnie w użyciu amunicji tego typu. Wszyscy na kursie, nie wyłączając instruktorów, uważaliśmy, że te zapalniki czasowe to zwyczajna lipa. Choćby dlatego, że cel musi być wiele wart, aby użyć na niego atomówki, i nikt by nie pozwolił na odkrycie ich i przejęcie przez wroga w czasie potrzebnym na wycofanie własnych żołnierzy.
Geary popatrzył na nią ze zdumieniem.
— Sugeruje pani, że te bomby wybuchną natychmiast po uzbrojeniu?
— Albo niedługo później, sir. Wydaje mi się, że Syndycy mogą być skłonni do takiego rozwiązania, sir, dlatego powinniśmy być przygotowani na to, że miknuki wybuchną niemal natychmiast po uzbrojeniu.
To rozwalało plan operacji w drzazgi.
— Pani sugestie, pułkowniku?
— Poprosiłam załogi dwóch wahadłowców, żeby zrobiły dodatkowy kurs i przywiozły nam dwa perskie osły. Dzięki nim…
— Perskie osły, pułkowniku?
Carabali była mocno zdziwiona, że Geary nie zna tej nazwy.
— Symulator tłumu model dwadzieścia cztery.
— A cóż to za cudo?
— No… to urządzenie symuluje duże zgromadzenie ludzi. Każdy osiołek ma emitery pozwalające na tworzenie iluzji tłumu. Młoty sejsmiczne emitują wibracje gruntu charakterystyczne dla poruszającej się grupy ludzi, emitery podczerwieni generują ślady cieplne, inne urządzenia służą do wydawania dźwięków, są w nich też nadajniki symulujące transmisje radiowe, jak w przypadku dużego oddziału wojskowego, i kupa innych wynalazków. Dla osoby posługującej się sensorami pozawizyjnymi osiołek wygląda jak tłum ludzi zgromadzonych w jednym miejscu.
Zaczął chwytać ideę.
— Chce pani oszukać syndyckich komandosów, udając, że wciąż tam jesteśmy, dopóki nie będzie za późno, aby mogli zniweczyć próby ewakuacji?
— Tak, sir — odparła Carabali. — Tyle że oddziały ochrony muszą pozostać na swoich pozycjach aż do zakończenia ewakuacji. Nie czarujmy się, możemy spowolnić tych komandosów, ale na pewno ich nie powstrzymamy. — Na wyświetlaczu Geary’ego pojawił się ekran taktyczny zbroi Carabali. — Umieszczę osiołki tutaj i tutaj, tak by pozostawały poza polem widzenia zbliżających się komandosów. Będę potrzebowała po plutonie naszych chłopców tutaj, tutaj i tutaj. — Na wyświetlaczu pojawiły się trzy krótkie luki utworzone z symboli oznaczających jednostki desantowe. — Kiedy ostatni wahadłowiec z ewakuowanymi jeńcami oderwie się od ziemi, trzy promy wylądują na skraju placu, jak najbliżej ich pozycji. Chłopaki pognają do nich, jakby im się palił grunt Pod nogami, i odlecą w ekspresowym tempie. Osiołki zostaną zaprogramowane na samozniszczenie zaraz po naszym wycofaniu.
Geary analizował jej plan, kiwając głową.
— Czy dzięki temu zyskamy wystarczającą ilość czasu na bezpieczną ewakuację wszystkich wahadłowców, zanim Syndycy zrozumieją, co się dzieje i odpalą atomówki?